Walka lub ucieczka.
Gdzie jest patriotyzm ludzi, którzy opuszczają Izrael z powodu zawirowań politycznych?


Liat Collins 2023-08-20

LEKARZE podczas konferencji nadzwyczajnej w Jerozolimie w zeszłym miesiącu, zorganizowanej przez federację pracy Histadrut w sprawie rządowej reformy sądownictwa.(zdjęcie: Chaim Goldberg/Flash90)

LEKARZE podczas konferencji nadzwyczajnej w Jerozolimie w zeszłym miesiącu, zorganizowanej przez federację pracy Histadrut w sprawie rządowej reformy sądownictwa.

(zdjęcie: Chaim Goldberg/Flash90)



Pośrodku zamieszania w Izraelu w 2023 roku powtarza się pytanie: dokąd zmierzamy? 


Dla niektórych jest to pytanie metaforyczne: niespokojna debata na temat tego, jak wyjść z głębokich podziałów i ogólnej słabości stworzonej przez rządowy plan reformy sądownictwa – i odpowiedzi na to pytanie. Dla innych pytanie jest dosłowne: dokąd powinniśmy się przenieść? 


Opuszczenie Izraela nazywano kiedyś „jerida” – zejście w dół, przeciwieństwo aliji, wstępowanie do Izraela. Obecnie znane jest pod angielskim terminem „relocation”. Brzmi lepiej. 


Trudno mi zrozumieć Izraelczyków, którzy poważnie traktują emigrację jako wyraz swojego patriotyzmu. Pakowanie flag, którymi przez ostatnie kilka miesięcy wymachiwali podczas protestów, by rozpocząć nowe życie za granicą, wydaje się perwersyjnym sposobem demonstrowania syjonizmu i miłości do ziemi. A znalezienie kraju, w którym publiczne noszenie izraelskiej niebiesko-białej flagi nie jest ryzykownym przedsięwzięciem, stanowi osobne wyzwanie.


Ponieważ w tym roku przekraczano czerwoną linię, więc za tą linią, prawie nic nie powinno już dziwić. Akrobacje reklamowe były kreatywne. Czekam, aż pierwsi Izraelczycy spróbują ubiegać się o status uchodźcy. Być może utworzy się rząd na uchodźstwie w Portugalii, na Cyprze lub w innym kraju o ładnej pogodzie i znajdującym się wystarczająco blisko domu, aby pozostać w kontakcie z rodziną, przyjaciółmi i innymi protestującymi, którzy zostali. 


Izraelczycy protestują przeciwko reformie sądownictwa izraelskiego rządu na skrzyżowaniu Nahalal w północnym Izraelu, 5 sierpnia 2023 r. (źródło: ANAT HERMONY/FLASH90)
Izraelczycy protestują przeciwko reformie sądownictwa izraelskiego rządu na skrzyżowaniu Nahalal w północnym Izraelu, 5 sierpnia 2023 r. (źródło: ANAT HERMONY/FLASH90)

Przywódcy ruchu (lub ruchów) protestacyjnego zachęcając innych do rozważenia opuszczenia kraju, mogliby po prostu stworzyć alternatywny rząd w Izraelu. Tak wyraźnie dążą do obalenia obecnego rządu, że wydaje się, iż nie obchodzi ich, czy wraz z nim doprowadzą kraj do upadku. Sondaże polityczne mówią już o możliwości powołania przez niektórych przywódców – na przykład Szikmy Bressler – własnej partii. Zagroziłoby to w szczególności Partii Jesz Atid Jaira Lapida i Jedności Narodowej kierowanej przez Benny'ego Gantza i Gideona Sa'ara (chociaż nie ryzykowałabym przewidywania, że Gantz i Sa'ar pozostaną razem w przyszłych wyborach. Dziwni, wyobcowani towarzysze w małżeństwie z rozsądku politycznego).


„Wszyscy moi przyjaciele jadą do Portugalii, aby sprawdzić kupno domów – powiedziała mi znajoma kilka tygodni temu. - To obejmuje lekarzy i pilotów”.


Nie wiem, jakiej reakcji się spodziewała, ale grzecznie odpowiedziałam, że nadal będę tutaj, jeśli i kiedy wrócą. Coraz trudniej zachować uprzejmość. I coraz trudniej jest utrzymać przyjaciół. To część tragedii starcia o reformę/przebudowę/rewolucję – powiedz mi, jak to nazywasz, a powiem ci, kim jest większość twoich przyjaciół.

Izraelczycy nie tylko wyjeżdżają, ale odmawiają służby w armii

Piloci IAF grożący ucieczką – i odmawiający służby – są celebrowani przez wrogów kraju, takich jak Iran i jego terrorystyczne marionetki. Wraz z weteranami innych elitarnych jednostek – np. cyberobrony i wywiadu wojskowego – przykuli oni wiele uwagi. Ich rozumowanie jest takie, że bez zasady rozsądności i z przyszłą reformą sądownictwa w powietrzu, stracą swoją siatkę bezpieczeństwa i staną w obliczu aresztowania i możliwego ścigania na podstawie sfabrykowanych zarzutów zbrodni wojennych przed zagranicznymi sądami. Niektórzy wysocy rangą weterani IDF rzeczywiście borykali się z takimi problemami w przeszłości, na długo przed tym, zanim reforma pojawiła się w wiadomościach. Próby delegitymizacji i zniekształcenia obrazu kraju poprzedzają ten rząd. 


Ale odmowa służby to broń zagłady, ostateczność. Kiedy żołnierze danego kraju grożą własnemu rządowi, pachnie to zamachem stanu.


Media głównego nurtu zmobilizowały się do promowania protestów – z wielogodzinnymi relacjami na żywo – i regularnie przeprowadzają wywiady z pilotami, lekarzami, specjalistami od zaawansowanych technologii i naukowcami na temat ich planów opuszczenia kraju.


Mogliście przegapić petycję podpisaną przez 80 tysięcy rezerwistów przeciwko odmowie służby w IDF. Weterani z różnych jednostek obiecali, że w razie potrzeby wykonają dodatkową służbę rezerwową, aby uzupełnić brakującą siłę roboczą. Oczywiście nie można po prostu sprowadzić dodatkowych pilotów – a właśnie na ten fakt liczą piloci, którzy odmawiają latania. Nie przykładają pistoletu do głowy rządu: zamiast tego celują z F-35.


Jednym z powodów, dla których rząd jednostronnie kontynuował reformę, była groźba trzymania go jako zakładnika przez odmawiających rezerwistów. Koalicja obawiała się, że jeśli ustąpi, rząd nigdy nie będzie w stanie uchwalić żadnej ustawy.


A jeszcze jest niezdrowa sytuacja lekarzy, którzy organizują dzikie strajki i grożą masowym odejściem. Członkowie Izraelskiego Stowarzyszenia Medycznego i ruchu protestacyjnego Białe Fartuchy podnoszą mi ciśnienie z każdym wywiadem. Pewna lekarka twierdziła na początku tego miesiąca, że jest jedną z tysięcy osób rozważających możliwość opuszczenia kraju. Obawia się, że po reformie sądownictwa nie będzie mogła dokonywać aborcji. Nie jest jasne, dlaczego rozważa przeprowadzkę do Stanów Zjednoczonych (zwłaszcza, że aborcja jest usankcjonowana przez prawo żydowskie w różnych okolicznościach i nie jest zagrożona). W sumie w hasłach i motywach protestów jest coś więcej niż nuta amerykanizmu. Inny izraelski lekarz szukał pracy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, które niezupełnie są bastionem praw człowieka.


Być może większość z tych, którzy się przeprowadzają, pakuje bagaż emocjonalny wraz z walizkami. 


Białe Fartuchy nie są w nastroju do leczenia. W tym tygodniu wydali ostrzeżenie, że w przypadku kryzysu konstytucyjnego „nie stawimy się do pracy” i wezwali do zamknięcia całej gospodarki, jeśli rząd zignoruje decyzję sądu (uchylającego ustawę Knesetu). 


W środę „wiodące izraelskie firmy prawnicze” opublikowały całostronicowe reklamy w co najmniej dwóch gazetach „odpowiadając na wezwanie rektora Uniwersytetu w Tel Awiwie i wzywając szefów innych organów i organizacji w kraju, zarówno publicznych, jak i prywatnych, by głośno i wyraźnie powiedzieć, nawet teraz, że jeśli zbliżymy się do sytuacji, w której rząd nie zastosuje się do wyroku Sądu Najwyższego, gospodarka zostanie zamrożona”. 


Naukowcy mówiący o obronie demokracji powinni również dwukrotnie sprawdzić swoje podwójne standardy. Kilka wiodących izraelskich uniwersytetów ma powiązania badawcze z Chinami, gdzie swobody obywatelskie nie są częścią programu nauczania.


Dziś łatwiej niż kiedykolwiek wyjechać za granicę i poczuć się jak w domu, jeśli chcesz być częścią grupy protestacyjnej. Głośne demonstracje są w tym roku dobrze prosperującym towarem eksportowym Izraela. 


W zeszłym tygodniu Calcalist poinformował, że amerykański filantrop Arthur Dantchik wstrzymuje swoje darowizny na rzecz Kohelet Policy Forum, think tanku uważanego za odpowiedzialnego za reformę sądownictwa. Dantchik wydał oświadczenie, w którym napisał: „Przez całe życie wspierałem różnorodne organizacje, które promują wolności indywidualne i swobody gospodarcze dla wszystkich ludzi. Niemniej, kiedy społeczeństwo staje się niebezpiecznie podzielone, ludzie muszą się zjednoczyć, aby zachować demokrację… Uważam, że w tej chwili najważniejsze jest, aby Izrael skupił się na uzdrowieniu i jedności narodowej”.


Ta decyzja zapadła po tygodniach hałaśliwych protestów przed jego domem. „Haaretz” opublikował chełpliwy artykuł zatytułowany: „Jak 30 Izraelczyków z Filadelfii powstrzymało amerykańskiego miliardera przed sfinansowaniem izraelskiego prawnego zamachu stanu”.


Według Haaretz grupą kierują izraelscy stypendyści i pracownicy techniczni.


Kiedy 30 osób uzbrojonych w megafony ma ostatnie słowo, brzmi to w równym stopniu jak taktyka zastraszania, jak i realizowanie praw obywatelskich. I co dobrego z tego wyszło? Próba zamknięcia jednego z nielicznych konserwatywnych think tanków w Izraelu, prawie jedynej przeciwwagi dla lewicowych grup politycznych, jest interesującym wyrazem wolności myśli.


Za każdym razem, gdy podczas obecnych protestów widzę symbol zaciśniętej pięści, przychodzi mi na myśl cytat przypisywany czasem filozofowi sądownictwa Zachariaszowi Chafee: „Twoje prawo do wymachiwania rękami kończy się tam, gdzie zaczyna się nos drugiego człowieka”.


Mimo rozłamów i podziałów, choć uwaga skupia się na tych, którzy grożą wyjazdem, imigranci wciąż przybywają. Tylko w tym tygodniu około 120 imigrantów z Francji wylądowało na lotnisku Ben-Gurion. Takie odświeżające przypomnienie o syjonizmie i idealizmie.


Ten rząd nie jest rządem moich marzeń. Dla niektórych to najgorszy koszmar, a przynajmniej tak im się mówi. Istnieją jednak uzasadnione sposoby protestowania i obalenia go – w demokratycznych wyborach. Jest duża różnica między tym a tworzeniem paniki i chaosu.

Jesteśmy w złej sytuacji, ale nie w złym miejscu. 


Link do oryginału: https://www.jpost.com/opinion/article-754383

Jerusalem Post, 10 sierpnia 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.