Nie bagatelizuj wpływu oskarżeń Netanjahu przez MTK
Jak niechętnie zauważył nawet „New York Times”, oświadczenie prokuratora MTK Karima Khana oburzyło izraelskie społeczeństwo. Argument, że Izrael nie jest lepszy od barbarzyńskich terrorystów Hamasu, jest amoralny i zakorzeniony w tego rodzaju podwójnych standardach, których nie da się odróżnić od antysemityzmu. Traktowanie wyważonych działań kraju, który został zaatakowany i którego obywatele doświadczyli niewypowiedzianych okrucieństw ze strony ludobójczego ruchu terrorystycznego, jako moralny odpowiednik tych właśnie terrorystów, samo w sobie jest aktem obrzydliwych uprzedzeń i niesprawiedliwości. Dało to Netanjahu przewagę zarówno nad swoimi krajowymi, jak i międzynarodowymi przeciwnikami.
Niemniej błędem byłoby, gdyby zwolennicy Izraela zlekceważyli wpływ gestu MTK i innych wysiłków społeczności światowej mających na celu izolowanie i oczernianie państwa żydowskiego jako przedsięwzięcia przestępczego.
Rosnąca liczba posunięć mających na celu utrudnienie lub uniemożliwienie Izraelowi prowadzenia handlu lub prowadzenia normalnej działalności dyplomatycznej, lub uniemożliwienie jego naukowcom udziału we współpracy akademickiej, a nawet występów artystów estradowych za granicą, takich jak kampania, która zmierzała do wyrzucenia piosenkarki Eden Golan z konkursu Eurowizji, jest nie tylko zniechęcająca i niesprawiedliwa. Wszystko to jest częścią procesu, w wyniku którego uprzedzenia wobec Izraela i Żydów ulegają normalizacji, a następnie stają się kwestią konsensusu wśród „oświeconych warstw”. Następnym krokiem są sankcje międzynarodowe, które mogą wyrządzić znacznie poważniejsze szkody.
Ignorowanie ONZ
Izraelczycy zawsze mieli tendencję do ignorowania lub odrzucania takich obaw. Częścią tej postawy jest przekonanie, że duch syjonizmu – filozofia żydowskiego samostanowienia – powinien skłaniać Żydów do skupienia się na projekcie odbudowy ojczyzny i jej obronie, a nie na tym, co myślą o tym inni. David Ben-Gurion, pierwszy premier Izraela, podsumował tę postawę słynnym lekceważeniem pomstowania Organizacji Narodów Zjednoczonych, używając hebrajskiego akronimu „Um-szmum”.
Taka postawa doprowadziła również do tego, że Izrael zwracał mniejszą uwagę na potrzebę uznania i odpowiedzi w wojnie informacyjnej, którą izraelożercy toczą od dziesięcioleci.
Ale kampania izolacji Izraela to coś więcej niż tylko nadanie państwu żydowskiemu paskudnego wizerunku. W ciągu siedmiu miesięcy od 7 października przekonanie, że Izrael jest złym, „białym” państwem ciemiężycielskim, nie jest jedynie nienawistnym mitem, w który wierzą niedouczeni studenci. Włączenie antysyjonistycznej propagandy do głównego nurtu, odmawianie Żydom praw, których nikomu nie przyszłoby do głowy odmówić nikomu innemu, wiąże się z kosztami zarówno dla Izraela, jak i diaspory.
Organizacja Narodów Zjednoczonych może być miejscem bezproduktywnej gadaniny, ale rosnące przekonanie w światowym dyskursie, że wsparcie dla państwa żydowskiego jest formą rasizmu, której nie można tolerować, wyraźnie zaczyna podważać i niszczyć ogromne postępy, jakie państwo żydowskie poczyniło w ciągu ostatniej dekady normalizacji stosunków ze światem muzułmańskim i arabskim, jak również jego miejsce w pierwszym szeregu gospodarek rozwiniętych.
Ujmując to najprościej, mówienie o oskarżeniach to zaledwie pierwsza część kampanii, której celem jest bojkot Izraela na skalę bojkotu RPA przez społeczność międzynarodową w czasach apartheidu. Oznacza to ruch w kierunku realnych sankcji, które wpłyną na gospodarkę Izraela. Doprowadziłoby to również do posunięć uniemożliwiających izraelskim przywódcom i wielu innym osobistościom w rządzie i innych instytucjach odwiedzanie innych miejsc lub prowadzenie normalnych interesów za granicą.
Precedens Republiki Południowej Afryki
Izrael i jego przyjaciele mogą wskazać fundamentalne różnice między Izraelem a reżimem apartheidu. Izrael nie jest krajem, w którym mniejszość rządzi większością, ale demokracją ze znaczną większością żydowską, która stanowi rdzenną ludność ich starożytnej ojczyzny. Jednak w świecie, w którym coraz częściej akceptowane są mity o Żydach i Izraelu jako rasistowskich „białych” prześladowcach osób kolorowych, fakty wydają się nie mieć znaczenia. Świat, w którym antysemityzm odradza się dzięki dziwacznemu czerwono-zielonemu sojuszowi lewicowych ideologów i islamistów, jest w coraz większym stopniu miejscem, w którym nie tylko wierzy się w kłamstwa na temat Izraela, ale traktuje je jako usprawiedliwienie działań, które mogą wyrządzić realną szkodę państwu żydowskiemu.
Instytucje takie jak Organizacja Narodów Zjednoczonych, jej Rada Praw Człowieka i MTK mogą być obiektami pogardy większości Amerykanów i Izraelczyków. Jednak w oczach reszty świata cieszą się szacunkiem, jak gdyby nadal reprezentowały idealistyczne wartości, które powodowały ich założycielami, że ich stworzenie zapewni, iż świat nigdy więcej nie popadnie w barbarzyństwo wojny światowej. Fakt, że istnieją teraz, aby wspierać ten sam duch barbarzyństwa w krajach i kulturach, które odrzucają liberalną demokrację, nie powstrzymuje ich od posiadania ogromnej mocy tworzenia problemów dla tych, którzy stają się celami ich ataków.
Podczas gdy niektórzy w Izraelu od dawna wierzyli, że chęć oddania terytorium i przyjęcia państwa palestyńskiego sprawi, że Izrael będzie kochany na całym świecie, stan rzeczy od 7 października przypomina, że nienawiść do Izraela polega nie tyle na jego działaniach, ile na samym fakcie jego istnienie. Ruch na rzecz bojkotu Izraela za pomocą środków BDS nie wyrządził jak dotąd większych szkód jego gospodarce. Jednakże szokujące poparcie dla Hamasu i potępienie wysiłków Jerozolimy na rzecz wykorzenienia ruchu oddanego ludobójstwu Żydów pokazuje, jak duży wpływ wywarły wysiłki zwolenników bojkotu na opinię publiczną na całym świecie.
Wsparcie dla Bibi
Mimo to krótkoterminowy wpływ ogłoszenia MTK nie tylko osłabił ruch protestacyjny przeciwko Netanjahu w Izraelu, ale zmusił administrację Bidena do zmiany tonu ostrej i głęboko niesprawiedliwej krytyki prowadzenia wojny przez Siły Obronne Izraela. Nawet prezydent Joe Biden był zmuszony powiedzieć, że Izrael nie jest winny „ludobójstwa”. Pobudziło to także wysiłki spikera Izby Reprezentantów Mike'a Johnsona, mające na celu wywarcie presji na Demokratów, aby przyłączyli się do jego zaproszenia Netanjahu na wspólne posiedzenie Kongresu, dając mu w ten sposób okazję do przedstawienia Amerykanom kwestii Izraela bez filtra często wrogich mediów.
Podobnie jak w przypadku czołowych generałów Izraela i osób odpowiedzialnych za agencje wywiadowcze kraju, istnieją mocne argumenty za tym, że Netanjahu powinien zostać zmuszony do ustąpienia ze stanowiska z powodu historycznej katastrofy, która wydarzyła się za jego kadencji. Być może stanie się to po zakończeniu wojny. Jednak większość izraelskiego establishmentu dziennikarskiego, kół prawniczych, akademickich, biznesowych i związanych z bezpieczeństwem dążyła do obalenia rządu Netanjahu niemal od chwili, gdy wygrał on ostatnie wybory do Knesetu w listopadzie 2022 r. Do 7 października ich uwaga skupiała się na udaremnieniu prowadzonych przez partię Likud wysiłków na rzecz zreformowania wymykającego się spod kontroli izraelskiego sądownictwa. Po kilku miesiącach jedności po masakrach Hamasu w południowym Izraelu opozycja wznowiła wysiłki mające na celu usunięcie Netanjahu z urzędu, obwiniając go za trudną sytuację zakładników nadal przetrzymywanych w Gazie i za przeciągającą się wojnę.
Nic jednak nie zwiększy wsparcia dla Netanjahu bardziej niż zewnętrzne naciski ze strony Stanów Zjednoczonych lub społeczności międzynarodowej, które demonizują go za opinie lub działania popierane przez większość Izraelczyków. Była to lekcja, której były prezydent Barack Obama najwyraźniej nigdy się nie nauczył podczas swoich ośmiu lat urzędowania. Naciski ze strony Obamy, aby zmusić Izrael do wycofania się do granic z 1967 r. i podziału Jerozolimy w celu utworzenia państwa palestyńskiego, którego zaakceptowania Palestyńczycy konsekwentnie odmawiali, w rzeczywistości pomogły Netanjahu wielokrotnie wygrać reelekcję. Jego przyszłość na tym urzędzie jest co najmniej niejasna. Ale dopóki może pokazać izraelskiej opinii publicznej, że jest jedynym przywódcą mającym odwagę przeciwstawić się Amerykanom i zagranicznym naciskom w sprawie granic, państwowości palestyńskiej i przetrwania Hamasu, błędem byłoby niedocenianie jego umiejętności wykorzystania tego.
Prawdą jest również, że MTK nie ma rzeczywistej jurysdykcji nad Izraelem i że wiele krajów, w tym Stany Zjednoczone, nie uzna jego werdyktu. I istnieje duża szansa, że Amerykanie ukarzą Khana i MTK za ten skandal. Nawet sekretarz stanu Antony Blinken – który jest równie oddanym zwolennikiem organizacji międzynarodowych, Organizacji Narodów Zjednoczonych i jej agencji, jak każdy, kto kiedykolwiek odpowiadał za politykę zagraniczną USA – zobowiązał się współpracować z Kongresem w sprawie sankcji na MTK.
To samo dotyczy innych aspektów międzynarodowej kampanii na rzecz izolacji Izraela, takich jak decyzje Hiszpanii, Norwegii i Irlandii o uznaniu państwowości palestyńskiej. Ponieważ nie istnieje państwo Palestyna, tego rodzaju gesty są bezsensownymi aktami sygnalizowania cnót, a także niemoralną nagrodą dla Palestyńczyków za terroryzm.
Sankcje na MTK i ONZ
Jednak bezsensowne gesty kumulują się i tworzą zestaw posunięć, które skutecznie piętnują nie tylko politykę Izraela jako niepopularną, ale i nielegalną. Izraelczycy uwierzyli, że ich zaawansowane technologie, innowacje w technologii medycznej i mnóstwo innych osiągnięć oznaczają szacunek na całym świecie i że nie można zrobić z nich państwa pariasa. Ich nowo zawarte porozumienia normalizacyjne zawarte przez dwa państwa Zatoki Perskiej oraz Maroko i Sudan w drodze Porozumień Abrahamowych z 2020 r., w których pośrednikiem był były prezydent Donald Trump, utwierdziły to przekonanie.
Mechanizmy prawa międzynarodowego można wyśmiewać, a także słusznie etykietować jako produkt antyizraelskiej propagandy. Jednak reakcja na okrucieństwa Hamasu z 7 października powinna uświadomić Żydom na całym świecie, że liczenie, iż duża część świata potępi ruch morderców, gwałcicieli i porywaczy nastawionych na eliminację Izraela może być pobożnym życzeniem.
Po bagatelizowaniu przez pokolenie groźby wojny prawnej przeciwko Izraelowi, wielu członków społeczności proizraelskiej nadal nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie to stwarza. Nawet po zakończeniu obecnej wojny wpływ kłamstw na temat izraelskiego „ludobójstwa” będzie nadal odczuwalny. Teraz potrzebna jest zdecydowana kampania amerykańska nie tylko potępiająca MTK i ONZ, ale także decyzja o zakończeniu finansowania wszystkich instytucji, które biorą udział w kampanii mającej na celu pomoc Hamasowi w zniszczeniu jedynego państwa żydowskiego na świecie. Waszyngton mógłby odciąć niektóre instytucje i kraje od amerykańskiej gospodarki, co dałoby administracji Bidena narzędzia do położenia kresu temu zagrożeniu za swojej kadencji. Poleganie wyłącznie na dobrej woli, rozsądku, logice i prawdzie w obronie Izraela przed wrogą społecznością międzynarodową nie wystarczy. Nadszedł czas, by zwolennicy państwa żydowskiego uznali, że choć nie do pomyślenia może być odrzucenie Izraela w taki sam sposób jak odrzucono Republikę Południowej Afryki, może się to zdarzyć, jeśli nie zostaną podjęte działania w celu ukarania MTK i agencji ONZ, które stoją za tym nikczemnym spiskiem.
Link do oryginału: https://www.jns.org/dont-downplay-the-impact-of-the-icc-indictment-of-netanyahu/
JSN Org., 23 maja 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Jonathan S. Tobin jest redaktorem naczelnym amerykańskiego magazynu JNS (Jewish News Syndicate).