Reporter przewidział pogrom Farhud w 1939 roku


bataween 2023-08-22

The Palestinian Mufti Haj Amin al-Husseini in 1937
The Palestinian Mufti Haj Amin al-Husseini in 1937

„Jeśli wydarzenia będą się toczyć obecnym torem, liczącej 2000 lat społeczności będzie grozić pogrom”. Taka była surowa przepowiednia Farhud z 1941 r., pogromu irackich Żydów, sporządzona przez Romana Slobodina, korespondenta Jewish Telegraphic Agency (JTA) na Bliskim Wschodzie, w marcu 1939 r. Jego artykuł w „Canadian Jewish Chronicle”, przepisany poniżej, śledzi rosnącą penetrację nazizmu na Bliskim Wschodzie. Niemcy zmonopolizowali propagandę, aby zdusić arabską prasę, zalali kluby nazistowskimi agentami i pompowali pieniądze w arabski ruch nacjonalistyczny. (Z podziękowaniami: Lichtov)

Z Berlina do Bagdadu raz jeszcze

Roman Slobodin

31 marca 1939 roku

 

Jerozolima: nastąpił nagły rozkwit nowych, ładnych twarzy w kabaretach na Bliskim i Środkowym Wschodzie. W nocnych klubach Kairu pojawiły się stada nieznanych piękności. Kobiecy pułk przechwycił nocne życie Bejrutu, „Paryża Bliskiego Wschodu”.


Nowe dziewczyny to nazistowskie agentki. Chociaż niektóre z nich udają Węgierki, wszystkie są Niemkami. Najładniejsze i najinteligentniejsze z nich przeszły intensywny kurs propagandy i „informacji” w szkołach dla zagranicznych agentów kierowanych przez ministra propagandy Goebbelsa. Ich misja w Lewancie jest daleka od frywolności. Dla bystrej dziewczyny praca w nocnym klubie w Bejrucie lub Kairze dostarcza znakomitych okazji na zbieranie informacji o dużym znaczeniu, ponieważ do tych miejsc przychodzą politycy i urzędnicy rządowi, oficerowie i biznesmeni, miejscowi i Europejczycy, i ludzie ze wszystkich części świata.


Batalion dziewcząt to tylko jeden tryb w dobrze naoliwionej nazistowskiej machinie, która pracuje teraz na wysokich obrotach od Aleppo do Kairu i od Jerozolimy do Basry, z jednym celem: sterowania ruchu nacjonalistycznego torem zgodnym z międzynarodowymi ambicjami Niemiec.


Podjęto na nowo „Drang nach Osten” przerwany przez wojnę światową, z jeszcze większym wigorem i znacznie większą przebiegłością niż ta, która charakteryzowała eseje cesarza Wilhelma o imperializmie wokół wschodniego krańca Morza Śródziemnego. Marzenie „od Berlina do Bagdadu” raz jeszcze zamienia się w rzeczywistość.


Przez zdruzgotaną Czechosłowację rzucono gigantyczną autostradę ku Bałkanom, a z czasem ku Konstantynopolowi. Cała południowowschodnia Europa wydaje się gotowa wpaść w łapy Hitlera jak przejrzała śliwka, gdy tylko ponownie potrząśnie on międzynarodowym drzewem.


W Turcji niemieccy agenci pracowicie przygotowują drugi etap tej trasy. To, według doniesień, ma oskrzydlić Syrię pod francuskim mandatem, przechodząc przez miasto Diarbekr w południowowschodniej Turcji, wzdłuż rzeki Tygrys do pól naftowych Mosulu i do Bagdadu i Basry. Niemieckie interesy targują się z przyciśniętym do muru rządem irackim o koncesje na południowych polach naftowych wokół Basry nad Zatoką Perską. Nowa, pionierska linia kolejowa łączy Trebizond, turecki port na południowym wybrzeżu Morza Czarnego, z koleją transirańską. Tak więc można będzie otworzyć alternatywny szlak wzdłuż Dunaju, przez Morze Czarne i lądem do Zatoki Perskiej z otwarciem na Ocean Indyjski. Zamiast „od Berlina do Bagdadu” może trzeba będzie czytać „od Berlina do Bombaju”. Tym razem marzący o niemieckim imperium na Wschodzie wbili pinezki wzdłuż nowych linii, by uniknąć Morza Śródziemnego, Kanału Sueskiego i Morza Czerwonego.


Zabezpieczenie trzeciego ważnego połączenia na nowej drodze na Wschód jest zadaniem niemieckich agentów  w krajach arabskich. Robią to ze sprawnością nieskończenie wyższą od nieudolnych metod przedwojennych Niemiec. Korzystając z surowych lekcji wojny światowej Nowe Niemcy wiele nauczyły się o nowoczesnych technikach propagandy, nie mówiąc już o metodach wymuszania. Ponadto wydaje się, że niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych starannie studiowało Revolt in the Desert pułkownika Lawrence’a, tak jak brytyjskie Foreign Office studiowało Mein Kampf Hitlera. Na wypadek wojny Niemcy spróbują odwrócić sytuację przez wywołanie arabskiej rewolty przeciwko Anglii i Francji, tak jak to ostatnim razem zrobiła Anglia przeciwko Państwom Centralnym.


Podobno ośrodkiem niemieckich działań wśród Arabów jest wygodny Klub Arabski w Damaszku. Tym samym wspierana przez Niemców instytucja ma wśród swoich członków ważnych syryjskich urzędników.


Krąży wiele plotek o tajnym „treningu atletycznym”, który odbywa się w jego sali gimnastycznej. Podczas nalotu policji na dom wybitnego członka, odsłonięto małą zbrojownię składającą się z ośmiu karabinów, dwunastu bagnetów, czterech rewolwerów i mnóstwa amunicji. Niewiele jest wątpliwości co do związku między tą skrytką a arabskim terroryzmem w sąsiedniej Palestynie. Co ciekawe, większość syryjskich gazet zignorowała nalot. Członkowie klubu pospieszyli do redaktorów.


Niemiecki wpływ na prasę, a zwłaszcza na prasę arabską, w całym Lewancie, jest godnym uwagi rozwojem wydarzeń ostatnich miesięcy. Osiągnięto to w dużej mierze dzięki nazistowskiej „koordynacji” reklam niemieckich interesów handlowych. Mechanizm odsłonięto w Egipcie. Rząd niemiecki powiadomił niemieckie firmy reklamujące się w prasie egipskiej, że odtąd ich ogłoszenia będą umieszczane za pośrednictwem pewnego nazistowskiego urzędnika. Wpływ na prasę uzyskany poprzez totalitarne wydawanie pieniędzy na reklamę szybko uwidocznił się w zalewie nazistowskiej i antybrytyjskiej propagandy oraz poparciu ekstremistycznych polityków.


Kontakty z prasą są dobrym przykładem gruntownej systematyzacji interesów niemieckich w służbie nazistowskim celom. Każdy Niemiec w Lewancie otrzymuje swoje miejsce i jest rejestrowany w hamburskim urzędzie kontroli Niemców za granicą. Według wiarygodnych raportów każdy Niemiec musi mieć oficjalne pozwolenie na wszystko, co może mieć wpływ na jego status lub obecną przydatność w przyszłości, jak zmiana miejsca zamieszkania czy sprzedaż ziemi, którą posiada. Ci, którzy przybyli z Niemiec, niedawno przeszli specjalne szkolenie do swoich nazistowskich obowiązków.


Ci, którzy mieszkali na Wschodzie przed nadejściem Hitlera i wykazali się szczególnymi zdolnościami, są wzywani do kraju na szkolenie w Hamburgu. Agenci niemieckich produktów, komiwojażerowie, dziennikarze i studenci należą do najbardziej użytecznych, ale nikt nie jest pominięty. Każdy, kto nie pasuje do nazistowskiego planu, jest traktowany w trybie doraźnym. Syryjski agent czołowej niemieckiej farmacji, kompetentny biznesmen, został niedawno zwolniony i zastąpiony przez prominentnego polityka opozycji. Istniało pewne uzasadnienie biznesowe, ponieważ można było oczekiwać, że nowy agent będzie stosował te same prymitywne taktyki promowania sprzedaży, jakie stosował w polityce. Ale to było tylko incydentalne. Prawdziwy powód jest dość jasny, że z jego pomocą będzie można eksportować niemieckie towary do Syrii i sprzedać je tam, by zapłacić za działalność nazistowską.


To bardzo popularna metoda. Służy dwóm celom: uniknięciu drenażu szczupłych międzynarodowych zasobów walutowych Niemiec i uniemożliwieniu śledzenia przekazów pieniężnych. Jest to jeden z powodów, dla których bardzo trudno jest prześledzić rzeczywiste niemieckie finansowanie, na przykład, terrorystów w Palestynie.


Wzmocnienie nazistowskiego uścisku arabskiego ruchu nacjonalistycznego jest promowane przez sprowadzanie arabskich polityków do Niemiec. Hamburg konkuruje teraz z Mekką jako cel pielgrzymek arabskich.


Jednym z ostatnich gości stolicy propagandy był Dżamal Husseini, siostrzeniec i prawa ręka Hadż Amina al Husseiniego, byłego muftiego Jerozolimy, przywódcy arabskiej rewolty w Palestynie, obecnie przebywającego na wygnaniu w Libanie. Dżamal Effendi przebywał w  Hamburgu przez dziesięć dni i wrócił z Bejrutu wybitnie zadowolony z wyników swojej podróży.


Rywalizujący z Bejrutem i Damaszkiem do roli ośrodka nazistowskiej propagandy jest oddalony o 600 mil przez pustynię Bagdad, stolica niepodległego arabskiego królestwa Iraku. Z siedziby Komitetu Obrony Arabów Palestyńskich w Bagdadzie, arabscy mówcy są wysyłani przez Arabię wzdłuż i wszerz, recytując propagandę, wyprodukowaną w Hamburgu, o brytyjskim ucisku i „okrucieństwach” w Palestynie i żydowskich planach przeciwko arabskim świętym miejscom. Stamtąd też rozchodzi się zalew literatury w języku arabskim.


Nie ma miejsca nawet na udawanie, że wydatki na tę kampanię i duże datki pieniężne wysyłane do byłego muftiego są zebrane wśród ludności Iraku. Kraj, mniej więcej wielkości Włoch, jest w dużej mierze pustynny, z rozproszoną populacją liczącą 3 500 000 osób, składającą się prawie wyłącznie z chłopów i koczowniczych Beduinów, tak biednych, że ledwo są w stanie utrzymać się przy życiu. Jednak to pustkowie nagle rozkwitło złotem dla palestyńskiej rewolty.


Prawda została na wpół ujawniona przez niezdarność centrali w Bagdadzie, która opublikowała dwa ogłoszenia, jedno o kwocie zebranej w Iraku, kilkadziesiąt dolarów, a drugie o kwocie przekazanej muftiemu, kilkanaście tysięcy.


Przez niefortunne zestawienie te dwie pozycje ukazały się jednocześnie w różnych kolumnach na tej samej stronie arabskiej gazety. Niemieckim propagandzistom w Iraku udało się zbliżyć do rządu bardziej niż w Syrii.


W kraju z mandatem francuskim rząd oficjalnie sprzeciwia się polityce sponsorowanej przez nazistów, a agenci niemieccy współpracują głównie, choć nie wyłącznie, z potężną i bardzo aktywną opozycją.


Ale administracja króla Ghazi od czasu do czasu tolerowała, a nawet opowiadała się za nazistowskimi wysiłkami. Uderzającym przykładem jest nadawanie przez potężne radio rządu Bagdadu „wiadomości” oficjalnej Niemieckiej Agencji Informacyjnej (Deutches Nazhrichten Euro). Stacja w Bagdadzie została zbudowana za brytyjskie pieniądze. Jednak noc po nocy wypełnia eter w całej Arabii mrożącymi krew w żyłach opowieściami o brytyjskich okrucieństwach w Palestynie, które sprawiają, że broszury propagandowe George'a Creela dotyczące wojny światowej czyta się jak bajki na dobranoc dla dzieci.


Produktem ubocznym tego nazistowskiego osiągnięcia jest to, że 90 tysięcy Żydów w Iraku znajduje się w skrajnie nieszczęśliwej sytuacji i już zaczęli odczuwać prześladowania. A jeśli wydarzenia będą przebiegać zgodnie z obecnym torem, można oczekiwać, że gwarancje praw mniejszości w traktacie anglo-irackim uznającym niepodległość kraju pójdą drogą podobnych zobowiązań w Europie, a 2000-letnia społeczność żydowska niebawem znajdzie się w niebezpieczeństwie pogromu.


Pozorna apatia Wielkiej Brytanii jest jedną z anomalii sytuacji. Irak znajdował się wcześniej pod mandatem brytyjskim. Jego armię szkolili brytyjscy oficerowie i jest wyposażona w brytyjską broń. Kontrolowana przez Brytyjczyków firma Iraq Petroleum Company dominuje nad polami naftowymi Mosulu. Royal Air Force cieszy się reputacją zakulisowego władcy kraju i wydaje się, że  Wielkiej Brytanii powinno być wystarczająco łatwo stłumić przynajmniej rażącą nazistowską kampanię. 


Częściowym wyjaśnieniem sytuacji jest to, że król Ghazi może używać nazistowskiej groźby jako środka do wyciągnięcia pożyczki od Wielkiej Brytanii, taki rodzaj łagodnego szantażu znany dobrze małym krajom, kiedy mają do czynienia z wielkimi mocarstwami, oraz że Wielka Brytania jest tego świadoma i czeka na słynny brytyjski sposób, by ktoś inny wyciągnął za nią kasztany z ognia. Na przykład, bierze pod uwagę możliwość, że Żydzi na całym świecie zbiorą duże sumy, by ratować swoich torturowanych braci w Niemczech i zerka na nich, by skierowali część pieniędzy do Iraku w formie pożyczek na rozwój, może po to, żeby umożliwić części Żydów na znalezienie tam schronienia, ale przede wszystkim, by chronić żydowskie interesy w Palestynie.


Zazębiające się intrygi działają na rosnącą wśród Arabów świadomość nowoczesnego świata, co dotąd wyrażało się w „nacjonalizmie” i jest prawdopodobne, że rozmaite imperializmy będą propagować to (każdy na swój sposób) i walczyć wzajem ze sobą aż do swojej logicznej zguby. W tym procesie konkurowania ze sobą wśród ludności Lewantu mocarstwom udało się obudzić ludy pogrążone w średniowieczu. Niemcy i Włochy agitują przeciwko Anglii i Francji, oferując własne rodzaje arabskiego nacjonalizmu. Francja popiera politycznie palestyńskich Arabów. Także w Palestynie Anglia rozgrywa ruch arabski jako atut w sporach ze syjonistami. Od czasu do czasu zapobiega możliwemu zbliżeniu arabsko-żydowskiemu, ponieważ pewna ilość „niepokojów” stanowi uzasadnienie wobec świata  zachowania jej pozycji w tym kraju. Palestyna jest punktem kluczowym tych wszystkich sprzecznych interesów. Anglia, Francja, Włochy, Rosja, Polska, wszyscy maczają w tym palce.


Dla nazistowskich planów Palestyna jest punktem kluczowym, a niemiecka organizacja, po długich i starannych przygotowaniach, działa tam teraz rewelacyjnie.

 

Link do oryginału: https://www.jewishrefugees.org.uk/2023/08/reporter-foresaw-farhud-pogrom-in-1939.html

Point of No Return, 18 sierpnia 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska