Kosmiczna zdrada żydowskich kobiet przez lewicę

Brak solidarności wobec kobiet, które zostały bestialsko potraktowane przez Hamas, jest odrażający.


Brendan O'Neill 2024-02-16


Gwałciciele nie są mile widziani w Hollywood. Dziś ludzie sprzeciwiają się gwałtom. Zauważcie gniew, który ogarnął Gwyneth Paltrow, który skłonił ją do zamieszczenia na Instagramie postu, gdzie napisała: „Gwałt nie jest oporem ani walką o wolność”. Miała na myśli użycie przez Hamas przemocy seksualnej jako broni przeciwko kobietom w południowym Izraelu podczas pogromu, który miał miejsce 7 października. I za to – za  sugerowanie, że zbrodnią są bestialskie gwałty na izraelskich kobietach przez grasujących w Izraelu mizoginów z Hamasu – została nazwana szumowiną.

Dodała „swoje wsparcie dla proizraelskiej propagandy ludobójstwa”, zagrzmiał raper Lowkey. Kiedy oficjalne konto państwa Izrael na Twitterze udostępniło zrzut ekranu przedstawiający historię Paltrow w IG, odpowiedzi były wściekłe. Jest „apologetką ludobójstwa” i „ludobójczą maniaczką”, lamentowała armia obłąkanych. Jeden z ekstremistycznych portali oskarżył ją o „dostosowanie się” do „propagandy ludobójstwa” tych strasznych syjonistów. Zaledwie kilka miesięcy temu wypowiedź tej samej aktorki na temat gwałtu zostałaby gromko pochwalona – teraz grozi jej zniesławienie i potępienie.

 

Gal Gadot miała podobne doświadczenia. W listopadzie urodzona w Izraelu aktorka zorganizowała pokaz w Hollywood 43-minutowego filmu przedstawiającego niektóre z zbrodni popełnionych przez Hamas 7 października, w tym przeciwko kobietom. W efekcie przed lokalem doszło dosłownie do bójki. Aktywiści antyizraelscy zaatakowaliuczestników pokazu. Sama Gadot nie pojawiła się na spotkaniu z „obawy o własne bezpieczeństwo”. Widzicie: podnoszenie świadomości na temat gwałtów jest obecnie w Hollywood ryzykownym przedsięwzięciem. Nie tak dawno gwiazdy Hollywoodu cieszyły się wielkimi brawami, gdy mówiły „Ich czas minął” mając na myśli gwałcicieli – teraz za potępienie gwałtów grozi fizyczna napaść.


To mroczna ironia losu, że zorganizowany przez Gal Gadot pokaz materiału z pogromu odbył się w Muzeum Tolerancji w Los Angeles. Nie można było sobie wymarzyć lepszego obrazu syndromu obłąkania na punkcie Izraela tak zwanych postępowców niż ich wściekłość przed instytucją poświęconą tolerancji, a wszystko dlatego, że wewnątrz Żydówka próbowała podnieść świadomość na temat przemocy wobec Żydów.

 

Kto w Hollywood stanie po stronie Gwyneth Paltrow i Gal Gadot? Niewielu. Solidarność #MeToo rozpłynęła się w powietrzu. Czy to z powodu ideologii, czy ze strachu, niewiele gwiazd jest skłonnych wypowiadać się w imieniu izraelskich kobiet. Jak donosi „ Jewish Chronicle”, niektórzy przedstawiciele showbiznesu przyznają „prywatnie”, że obawiają się „reakcji i potencjalnego zagrożenia dla ich życia”, które może wybuchnąć w następstwie działań na rzecz ofiar Hamasu.

 

Warto zatrzymać się, aby docenić ogrom tego zjawiska i jego czystą zdradę. W ostatnich latach hollywoodzcy moraliści poświęcili się demaskowaniu „patriarchatu”. Wściekali się na każdy przypadek problematycznego zachowania mężczyzn, od poważnych, takich jak napaści na tle seksualnym Harveya Weinsteina, po niepoważne, jak nieudane randki z komikami. Jednak po najgorszym akcie rasistowskiego terroru naszych czasów, podczas którego gwałcono i mordowano kobiety, niegdyś tak głośni prawi zamilkli. Wpatrywali się w swoje buty, kiedy garstka hollywoodzkich kobiet, które zabrały głos, była nękana i zastraszana. Pamiętajcie o tym, gdy następnym razem któraś z tych postaci rozpocznie uroczysty, świętoszkowaty monolog na ceremonii rozdania Oscarów.

 

Być może tylko głupiec spodziewałby się czegoś lepszego od Hollywood. Być może tylko naiwni oczekiwaliby od milionerów konsekwencji moralnej. Niestety, nie dotyczy to tylko Hollywood. Nie tylko płytkie gwiazdy ekranu zdradziły izraelskie kobiety po tym najbardziej barbarzyńskim ataku na ich bezpieczeństwo i godność. W szerszym ujęciu zachodni feminizm tchórzliwie milczy na temat gwałtów dokonywanych przez Hamas na Żydach. Lewica spojrzała w inną stronę. Samo wspomnienie o tym, co się wydarzyło, zajęło organizacji UN Women 53 dni. „Jesteśmy zaniepokojeni” „doniesieniami o przemocy ze względu na płeć” z 7 października, stwierdzono 25 listopada. To, że dotarcie do informacji o tych zbrodniach wojennych zajęło im prawie dwa miesiące, sugeruje, że w ogóle nie były „zaniepokojone” – bardziej trafne byłoby określenie „obojętne”.


Jeszcze gorsza od oficjalnej obojętności na cierpienie izraelskich kobiet jest jawna wrogość wobec jakiejkolwiek dyskusji na ten temat. Nic tak nie irytuje radykalnej lewicy jak stwierdzenie: „Hamas gwałcił kobiety”. W zeszłym tygodniu na spotkaniu w brytyjskiej Izbie Lordów Sheryl Sandberg, Cherie Blair i inni dygnitarze zebrali się, aby wysłuchać zeznań izraelskich urzędników, którzy pomagali identyfikować ciała kobiet zamordowanych 7 października. Przebudzeni bracia w sieci nie byli zadowoleni. „Musi milczeć”, biorąc pod uwagę, że jej mąż wszczął wojny, w wyniku których „zamordowano” wiele osób, stwierdził jeden z ćwierkających na X o obecności Cherie Blair na tym spotkaniu. Cicho siedź – nakazał i dostał 3000 polubień za tę ordynarną instrukcję dla kobiety, żeby zamknęła usta w sprawie masowych gwałtów.

 

Istnieje patologiczna niechęć do uwierzenia, że Hamas brutalnie znęcał się nad kobietami. Pomimo licznych relacji naocznych świadków, pomimo dogłębnych, graficznych reportaży w „New York Times i „Guardianie”, izraelożercy nadal zaprzeczają. Doniesienia o tym, co Hamas zrobił kobietom, przyprawiają o dreszcze. Istnieją dowody na to, że do kobiet strzelano w miejsca intymne, w tym w piersi i w waginę. Zwłoki kobiet znajdowano bez ubrań. Urazy miednicy u niektórych martwych kobiet wskazują na brutalne akty seksualnego znęcania się. A jednak nienawidzący Izraela albo mówią: „To się nie wydarzyło”, albo pytają „Gdzie jest dowód?”.

 

Zdumiewa szybkość z jaką przeskoczyli od okrzyku „uwierz kobietom” do odwracania oczu od zdjęć pokazujących gwałty lub zapewniania, że „to się nigdy nie zdarzyło”.  W ostatnich latach żarliwie wzywali, żeby zawsze wierzyć kobiecie, która oskarża o napaść na tle seksualnym. Kobiet należy „słuchać i wierzyć im” – mawiały. Minęło dziesięć lat i ta zasada nagle runęła. Dochodzimy do surrealistycznej sytuacji, w której kobiety z wyższych sfer, które mówią, że poseł torysów dotknął ich kolana, natychmiast zyskują wiarę, podczas gdy koszmarna wizja izraelskich kobiet spalonych na popiół i pozbawionych bielizny prowokuje jedynie do przecierania policzka i pytania, czy aby możemy być pewni, że zostały zgwałcone?

 

Negowanie gwałtu jest tak powszechne, że niektórzy aktywiści zdecydowali się wyjść na ulice, aby pokazać dowody na temat przestępstw seksualnych Hamasu. W weekend brytyjscy Żydzi i ich sojusznicy zebrali się w pobliżu siedziby BBC, aby powiedzieć: „Gwałt nie jest oporem”. Niektóre kobiety założyły spodnie do joggingu z czerwonymi plamami w kroczu na znak solidarności z Naamą Levy, 19-letnią Izraelką, którą terroryści sfilmowali w takim stanie wkrótce po pogromie dokonanym przez Hamas. Naama Levy pozostaje w niewoli w Gazie. „Każda minuta to wieczność w piekle” – napisała niedawno jej matka o męczarniach oczekiwania na powrót córki. Ta cisza przebudzonych w sprawie tego cierpienia jest nie do przyjęcia. Zdrada feministek jest niewybaczalna.


Teraz już wiemy: to jest „#MeToo, chyba że jesteś Żydówką”, jak mówi z gorzką ironią Nicole Lampert. Wierzcie wszystkim kobietom, z wyjątkiem Żydówek – to prawdziwe hasło waszego przebudzenia. Jeśli chodzi o 7 października, wydaje się, że obowiązkiem lewicy nie jest wierzyć kobietom, ale wierzyć Hamasowi. Wierzyć tej zacofanej armii islamistów, antysemitów, mizantropów, homofobów i mizoginów, kiedy mówią: „Nie gwałciliśmy żadnych kobiet, przysięgamy”. Widzimy przejście od „Uwierz kobietom” do „Uwierz faszystom”.

 

Jak wyjaśnimy tę groteskową zdradę żydowskiej kobiety? To podłe porzucenie kobiet przez pseudo feministki i Żydów przez pseudo antyrasistów? Po części jest to funkcja polityki tożsamości, która dzieli ludzi według „przywilejów” lub „ucisku” i odpowiednio określa ich wartość moralną. Najwyraźniej Żydówki mają więcej punktów uprzywilejowania niż Palestyńczycy i dlatego Hamas nie mógł im zrobić nic złego. Należą do prześladowców, prawda, a nie do ofiar? Po części jest to jeszcze jeden przejaw socjalizmu głupców, który gwałtownie rozbuchał się w ostatnich latach, kiedy państwo żydowskie zaczęło odgrywać tę samą rolę, jaką kiedyś odgrywał naród żydowski: to znaczy jako podmiot odpowiedzialny za wszystkie bolączki świata, i dlatego zasługujący na nienawiść i nic więcej.


Co więcej, myślę, że mówi to o pełzającym zwycięstwie sił barbarzyństwa wśród „cnotliwych” zachodniego świata. Ci ludzie dostrzegają w przemocy Hamasu, Islamskiego Dżihadu i Huti instynktowny bunt przeciwko Zachodowi, którego sami nienawidzą, i to ich podnieca, sprawia, że czują, że żyją, i dodaje dreszczyku apokaliptycznego rozwiązania do ich skądinąd nudnego życia politycznego. I nic – ani bezpieczeństwo Żydów, ani godność kobiet – nie może zakłócać moralnego dreszczyku emocji, jaki ci ludzie czerpią z zachwytu barbarzyństwem, które mylą z buntem. Jeśli gwałcenie Żydówek musi być skutkiem ubocznym w tym bezbożnym małżeństwie zachodniej nienawiści do siebie i islamistycznego barbarzyństwa, niech tak będzie. Tak, o to chodzi – są gotowi poświęcić Żydów, zwłaszcza Żydówki, dla potrzeb własnej amoralnej próżności. Nigdy nie wolno o tym zapomnieć.


Link do oryginału: https://www.spiked-online.com/2024/02/05/the-lefts-grotesque-betrayal-of-jewish-women/

Spiked Online, 5 lutego 2024

Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski

 

Brendan O'Neill znany brytyjski publicysta i komentator polityczny, wieloletni naczelny redaktor „Spiked” publikujący często w „The Spectator”. W młodości zapalony trockista, członek Rewolucyjnej Partii Komunistycznej i autor artykułów w „Living Marxism”. (Jak się wydaje, z tamtych poglądów została mu wiedza o tym,  jak ideologia może odczłowieczać.)