Pusty Dzień Pamięci o Holokauście
Ci, którzy popierają zawieszenie broni, aby umożliwić ludobójczemu ruchowi antysemickiemu, takiemu jak Hamas, dokonywanie kolejnych rzezi Żydów, nie powinni udawać, że opłakują Sześć Milionów.


Jonathan S. Tobin 2024-01-28


To ważna data w kalendarzu społeczności międzynarodowej. Co roku Organizacja Narodów Zjednoczonych oraz wiele innych instytucji i organizacji organizuje 27 stycznia uroczystości upamiętniające Holokaust. Od dawna było jasne, że znaczna część świata robi to, nie zastanawiając się nad tym, co pozwoliło nazistowskiej kampanii eksterminacji europejskiego żydostwa odnieść taki sukces. Większość tych, którzy opłakują systematyczne mordy 6 milionów Żydów lub składają puste obietnice „nigdy więcej”, nie zastanawia się zbytnio nad tym, jak rzekomo cywilizowany naród, taki jak Niemcy, przy pomocy licznych kolaborantów z innych narodów, przekonał samych siebie, że zabicie milionów jest nie tylko dopuszczalne, ale i uzasadnione.

Ale w tym roku może nie powinni zawracać sobie głowy udawaniem, że interesuje ich ten temat. Po okrucieństwach Hamasu 7 października i, co jeszcze ważniejsze, reakcji dużej części cywilizowanego świata na to, co się wydarzyło, bezsens większości tego, co uchodzi za upamiętnienie Szoah przez społeczność międzynarodową i Zachód, stała się boleśnie oczywista.


To wykracza poza hipokryzję


Określenie tych, którzy są dziś obojętni na masową rzeź Żydów, a mimo to wciąż są gotowi wypowiadać słowa oburzenia na temat ludzi zamordowanych przez nazistów w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku, mianem zwykłej hipokryzji, jest niewystarczające.


Gotowość świata, w tym wielu wykształconych przedstawicieli elit Zachodu, do odrzucenia wagi zbrodni popełnionych w południowym Izraelu trzy miesiące temu i do skutecznego zachowania neutralności w sprawie morderstw, gwałtów, tortur i porwań popełnianych przez Hamas i Palestyńczyków - lub wręcz stawanie po stronie morderców, gwałcicieli, oprawców i porywaczy – jest nie tylko szokujące. To przełomowy moment we współczesnej historii, który nie tylko ilustruje moralne bankructwo znacznej części współczesnej opinii publicznej, ale także wyjaśnia, jak doszło do Holokaustu. Choć może to być dla nas trudne do zaakceptowania, pokazuje to, że upamiętnianie Holokaustu, a także programy edukacyjne na temat zagłady europejskiego żydostwa w połowie XX wieku nie zmniejszają skłonności ludzi do wspierania kolejnych Holokaustów; co gorsza, wszystko to może przynieść efekt przeciwny do zamierzonego.


Fala antysemityzmu na Zachodzie po 7 października – kiedy tysięczne tłumy maszerowały ulicami głównych miast i kampusów uniwersyteckich, ogłaszając swoje poparcie dla zniszczenia jedynego państwa żydowskiego na planecie („od rzeki do morza”) oraz wzywając do terroryzmu przeciwko Żydom w Izraelu i wszędzie indziej („globalizować intifadę”) – i poparcie, jakie takie stanowisko otrzymało w większości korporacyjnych mediów, było zaskakujące dla tych Żydów, którzy uważali, że takie uczucia żywią jedynie marginalne grupy ekstremistów. Nie można ich też tłumaczyć jako zrozumiałą reakcją na rzekomo nieproporcjonalną odpowiedź Izraela na terroryzm lub współczucie dla Palestyńczyków uwikłanych w wojnę rozpoczętą przez Hamas.


To, co wydarzyło się 7 października w Izraelu, powinno było nauczyć świat o nierozwiązywalnej naturze konfliktu między Izraelem a Palestyńczykami, jak również uczynić jasnym, jaki jest etos i cele ruchu Hamasu, który dopuścił się niewypowiedzianych zbrodni popełnionych tego dnia, a także palestyńskiej sprawy nacjonalistycznej, która go zrodziła. Jednak większość osób uchodzących za wykształconą elitę na Zachodzie nie uznaje tych lekcji, nie mówiąc już o wyciąganiu z nich wniosków.


Wręcz przeciwnie, wymowne było niemal natychmiastowe wymazanie izraelskich ofiar ze świadomości świata – jeszcze zanim Izraelskie Siły Obronne rozpoczęły swoją kampanię mającą na celu zapewnienie, że Hamas nigdy nie będzie mógł raz jeszcze popełnić takich zbrodni. To samo dotyczy powszechnej akceptacji wielkiego kłamstwa, że Izrael popełnia ludobójstwo w Gazie, oraz kpiny ze sprawiedliwości, która miała miejsce w Hadze, gdy Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości ONZ postawił Izrael w stan oskarżenia pod tym fałszywym zarzutem.


Nie wystarczy zwrócić uwagę na tezę autorki Dary Horn, że People Love Dead Jews [Ludzie kochają martwych Żydów], ale nie troszczą się zbytnio o żywych, zwłaszcza tych walczących o przetrwanie jak Izraelczycy. Gotowość tak dużej części przedstawicieli wykształconej elity do spojrzenia na konflikt między Izraelczykami i Palestyńczykami przez pryzmat modnej ideologii lewicowej, która stała się nową ortodoksją w środowisku akademickim, a także w dużej części reszty naszej kultury – intersekcjonalność, krytyczna teoria rasy, biały przywilej i katechizm różnorodności, równości i włączenia (DEI) – nie są jedynie błędne pod względem faktycznym i intelektualnie zbankrutowane. Pokazuje to chorobę moralną współczesnego społeczeństwa, która dostarcza przyzwolenia na antysemityzm. Co ważniejsze, pokazuje, że autentyczne akty ludobójstwa są częściej dziełem wykształconych umysłów niż ignorantów.


Nowa „zdrada intelektualistów”


Jak zauważył historyk Niall Ferguson w przełomowym eseju opublikowanym w grudniu w The Free Press, obecny stan amerykańskiego środowiska akademickiego i zachodniego życia intelektualnego nie różni się od tego, co widzieliśmy w Niemczech przed Holokaustem. Teza Fergusona znajduje odzwierciedlenie w tytule utworu, który nawiązuje do klasycznego dzieła francuskiego filozofa Juliena Bendy z 1927 r. „Zdrada klerków”, w którym autor wyjaśnia, w jaki sposób oświecona opinia publiczna w Europie końca XIX i początku XX wieku umożliwiła ekstremizm, który doprowadził do zbrodni faszyzmu i nazizmu.


Ferguson przekonująco argumentuje, że dehumanizacja Żydów jako kozłów ofiarnych dla problemów Niemiec była w dużej mierze dziełem intelektualistów w kraju, który stanowił wówczas najbardziej wykształcony i cywilizowany naród na Ziemi. To mądrzy ludzie – klasy wykształcone, a nie niewykształceni – umożliwili i ostatecznie wprawili wydarzenia prowadzące do Holokaustu w ruch.


Pouczające jest stanowisko wielkich amerykańskich uniwersytetów w sprawie zbrodni z 7 października, (wobec których w zasadzie pozostały obojętne, mimo iż wcześniej tak szybko stanęły po którejś stronie podczas moralnej paniki związanej z rasizmem, która wybuchła po śmierci George’a Floyda w 2020 r.) - pisze Ferguson. Pokazało, jak silny stał się uścisk “przebudzonej” ideologii.


Krytyczna teoria rasy i intersekcjonalność uczą, że świat jest podzielony na dwie niezmienne grupy pogrążone w wiecznym konflikcie: biali prześladowcy i ludzie kolorowi, którzy zawsze są ofiarami. W takim moralnym wszechświecie indywidualne działania członków tych dwóch grup nie mają znaczenia przy ustalaniu, która strona ma rację. Klasa „ofiar” ma zawsze rację, bez względu na to, jak złe jest jej zachowanie i cele. Klasa „ciemiężycieli” zawsze się myli, bez względu na to, jak bardzo została skrzywdzona i jak uzasadnione byłyby jej działania, gdybyśmy patrzyli na nie przez pryzmat obiektywności.


Żydzi, a zwłaszcza Żydzi izraelscy, nie są „biali”. A konflikt z Palestyńczykami nie jest konfliktem rasowym. Ale tak właśnie sposób myślenia DEI kategoryzuje Żydów i Arabów. Palestyńczycy, którzy popełnili bestialskie zbrodnie 7 października, mogli zostać zindoktrynowani przez radykalny islam, by postrzegać swoje żydowskie ofiary jako nieludzkie lub zasługujące na okrucieństwo. Jednak zachodni tłum, który skanduje swoje poparcie dla takiego zachowania lub uważa, że Hamas nie powinien zostać wykorzeniony, ma punkt widzenia, który choć niekoniecznie jest przesiąknięty ideami o supremacji muzułmanów na Bliskim Wschodzie, wciąż jest gotowy patrzeć na żywych Żydów – albo w Izraelu, albo spotykanych na ulicach i kampusach tutaj, w Stanach Zjednoczonych – jako równie niegodnych prawa do istnienia i do samoobrony.


Idee „przebudzonych” mają na celu trwałe podzielenie społeczeństwa amerykańskiego według granic rasowych, ale także odczłowieczają i pozbawiają praw tych, których uważa się za „białych ciemiężycieli”. Mantra DEI jest w takim samym stopniu odwróceniem prawdy, jak Arbeit Macht Frei – „Praca cię wyzwoli” – u bram Auschwitz. Różnorodność i włączenie, do których wzywa, w rzeczywistości stanowią nakaz wykluczania nielubianych grup, a równość, której wymaga, jest przeciwieństwem równych szans, ponieważ nakazuje ocenianie ludzi na podstawie ich pochodzenia i koloru skóry, a nie indywidualnych zasług.

 

W odniesieniu do Żydów oznacza to, że ofiary 7 października nie zasługują na współczucie. Dlatego ludzie nazywający siebie „postępowcami” czują się usprawiedliwieni, zrywając plakaty przedstawiające ofiary porwań, niezależnie od tego, czy mają one 8 miesięcy, czy 85 lat. Żaden przyzwoity człowiek nie pomyślałby o zerwaniu plakatu przedstawiającego zaginionego kota lub psa, ale dla ludzi indoktrynowanych przez DEI, porwany Żyd mniej zasługuje na współczucie niż zagubiony zwierzak. Wyjaśnia to także, dlaczego feministki mimo, że są gotowe wierzyć kobietom będącym ofiarami przestępstw na tle seksualnym, tak chętnie zaprzeczają gwałtom popełnionym na Żydówkach, nawet jeśli Palestyńczycy używają gwałtu jako broni wojennej.


Z tego samego powodu działania Izraela mogą być demonizowane i delegitymizowane jako ludobójstwo, mimo że nie mają znamion ludobójstwa, ponieważ w ich przekonaniu jako biali prześladowcy zawsze są niemoralni.


Fiasko edukacji o Holokauście


Proces dehumanizacji Żydów doprowadził do tego, że wykształcony naród stał się „chętnymi nazistowskimi katami” i aktywnymi mordercami 6 milionów Żydów. Ta sama „zdrada intelektualistów” powtarza dziś ten proces dehumanizacji Żydów w Izraelu i Żydów gdzie indziej oraz wszystkich którzy stoją po ich stronie.


Gatunek edukacji i upamiętniania Holokaustu, który stał się powszechny w Stanach Zjednoczonych w ostatnim pokoleniu, w którym antysemityzm jest uważany za zaledwie jeszcze jedną formę nietolerancji, niewiele robi, aby zwalczać przebudzoną obojętność na ataki na oznakowanych jako „biali” złoczyńców. Antysemityzm nie jest funkcją zwykłej niechęci, ale bronią, za pomocą której demonizuje się Żydów, aby osiągnąć cel polityczny. W ten sposób można wymazać żydowskie ofiary terroryzmu i zlekceważyć ich los jako coś, co spotyka prześladowców, którzy popadają w konflikt z aktem uzasadnionego „oporu”.


Hamas, ruch mający poparcie większości Palestyńczyków, a obecnie sympatię wielu zachodnich intelektualistów, wyraźnie dąży do zlikwidowania jedynego państwa żydowskiego na planecie i ludobójstwa jego 7 milionów Żydów. To, co wydarzyło się 7 października, było jedynie zwiastunem tego, co „oś oporu” zamierza zrobić w najbliższej przyszłości.


W tej kwestii nie ma złotego środka. Nikomu, kto jest obojętny na to, co wydarzyło się 7 października, lub kto twierdzi, że ze wszystkich narodów świata tylko Żydzi nie zasługują na państwo ani na prawo do samoobrony (antysyjonizm), lub kto twierdzi, że Hamas musi uzyskać zgodę na zawieszenie broni, aby przetrwać obecną wojnę i pozostać władzą nad jakąkolwiek częścią Gazy lub gdziekolwiek indziej, gdzie będzie się zbroić i przygotowywać, by zgodnie z obietnicą, popełnić o wiele więcej takich okrucieństw, nie można pozwolić na nazywanie siebie „postępowym” lub przeciwnym ludobójstwu. Ponieważ to, co robią, zajmując takie stanowisko, oznacza, że w zasadzie stają po stronie tych, którzy pragną drugiego Holokaustu w Izraelu.


Dlatego nie chcę w tym roku usłyszeć ani słowa na temat upamiętnienia Holokaustu od nikogo, kto nie jest gotowy bez zastrzeżeń poprzeć uzasadnionej wojny Izraela mającej na celu wyeliminowanie Hamasu w taki sam sposób, w jaki alianci z opóźnieniem zniszczyli Trzecią Rzeszę Adolfa Hitlera. W miesiącach, które upłynęły od 7 października, widzieliśmy, do czego doprowadziła „zdrada intelektualistów” tego pokolenia, gdy antysemickie idee, zachowanie i mowa ponownie stały się powszechne. Jeśli nie chcesz stanąć po stronie państwa żydowskiego przeciwko islamistycznym mordercom, ich „przebudzonym” sojusznikom i pożytecznym idiotom, to przynajmniej miej na tyle przyzwoitości, aby nie zawracać nam głowy swoim nieszczerym żalem z powodu Holokaustu.


Link do oryginału: https://www.jns.org/a-hollow-holocaust-remembrance-day/

JNS Org., 26 stycznia 2024

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Jonathan S. Tobin
 jest redaktorem naczelnym amerykańskiego magazynu JNS (Jewish News Syndicate).