Gaza, islam i Zachód


RJ Smith 2023-11-17


Ataki Hamasu na izraelskich cywilów przeprowadzone 7 października ponownie skupiły uwagę na miejscu muzułmanów i Żydów w świecie zachodnim. Wielu aktywistów na kampusach uniwersyteckich i gdzie indziej bagatelizowało bestialstwo, (jeśli wręcz nie odrzucało go), które obejmowało gwałty, tortury, okaleczenia i masową masakrę około 260 bezbronnych osób na festiwalu muzycznym. Dzień po tych okrucieństwach oddział Demokratycznych Socjalistów Ameryki w Nowym Jorku zorganizował wiec poparcia dla sprawy palestyńskiej. W Sydney w Australii propalestyńscy zwolennicy skandowali „Żydzi do gazu” przed wspaniałym budynkiem opery.

Kwestia miejsca islamu w kulturze Zachodu jest szczególnie poważna we Francji – kraju zamieszkałym przez największą w Europie populację muzułmanów i Żydów. W 2016 r. Pew Research oszacował, że muzułmanie stanowią 8,8% populacji Francji, a do 2050 r. odsetek ten może wzrosnąć aż do 18%. Ponieważ większość wyborów wygrywa się niewielką większością, muzułmanie mogą, (jeśli będą głosować w miarę jednolicie), odegrać wpływową, jeśli nie decydującą rolę w przyszłych wyborach we Francji. Kto ma szansę na tym zyskać? I w jaki sposób islam mógłby zmienić scenę polityczną? 


Istnieją dwie główne możliwości. Po pierwsze, muzułmanie będą tworzyć sojusz z postępową lewicą, co jest scenariuszem przedstawionym w powieści Michela Houellebecqa Submission z 2015 roku. W tej książce Mohammed Ben Abbes, przywódca Bractwa Muzułmańskiego, pokonuje Marine Le Pen w wyborach prezydenckich w sojuszu z Partią Socjalistyczną i wprowadza szariat. Powieść kończy się, gdy François, profesor Sorbony, rozpoczyna zaskakująco wygodne życie w poddaniu się reżimowi. 


Druga możliwość jest taka, że muzułmanie łączą się z innymi ludźmi wiary. Taką możliwość sugerował kardynał Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, w swojej książce z 2006 roku Chrześcijaństwo a kryzys kultur. Ratzinger argumentował, że muzułmanie, jako ludzie wiary kierujący się prawami moralnymi wywodzącymi się z Dziesięciu Przykazań, mają więcej wspólnego z chrześcijanami i Żydami niż z ateistycznymi postępowcami. 


Kiedy rozważano spisanie tekstu Konstytucji Europejskiej, Ratzinger sprzeciwił się pominięciu w preambule dokumentu jakiejkolwiek wzmianki o chrześcijańskich korzeniach Europy. Ratzinger nie obawiał się, że Europa może ulec islamizacji, ale że może stać się bardziej zsekularyzowana. Konstytucja Europejska została odrzucona przez wyborców we Francji i Holandii. Traktat z Lizbony, który zawierał zasadniczo te same postanowienia, został jednak ratyfikowany bez mandatu demokratycznego po „okresie refleksji”.


Nie trzeba dodawać, że w Traktacie nie było wzmianki o chrześcijańskich korzeniach Europy. Status chrześcijaństwa w dzisiejszej Europie jest taki sam jak status wszystkich innych wyznań i jest to struktura, która gwarantuje swobodę praktyk religijnych, o ile nie koliduje to z wolnością innych ludzi. Europa nie jest kontynentem chrześcijańskim, ale kontynentem, na którym wszystko, łącznie z religią, jest podporządkowane absolutnej wartości wolności. 


Według Ratzingera, powinno to dotyczyć muzułmanów w równym stopniu jak chrześcijan:

[Muzułmanie] nie czują się zagrożeni przez nasze chrześcijańskie podstawy moralne, ale przez cynizm zsekularyzowanej kultury, która zaprzecza swoim własnym fundamentom. […] To nie wzmianka o Bogu obraża wyznawców innych religii, ale raczej próba budowania wspólnoty ludzkiej całkowicie bez Boga.

Nie oznacza to, że Ratzinger uważał, że sojusz islamsko-chrześcijański będzie łatwy. Chrześcijaństwo opiera się na Słowie, na logos. Od początku pojmowało siebie jako religię rozumu, w której toczy się życie duchowe i doczesne. W Boskiej Komedii, napisanej na początku XIV wieku, Wergiliusz, reprezentujący ludzki rozum, wyprowadza Dantego z piekła. Z drugiej strony Koran został Mahometowi objawiony. Nie pozostawia to miejsca ani na interpretację, ani na uzgodnienie z wartościami niereligijnymi. Według Ratzingera:

[Islam] nie ma podziału na sferę polityczną i religijną, jaki istniał w chrześcijaństwie od początku. Koran jest całkowitym prawem religijnym, które reguluje całe życie polityczne i społeczne i nalega, aby cały porządek życia był islamski. Szariat kształtuje społeczeństwo od początku do końca. W tym sensie może wykorzystywać takie częściowe wolności, jakie daje nasza konstytucja.

Są jednak punkty wspólne obu wyznań. Podczas II Soboru Watykańskiego Kościół katolicki opublikował deklarację, w której przyznał, że chrześcijanie i muzułmanie czczą tego samego Boga, że muzułmanie uznają Jezusa za proroka oraz że obie wiary „cenią życie moralne i czczą Boga szczególnie przez modlitwę, jałmużnę i post”.  


Koncepcja sojuszu panreligijnego jest zatem wiarygodna w zasadzie, a czasami wydaje się wiarygodna w praktyce. Zaledwie kilka miesięcy temu muzułmanie i chrześcijanie protestowali przeciwko naleganiom nauczyciela, aby ich dzieci uczestniczyły w wydarzeniach związanych z „dumą” LGBTQ w Albercie w Kanadzie. Podobne wydarzenie miało miejsce w październiku 2022 r., kiedy muzułmanie i chrześcijanie protestowali przeciwko obecności książek o tematyce LGBTQ w programie nauczania w szkołach w Michigan w USA.  


Jednak od czasu ukazania się książki Ratzingera w naszej kulturze nastąpiła zasadnicza zmiana. W 2005 roku wolność była wartością absolutną, ale od 2015 roku od wolności ważniejsza zaczęła być obrona słabszych. Statystyki wydają się potwierdzać ten pogląd. Według magazynu Time

Sondaż przeprowadzony przez Gallupa w latach 2011–2014 wykazał, że milenialni Demokraci, zapytani o zdanie na temat długotrwałego konfliktu, opowiadali się po stronie Izraelczyków, a nie Palestyńczyków z przewagą 25 punktów. Do 2023 roku ta sama grupa stanęła po stronie Palestyńczyków, a nie Izraelczyków z przewagą 11 punktów, co oznacza przesunięcie o 36 punktów. 

Co ciekawe, to odwrócenie nietzscheańskiej obsesji na punkcie siły doprowadziło do tego samego miejsca, do jakiego doszły XX-wieczne ruchy polityczne inspirowane filozofią Nietzschego: do fałszywych oskarżeń wobec Żydów i obojętności – jeśli nie makabrycznej satysfakcji – na ich cierpienia i zniszczenie. W weimarskich Niemczech mówiono, że Żydzi podważają siłę narodową; dziś krytykuje się ich za obronę własnej ojczyzny. Żydzi muszą krzyczeć głośniej lub szeptać ciszej, w zależności od potrzeb danej chwili. Tymczasem Palestyńczyków należy bronić za wszelką cenę, niezależnie od ich własnej roli w generowaniu przemocy skierowanej obecnie przeciwko nim. 


Znajdujemy się w dziwacznej sytuacji, gdzie ateistyczni postępowcy, którzy wspierają rozwój interesów gejów, kobiet i mniejszości, wspierają także tych, którzy chcieliby położyć kres zdobytej przez nich wolności. We Francji zjawisko to nazywa się Islamo-gauchisme (islamo-lewicowość), termin ukuty przez francuskiego filozofa Pierre-André Taguieffa, który zauważył tendencję lewicowych intelektualistów i polityków do wspierania Palestyńczyków podczas drugiej intifady na początku XXI wieku. 


W zeszłym miesiącu Jean-Luc Mélonchon, przywódca skrajnie lewicowej partii France Insoumise – która w zeszłorocznych wyborach prezydenckich zajęła trzecie miejsce, a obecnie przewodzi potężnej lewicowej koalicji – odmówił potępienia Hamasu. Nie należy zmuszać ludzi, napisał na Twitterze, do „zajmowania stanowiska takiego jak skrajnie prawicowy rząd izraelski”. 


Linie podziału są już jasne. Palestyńczycy cieszą się bezwarunkowym poparciem lewicy, niezależnie od tego, co robią lub mówią. Diaspora żydowska musi mieć nadzieję, że centrum uda się powstrzymać rosnącą falę antysemityzmu. Niektórzy powiedzą, że islam nie jest amorficzną ideologią. To prawda. Ale, jak Brett Hall argumentuje: „Islam głównego nurtu wyraźnie uczy swoich wyznawców, że Żydzi zasługują na śmierć po prostu dlatego, że są Żydami”. 


Proces dostosowania się lewicy do ideologii islamskiej trwa już od jakiegoś czasu. W 2006 roku Judith Butler powiedziała: „Tak, zrozumienie Hamasu i Hezbollahu jako ruchów społecznych, które są postępowe, lewicowe i będące częścią globalnej lewicy, jest niezwykle ważne”. Butler niedawno potępiła – po długim namyśle – ataki Hamasu na izraelskich cywilów. Ale to wycofywanie się nie jest przekonujące, ponieważ przemoc wobec żydowskiej ludności cywilnej jest wyraźnie popierana w Karcie Hamasu:

Prorok, niech Allah go błogosławi i obdarzy zbawieniem, powiedział: „Dzień Sądu nie nadejdzie, dopóki muzułmanie nie będą walczyć z Żydami (zabijając Żydów), kiedy Żyd będzie ukrywał się za kamieniami i drzewami. Kamienie i drzewa powiedzą: O muzułmanie, o Abdullo, za mną jest Żyd, przyjdźcie i zabijcie go. Tylko drzewo Gharkad (najwyraźniej pewien rodzaj drzewa) nie zrobiłoby tego, ponieważ jest jednym z drzew Żydów”.

Logicznie rzecz biorąc, islam nie powinien pasować do żadnej większej zachodniej ideologii politycznej. Homofobia i zniewolenie kobiet sprawiają, że wierzenia islamskie są nie do pogodzenia z postchrześcijańską lewicą skupioną na ofiarach. Antysemityzm i jego totalizujący charakter czynią go nie do pogodzenia z (nieproporcjonalnie katolickimi) europejskimi konserwatystami. 


Jedyne prawdziwe pytanie brzmi: która grupa jest na tyle cyniczna, aby wykorzystywać blok wyborczy, którego poglądy uważa, przynajmniej w części, za odrażające? Na razie odpowiedź niewątpliwie należy do lewicy. W Submission żydowska dziewczyna narratora, Myriam, zmuszona jest uciekać z Francji do Izraela w obliczu wspieranego przez rząd antysemityzmu. Biorąc pod uwagę bezbożny sojusz, którego jesteśmy obecnie świadkami, scenariusz przedstawiony w powieści może nie być tak naciągany, jak się początkowo  wydawało.


Gaza, Islam, and the West

Quillette, 11 listopada 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

RJ Smith - australijski pisarz i nauczyciel akademicki mieszkający we Francji. Autor trylogii ‘City Limit’.