Na dnie w Paryżu i Londynie
Trudno uniknąć wniosku, że choć lata 20. XXI wieku może nie są latami 30. XX wieku, to z pewnością przypominają lata 30. XX wieku.
W zeszłym tygodniu grupa żydowskich chłopców uczęszczających do renomowanej londyńskiej szkoły Hasmonean została zaatakowana przez gang antysemickich zbirów. Atak miał miejsce na stacji metra Belsize Park w londyńskim metrze, w dzielnicy o podobnej strukturze demograficznej i wrażliwości jak nowojorska Upper West Side, bo jest ona domem dla dużej populacji żydowskiej o długiej tradycji, posiadającej sklepy, kawiarnie i synagogi obsługujące tę społeczność. Według matki jednego z żydowskich chłopców, 11-latka, gang „wyprzedził mojego syna i kopniakiem rzucił na ziemię jednego z jego kolegów. Próbowali zepchnąć na tory inne dziecko. Dociągnęli go aż do żółtej linii. Kiedy syn kobiety odważnie próbował interweniować, aby chronić swoich przyjaciół, pogonili go i uderzyli łokciem w twarz, wybijając mu ząb. „Wynoś się z miasta, Żydzie!” - powiedział mu gang.
Od czasu ataku jej syn ma problemy ze snem. „Mój syn jest bardzo wstrząśnięty. Nie mógł spać ostatniej nocy. Powiedział: ‘To niesprawiedliwe. Dlaczego nam to robią?’” – mówiła. „Kochamy ten kraj – dodała – bierzemy udział i wnosimy nasz wkład, ale teraz jesteśmy wytykani palcami dokładnie w taki sam sposób, w jaki wytykano Żydów w 1936 roku w Berlinie. I po raz pierwszy w życiu boję się używać metra. Co się dzieje?"
Ta kobieta i jej rodzina mogą nie pozostać w Londynie wystarczająco długo, by się o tym przekonać. Według „Jewish Chronicle” myślą o „ucieczce” z Wielkiej Brytanii — nie jest to rzeczownik, który spodziewaliśmy się spotkać ponownie w kontekście żydowskim po masowym mordzie, jakiego doświadczyliśmy w poprzednim stuleciu. Ale teraz znajdujemy się w tej sytuacji.
Kiedy byłem uczniem w Londynie, miałem nauczyciela historii, który zawsze nam powtarzał, że nie ma dwóch identycznych sytuacji. „Porównania są odrażające, chłopcy” – powtarzał klasie. Wziąłem sobie to do serca i nadal uważam, że jest to prawda. Istnieją powody strukturalne, które wyjaśniają, dlaczego lata 20. XXI wieku różnią się w znaczący sposób od lat 30. XX wieku. Po pierwsze, społeczeństwa europejskie są zamożniejsze i lepiej przygotowane do radzenia sobie z konfliktami społecznymi i konfliktami gospodarczymi niż sto lat temu. Przepisy także wyraźniej określają ochronę, jaką zapewniają mniejszościom oraz bardziej karzą przestępstwa z nienawiści i mowę nienawiści. Być może najważniejsze jest to, że istnieje państwo żydowskie mające zaledwie 80 lat, w którym wszyscy Żydzi mogą zamieszkać, jeśli sobie tego życzą.
W tym jednak tkwi sedno sprawy. Od 1948 r. Izrael pozwala Żydom wewnątrz i na zewnątrz państwa żydowskiego trzymać głowy wysoko i czuć się partnerami w systemie stosunków międzynarodowych, a nie wrażliwą, podporządkowaną grupą zdaną na łaskę państw, w których żyliśmy jako często znienawidzona mniejszość. Istnienie Izraela jest klejnotem w koronie żydowskiej emancypacji, przypieczętowując to, co uważaliśmy za nasz nowy status, w którym jesteśmy traktowani jako równi, a gdzie antysemityzm, który nękał naszych dziadków i pradziadków, stał się tabu.
Jeśli Izrael stanowi największe osiągnięcie narodu żydowskiego od co najmniej 100 lat, nic dziwnego, że stał się głównym celem dzisiejszych odrodzonych antysemitów. I jeśli jedna rzecz była jasna od czasu okrucieństw Hamasu 7 października, to fakt, że istnienie Izraela nie jest sprawą, w jakiej Żydzi – z wyjątkiem tej małej mniejszości antysyjonistów, którzy wykonują rozkazy antysemitów i którzy powtarzają jak echo ich ignorancję i bigoterię – są gotowi na kompromis. Zmieniło się to, że Żydom coraz trudniej jest pozostać w krajach, w których żyją, i jednocześnie wyrażać swoje syjonistyczne sympatie. Z powodu tych sympatii w mediach społecznościowych, podczas demonstracji i coraz częściej na ulicach jesteśmy atakowani przez ludzi bez kręgosłupa moralnego, którzy uważają nasze dzieci za uzasadnione cele. Trudno zatem uniknąć wniosku, że choć lata 20. XXI wieku może nie są latami 30. XX wieku, to z pewnością przypominają lata 30. XX wieku.
I tak powraca odwieczne pytanie: czy Żydzi, zwłaszcza ci w Europie, gdzie stawiają czoła młotowi rosnącej populacji muzułmańskiej i kowadłu odradzającej się skrajnej lewicy zauroczonej sprawą palestyńską, powinni pozostać tam, gdzie są, czy też powinni zwinąć namiot i przenieść się do Izraela? Czy powinniśmy myśleć, biorąc pod uwagę wzrost antysemityzmu w ciągu ostatnich kilku miesięcy, o rezygnacji również z Ameryki? Kiedyś miałem jasny pogląd na to wszystko. Alija jest najszlachetniejszym z celów syjonistów i należy ją wspierać, ale zawsze opierałem się poglądowi, że każdy Żyd powinien mieszkać w Izraelu – po pierwsze dlatego, że silny Izrael potrzebuje głośnych, pewnych siebie społeczności Diaspory, które mogą go bronić na korytarzach władzy; a po drugie, w idealnym przypadku przeprowadzka do Izraela powinna być aktem pozytywnym, motywowanym miłością, a nie aktem negatywnym, napędzanym strachem.
Mój pogląd nie jest obecnie tak jasny jak dawniej. Nadal wierzę, że silny Izrael potrzebuje silnej Diaspory i uważam, że jest zdecydowanie za wcześnie, aby zrezygnować ze Stanów Zjednoczonych – kraju, w którym Żydzi rozkwitli jak nigdy dotąd w Diasporze. Jednak sytuacja w Europie coraz bardziej przypomina mi obserwację rosyjskiego syjonisty Leo Pinskera w „Autoemancypacji”, eseju pełnym ponurych przepowiedni, który napisał w 1882 r., w innym mrocznym okresie historii Żydów: „Nie powinniśmy wmawiać sobie, że ludzkość i oświecenie zawsze będą radykalnym lekarstwem na bolączkę naszego ludu”. Antysemityzm, z którym mamy obecnie do czynienia, jawi się jako „oświecony”, oparty na bezgranicznej sympatii dla narodu arabskiego rzekomo wywłaszczonego przez żydowskich kolonistów. Kiedy nasze dzieci stają się jego ofiarami, ten antysemityzm przestaje być jedynie wyzwaniem intelektualnym, a staje się sprawą życia i śmierci. Jako Żydzi i istoty ludzkie jesteśmy zobowiązani wybrać życie – co w ostatecznym rozrachunku, kiedy znikają niuanse i prześladuje nas terror, oznacza Izrael.
Link do oryginału: https://www.jns.org/down-and-out-in-paris-and-london/
JNS Org., 28 czerwca 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Ben Cohen autor cotygodniowych felietonów w JNS, publikował również w New York Post, The Wall Street Journal, Commentary, Haaretz i innych mediach.