Problem imigracji


John Lloyd 2023-09-27

Migranici zatrzymani w ośrodku dla uchodźców w północnej Grecji. (Wikipedia) 
Migranici zatrzymani w ośrodku dla uchodźców w północnej Grecji. (Wikipedia) 

Imigracja z krajów biednych ma przewrotny wpływ na bogatych. Zamiast wypracowywać, poprzez obserwację i doświadczenie, jak zająć się biedą i przemocą, które wstrząsają tak wieloma krajami rozwijającymi się, preferowaną reakcją jest połączenie pozerstwa moralnego i ignoranckich uprzedzeń. Sir Paul Collier, profesor z Oksfordu, wyróżnia się jasnym myśleniem na ten temat i niestrudzonym nawoływaniem do zmiany. Jego praca i jego wezwania do reformy sposobu, w jaki stawiamy czoła tej coraz bardziej palącej sprawie, zasługują na znacznie większą uwagę.

W 2015 roku Angela Merkel, ówczesna kanclerz Niemiec, podjęła – bez konsultacji – decyzję o otwarciu Niemiec na migrantów. Przybyło ich około miliona, głównie z Syrii: była to ogromna i szybka zmiana w kraju, w którym imigracja była umiarkowana. Największą mniejszość w Niemczech stanowili Turcy, których przyciągnęła praca w dużym niemieckim sektorze produkcyjnym i w większości przypadków przebywali w tym kraju od dziesięcioleci. Merkel była wszędzie oklaskiwana przez liberałów za jej hojność, jednak jej gest wzbudził cichsze, ale czasami jadowite oburzenie sąsiadów, którzy wierzyli, że zostawiła ich, aby uporali się z konsekwencjami jej polityki, która w dodatku uczyniła Europę jeszcze bardziej atrakcyjną dla imigrantów niż wcześniej.


W Niemczech dziedzictwo decyzji Merkel stało się wyraźniejsze, choć z pewnym opóźnieniem. W najnowszym sondażu Politico skrajnie prawicowa partia Alernativ für Deutschland (AfD) wyprzedza rządzącą socjaldemokrację, ustępując jedynie centroprawicowej koalicji CDU/CSU. Sukces AfD urósł w ciągu kilku lat od zgromadzenia konserwatywnych ekonomistów do jednej z odnoszących największe sukcesy partii populistycznych w Europie i obecnie wbija klin w centroprawicę. Lider CDU Friedrich Merz przełamał ścisły cordon sanitaire pomiędzy AfD a partiami centrowymi i lewicowymi, dopuszczając możliwość współpracy z tą grupą na poziomie regionalnym i lokalnym, szczególnie we wschodnich Niemczech, gdzie jest to siła dominująca.


W 2015 roku konserwatywny rząd Szwecji poszedł w ślady Merkel i otworzył swoje drzwi dla wszystkich, którzy chcieli wjechać: ówczesny premier, Fredrik Reinfeldt, poprosił Szwedów, aby „otworzyli serca” na rekordowe tempo imigracji, argumentując, że uchodźcy „napływają do Szwecji, by budować ją razem z nami”. Wielu rzeczywiście „otworzyło swoje serca”; znacznie więcej uważało, że imigranci przytłaczają ich słynny system opieki społecznej. Jak zauważył Brookings Institute, prawie 166 tysięcy osób, które szybko przybyły do Szwecji, odpowiadało pięciu milionom imigrantów nagle osiedlających się w USA (do których w owym roku wpłynęło jedynie 83 tysiące wniosków o imigrację).


Wynik był podobny do tego, jaki zaobserwowano w Niemczech. Szwedzcy Demokraci (SD), skrajnie prawicowa partia założona w 1988 r., wkrótce stała się najpotężniejszą siłą na prawicowym skrzydle kraju i w dużej mierze odpowiadała za zwycięstwo prawicowej koalicji w ubiegłorocznych wyborach. Nowy rząd, pod silnym wpływem SD, szybko przystąpił do radykalnego ograniczenia imigracji – co spowodowało, że Szwecja niechętnie patrzy na nowy pakt migracyjny Unii Europejskiej, który będzie wkrótce przedmiotem debaty.


Tendencja ta powtarza się niemal wszędzie: na czele włoskiego rządu stoi skrajnie prawicowa Fratelli d'Italia, która dała Włochom pierwszą kobietę na stanowisku premiera, Giorgię Meloni. Znana jest z proponowania surowych rozwiązań w obliczu napływu imigrantów do kraju, którego położenie na Morzu Śródziemnym sprawia, że jest on celem rosnących fal migrantów. We Francji Marine le Pen, której Rassemblement National zajmuje najtwardsze stanowisko ze wszystkich głównych partii w sprawie imigrantów i zagrożenia islamizmem, jest obecnie na dobrej drodze do zostania następnym prezydentem kraju. W Wielkiej Brytanii rządząca, ale niepopularna Partia Konserwatywna jest nękana protestami. W ubiegłym roku liczba osób przekraczających kanał La Manche na małych łódkach wyniosła ponad 45 tysięcy wbrew zapewnieniom premiera Rishi Sunaka, że ta fala zostanie zatrzymana(w tym roku najprawdopodobniej nastąpi niewielki spadek).


Masowa migracja wzmacnia wszędzie nową prawicę. Jedynie w Hiszpanii, skrajnie prawicowy Vox odnotował gwałtowny spadek popularności w przedterminowych wyborach powszechnych. Dla polityków prawicy i lewicy gdzie indziej wniosek pozostaje surowy: rozmawiajcie twardo i starajcie się działać twardo w sprawie napływu migrantów. Chociaż takie stanowisko tradycyjnie reprezentowała prawica, obecnie niewiele różni ją od lewicy w tej kwestii. W Danii rządzący socjaldemokraci prowadzą jedną z najbardziej restrykcyjnych polityk imigracyjnych w Europie. W Wielkiej Brytanii Sir Keir Starmer, lider opozycyjnej Partii Pracy, cieszy się dużą przewagą w sondażach, udając się do Francji, aby szukać porozumienia z francuskim prezydentem Emmanuelem Macronem, które będzie traktować przemytników ludzi jako „terrorystów”.


Demokratycznie wybrani przywódcy muszą odpowiedzieć na żądania swojego elektoratu; żądanie kontroli granic państwowych jest całkowicie uzasadnione. Jednak poprzestanie na tym i konkurowanie w przejawach nieugiętej wrogości wobec napływu często zdesperowanych mężczyzn i kobiet urodzonych po niewłaściwej stronie przepaści bogatych i biednych, okazało się nie tylko moralnie dwuznaczne, ale także bezużyteczne. Im bardziej Donald Trump narzekał na „gwałcicieli i przestępców” przybywających do USA, tym większa liczba rodzin próbowała wymknąć się amerykańskiej straży granicznej i nadal to robią. Mimo twardego stanowiska premier Meloni w sprawie migrantów, wywołującego publiczne spory z Francją w zeszłym roku i Niemcami w tym miesiącu, napływają oni do Włoch, wywołując ostatnio bójki z włoską policją i władzami oraz załamanie się infrastruktury przyjmowania migrantów na sycylijskiej wyspie Lampedusa.


Collier jest najbardziej autorytatywnym głosem publicznym podkreślającym możliwość trzeciej drogi. W wywiadzie dla „Social Europe” przekonywał, że politycy w bogatym świecie muszą łączyć dwa podejścia: współczucie i solidarność w połączeniu ze światłym interesem własnym. Łatwiej będzie wzbudzić współczucie i solidarność, kiedy w MarokuLibii dzieją się straszne rzeczy.

 


Jednak nawet teraz reakcje na trudną sytuację biednych i bezdomnych są podzielone. Na prawicy istnieje tendencja do postrzegania imigrantów, zwłaszcza nielegalnych, jako naruszających prawo i korzystających z bogactwa i porządku społeczeństw, dla stworzenia których nie zrobili nic. Lewica nadal pragnie świata bez granic, w którym biedni, pozbawieni środków do życia i wysiedleni będą mieli swobodę wjazdu i pobytu w pokojowych i rozwiniętych gospodarczo krajach. We wszystkich społeczeństwach pracujący obywatele i obywatele niższej klasy średniej, często znajdujący się w trudnej sytuacji, mogą mieć za złe, że nowi imigranci wydłużają kolejki do mieszkań komunalnych, opieki zdrowotnej i społecznej oraz dobrych miejsc w szkołach.


W wywiadzie dla „Social Europe” Collier argumentuje, że była kanclerz Merkel „zignorowała kryzys uchodźczy z 2011 r., obudziła się w panice w 2015 r. i bardzo nieodpowiedzialnie i jednostronnie otworzyła drzwi swojego kraju, sądząc, że przybędzie tylko dziesięć tysięcy”. Milion, który przybył, ponownie wprawił ją w panikę, zmuszając ją do „zawarcia niewiarygodnie kosztownej umowy z prezydentem (Turcji) Erdoganem” – Turcja przetrzymuje potencjalnych przyszłych imigrantów do Europy w obozach, a Niemcy płacą rachunek.


To, zdaniem Colliera, trafnie ilustruje zachodnią tendencję do oscylowania między niezrównoważonym współczuciem i hojnością z jednej strony a reaktywnym, panicznym trzaskaniem drzwiami w odpowiedzi na publiczne oburzenie z drugiej. Żadna skrajność nie odpowiada na pragnienie współczucia ani presję na wjazd. Tylko dzięki zrozumieniu tego można znaleźć długoterminowe rozwiązanie, które będzie miało sens dla obu stron i zapewni migrantom rzeczywistą pomoc.


Jego zdaniem rozwinięty świat musi przełamać nawyk gratulowania sobie, kiedy sprowadzają dobrze wyszkolonych lekarzy, inżynierów i informatyków z Afryki i Azji Południowo-Wschodniej. Jest to ostrzeżenie zwłaszcza dla Wielkiej Brytanii, gdzie często podkreśla się, że premier i znaczna część jego gabinetu to dzieci imigrantów. Rishi Sunak urodził się w Anglii w rodzinie indyjskiego pochodzenia, która przybyła do Wielkiej Brytanii z Afryki Wschodniej; minister spraw wewnętrznych Suella Braverman urodziła się w Anglii, a jej matka z Mauritiusa i ojciec z Kenii byli imigrantami; minister ds. biznesu i handlu Kemi Badenoch urodziła się w Anglii w rodzinie nigeryjskiej; a matka ministra spraw zagranicznych Jamesa Cleverly'ego pochodzi z Sierra Leone.


Collier uważa dużą liczbę specjalistów z Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji w brytyjskich instytucjach nie jako dowód na brak rasizmu w brytyjskim społeczeństwie (choć z niedawnego raportu wynika, że Wielka Brytania jest jednym z najmniej rasistowskich społeczeństw na świecie), ale jako samolubne zabieranie wysoko wykwalifikowanych mężczyzn i kobiet, którzy są znacznie bardziej potrzebni w ich własnych krajach. „Ludzie myślą – zauważa Collier – że dokonują wielkiego i szlachetnego czynu, odciągając bystrych młodych ludzi od ich rzeczywistych obowiązków i możliwości w Afryce. … To naprawdę bardzo smutne, że ludzie muszą marzyć jak wydostać się ze swojego kraju. I, nieumyślnie, Europie grozi niebezpieczeństwo, że powtórzą to z Afryką”.

 

Podczas szczytu Pledging Summit w Londynie w 2016 r. uzgodniono „Jordan Compact”, w ramach którego Jordanii przyznano koncesje finansowe i handlowe w zamian za udzielenie przez ten kraj zezwoleń na pracę uchodźcom syryjskim. Był to pomysł Colliera i jego kolegi z Oxfordu, Alexandra Bettsa. Odwiedzili Jordanię i zdali sobie sprawę, że kraj ten przyjmie tysiące Syryjczyków, ale nie pozwoli im pracować, ponieważ uchodźcy przyzwyczajeni do niskich zarobków poważnie podcięliby płace jordańskich pracowników, których średnie zarobki są około dziesięciokrotnie wyższe. Migranci byli zatem bezpieczniejsi niż wcześniej, ale nie mieli możliwości zarabiania na życie ani wnoszenia wkładu w społeczeństwo, w którym teraz mieszkali.


Rozwiązaniem było utworzenie Specjalnych Stref Ekonomicznych, do których zapraszane byłyby zagraniczne firmy w celu budowania zakładów produkcyjnych, w których uchodźcy mogliby legalnie pracować, a jordańscy pracownicy nie byliby poszkodowani. Około 180 tysięcy Syryjczyków otrzymało obecnie pozwolenia na pracę w kraju, w którym dotychczas odmawiano im prawa do pracy. W późniejszym raporcie stwierdzono, że rezultaty inicjatywy były mieszane: Syryjczycy mogli i chcieli pracować, ale niewiele firm zagranicznych było gotowych uczestniczyć w projekcie. Większość utworzonych firm pochodziła z Syrii i działała w sektorze odzieżowym. Zatrudniali głównie kobiety i niewielu jordańskich pracowników chciało tam pracować „z różnych powodów”. Porozumienie posłużyło jednak jako wzór dla państw afrykańskich do przyznania uchodźcom przynajmniej ograniczonego prawa do pracy.


Podstawowym spostrzeżeniem, które kieruje pracą Colliera, jest to, że imigranci, niezależnie od tego, czy są uchodźcami przed niebezpieczeństwem, czy po prostu ludźmi szukającymi lepszego życia, nie potrzebują współczucia, ale bezpieczeństwa fizycznego i bezpieczeństwa pracy, podczas gdy zachodnie państwa, którym brakuje wysoko wykwalifikowanych specjalistów, powinny przestać „wabić” tych pracowników z krajów biednych i rozwijających się oraz inwestować więcej w szkolenie własnej młodzieży. (Collier uważa, że Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne, związek zawodowy lekarzy, celowo ograniczyło podaż lekarzy, ponieważ „uznało za bardzo korzystne utrzymywanie bardzo małej liczby brytyjskich lekarzy, aby zapewnić im lepsze posady”).


W swojej najbardziej znanej książce The Bottom Billion Collier pisze, że „w społeczeństwach najbiedniejszego miliarda toczy się intensywna walka między odważnymi ludźmi, którzy próbują dokonać zmian, a potężnymi grupami, które im się sprzeciwiają… walka o przyszłość najbiedniejszego miliarda ludzi nie jest rywalizacją pomiędzy złym światem bogatym a szlachetnym światem biednym. Jest to walka wewnątrz społeczeństw najniższego miliarda i do tej pory byliśmy w dużej mierze obserwatorami”.


Pewność lewicy i prawicy, z których każda postrzega stanowisko drugiej strony w sprawie imigracji jako głupie, jeśli nie złe, jest łatwym luksusem „obserwatorów”. Społeczeństwa najnieszczęśliwszych na świecie muszą przekonać swoich obywateli do pozostania, zapanować nad korupcją (dolne szczeble Indeksu Percepcji Korupcji zajmują w przeważającej mierze państwa afrykańskie) i wyjaśnić państwom zachodnim, czego potrzebują do rozwoju gospodarczego. Jeżeli tego nie zrobią, przyszłość kryzysu imigracyjnego będzie prawdopodobnie oznaczać coś więcej niż zwykłe przepychanki między imigrantami a policją na zatłoczonej wyspie Lampedusa.

 

Link do oryginału: https://quillette.com/2023/09/19/the-migration-conundrum/?ref=quillette-daily-newsletter

Quillette, 19 września 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


John Lloyd
– brytyjski dziennikarz, były korespondent „Financial Times” w Moskwie. Współzałożyciel Reuters Institute for the Study of Journalism autor książki New Right in Europe, która niebawem ma się ukazać.