Plakaty przedstawiające porwane izraelskie dzieci powodują traumę wśród zwolenników Hamasu


Daniel Greenfield 2023-11-14


Na ulicach miast i na kampusach w całym kraju zwolennicy Hamasu niszczą plakaty przedstawiające porwane żydowskie rodziny, kobiety i dzieci. Dlaczego to robią?


Organizacja Students for Justice in Palestine (SJP) na Uniwersytecie Drew wydała oświadczenie, w którym twierdzą, że plakaty przedstawiające uprowadzone dzieci „używają prowokującego i niewrażliwego języka” oraz „delegitymizują potrzebę palestyńskiego oporu”.


Oddział SJP w Drew zareagował na masakry, gwałty i porwania przez Hamas, nazywając je „aktem oporu” przeciwko „syjonistycznym terytoriom imperialistycznym” i broniąc okrucieństw, argumentując, że „każdy izraelski cywil służył, służy lub będzie służyć w Siłach Obronnych Izraela”, tak że „wszyscy obywatele Izraela są z natury współwinni okupacji Palestyny”. Prawdopodobnie obejmuje to żydowskie niemowlęta i dzieci zamordowane przez Hamas: w tym Noyę Dan, 12-letnią autystyczną dziewczynkę, zamordowaną wraz ze swoją 80-letnią babcią.


To nic innego jak obrona eksterminacji Żydów przez organizację na amerykańskim kampusie.


Oddział Students for Justice in Palestine stwierdza, że zobaczenie plakatów przedstawiających ofiary Hamasu „wywołuje u nich traumę” i skarży się, że „delegitymizują” one Hamas. Dla zwolenników Hamasu jest traumatyczne zobaczenie ich ulubionej organizacji terrorystycznej, kiedy pokazana jest w złym świetle z powodu porwania dzieci. Uczelnie mają być bezpieczną przestrzenią dla terrorystów i ich zwolenników, w której mogliby świętować swoje okrucieństwa i płakać, gdy ich ofiary stawiają opór. Z pewnością nie jest to miejsce, w którym terroryści powinni kiedykolwiek czuć się źle.


Czy nikt nie będzie litował się nad traumą zwolenników terrorystów, spowodowaną przez zdjęcia, które pokazują ich ofiary?


New York Times”, który kocha terrorystów niemal tak samo jak SJP, opisał zrywanie plakatów przedstawiających porwane kobiety, dzieci i starców jako „swoistą formę protestu” i „zawór bezpieczeństwa”, co niewątpliwie jest w tym przypadku prawdziwe tak samo, jak dla członków Ku Klux Klanu palących krzyże na trawnikach.


Podobnie jak większość form protestu proterrorystycznego, który obejmuje blokowanie dróg i ataki na żydowskich studentów, jest on destrukcyjny i złowrogi, a zatem właściwie reprezentuje sprawę „palestyńską”.


Tchórzliwi łajdacy, którzy zrywają te plakaty, kiedy zostaną złapani, często próbują ukryć twarz lub udawać ofiarę.


Miles Grant, lewicowy aktywista, który zrywa te plakaty, poskarżył się dziennikarzowi „New York Times’a”, że cierpi na „brak kontekstu” i „dlaczego tak się stało”. Problem z plakatami polegał na tym, że nie wyjaśniały, dlaczego zakładnikom się to należało.


Następnie Grant oskarżył Żydów odpowiedzialnych za ich umieszczenie o podstępny spisek w celu „przynęcenia ludzi, żeby je zerwali”. A zrywając je, nie jest sprawcą, jest ofiarą przebiegłego spisku mającego na celu upodobnienie go do potwora.


„Uważam, że to obrzydliwe, jak próbują niszczyć ludziom życie” – gniewał się ten człowiek, próbując ukryć koszmarną sytuację porwanych dzieci.


Co gorsza, Żydzi umieszczali nawet rodziny w niewielkiej odległości od Gazy, aby przynęcić terrorystów Hamasu do torturowania, gwałcenia i zabijania ich, a wszystko to tylko jako pretekst do zniszczenia życia Milesa Granta.


Rafael Shimunov, weteran antyizraelskich działań, stwierdził, że plakaty ze zdjęciami porwanych „wykorzystywano do ataków na Palestyńczyków” i wzywał Żydów, by „zrozumieli, dlaczego je usuwają”.


To nie zwolennicy terrorystów są nietolerancyjni, bo zrywają plakaty przedstawiające zakładników, ale Żydzi są nietolerancyjni, bo nie chcą zrozumieć, dlaczego terroryści są prawdziwymi ofiarami.


Lewica twierdzi, że nawet najlżejsze formy upamiętniania żydowskich ofiar islamskiego terroryzmu są formą przemocy, natomiast morderstwa, gwałty i porwania Żydów są aktem oporu. A kiedy wojna jest pokojem i pokój jest wojną, wówczas zrywanie plakatów staje się aktem na rzecz pokoju.


Na Florydzie Ahmed ElKoussa, przyłapany na zdzieraniu plakatów, twierdził, że próbował „promować pokój, chodzi o złagodzenie sytuacji, przez którą przechodzimy, i zapewnienie bezpieczeństwa naszym społecznościom”. Bezpieczeństwo i pokój, przynajmniej w islamie, wymagają ataków na Żydów.


Po zmasakrowaniu ponad 1400 Żydów, Hamas w Gazie jest teraz oficjalną ofiarą, gdy Izrael zaczął walczyć. Jednak nawet najbardziej pokojowa forma wypowiedzi także sprawia, że terroryści stają się ofiarami.


Plakat przedstawiający porwane dziecko jest obecnie islamofobicznym przestępstwem z nienawiści.


W Wielkiej Brytanii policja twierdziła, że zrywała plakaty w ramach „rozsądnych kroków mających na celu powstrzymanie eskalacji problemów i uniknięcie dalszego wzrostu napięć społecznych”. Wiece muzułmańskie wzywające do dżihadu nie zostały wstrzymane, ponieważ nie eskalują niczego ani nie prowadzą do napięć społecznych, ale plakaty przedstawiające porwanych ludzi zwiększają napięcie.


Podobne sceny działań rządu widziano w Niemczech i innych częściach Europy.


Historia plakatów pokazuje, że jakikolwiek opór wobec terroryzmu islamskiego jest niedopuszczalny. Plakat przedstawiający porwanych izraelskich zakładników jest tak samo zły, jak izraelski nalot eliminujący terrorystę Hamasu. Aby usprawiedliwić okrucieństwa Hamasu, ich zwolennicy, podobnie jak Students for Justice in Palestine, muszą odczłowieczać Izraelczyków jako potwory, okupantów, żołnierzy i osadników, a wszelkie przedstawianie ich jako ludzi, nie mówiąc już o wizerunkach porwanych starych kobiet i dzieci, musi zostać stłumione.


W kwietniu 1945 r. generał Dwight D. Eisenhower wraz z generałem Pattonem i generałem Bradleyem odwiedzili pierwszy wyzwolony obóz koncentracyjny: Ohrdruf, podobóz cieszącego się złą sławą Buchenwaldu. Naziści, którzy wykorzystywali więźniów do przygotowania podziemnego bunkra dla reżimu, przed ucieczką zabijali kogo mogli, pozostawiając po sobie leżące wszędzie wychudzone zwłoki.


Patton zwymiotował, Eisenhower zaś napisał: „Nigdy nie wyobrażałem sobie, że takie okrucieństwo, bestialstwo i dzikość mogą naprawdę istnieć na tym świecie!” Następnie Patton nakazał nazistowskiemu burmistrzowi i jego żonie być świadkami tego, co zostało zrobione. Przyszli, zobaczyli, a potem poszli do domu i popełnili samobójstwo.


To samo dotyczy „zrywaczy”, którzy nie chcą widzieć konsekwencji zbrodni, które wspierają.


Eisenhower i Patton zmusili zwykłych nazistów do stanięcia twarzą w twarz z tym, co wspierali. W Ohrdruf i innych miejscach nazistowscy cywile byli zmuszeni grzebać zmarłych. Po latach propagandy nie mogli już zaprzeczać okrucieństwom, jakich dopuścił się ich ruch.


Na kampusach uniwersyteckich nowi naziści piją wegańskie latte zamiast sznapsa, ale podobnie jak mieszkańcy żyjący w pobliżu nazistowskich obozów nie chcą widzieć, co wspierają. Żydzi nie wieszali plakatów ze zwłokami, tylko z żywymi, ale i tak to dla nich jest za dużo. Podobnie jak naziści, ich postmodernistyczni potomkowie odgrywają rolę ofiary, gdy są zmuszeni być świadkami choćby część zbrodni.


Nie chcą widzieć dowodów swoich zbrodni. Dlatego tak ważne jest zmuszenie ich, by zobaczyli.


Zwolennicy Hamasu, podobnie jak naziści, powinni przeżyć traumę, powinni zostać skonfrontowani z dowodami swoich zbrodni, a jeśli to ich zdenerwuje, jeśli „niewrażliwy język” poruszy zwolenników Hamasu, którzy świętowali masowe morderstwa niewinnych, to tylko dobrze.


Zło rozwija się w jaskiniach ech i w bańkach społecznych. Na ulicach i kampusach w całej Ameryce zwolennicy Hamasu zrywając plakaty przedstawiające porwanych Izraelczyków, konfrontują się ze swoim złem.


Być może nie ma sposobu, aby zmusić ich do grzebania zabitych, ale mogą przynajmniej zostać zmuszeni do zobaczenia jeszcze żywych.

 

Link do oryginału: https://www.jihadwatch.org/2023/11/posters-of-kidnapped-israeli-kids-are-traumatizing-hamas-supporters

Jihad Watch, 6 listopada 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Daniel Greenfield jest amerykański publicystą i pisarzem.