Czy nadawanie priorytetu wolności od terroryzmu jest rasizmem?


Jonathan S. Tobin 2023-08-28

Minister bezpieczeństwa narodowego Izraela Itamar Ben-Gvir przemawia podczas posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych i Obrony Knesetu, 15 lutego 2023 r. Zdjęcie: Yonatan Sindel/Flash90.
Minister bezpieczeństwa narodowego Izraela Itamar Ben-Gvir przemawia podczas posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych i Obrony Knesetu, 15 lutego 2023 r. Zdjęcie: Yonatan Sindel/Flash90.

Tak wiele z tego, co na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy rozrywa Izrael na strzępy, można przypisać opinii publicznej na temat jednego człowieka – a jego nazwisko nie brzmi Benjamin Netanjahu. Długa jest lista spraw dzielących Izraelczyków od czasu, kiedy w styczniu rozpoczęto protesty rzekomo skierowane przeciwko reformie sądownictwa. Nie można jednak lekceważyć sposobu, w jaki postawa wobec Ministra Bezpieczeństwa Narodowego Itamara Ben-Gvira wpłynęła na debatę o międzynarodowej kampanii na rzecz delegitymizacji rządu, który powstał po listopadowych wyborach do Knesetu.

W tym tygodniu Ben-Gvir znowu pojawił się w wiadomościach, kiedy słowa, jakie wypowiedział podczas wywiadu dla izraelskiego Channel 12 ponownie wywołały kontrowersje. Omawiając niedawny wzrost arabskiego terroryzmu z izraelsko-arabskim dziennikarzem Mohammadem Magadlim oraz czy należy podjąć bardziej rygorystyczne środki, aby powstrzymać rozlew krwi, Ben-Gvir powiedział: „Moje prawo, prawo mojej żony i moich dzieci do przemieszczania się po Judei i Samaria jest ważniejsze niż swoboda przemieszczania się Arabów. Prawo do życia jest ważniejsze od swobody przemieszczania się”.


Większość źródeł medialnych cytujących Ben-Gvira nie zamieściło ostatniego zdania w cytacie, którego użyli. Te słowa, bez ostatniego zdania i wyjęte z kontekstu dyskusji na temat serii morderstw Żydów dokonanych przez Palestyńczyków, wychwalanych następnie przez palestyńską społeczność i jej przywódców jako bohaterskie, zostały odebrane jako bezwstydny rasizm. Pogląd, że żydowskie prawo do swobodnego przemieszczania się ma pierwszeństwo przed podobnymi prawami Arabów, jest odrażający.


Tak było to interpretowane przez media, a także Departament Stanu USA, który zadał sobie trud, aby konkretnie potępić, jak to określono, „podżegające komentarze” i „całą rasistowską retorykę”.


Sprawa wywołała także furię w mediach społecznościowych, gdzie palestyńsko-amerykańska supermodelka Bella Hadid zamieściła wideo z oświadczeniem Ben-Gvira w relacji na Instagramie swoim 60 milionom obserwujących, do którego dołączyła świętoszkowate zdanie, że: „W żadnym miejscu i czasie, a zwłaszcza w 2023 r., jedno życie nie powinno być cenniejsze od drugiego. Szczególnie tylko ze względu na pochodzenie etniczne, kulturę lub czystą nienawiść”.


Ben-Gvir ostro zareagował na słowa modelki, nazywając ją „nienawidzącą Izraela”, co można łatwo udowodnić, czytając jej własną historię podżegających i kłamliwych komentarzy na temat państwa żydowskiego. Jednak w tym przypadku uczucia Hadid podzielało wielu centrowych i liberalnych Żydów, którzy uważają Ben-Gvira nie tylko za wstyd dla Izraela, ale uważają, że jego dojście do władzy jest oznaką staczania się kraju w prawicowy ekstremizm.


Prawicowy prowokator


Podczas całej swojej kariery Netanjahu był demonizowany przez przeciwników politycznych, którzy pokazali, że są gotowi zrobić niemal wszystko, w tym postawić fałszywe zarzuty korupcyjne, aby go obalić. Jednak fakt, że mianował Ben-Gvira ministrem bezpieczeństwa narodowego, wystarczył, aby przekonać wielu w Izraelu i gdzie indziej, że obecnemu rządowi nie należy jedynie się przeciwstawiać, ale wręcz należy stawiać mu opór jako nielegalnemu rządowi. Niezależnie od tego, czy wyrwano je z kontekstu, czy nie, kontrowersyjne słowa Ben-Gvira po prostu potwierdzają przekonanie, że przywódcy państwa żydowskiego porzucili tradycyjnie wyznawane przez Żydów wartości, a także te, które jednoczą Izrael z Amerykanami.


Problem z tymi założeniami polega na tym, że osoby potępiające Ben-Gvira ignorują nie tylko kontekst jego komentarzy, ale także to, dlaczego w izraelskiej polityce tak wysoko zaszła postać marginalna. Stawką w tej dyskusji nie jest to, czy według niego Arabowie zasługują na traktowanie z godnością, lub czy mają takie same prawa jak Żydzi. Chodzi raczej o to, czy palestyńscy Arabowie mają nieodłączne prawo do atakowania i mordowania Żydów, co przebija prawo tych ostatnich do bezpiecznego życia we własnym kraju, nie mówiąc już o swobodzie przemieszczania się.


Nie jest tajemnicą, dlaczego Ben-Gvir ma problemy z porozumiewaniem się z kimkolwiek poza tymi, którzy już podzielają jego opinie. Lidera partii Ocma Jehudit, która wraz z Religijną Partią Syjonistyczną Bezalela Smotricha zdobyła w ostatnich wyborach 13 mandatów, łatwo odrzucić jako ekstremistę.


Jako nastolatek Ben-Gvir był uczniem urodzonego w Ameryce rabina Meira Kahane’a, który opowiadał się za „przeniesieniem” Arabów z Izraela i terytoriów. Ben-Gvira uznano za ekstremistę i odmówiono mu prawa do służby w Siłach Obronnych Izraela – co mu się zarzuca do dziś. Następnie został prawnikiem, najbardziej znanym z obrony osób oskarżonych o przemoc wobec Arabów i innych osób związanych ze skrajnie prawicowym aktywizmem. Przyznał, że w jego domu wisiało zdjęcie doktora Barucha Goldsteina, który dokonał masakry 29 muzułmanów w Jaskini Patriarchów w Hebronie (choć najwyraźniej portret został usunięty w miarę postępów jego kariery politycznej). To zdjęcie i wszystko, co symbolizuje, powoduje, że niewielu jest skłonnych życzliwie interpretować słowa Ben-Gvira, gdy budzi on kontrowersje.


Polityka izraelska byłaby bardziej cywilizowana i lepiej prezentowałaby się dla świata zewnętrznego, gdyby Ben-Gvir i Ocma Jehudit (którzy choć nie opowiadają się za przesiedlaniem Arabów, nadal są postrzegani jako neokahaniści) nie zyskali na znaczeniu. Jednak powodem, dla którego Netanjahu poczuł się zobowiązany włączyć go do swojego gabinetu, jest to, że poparcie Ben-Gvira jest zbyt duże, by je ignorować. I nie jest to spowodowane osobistym urokiem podżegacza motłochu. Zamiast tego jest to gniew wyborców z powodu palestyńskiego wsparcia dla terroryzmu i przekonanie, że establishment bezpieczeństwa nie traktuje tego zagrożenia wystarczająco poważnie.


Powstrzymanie terroru nie powinno budzić kontrowersji

 

Gdyby Ben-Gvir rzeczywiście opowiadał się za stanowiskiem, zgodnie z którym należy chronić prawo jednego narodu do swobodnego przemieszczania się, a drugiemu tego prawa odmawiać, niezależnie od zagrożenia terrorystycznego, oskarżenia o rasizm byłyby słuszne. Ale nie to mówił. Jego stanowisko było takie, że jeśli prawo Żydów do życia w Judei i Samarii ma zostać zachowane, należy ich chronić przed terroryzmem za pomocą środków, które nieuchronnie powodowałyby niedogodności dla ludności, która zarówno produkuje terrorystów, jak i wspiera ich.


Nie jest to stanowisko skrajne. Wsparcie w Izraelu dla punktów kontrolnych i barier bezpieczeństwa, które pomogły zapobiec atakom terrorystycznym i zasadniczo zakończyły horror drugiej intifady na początku XXI wieku, jest kwestią konsensusu narodowego. Działania podejmowane przez wszystkie rządy w celu ograniczenia terroryzmu nieuchronnie wiążą się z pewnym naruszeniem, jeśli nie uchyleniem praw.


Jednak w przypadku Żydów, którzy mieszkają w Judei i Samarii, stanowisko zajmowane przez większość Palestyńczyków i ich zagranicznych cheerleaderów jest takie, że Żydzi nie mają prawa przebywać na „Zachodnim Brzegu” i dlatego stanowią uzasadnione cele ataków, niezależnie od tego, czy są to cywile, czy żołnierze.


W większości dyskusji na temat sytuacji na terytoriach główny nacisk kładziony jest na przemoc rzekomo popełnianą przez Żydów w połączeniu z poglądem, że obecność Żydów w Judei i Samarii jest nielegalna. Tak właśnie uważa społeczność międzynarodowa, ale samo to stanowisko jest błędne. Prawo do życia na ziemi, która obecnie nazywa się Zachodnim Brzegiem, zostało zagwarantowane Żydom przez poprzedniczkę Organizacji Narodów Zjednoczonych, Ligę Narodów, sięgając lat dwudziestych XX wieku i porozumienie z San Remo. Żaden inny kraj nie ma uznanego tytułu prawnego do tej ziemi, a w najlepszym przypadku palestyńskie ambicje państwowe sprawiają, że jest ona raczej kwestionowana niż „okupowana”.


Nawet jeśli uważasz, że budowanie społeczności w sercu starożytnej żydowskiej ojczyzny przez Izrael jest nierozsądne, pomysł, że setki tysięcy żyjących tam Żydów powinno być traktowane jako uzasadnione cele terroryzmu, jest zarówno nie do utrzymania z prawnego punktu widzenia, jak i niemoralny.


Jednak takie właśnie stanowisko prezentują Palestyńczycy.


Świadczą o tym uroczystości organizowane przez Palestyńczyków na ulicach ich miast – rozdawanie dzieciom cukierków dla zachęty – a także w mediach społecznościowych za każdym razem, gdy ma miejsce atak terrorystyczny na Żydów. Gdyby terror wobec Żydów nie był czymś rutynowym – i gdyby był traktowany przez Arabów jako akt nielicznych obłąkanych osób – wówczas środki takie jak punkty kontrolne czy bariery byłyby niepotrzebne. Jednak popieranie terroru nie tylko jest powszechne, ale jest szeroko wspierane przez ulicę palestyńską i nagradzane finansowo przez władze Autonomii Palestyńskiej.


Zatem kiedy Ben-Gvir mówi, że prawo Żydów „do życia” ma pierwszeństwo przed prawem Arabów do swobodnego przemieszczania się, nie formułuje teoretycznego rasistowskiego stwierdzenia. Jeśli Palestyńczycy uważają, że nadszedł sezon na Żydów – co wyraźnie widać po niekończącej się serii śmiercionośnych ataków terrorystycznych i oklaskach, jakie wywołują – wówczas władze są zobowiązane do podjęcia środków, które ograniczą ich zdolność do dokonywania tych morderstw.


Niezależnie od tego, co ktoś myśli o Ben-Gvirze, nie robił on nic więcej, jak tylko stwierdził oczywistość na temat sytuacji nie do zniesienia, która w dużej mierze jest odpowiedzialna za wsparcie, jakim Ben-Gvir cieszy się wśród Izraelczyków. Stawką w tej debacie nie jest prawo  Palestyńczyków do swobodnego przemieszczania się ani nawet prawo Żydów do osiedlania się w Judei i Samarii. Chodzi raczej o to, czy istnieje prawo do popełniania aktów terroru przeciwko Żydom.


Jeśli nie popierasz takiego niemoralnego „prawa” (a ci, którzy wierzą, że Palestyńczycy mają prawo mordować Żydów, którzy mają czelność żyć w jedynym państwie żydowskim na świecie, to właśnie robią), to słowa Ben-Gvira nie tylko są nie rasistowskie, ale są całkowicie rozsądne. Co więcej, nie chodzi też o to, czy były, według słów Departamentu Stanu, „podżegające”. W rzeczywistości rzucają światło na kwestię, której nie można zignorować. Chociaż obecność Ben-Gvira w rządzie i to, co mówi, zawsze będzie budzić kontrowersje, konieczne jest, aby ta debata nie dotyczyła jego osoby, ale raczej przekonania wrogów Izraela, że każdy Żyd po obu stronach „Zielonej Linii” jest dozwolonym celem ataku.


Link do oryginału: https://www.jns.org/israel-palestinianconflict/itamar-ben-gvir/23/8/25/313549/

JNS Org., 25 sierpnia 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Jonathan S. Tobin jest redaktorem naczelnym amerykańskiego magazynu JNS (Jewish News Syndicate).