Nie odwracaj wzroku od głównej przyczyny epidemii antysemityzmu


Jonathan S. Tobin 2024-01-18


W miarę jak mnożą się szokujące incydenty, a badania pokazują wzrost uprzedzeń, nie można ignorować sposobu, w jaki ideologia ”przebudzenia”  udziela przyzwolenia na nienawiść do Żydów.

Możemy na to spojrzeć jak na kolejny dzień w Nowym Jorku, gdzie protesty w tej czy innej sprawie są częścią kultury tego miejsca od ponad wieku. Jednak zorganizowaną próbę sparaliżowania ruchu poprzez demonstracje blokujące tunel i trzy główne mosty, które ściągnęły ludzi skandujących poparcie dla zabijania Żydów, należy traktować jako coś więcej niż kolejny dzień w Gotham.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje, wiąże się z niedawnymi kontrowersjami dotyczącymi rektorek uczelni, które miały trudności z podjęciem decyzji, czy popieranie ludobójstwa Żydów narusza zasady współżycia obowiązujące w ich instytucjach akademickich. Od ataków Hamasu na Izrael z 7 października w całej Ameryce Północnej szerzy się epidemia incydentów antysemickich. Żydowskie firmy, a nawet żydowskie dzielnice były celem bojkotu i prześladowań. Żydowscy uczniowie są nękani i atakowani zaciekłymi antysemickimi napaściami, ostatnio podczas meczu koszykówki w nowojorskiej szkole średniej.


Osoby dopuszczające się tych antysemickich działań nie są prawicowymi ekstremistami, neonazistami ani członkami Ku Klux Klanu – grup, których Żydzi od dawna obawiali się i których istnienie przypomniała przemoc pod hasłem „Zjednoczcie prawicę” w Charlottesville w stanie Wirginia w 2017 r., a także strzelaniny w synagodze w Pittsburghu w 2018 r. i Poway w Kalifornii w 2019 r. Zamiast tego tak zwani „progresiści” są tymi, którzy angażują się w zachowania, których celem jest (co najmniej) uciszenie i wygnanie Żydów z miejsc publicznych chyba że będą gotowi przyłączyć się do tych protestów przeciwko próbom pokonania ludobójczych antyżydowskich terrorystów.


Powód tego nie jest tajemnicą. Przyczyną jest wszechobecny wpływ nauczania intersekcjonalności i krytycznej teorii rasy (CRT), w połączeniu z różnorodnością i inkluzywnością (DEI). Te toksyczne idee dzielą świat na dwie niezmienne grupy: białych prześladowców i ludzi kolorowych, którzy zawsze są ofiarami. Stworzyło to atmosferę, w której ludzie uważający się za oświeconych liberałów sądzą, że dopuszczalne jest napastowanie Żydów  - potępianie ich i maltretowanie - ponieważ katechizm „przebudzenia”, który jest ich świecką wiarą, fałszywie określa Izrael i naród żydowski jako „białych” ciemiężycieli. Stronę, której celem jest zniszczenie państwa żydowskiego i wymordowanie jego narodu, uważa się za ofiary, a nie za terrorystów, których należy pokonać, a nie ugłaskiwać.


Pokojowy protest czy krajowy terroryzm?


Podczas gdy „New York Times” nazwał to „protestem propalestyńskim”, ci, którzy 8 stycznia zamknęli mosty na Brooklynie, Manhattanie i Williamsburgu, a także Holland Tunnel, skutecznie uniemożliwiali wjazd pojazdom na Dolny Manhattan w godzinach szczytu w poniedziałkowy poranek – robili więcej niż tylko okazywanie poparcia dla jakiejś sprawy lub sprawianie kłopotu dziesiątkom tysięcy ludzi. Skutecznie trzymywali całe miasto jako zakładnika i stworzyli sytuacje, które mogły doprowadzić do ofiar śmiertelnych, gdyby w ciągu dwóch godzin, kiedy zablokowali arterie, od których zależy gospodarka miasta i normalne życie, doszło do jakiegokolwiek zagrożenia.


To samo w sobie powinno oznaczać, że osoby w to zaangażowane (125 z nich zostało aresztowanych przez nowojorską policję, która godzinami walczyła o odzyskanie kontroli nad sytuacją), zostaną surowo ukarane. Istnieje jednak czynnik obciążający, który również należy wziąć pod uwagę.


Oni i ich apologeci twierdzą, że robią to jedynie, aby pokazać nowojorczykom, czego rzekomo doświadczają Gazańczycy podczas wojny rozpoczętej przez okrucieństwa Hamasu 7 października. Blokując ruch, skandowali także hasła, które były słabo zawoalowanym wezwaniem do dalszych ataków terrorystycznych na Żydów, zarówno w Izraelu, jak i na całym świecie.


To właśnie oznaczają hasła „niech żyje intifada” i „globalizuj intifadę” słyszane podczas tych i innych „propalestyńskich” protestów. Wraz ze skandowaniem „od rzeki do morza” jest to wystarczający dowód na to, że to, co się działo, było antysemickim protestem prowadzonym przez koalicję grup, w tym takich jak Jewish Voice for Peace, które udają Żydów i nie ukrywają, że mają wspólny cel z terrorystami Hamasu: zniszczenie jedynego państwa żydowskiego na świecie. Jest to także cel, który można osiągnąć jedynie poprzez ludobójstwo narodu żydowskiego.


Powinno to oznaczać, że takie protesty będą traktowane jako przestępstwa z nienawiści i ścigane z całą surowością prawa.


Niestety, prawdopodobne jest, że zaangażowane osoby – podobnie jak osoby zaangażowane w inne niedawne protesty, które same określają jako próbę „zalania” różnych miejsc, co jest nawiązaniem do nazwy „Potop Al-Aksa”, którą Hamas nadał swojej orgii morderstw, gwałtów, tortur i porwań – dostaną lekko po łapach, jaką to karę urzędnicy miejscy nakładali  ostatnio na większość tych demonstrantów.


Podobnie jak tłumy, które uczestniczyły w „w większości pokojowych” protestach latem 2020 r., antysemiccy wichrzyciele zakłócający ruch drogowy prawdopodobnie i tym razem wyjdą bez szwanku. Podczas zamieszek Black Lives Matter wielu spośród tych, którzy napadli na policjantów, zniszczyli mienie i splądrowali sklepy, w większości pozostało bezkarnych. Rzeczywiście „New York Times” określił to, co wydarzyło się na mostach i w tunelu, jako protesty „pokojowe”.


Szkodliwe podwójne standardy


Ale wyobraźcie sobie, co by było, gdyby trzy mosty i tunel w Nowym Jorku zostały podobnie zablokowane przez ubranych w czerwone czapki MAGA zwolenników byłego prezydenta Donalda Trumpa, protestujących przeciwko staraniom o postawienie go w stan oskarżenia lub wykluczenie go z wyborów prezydenckich w 2024 roku. Prawie na pewno zostaliby uznani za „rebeliantów” i uznani przez Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych za „krajowych terrorystów”, których taktyka polegająca na zagrożeniu zamieszkami społecznymi nie może być tolerowana. I otrzymaliby surowe kary.


Ponieważ jednak narażanie nowojorczyków podczas nawoływania do śmierci Żydów jest traktowane przez klasę gęgaczy jako zwykłe korzystanie z wolności słowa i prawo do dyskusji w sprawie, co do której ludzie mają różną opinię, protestujący będą prawdopodobnie mogli terroryzować miasto dalej, kiedy tylko to zechcą.


Podobne incydenty miały miejsce w innych częściach kraju, gdzie autostrady były zablokowane, a firmy kojarzone przez „propalestyńczyków” ze społecznością żydowską były obiektem prześladowań, z niewielkimi, jeśli w ogóle jakimikolwiek, konsekwencjami dla osób zaangażowanych w takie działanie.


W Toronto w Kanadzie „propalestyńscy” demonstranci jeszcze mniej subtelnie wyrażali swój antysemityzm. Blokowali ruch na moście w dzielnicy żydowskiej, powodując nie tylko niedogodności, ale także tworząc atmosferę zastraszenia wśród mieszkańców. Jednak zamiast wtrącić tych ludzi do więzienia, policja przyniosła im kawę i pączki, próbując „regulować” sytuację, zamiast przywrócić porządek publiczny.


Dla porównania: to oburzające wydarzenie ma miejsce w kraju, w którym kierowcy ciężarówek protestujący przeciwko polityce dotyczącej COVID-19 przez parkowanie pojazdów paraliżujących ruch w stolicy Ottawie w tak zwanym „konwoju wolnościowym” byli traktowani jak rebelianci. Ich konta bankowe i konta ich zwolenników zostały zamrożone, a ich przywódcy są obecnie sądzeni pod różnymi zarzutami, które mogą zakończyć się dla nich więzieniem, podczas gdy protestujący w poparciu dla Hamasu byli traktowani w tym samym mieście w jedwabnych rękawiczkach.


Wszystko to jest częścią tej samej mentalności, która doprowadziła do wycofania się drużyny koszykówki dziewcząt z prywatnego żydowskiego liceum z meczu rozgrywanego w Yonkers w stanie Nowy Jork przeciwko Roosevelt High School – słynnej szkole przygotowującej do college'u – po tym, jak dziewczęta z żydowskiej drużyny były wielokrotnie obiektem antysemickich drwin i wyzwisk. Jedna z uczennic Roosevelt High krzyknęła do drużyny z Lefell School: „Popieram Hamas, wy pieprzone Żydówki”.  Dzień później jedna z zawodniczek została zawieszona, a trener zwolniony z posady. Ale znowu, wyobraźcie sobie, że jedna z żydowskich dziewcząt lub jakakolwiek inna osoba niebędąca mniejszością krzyknęła: „Popieram Ku Klux Klan” w stronę afroamerykańskiej zawodniczki. Trafiłaby na pierwszą stronę „New York Times” i sprawa stałaby się głośna na cały kraj. Jednak w chwili pisania tego tekstu „New York Times” jeszcze nawet nie wspomniał o tym. W podobny sposób dopiero bardzo późno zrelacjonował antysemickie zamieszki, jakie miały miejsce w szkole średniej w Queens, gdzie celem ataku była proizraelska nauczycielka.


Te incydenty i rosnąca liczba badań opinii publicznej, które wskazują na gwałtowny wzrost postaw antysemickich, nie są jedynie wynikiem indoktrynacji do intersekcjonalnego kłamstwa, że wojna palestyńska, której celem jest zniszczenie Izraela, jest analogiczna do walki o prawa obywatelskie w Stanach Zjednoczonych. Jest to także wynik włączenia do głównego nurtu antysyjonistycznych obelg i ledwo ukrywanych uprzedzeń wobec Żydów w publikacjach takich jak „New York Times” oraz gotowości mediów popkulturowych, takich jak program „Saturday Night Live”, do stawania po stronie tych, którzy usprawiedliwiają popieranie ludobójstwa Żydów, a nie tych, którzy to potępiają.


Problem w tym, że ludzie, którzy dopuszczają się coraz większej liczby antysemickich czynów na ulicach i na kampusach uniwersyteckich, nie należą do maleńkiego radykalnego odłamu, jak neonaziści z pochodniami zgromadzeni w Charlottesville. Demonstranci to wykształceni „progresiści”, którzy twierdzą, że wspierają prawa człowieka i często są w ten czy inny sposób powiązani z elitami kierującymi instytucjami akademickimi, mediami, sztuką i polityką liberalną. Innymi słowy, nowymi oddziałami szturmowymi antysemityzmu są ludzie, których liberalni Żydzi zwykli uważać za sojuszników. Dlatego nawet grupom takim jak Anti-Defamation League, która ma chronić społeczność żydowską, tak trudno jest zaprzestać obrony polityki DEI, która przyczynia się do wzrostu antysemityzmu.


Żydzi nie mogą sobie pozwolić na odwracanie wzroku od głównej przyczyny swoich obecnych nieszczęść. Zamiast tego muszą skupić się na tym, dlaczego progresiści uważają, że Żydzi są jedyną grupą mniejszościową, którą można bezkarnie dyskryminować. Społeczność musi zmobilizować swoje zasoby i zażądać, by przywódcy polityczni zaczęli traktować tych, którzy dopuszczają się tych antysemickich przestępstw z nienawiści w imię rzekomego współczucia dla Palestyńczyków, z surowością, na jaką zasługują. Musi także nalegać, aby publikacje głównego nurtu powróciły do traktowania antysyjonizmu jako formy nienawiści wobec Żydów. Tylko wtedy będziemy mogli mieć nadzieję na stłumienie tej niebezpiecznej fali nienawiści.


Link do oryginału: https://www.jns.org/dont-look-away-from-the-primary-cause-of-an-epidemic-of-antisemitism/

JNS Org., 8 stycznia 2024
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Jonathan S. Tobin
 jest redaktorem naczelnym amerykańskiego magazynu JNS (Jewish News Syndicate).