Jak atak Hamasu zaskoczył Izrael


Daniel Greenfield 2023-11-03


Tydzień przed atakiem Hamas zgodził się na kolejny rozejm z Izraelem. Porozumienie wynegocjowane przez Katar, Egipt i Organizację Narodów Zjednoczonych dotyczyło zakończenia ataków granicznych za zwiększenie importu, większą strefę połowową i więcej pozwoleń na pracę, co umożliwiło 20 tysiącom muzułmanów z Gazy wjazd do Izraela.


Porozumienie osiągnięte pomiędzy Jom Kippur, najświętszym dniem w kalendarzu żydowskim, a Sukkot, zakończeniem okresu Wielkich Dni Świętych, oferowało koniec rzucania materiałów wybuchowych i kamieni na izraelskich żołnierzy na granicy oraz wysyłania balonów zapalających, które wzniecały pożary na izraelskich polach i w lasach. Jak również koniec ataków terrorystycznych na ludność cywilną, takich jak zamordowanie Batszevy Nigri: przedszkolanki zastrzelona podczas jazdy samochodem z 12-letnią córką.


Katar, państwowy sponsor Hamasu i sojusznik Stanów Zjednoczonych, twierdził, że „udało mu się uspokoić sytuację w Strefie Gazy dzięki pośredniczeniu w tym porozumieniu”.


Hamas zakończył zamieszki na granicy, a Izraelczycy przystąpili do święta Sukkot z wrażeniem spokoju. Izraelska armia i siły bezpieczeństwa w dalszym ciągu koncentrowały się na Zachodnim Brzegu, skąd, jak się wydawało, pochodziła większość przemocy, a nie na Strefie Gazy, która wydawała się spokojna.


Jednak wcześniejsze ataki graniczne i wynegocjowane zawieszenie broni były częścią mylącego manewru. Hamas pracował nad atakiem na dużą skalę przez dwa lata. W tym czasie umyślnie zmniejszył przemoc i wydawał się być podatny na nieformalne rozejmy w zamian za różne korzyści.


Kiedy we wrześniu 2023 r. Hamas rozpoczął jawnie ćwiczenia dotyczące porywania Izraelczyków i „szturmowania osiedli”, eksperci zbagatelizowali je jako próbę uzyskania dalszych ustępstw. W artykule  na pięć dni przed atakami pisano, że standardowym założeniem zachodnich dyplomatów i funkcjonariuszy izraelskiej obrony było, że Hamasowi kończą się pieniądze, a zastrzyk katarskiej gotówki wraz z większą liczbą pozwoleń na pracę, który przynosił do Gazy 2 miliony dolarów dziennie, powinien ich uspokoić.


Ekspert cytowany w mediach określił przemoc na granicy Hamasu jako „taktyczny sposób zwrócenia uwagi na ich cierpienie. To nie jest eskalacja, ale ‘rozgrzewka’, by wywrzeć presję na odpowiednie strony, które mogą zaproponować i przekazać pieniądze rządowi Hamasu”.


To właśnie w tym stanie taktycznej ślepoty, odpowiedniku nieświadomości Ameryki przed 11 września, miały miejsce ataki Hamasu przeprowadzone na zakończenie Wielkiego Święta.


Izrael nie porzucił całkowicie czujności. Jednostki wojskowe w dalszym ciągu obserwowały granicę, a jednostka Szin Bet, agencji bezpieczeństwa wewnętrznego, została wysłana w oczekiwaniu na atak. Pojawiły się ostrzeżenia, że coś się zbliża, ale podobnie jak w przypadku poprzednich ataków, przewidywane przez izraelski personel bezpieczeństwa było wtargnięcie 7–10 osób z siły uderzeniowej Hamasu.


Nikt nie spodziewał się, że ponad 2000 terrorystów przebije się w wielu punktach i dokona inwazji na pełną skalę na sąsiednie izraelskie miasta i społeczności. A powinni byli.


Kampanię Hamasu określano jako izraelski 11 września, ale jest w niej większa analogia do innej katastrofy w historii wojskowości Ameryki. W styczniu 1968 roku siły komunistyczne w Wietnamie rozpoczęły ofensywę Tet, wykorzystując lokalny rozejm świąteczny i przekonanie amerykańskich dowódców wojskowych, że siły wroga nie są zdolne do ataku na taką skalę.


Rozmiar ataku zaskoczył wszystkich. Wietkong był w stanie zaatakować nawet ambasadę USA w Sajgonie i przejąć kontrolę nad miastami takimi jak Hue, gdzie mordowali i torturowali, kogo chcieli. Chociaż ofensywa Tet nie powiodła się, złamała morale Wietnamczyków i pomogła zakończyć poparcie Partii Demokratycznej dla wojny w Wietnamie.


Podobnie jak ofensywa Tet, ataki Hamasu stanowiły naruszenie zawieszenia broni i polegały na odwróceniu uwagi Izraela od granicy Gazy i skierowania jej na Zachodni Brzeg. Zamieszki na granicy i porozumienie uśpiły Izrael w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa odpowiadającym skali ambicji Hamasu. Podobnie jak po ofensywie Tet, po atakach rakietowych nastąpił atak na dużą skalę, wymierzony w zaludnione obszary w głębi Izraela, które nie były odpowiednio wzmocnione. Pracownicy z Gazy, którzy otrzymali pozwolenia na pracę w Izraelu, przekazali terrorystom Hamasu informacje o tych społecznościach.


Przez lata izraelskie wojsko rozmieszczone na granicy Gazy miało na celu przeciwstawienie się dwóm typowym scenariuszom: atakom przez granicę i infiltracji przez małe grupy. Podczas zamieszek na granicy ograniczona liczba żołnierzy IDF ostrzegała uczestników zamieszek, często strzelając w powietrze, a snajperzy byli na czatach w przypadku ataków dalekiego zasięgu. Płot graniczny zbudowano tak, by blokować wszystkich oprócz najbardziej zdeterminowanych infiltratorów i szybko ostrzegać zespoły reagowania o wszelkich wtargnięciach. W przypadku naruszenia płotu granicznego izraelskie jednostki specjalne szybko przechwyciłyby terrorystów.


W tych scenariuszach stosunkowo niewielka liczba żołnierzy mogłaby zabezpieczyć granicę. Nikt nie zaplanował trzeciego scenariusza ani nie sprowadził wystarczającej liczby żołnierzy, aby sobie z nim poradzić. Podobnie jak większość sił zbrojnych, IDF skupiła się na wygrywaniu wojen, które toczyły się według wcześniejszego wzoru.


A to jest zawsze fatalny błąd.


Płot graniczny został zaprojektowany w celu ostrzegania Izraela o pojedynczych naruszeniach, by siły zbrojne mogły szybko zgromadzić się na tym obszarze. Ale teraz było znacznie więcej wyłomów niż sił. Podczas gdy przytłoczone izraelskie siły graniczne próbowały powstrzymać najeźdźców, więcej terrorystów przedzierało się w wielu punktach i zmierzało w stronę swoich prawdziwych celów: skupisk ludności w Izraelu.


W przeciwieństwie do społeczności żydowskich, które istniały w Gazie przed katastrofalnym „wycofaniem się”, które zmusiło je do opuszczenia domów w imię pokoju, lub żydowskich „osiedli” na Zachodnim Brzegu, „kibuce” nie były szczególnie uzbrojone. Podczas gdy żydowskie „osiedla” są zwykle bardziej religijne i silnie uzbrojone, co odpowiada małym miasteczkom w Teksasie, społeczności w pobliżu Gazy zaatakowane przez Hamas były bardziej zbliżone do przedmieść Bostonu. Nie byli całkowicie bezradni, ale byli zależni od zespołów bezpieczeństwa, które trzymały broń w centralnym miejscu.


Terroryści z Hamasu, którzy korzystali z zezwoleń na pracę w Gazie, by uzyskać szczegółowe informacje wywiadowcze na temat swoich celów, byli tego w pełni świadomi. Bezpieczeństwo w tych społecznościach zostało stworzone, aby poradzić sobie ze zwykłym zagrożeniem ze strony jednego lub dwóch terrorystów, ale było całkowicie nieprzygotowane na 70 lub 90 ciężko uzbrojonych napastników posiadających szczegółowe mapy celów i plan zabezpieczenia tych celów. A to obejmowało wiedzę, gdzie mieszkają zespoły bezpieczeństwa i personel IDF w tych społecznościach.


W niektórych społecznościach członkowie zespołów bezpieczeństwa i zwykli cywile bohatersko stawiali opór. Powszechnie mówi się o historii Inbar Lieberman, 25-letniej kobiety, która pełniła funkcję koordynatora bezpieczeństwa w kibucu Nir Am, która zjednoczyła swoich sąsiadów, zabiła 5 terrorystów i uratowała kibuc. Ale inne społeczności nie miały tyle szczęścia. To właśnie tam doszło do masakry.


System się rozpadł, a ludzie musieli improwizować. Żołnierze przy granicy za pomocą WhatsApp  zwrócili się o wsparcie ogniowe z helikopterów. Jednostki komandosów korzystały z grup WhatsApp, by lokalizować weteranów z doświadczeniem wojskowym i rozmieszczać ich w wybranych obszarach. „Mieszkańcy przedmieść i mieszkańcy miast, w tym niektórzy emeryci, po prostu schwycili broń, wskoczyli do samochodów i jak maniacy pędzili na południe – ratując swoje dzieci, wnuki lub zwykłych nieznajomych”.


Tam, gdzie IDF zostało przytłoczone i unieruchomione, wkroczyła nieformalna IDF złożona z weteranów. Bez nich Hamas mógłby osiągnąć swoje ogólne cele.


Hamas czekał dwa lata i wysłał ponad 2000 terrorystów nie tylko po to, aby przeprowadzić kilka masakr na dużą skalę, ale także po to, aby przejąć i zabezpieczyć wybrane społeczności jako wysunięte bazy operacyjne, rozszerzając swoje terytorium i próbując wyjść poza nie w bitwie o całe terytorium Izraela. Jego dżihadyści nosili kamery i nagrywali własne okrucieństwa, aby wykorzystać je jako wezwanie do arabskich muzułmanów na Zachodnim Brzegu i wewnątrz izraelskiej „zielonej linii”, by przyłączyli się do bitwy o cały Izrael.


Ostateczny plan zakładał „zajęcie korytarza Gazy i otwarcie drogi do Tel Awiwu”: odległość zaledwie 70 km. Przeniesienie przez Hamas swoich okrucieństw do Tel Awiwu byłoby idealnym odpowiednikiem ofensywy Tet.


W trakcie ataków Hamasu Al Jazeera doniosła, że „minarety meczetów na Zachodnim Brzegu powtarzały okrzyk ‘Allahu Akbar jako wyraz wsparcia”, a „masowe procesje wyruszyły w wielu miejscach na Zachodnim Brzegu… w Dżeninie, Tubas, Ramallah… w Hebronie i Betlejem… aby uczcić bitwę ‘Potop Al-Aksa’”.


Zdjęcia zakładników, porwanych dzieci i maltretowanych kobiet miały wywołać panikę wśród Izraelczyków i przekonać arabskich muzułmanów do przyłączenia się do bitwy, która była bliska wygranej. Przesłanie Hamasu było takie, że Izrael jest słaby i gotowy na zniszczenie. Ale prawdziwe wsparcie nie nadeszło. Pomimo początkowych zwycięstw i masakr Hamas nie był w stanie utrzymać swojego impetu. Podobnie jak ofensywa Tet, okrucieństwa w Wielkim Świętym dniu były politycznym zwycięstwem i militarną porażką.


Szacuje się, że Hamas pozostawił aż 1500 zabitych w Izraelu i więcej wzdłuż granicy. Dżihadyści, napędzani przez captagon, znany jako „narkotyk dżihadu”, popularną na Bliskim Wschodzie amfetaminę produkowaną masowo przez reżim Assada w Syrii i szeroko stosowaną przez islamskie grupy terrorystyczne od ISIS po Hezbollah, byli podnieceni i radośnie torturowali, okaleczali i gwałcili Żydów w zdobytych społecznościach, upojeni przekonaniem, że nie da się ich powstrzymać.


Naćpanie captagonem spowolniło również ich reakcję, gdy losy bitwy odwróciły się. Więcej było tych, którzy raczej walczyli i ginęli, niż tych, którzy decydowali się na strategiczny odwrót. Niespodziewany atak doprowadził do rozgromienia ich. Podobnie jak Al-Kaida i ISIS, szersze plany Hamasu przypominały plany większości islamistów, których strategie wojskowe były zakorzenione w mieszance marksistowskiej taktyki partyzanckiej, podbojów Mahometa i proroctw o rozstrzygających bitwach, gdy nadejdzie czas ostateczny.


Islamscy terroryści i partyzanci przeprowadzają atak w oczekiwaniu, że większa umma świata muzułmańskiego zbierze się pod ich sztandarami. Islamiści, podobnie jak marksiści, postrzegają wszystkie bitwy jako przede wszystkim ideologiczne. Zwycięstwo lub porażka w jakiejkolwiek indywidualnej bitwie są mniej ważne niż podniesienie morale, zastraszenie wrogów i wykorzystanie tego do generowania rekrutacji. Celem partyzantki marksistowskiej i islamistycznej jest nie tyle wygrywanie bitew, ile utrzymanie wyższego poziomu morale i utrzymanie siły.


Hamas już wcześniej wygrywał i przegrywał. Za każdym razem pojawiał się z większymi środkami finansowymi, ludzkimi i sławą. Aby pokonać siły maoistów w polu, musisz je faktycznie zniszczyć. Lub spraw, by były zupełnie nieistotne. Ofensywa Tet nie osiągnęła swoich celów militarnych, ale pokazała, w jaki sposób komuniści zamierzali zwyciężyć. To właśnie postanowił zrobić Hamas.


Izrael spędził tak dużo czasu skupiając się na taktyce Hamasu, że stracił rachubę faktycznych długoterminowych celów tej grupy terrorystycznej. Jest to błąd, na który nie może sobie pozwolić ponownie ani w przypadku Hamasu, Hezbollahu, Fatahu, ani żadnej islamskiej grupy terrorystycznej, z którą się mierzy. Zły nawyk Waszyngtonu, polegający na patrzeniu na islamskich terrorystów oczami realpolitik, odbił się na Izraelu. Błędem było przekonanie, że islamiści chcą tego, czego my wszyscy chcemy, że Hamas kierował się 2 milionami dolarów dziennie lub strefami połowowymi, a nie kierował się religijnym nakazem zniszczenia Izraela.


Walka z terroryzmem jest z natury reaktywna. Izrael był mistrzowski w walce z terroryzmem, ale ten sukces był zwodniczy. Chociaż Izraelczycy budowali lepsze pułapki na myszy, zaczęli myśleć o wrogu jak o myszy. Im bardziej reagowali na to, co robił Hamas, tym lepiej byli w stanie reagować na incydenty, ale tym bardziej tracili z oczu możliwość przeciwstawienia się jego większym planom w dłuższej perspektywie.


Islamiści angażują się w terroryzm, ale katastrofalnym błędem było myślenie o Hamasie jedynie jako o grupie terrorystycznej i sprowadzanie go do jego taktyki. Atak Hamasu po udawanym odrzuceniu terroryzmu, zwrócił się w stronę wojny partyzanckiej, czerpiąc ze wszystkiego, od klasycznej wojny mahometańskiej, przez ataki ISIS, po kampanie marksistowskie w Azji Południowo-Wschodniej. Hamas wykroczył poza znane Izraelowi ramy decyzją o rozpoczęciu tej operacji, która przytłoczyła siły izraelskie, wciąż myślące o nim w kategoriach walki z terroryzmem, a nie wojnie totalnej.


Aby wygrać wojnę, musisz poznać wroga. Izrael stracił z pola widzenia, kim naprawdę był jego wróg. Ale tak samo dzieje się z każdym narodem w wolnym świecie, stojącym w obliczu wojny religijnej, która trwa ponad tysiąc lat.


Link do oryginału: https://www.jihadwatch.org/2023/10/how-the-hamas-attack-took-israel-by-surprise

Jihad Watch, 27 października 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Daniel Greenfield jest amerykańskim publicystą.