Rozwiązanie w postaci terrorystycznego państwa palestyńskiego
Gratulacje dla Norwegii, Irlandii i Hiszpanii z okazji uznania upadłego państwa Palestyna.
Potrzeba było nie odwagi moralnej, ale braku busoli moralnej, by oficjalnie uznać państwo, które nie ma określonych granic, demokracji i którego gospodarka jest tak beznadziejna, że w zeszłym tygodniu, dzień po ogłoszeniu przez trzy kraje europejskie zamiaru uhonorowania niepodległego państwa palestyńskiego, Bank Światowy ostrzegł, że Autonomia Palestyńska stoi w obliczu „załamania fiskalnego”.
Ani międzynarodowe uznanie, ani widmo katastrofy finansowej nie powstrzymają Autonomii Palestyńskiej od kontynuowania „polityki płacy za mordowanie”, wspierającej rodziny morderczych terrorystów. Podobnie islamistyczny reżim Hamasu w Gazie, którego statut wzywa do zniszczenia Izraela, w dalszym ciągu przekonuje świat, że potrzebuje coraz większych ilości „pomocy humanitarnej”, chociaż, jak widać, wciąż ma mnóstwo paliwa rakietowego.
W tym tygodniu rakiety z Rafah wystrzelono na południowy i środkowy Izrael, podczas gdy Hezbollah zbombardował północny Izrael z Libanu, a finansowane przez Iran drony, najwyraźniej z Iraku, obrały za cel Ejlat od wschodu. Rakiety nie niosły przesłania pokoju. To były zbrodnie wojenne.
Wspólne oświadczenie Norwegii, Irlandii i Hiszpanii – a w ślad za nim mają pójść także inne zadziwiająco naiwne państwa europejskie – zrodziło kilka pytań, zarówno etycznych, jak i praktycznych. Trzeba przyznać, że kraje europejskie nie były pierwszymi, które uznały Państwo Palestyna – jego status został niedawno podniesiony w ONZ, gdzie uznało je już ponad 140 ze 193 państw członkowskich, w tym Szwecja.
Jeśli znacząca większość członków ONZ uznaje istnienie państwa palestyńskiego, oczywistym pytaniem powinno być: dlaczego Palestyńczycy mają utrzymać przyznany przez ONZ status „wiecznego uchodźcy” i otrzymywać ogromne fundusze dla UNRWA – organu ONZ zajmującego się wyłącznie „uchodźcami palestyńskimi”? W świecie, w którym rządzi zdrowy rozsądek, powinno być oczywiste, że Palestyńczyków nie można uważać za uchodźców, jeśli mają własne państwo – zwłaszcza tych, którzy w nim mieszkają.
Uznanie kraju bez określenia jego granic
To rodzi kolejną niepokojącą kwestię – cóż, niepokojącą Żydów żyjących „między rzeką a morzem”. Uznanie kraju bez określenia jego granic jest w najlepszym wypadku ryzykowne. A to nie jest najlepszy wypadek. Jest pewna ironia w nazywaniu tego samego obszaru „Okupowanymi Terytoriami Palestyńskimi” i Państwem Palestyna.
Załóżmy na potrzeby dyskusji, że „Państwo Palestyna” jest położone mniej więcej na tym, co świat nazywa „Zachodnim Brzegiem”. Jest to obszar znany Żydom od tysiącleci jako Judea i Samaria. Norwegia, Irlandia i Hiszpania (przy wsparciu m.in. ONZ i UE) nieustannie narzekają, że Żydzi mieszkający w tej części ojczyzny ich przodków stanowią przeszkodę na drodze do pokoju.
Oprócz tego, że jest państwem upadłym politycznie i gospodarczo, jednostka palestyńska jest z natury antysemicka. Jak daleko posuną się Europejczycy, aby stworzyć palestyńskie państwo apartheidu? Czy europejskie „siły pokojowe” wymuszą eksmisję pół miliona Żydów – i tylko Żydów – z ich domów? A może oczekuje się, że Izrael sam to zrobi mimo katastrofalnych konsekwencji usunięcia wszystkich społeczności żydowskich z Gazy w 2005 roku?
Kto jest przywódcą tego państwa palestyńskiego? Mahmoud Abbas w Ramallah – zbyt przerażony, by organizować wybory przez ostatnie 19 lat? Jahija Sinwar, gdziekolwiek ukrywa się ze swoją terrorystyczną armią i za ludzkimi tarczami w Gazie? A może równie skorumpowany i krwiożerczy Ismail Hanija, ukrywający się w Katarze?
A jaki będzie los Jerozolimy? Izrael jest jedynym krajem, którego stolica – siedziba parlamentu, rezydencji Prezydenta i Sądu Najwyższego – nie jest powszechnie uznawana. Czy rząd irlandzki chciałby ponownie wznieść tam mur? Czy w przyszłości od mieszkańców Jerozolimy, pielgrzymów i gości będzie się wymagać okazania paszportów, aby mogli podróżować od jednego przystanku tramwajowego do drugiego?
Hiszpania wskazała już, że uważa wschodnią Jerozolimę – miejsce najświętszych miejsc judaizmu – za stolicę Palestyny. „Palestyna”, według hiszpańskiego premiera Pedro Sancheza, obejmuje zarówno Zachodni Brzeg, jak i Strefę Gazy, połączone przez suwerenny Izrael. Hiszpania, ponad 20 razy większa od Izraela, chce państwa Palestyna siedzącego okrakiem nad państwem żydowskim, odrzucając jednocześnie wezwania do niepodległości Katalonii.
Minister spraw zagranicznych Israel Katz nie jest dyplomatą. Jednak zmuszenie ambasadorów Norwegii, Hiszpanii i Irlandii do obejrzenia wstrząsającego nagrania przedstawiającego pięć żołnierek związanych i porwanych przez Hamas ze swojej bazy 7 października pokazało im, z czym ma do czynienia Izrael – w czym kraje uznające Palestynę są partnerami, albo dobrowolnie, albo przez oszałamiającą ignorancję i naiwność.
Przerażone twarze młodych kobiet są poobijane, mają na sobie zakrwawione ubrania. Każdy, kto miał serce, czuł, jak wyrywało mu się ono do 19-letniej Na'amy Levy, absolwentki programów pokojowych, która powiedziała znęcającym się nad nią terrorystom: „Mam przyjaciół w Palestynie”.
Tak samo, kiedy patrzy się, jak 18-letnia Liri Albag usiłuje znaleźć kogoś, z kim mogłaby porozmawiać, podczas gdy w pobliżu leżą zwłoki jej przyjaciół. "Czy mówisz po angielsku?" – zapytała jednego z potworów. Te niewinne młode kobiety wpatrywały się w oblicze zła i desperacko próbowały znaleźć logikę i człowieczeństwo wśród tych, którzy używali terminologii ISIS o porwanych kobietach.
Tysiące członków Hamasu, Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu i „zwykłych” cywilów z Gazy najechało 7 października południowy Izrael, gwałcąc, kalecząc, mordując, plądrując, paląc i uprowadzając. To był koszmar, z którego Izrael nie może się obudzić.
Według Bassama Tawila, muzułmańskiego badacza arabskiego piszącego dla Gatestone Institute, wśród morderczych hord byli członkowie Brygad Męczenników Al-Aksa Fatahu, pod władzą dyktatora Autonomii Palestyńskiej Abbasa. To palestyński prezydent Abbas, jeśli wolicie ten jego tytuł.
Przywódcy krajów uznających państwo palestyńskie zaprzeczają jakoby nagradzali ten barbarzyński akt terroryzmu, łudząc się, że jest to krok w stronę pokoju. Śmiałabym się, gdybym nie płakała. Jak napisał Tawil: „Czas uznania państwa palestyńskiego, zaledwie kilka miesięcy po ataku Hamasu na Izrael 7 października, wysłał wiadomość do terrorystów – która powinna zostać przekazana Europejczykom w ich własnych krajach – że im więcej ludzi wymordują, w tym Gazańczyków, których Hamas zabije zmieniając ich w żywe tarcze, tym większe wsparcie otrzymają od Europejczyków i reszty społeczności międzynarodowej”.
Premier Norwegii Jonas Gahr Store powiedział: „W środku wojny, w której dziesiątki tysięcy zginęło i zostało rannych, musimy utrzymać przy życiu jedyną alternatywę, która oferuje rozwiązanie polityczne zarówno Izraelczykom, jak i Palestyńczykom: dwa państwa żyjące obok siebie, w pokoju i bezpieczeństwie”.
To jest sposób myślenia – a raczej brak myślenia – który dał nam Porozumienia z Oslo trzydzieści lat temu. Ta inicjatywa pokojowa dosłownie wybuchła falą zamachów bombowych Hamasu. Oslo dało nam ponad 1200 izraelskich „ofiar pokoju”. Opłakujemy ich wraz z 1200 zamordowanymi 7 października.
Premier Hiszpanii wyraził podobne odczucia jak jego norweski odpowiednik. „To historyczna decyzja, która ma jeden cel: osiągnięcie pokoju przez Izraelczyków i Palestyńczyków” – powiedział premier Sanchez we wtorek przed wprowadzeniem w życie deklaracji uznania. Irlandzki przywódca dołączył do chóru.
Ale Hamas nie szukał pokoju i dobrobytu 7 października. Jeśli chcesz dogadać się ze swoimi sąsiadami, nie najeżdżasz ich i nie mordujesz.
Nawiasem mówiąc, podczas gdy ogłoszenie trzech państw europejskich o uznaniu państwa Palestyna zostało powitane w Gazie uroczystościami, na kontrolowanym przez AP Zachodnim Brzegu było mniej radości. Mimo europejskich zaprzeczeń Abbas wie, że zostanie to odebrane jako nagroda dla Hamasu za jego terroryzm. Zwycięstwo Hamasu zagraża przetrwaniu Abbasa jeszcze bardziej niż grozi Izraelowi.
Abbas jest również w pełni świadomy, że najnowsze uznanie jego nieokreślonego stanu nie zmieni znacząco niczego w terenie, a to może prowadzić do większej frustracji. Jakakolwiek rzeczywista poprawa będzie przypisywana Hamasowi, a nie skorumpowanemu Abbasowi i jego kumplom. Tak czy inaczej, wzmacnia to pozycję Hamasu.
Jeśli jest jedna pozytywna rzecz wynikająca z uznania państwa palestyńskiego – w pewnym sensie światełko w tunelu terroru – to jest nią fakt, że państwa, w przeciwieństwie do organizacji terrorystycznych, są związane prawem międzynarodowym.
ONZ, Międzynarodowy Trybunał Karny, Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości i inne organy międzynarodowe powinny teraz egzekwować te prawa – zaczynając od dopilnowania, aby Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża odwiedził wszystkich zakładników przetrzymywanych przez Hamas w Gazie, a następnie ich uwolnił. Daje to oczywiście znacznie większą szansę na zakończenie wojny niż nagrodzenie Palestyńczyków za jej rozpoczęcie. Ale nie czekaj z wstrzymanym oddechem.
Ci, którzy jednostronnie uznają Państwo Palestyna, nagradzają terroryzm i żyją w stanie zaprzeczenia.
Link do oryginału: https://www.jpost.com/opinion/article-804454
Jerusalem Post, 31 maja 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Liat Collins
Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Do niedawna pracowała w redakcji “Jerusalem Post” kierując The International Jerusalem Post. Obecnie na emeryturze.