O dalekim Izraelu raz jeszcze


Andrzej Koraszewski 2023-08-24

Izraelskie bojowniczki o demokrację. 
Izraelskie bojowniczki o demokrację. 

Czytelnik Yossi zadaje pytania. Mieszka w Izraelu, więc pisze o sprawach mu bliskich. Pyta się, czy zgadzam się, że człowiek przeciwko, któremu toczy się śledztwo nie może być głową kraju? Proces Netanjahu trwa od siedmiu lat nie dotarto jeszcze do przesłuchań pierwszych świadków obrony, a większość przesłuchiwanych dotąd świadków oskarżenia przekwalifikowano na „wrogich świadków”. W odróżnieniu od tego czytelnika mieszkam w Polsce i patrzę na ten proces przez lornetkę postronnego obserwatora.

Kilka lat temu znany polski wydawca zadał mi podobne pytanie, na które odpowiedziałem starą maksymą, „niewinny jak długo wina nie zostanie udowodniona”. Oparte na prasowych wyrokach domniemanie winy wskazuje na brak dystansu i potrzebę potępienia bez dowodów. Mój znajomy zgodził się ze mną, iż faktycznie może lepiej poczekać do zakończenia procesu, które nastąpi w bliżej nieokreślonej przyszłości.


Można odpowiedzieć pytaniem na pytanie, czy mój polemista zgadza się, że  oskarżenia premiera Netanjahu (w których nieustająca kampania medialna dominuje nad prezentacją solidnych dowodów winy), noszą znamiona próby usunięcia przeciwnika politycznego, którego nie daje się pokonać przy urnach wyborczych?                  


Nie mam uprawnień do występowania w roli sędziego, więc nie mam powodu do orzekania winny czy niewinny. Istnieją wszelako powody, do podejrzliwego traktowania żądań usunięcia polityka z areny politycznej na podstawie oskarżeń, których przez lata nie daje się udowodnić.    


W kolejnym pytaniu czytelnik Yossi, twierdzi, że w przypadku premiera Olmerta były podobne naciski. Nie wiem, czy kpi, czy o drogę pyta, ale możemy to podobieństwo zmierzyć przy pomocy prostego testu – ile było artykułów na temat Ehuda Olmerta przed i podczas procesu w „New York Times” i w innych czołowych mediach zachodnich? Jak długo trwał proces i czy sąd miał trudności z ustaleniem winy?


W kolejnym pytaniu pyta mnie Yossi, czy mógłbym wymienić tych ‘radzieckich’ prawników i dodać co ‘radzieckiego’ zrobili’?  


Spróbujmy to pytanie przeformułować, żeby nawiązywało do mojej wypowiedzi.  Dlaczego reforma Aharona Baraka nosiła znamiona radzieckiej perwersji prawnej?


Trójpodział władzy zakłada klarowny podział kompetencji i wzajemną kontrolę. Polska w XVIII wieku zniknęła z mapy głównie z powodu całkowitego paraliżu władzy ustawodawczej. Instytucja „liberum veto” pozwalała zablokować każdą ustawę, czy to z powodu przekupstwa dowolnego posła, czy z powodu czyjejś fanaberii. Nie było szans na unowocześnienie armii, na reformy społeczne, na reformy gospodarcze. Demokracja szlachecka była pełna i doskonała, państwo przestało istnieć.


Radziecki model „socjalistycznej demokracji” był nieco inny. Tu widzieliśmy całkowitą dominację władzy wykonawczej nad władzą ustawodawczą i sądowniczą, ale ta władza znajdowała się w rękach Komitetu Centralnego Partii, rząd, parlament i sądy były zaledwie narzędziem, przy każdej instytucji działał sekretarz partii, który miał ostatnie słowo.


Izraelska rewolucja sądownicza ustanawiała niezależność od rządu tzw. dorady rządu, który równocześnie sprawuje funkcję prokuratora generalnego oraz system doradców (ministerstw), którzy są ”niezależni” i mogą zablokować każdą decyzję władzy wykonawczej i to bez konieczności wskazania konkretnej podstawy prawnej.


W demokracji republikańskiej (a więc nie opartej wyłącznie na zwykłej większości), radcy prawni premiera i ministerstw mają pilnować zgodności decyzji podejmowanych przez polityków z obowiązującym prawem, zaś trybunały konstytucyjne mają nadzorować zgodność proponowanych i uchwalanych przez władzę ustawodawczą zmian prawnych z przepisami konstytucji. (Sądy Najwyższe korygują błędne lub niejasne interpretacje przepisów prawnych przez sądy niższej instancji.)  


Izrael nie zdołał uchwalić konstytucji w 1948 roku, jej namiastkę stanowią ustawy zasadnicze, które uchwalane były w dość  dziwnym trybie zwykłej większości posłów biorących udział w głosowaniu. W tej sytuacji izraelski Sąd Najwyższy funkcjonuje zarówno jako Sąd Najwyższy, jak i jako Trybunał Konstytucyjny, przy kompletnie zaburzonym systemie zarówno uchwalania, jak i wprowadzania poprawek do ustaw zasadniczych.


Na tym nie kończą się osobliwości izraelskiej sceny politycznej. Izraelska ordynacja wyborcza ma bardzo niski próg dla partii politycznych, co powoduje, że izraelskie rządy składają się z mozaiki partii mniejszych i większych, a wszyscy premierzy są nieustannie szantażowani przez koalicjantów. Żadna partia polityczna nie ma szans na samodzielną większość parlamentarną, koalicje są chwiejne, a utrata jednego czy dwóch posłów z koalicji grozi koniecznością rozpisania nowych wyborów (co oczywiście radykalnie zwiększa siłę szantażu ze strony wchodzących do rządowych koalicji partii kanapowych).


Być może jeszcze ważniejszym kontekstem tych wszystkich osobliwości i zaciekłych sporów jest fakt, że Izrael jest państwem narodu, na którym skupia się nienawiść całego świata, które jest otoczone przez śmiertelnych wrogów, i które nieustannie, od pierwszego dnia swojego istnienia, stoi przed egzystencjalnym zagrożeniem.


To zagrożenie czasem łagodzi, a czasem wzmacnia wewnętrzne podziały. Kiedy wybucha wojna różnice zdań schodzą na drugi plan, kiedy jest względny spokój, wybuchają kłótnie na temat strategii reagowania na wrogość w postaci bezpośredniego terroru, na wrogość sojuszników oferujących swoje mapy drogowe do pokoju, (nieustannie oczekując od Izraela samobójczych ustępstw), na temat wyboru gospodarczego ładu, tak by mieć silną gospodarkę, bez której nie ma mowy o silnej armii.


Te podziały mają swoje tło historyczne. Fundament państwa powstawał w okresie dominacji Partii Pracy (Mapai), która sprawowała władzę w okresie 1948-1977. Również w okresie przedpaństwowym to ugrupowanie decydowało o kształcie budowanych mozolnie instytucji. Dominacja lewicowych sił skłaniała Watykan, wielu polityków brytyjskich i amerykańskich do podejrzeń, że Żydzi zmierzają do stworzenia komunistycznego państwa. Również Stalin przez moment miał nadzieję na stworzenie komunistycznego przyczółka na Bliskim Wschodzie i w efekcie broń docierająca z Czechosłowacji okazała się rozstrzygającym czynnikiem w wojnie o niepodległość. Ani Ben Gurion, ani reszta jego partyjnych towarzyszy nie zamierzali jednak tworzyć komunizmu w Izraelu, ani wchodzić w trwały sojusz z ZSRR. Izraelski socjalizm był bliższy zachodnioeuropejskiej socjaldemokracji, a jego najbardziej znanym symbolem były kibuce, czyli spółdzielnie, będące jednostkami produkcyjno-obronnymi, które pozwalały na stworzenie podstaw zaopatrzenia w żywność i rozwój osadnictwa. Twierdzenie, że to oni stworzyli Izrael, ma silne podstawy, a opozycja, która miała inną wizję rozwoju, do 1977 roku nie miała szans na zwycięstwo wyborcze.


Blisko trzy dekady nieprzerwanej władzy ujawniały minusy socjalistycznego systemu znane również z innych miejsc na świecie. Etatyzm, nadmierna obecność państwa w gospodarce, konserwatyzm związków zawodowych, brak konkurencyjności. Zmiana preferencji wyborczych społeczeństwa była dla wielu szokiem. Przyznanie, że socjalistyczny model gospodarczy jest dinozaurem, który blokuje dalszy rozwój, wymagało czegoś więcej niż tylko analiz i dyskusji między specjalistami. Wielki kryzys światowej gospodarki związany był z kolejną próbą wymazania Izraela z mapy świata i eksterminacji jego ludności. Po napaści armii arabskich na Izrael w 1973 roku, OPEC zarządził drastyczne ograniczenie wydobycia ropy naftowej, żeby zmusić Amerykę i inne kraje zachodnie do embarga na broń dla Izraela, a tym samym do pogodzenia się z faktem, że Izrael przestanie istnieć.


Niewielu zauważyło, że tzw. kryzys naftowy 1973 roku był zaledwie katalizatorem zjawiska, które wisiało w powietrzu. Przez dziesięciolecia widzieliśmy na Zachodzie rozwój „państwa opiekuńczego” – stały wzrost płac pracowników najemnych, stały wzrost nakładów na opiekę społeczną i bezpłatne świadczenia. Było to możliwe dzięki technologicznej przewadze i rosnącym wpływom z eksportu. Tymczasem okazało się, że kraje, które wcześniej były daleko w tyle nauczyły się produkować towary techniczne równie wysokiej jakości i po niższych cenach. Kiedy nagle ceny energii poszybowały w górę, zachodnia przewaga okazała się iluzją. Margaret Thatcher po raz pierwszy objęła urząd premiera w 1979 roku, a Ronald Reagan w 1981 roku. Menachem Begin został premierem w 1977 roku. Socjaldemokratyczna opcja wyczerpała się, w Izraelu zaczęła się długa seria klęsk Partii Pracy i trudności dostosowania się  do zmienionego świata po długiej serii imponujących sukcesów. Dziś izraelska Partia Pracy ma trudności z przeskoczeniem śmiesznie niskiego progu wyborczego.


Psychologiczny szok lewicy na jej odrzucenie przez wyborców nie jest zjawiskiem ograniczonym do Izraela i nie tylko w Izraelu prowadził do poszukiwania pozaparlamentarnych sposobów odzyskania władzy.  


Podział na lewicę i prawicę jest dziś absurdalny. Tak jak mamy wiele odcieni lewicy, tak mamy wiele odcieni prawicy. W dzisiejszym świecie możemy bez trudu wskazać ludzi deklarujących się jako „lewica” podejmujących trud walki z obłędem rewolucji „przebudzonych”, podobnie na prawicy jest wielu ludzi, dla których konserwatyzm oznacza umiarkowanie, gospodarkę rynkową, zmiany stopniowe, a nie rewolucyjne, którzy przeciwstawiają się prawicowemu fundamentalizmowi. Nie ma tu prostej dychotomii, chociaż wielu próbuje ją na siłę tworzyć.


Państwo prawa w systemie republikańskiej, konstytucyjnej demokracji oznacza m. in. ochronę przed walką o władzę z użyciem przemocy, przed przenoszeniem sporów z parlamentu na ulicę.      

Jak to wszystko ma się do dzisiejszych izraelskich sporów rzekomo o reformę w sądownictwie. (Dlaczego używam tu słowo „rzekomo”? Ponieważ nie trzeba wielkiego wysiłku, żeby dostrzec, że nie jest to merytoryczny spór o kształt reformy, a poszukiwanie kolejnego pretekstu do siłowego przebudowania sceny politycznej.)


Mój polemista oburza się na określenie, że izraelski Sąd Najwyższy jest po rewolucji sądowniczej Baraka instytucją samoodtwarzającą się. Nie, nie przedstawia obecnej i proponowanej formy nominacji nowych sędziów SN, przekazuje swoje święte oburzenie. W Stanach Zjednoczonych co pewien czas jesteśmy świadkami awantur, kiedy rządzącej władzy udaje się uzupełnić wakat w Sądzie Najwyższym prawnikiem zbliżonym do obozu władzy. Testem izraelskiego Sądu Najwyższego jest zawsze skuteczne weto wobec każdej próby wprowadzenia do SN prawnika spoza ich wewnętrznego kręgu. (Najciekawszym przypadkiem była sprawa nieżyjącej już profesor Ruth Gavizon, doskonałej prawniczki o zdecydowanie lewicowych sympatiach, krytycznie nastawionej do politycznego aktywizmu w sądownictwie.)


W Izraelu ten polityczny aktywizm prowadzi do paraliżu władzy wykonawczej i ustawodawczej, przywrócenie równowagi między różnymi pionami władzy może okazać się kwestią być albo nie być Izraela.


Izraelska opozycja wydaje się być tak gotowa do szukania kompromisu jak Mahmoud Abbas jest gotowy do pokojowych negocjacji, jak pisał niedawno izraelski historyk i dziennikarz, Gadi Taub:

Wiadomości wypełniały spekulacje na temat gotowości bojowej Izraela lub jej braku. W większości media przedstawiły tę kwestię jako opowieść o bohaterskich męczennikach-rezerwistach, zdecydowanych stoczyć „bitwę o demokrację”, zamiast nazywać ją tym, czym ona naprawdę była: bandą oficerów grożących narażeniem bezpieczeństwa Izraela, jeśli większość parlamentarna nie ustąpi wobec ich żądań. Tytuł jednego z artykułów w „Haaretz” brzmiał: W Izraelu trwa wojskowy zamach stanu – i jest on całkowicie uzasadniony.

Istnieje wiele powodów, dla których warto przyglądać się uważnie temu, co dzieje się w Izraelu. Walka o wartości wolnego świata toczy się na wielu frontach, ale stosunek do Izraela i jego walki o przetrwanie aż nazbyt często okazuje się papierkiem lakmusowym ujawniającym hipokryzję różnych bojowników o wolność i demokrację.