Barbarzyński nihilizm „wolnej Palestyny”
Nadszedł czas, abyśmy rozliczyli beznadziejność leżącą u podstaw arabskiej i zachodniej ideologii „wyzwolenia”.


Husein Abubakr Mansour 2023-10-12


„Wolna Palestyna” – hasło, które zawsze świadomie sugerowało masowe mordy Żydów w ich miastach, na ulicach, w sklepach i domach. Niewielu odważa się mówić o tym otwarcie, ale w wielu kręgach intelektualnych, zawodowych i popularnych na Bliskim Wschodzie i Zachodzie idea wyzwolenia narodowego Palestyny od dawna jest formułowana w kategoriach, które tolerują lub deklarują masowe zabijanie Żydów. Dla bardziej jednoznacznych aktorów, takich jak Hamas i Islamska Republika Iranu, wyzwolenie Palestyny oznacza po prostu całkowite wykorzenienie Izraela i jego ludności bez żadnych zastrzeżeń. Nie jest to punkt polemiczny, ale podstawowa rzeczywistość i fakt z naszego życia, który wymaga analizy.

Weź pod uwagę środowisko ideologiczne, w którym wychowało się wielu Arabów i muzułmanów, łącznie ze mną. Dorastałem jako muzułmanin w Egipcie, koncepcja Palestyny nigdy nie była kwestią geopolityczną; była to głęboko zakorzenioną częścią naszej zbiorowej tożsamości moralnej, element jednoczący zarówno nasz religijny, jak i świecki nacjonalizm arabski. Była to i pozostaje sprawa, która rezonowała z nami politycznie, społecznie i duchowo, często osiągając zapał wymykający się racjonalności. Ten ładunek emocjonalny, osadzony w narracji politycznej i religijnej większości arabskiego świata muzułmańskiego, zmienia w kpinę pogląd, że sprawa palestyńska opiera się jedynie na antysyjonizmie, a nie na antysemityzmie.


To środowisko nie jest jednak w żaden sposób istotne dla tego, co to znaczy być Arabem czy muzułmaninem – jest to zjawisko na wskroś nowoczesne, ukształtowane w dużej mierze przez wpływ europejskich ideologii rewolucyjnych na arabskich intelektualistów i działaczy politycznych. Wśród tych zapożyczonych systemów myślenia znajduje się odmiana rewolucyjnego antysemityzmu, który przedstawia Żydów jako wiecznego wroga nie tylko Arabów, ale całej ludzkości. Oczywiście nie każdy Arab czy muzułmanin podziela te poglądy, ale w połączeniu z istniejącymi wcześniej uprzedzeniami religijnymi i kulturowymi zainfekowały one niemal każdą instytucję, wzorce myślenia i wszystkie aspekty życia w świecie arabskich muzułmanów. Współczesna arabska literatura polityczna i religijna pełna jest twierdzeń, że Żydzi są hostis humani generis, wrogami ludzkości – klasyczne europejskie zniesławienie i francuski okrzyk rewolucyjny.


Problemy związane z tym toksycznym nurtem myślenia pogłębia koncepcja, że „wyzwolenie Palestyny” jest rodzajem oporu wobec obcych osadników-kolonialistów, rewolucja fanońska, która gloryfikuje przemoc wobec ludności cywilnej jako uzasadniony środek osiągnięcia sprawiedliwości rasowej. Masowe etykietowanie izraelskich Żydów – z których zdecydowana większość to uchodźcy lub potomkowie uchodźców z arabskich dyktatur muzułmańskich i sowieckiego totalitaryzmu – jako kolonizatorów, osadników i imperialistów jest w rzeczywistości rodzajem zbiorowej kary etnicznej, nonsensownej nawet na swoich własnych pokrętnych warunkach, co przypomina średniowieczne chrześcijańskie demonizowanie Żydów, jako grupy i jako jednostek. W ciągu ostatnich kilku dni widzieliśmy, jak ci, którzy zaangażowali się w „wyzwolenie Palestyny”, nie mogą uniknąć skrajnej dehumanizacji Żydów jako narodu – i że ich celem nie jest, by Palestyńczycy po prostu żyli w pokoju, godności i wolności obok Izraelczyków, ale państwo, które z konieczności ma być założone na ruinach Izraela. Hamas wyraźnie wyraża swój zamiar wymordowania ludności żydowskiej w Izraelu i zniewolenia wszystkich ocalałych; jego sympatycy na Bliskim Wschodzie i na Zachodzie ukrywają to.


Islamiści wyrażają fantazję o eksterminacji Żydów w języku dżihadu, ujętym w kategoriach eschatologicznych i przepojonym poczuciem boskiej sprawiedliwości i kosmicznej wojny – co ludzie Zachodu zwykle uznaliby za rodzaj religijnego faszyzmu. Ale podczas gdy islamistyczna wersja tej idei jest skuteczna w celu mobilizacji zubożałych i niewykształconych mas, wersja „lewicowa”, czyli świecka – wyrażona w języku Fanona i Karola Marksa, mówiąca o emancypacji człowieka, równości, antykapitalizmie i sprawiedliwość społeczna – jest skuteczniejszym środkiem mobilizowania opinii wśród zachodniej inteligencji. Rzecz w tym, że są to dwie strony tej samej monety, której wartość jest zapisana w żydowskiej krwi.


Dla tych, których ukształtował taki światopogląd – czy to „prawicowy”, czy „lewicowy”, religijny czy ateistyczny – celebrowanie mordu niewinnych izraelskich cywilów, w tym dzieci, kobiet i osób starszych, jest wyrazem częściowego spełnienia wizji moralnej. Pamiętam, że kiedy byłem nastolatkiem w Egipcie prawie wszyscy dorośli wokół mnie wyrażali takie uczucia, gdy otrzymywali wiadomość o samobójczych zamachach bombowych wymierzonych w izraelskich cywilów podczas drugiej intifady. Najwyższe władze religijne Egiptu uznały sprawców za męczenników i świętych. W pewnym sensie nie różniło się to od gloryfikacji, a nawet kanonizacji tych, którzy zniszczyli źródła utrzymania, spalili mienie i obrali za cel funkcjonariuszy policji podczas protestów w Ameryce latem 2020 r. Nie chcę tu mieszać amerykańskiej polityki wewnętrznej tam, gdzie nie jej miejsce, ale sympatycy palestyńskiej sprawy wzywają, by ludzie angażowali się w rzekomo tę samą walkę z rasizmem.


Prawie każdy arabski muzułmanin wie, że to, co opisuję, nie jest osobistą opinią, ale obiektywną rzeczywistością. Możemy próbować bagatelizować te fakty lub odrzucić je jako urojeniowe marzenia niewykształconych nic nie rozumiejących ludzi będących pod wpływem fanatyków religijnych i populistycznych. Nie powinniśmy jednak zaprzeczać, że są one powszechne.


Obawiam się, że impuls do lekceważenia tego zjawiska nie jest produktem ubocznym szczerej wiary, ale głębokiego poczucia bezradności. Po wielu niedawnych rozmowach z młodymi, inteligentnymi ludźmi na Zachodzie, z zachodnimi i dobrze wykształconymi arabskimi specjalistami i dyplomatami, byłem świadkiem ich silnej potrzeby, aby nie konfrontować się z tą rzeczywistością. Nawet wśród tych, którzy rzeczywiście akceptują legitymację Izraela w sposób, do jakiego ich rodzice nigdy nie byliby zdolni, prawie zawsze słyszę, jak opisują śmierć niewinnych Izraelczyków jako w jakiś sposób ich własną winę lub przynajmniej winę izraelskiego rządu za to, że nie godzą się na jednostronne zawarcie pokoju i zakończenie konfliktu. Nie ma nic bardziej przygnębiającego niż poddanie się młodych ludzi problemowi, który uważają za zbyt trudny do rozwiązania.


Ci z nas, którzy należą do kosmopolitycznej klasy zawodowej Arabów, którzy przeskakują z kraju do kraju i z jednego stylu życia do drugiego, czerpiąc korzyści z obcych kultur, które działają w oparciu o moralną walutę liberalizmu i tolerancji, w wielu przypadkach skrycie się wstydzą. Widzimy antysemityzm, żądzę krwi, szaleństwo i wzdrygamy się, ale mamy nadzieję, że to minie. Łatwiej jest nam oczekiwać hipotetycznej przyszłości, w której sprawy mają się inaczej. Łatwiej jest przypodobać się nowemu światu społecznemu, do którego chcemy należeć, niż zmagać się z niepowodzeniami tego, który zostawiliśmy za sobą. Odrzucamy, poniżamy, wyjaśniamy, pytamy: „A co z Shireen Abu Akleh?” – dalej udając ofiary.


Nie, nie jesteśmy tak młodzi i inni jak nam się wydaje. Kroczymy śladami poprzednich pokoleń modernizujących się, świeckich, oczytanych Arabów. Oni także nie chcieli mieć nic wspólnego ze swoimi ojczystymi ziemiami, które według nich nie posiadały tej władzy, prestiżu i szacunku, których pragnęli. W swoim egotyzmie i intelektualnym narcyzmie nie chcieli należeć do społeczeństw „zacofanych”. Szukali więc schronienia i kryjówki przed zacofaniem w obcych, głównie zachodnich ideologiach. Dołączyli do postępowych ruchów świeckich i modnych rewolucji, ponieważ oferowały ucieczkę przed harówką powolnych, marginalnych, lokalnych zmian. Stali się rewolucjonistami, ponieważ bali się i byli niepewni. Podobnie jak Edward Said, byli antysyjonistycznymi i antyamerykańskimi „humanistami”, ponieważ nie chcieli lub nie mogli być „Arabami”. Ich oczywisty szowinizm kulturowy był po prostu dążeniem do samounicestwienia, do zniknięcia w uniwersalizmie. Ich życie było beznadziejną pogonią za zrzuceniem własnej skóry.


Arabom z mojego pokolenia mówię, że potrzebujemy naprawdę innego podejścia. Nie proszę cię, żebyś kochał Izrael czy syjonizm, ani żebyś wieszał plakat z hipsterskim Herzlem w swojej sypialni. Jeśli krytycznie odnosisz się do Izraela i uważasz, że powinna istnieć Palestyna, kontynuuj to. Proszę tylko o autentyczną odwagę i przyznanie, że morderstwo, którego wszyscy byliśmy świadkami w ciągu ostatnich kilku dni, jest dokładnym odzwierciedleniem i logiczną konsekwencją katastrofalnego systemu moralnego, który wszyscy doskonale znamy. To moment na zbiorową introspekcję. Nadszedł czas, aby skonfrontować się z mroczniejszymi zakątkami naszego ideologicznego dziedzictwa i zakwestionować idee i przekonania, które być może bezkrytycznie przyjęliśmy. Tylko w ten sposób możemy mieć nadzieję na to, że przyczynimy się do tworzenia dla nas bardziej konstruktywnego i humanitarnego świata.


This story originally appeared in English in Tablet Magazine, at tabletmag.com, and is reprinted with permission.


Link do oryginału: https://www.tabletmag.com/sections/israel-middle-east/articles/savage-nihilism-free-palestine

„Tablet”, 10 październiak 2023r.

Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski 



Hussein Aboubakr Mansour


Urodzony w 1989 roku w Kairze i wychowany w antysemickiej muzułmańskiej rodzinie, jako zradykalizowany student chciał się nauczyć języka wroga i dowiedzieć czegoś więcej o Żydach. Zaczął studiować hebrajską literaturę, co go natychmiast naraziło na przykre doświadczenia z egipską policją. Kiedy zamienił swoje poglądy na Żydów i Izrael został wyklęty przez rodzinę, był aresztowany i torturowany. Brał potem udział w „arabskiej wiośnie” i po kolejnym aresztowaniu uciekł za granicę. Obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych. Wykłada w Kalifornii na wydziale hebraistyki i walczy z obłędem antysemityzmu. Obecnie jest dyrektorem programu EMET, na rzecz popularyzacji głosów demokratycznych dysydentów Bliskiego Wschodu.