Głosuj 4 razy NIE, czyli jak Jarosław Kaczyński poszedł śladami Bolesława Bieruta


Andrzej Koraszewski 2023-08-15


Minęło 77 lat i znów mamy bolszewickie referendum. W tamtym referendum w marcu 1946 roku  komunistyczni oszuści pytali, czy naród pragnie zniesienia Senatu (nie dodając, że oznacza to zmianę Sejmu w maszynkę do zatwierdzania decyzji Komitetu Centralnego komunistycznej partii), pytali, czy naród chce utrwalenia ustroju gospodarczego zaprowadzonego przez reformę rolną (nie informując o planach ponownego odebrania ziemi chłopom i zapędzenia ich do kołchozów), pytali czy naród chce utrwalenia granic na Bałtyku, Odrze i Nysie (nie informując, że Polska nie miała tu nic do gadania, bo granice zostały uzgodnione w Jałcie, a ich trwałość zależała od kaprysów Stalina).

Idąc śladami Bolesława Bieruta Jarosław Kaczyński zainicjował farsę referendum, które ma na celu wyłącznie zmylenie wyborców.        

 

Już sama prezentacja pytań w tym referendum była prawdziwym kabaretem. Najpierw wicepremier z Żoliborza ogłosił, że w tym referendum pierwsze pytanie będzie brzmiało:  „Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?”


W czasach komunistycznych państwowe przedsiębiorstwa nie umiały wyprodukować papieru toaletowego, dostarczyć żywności, materiałów budowlanych, ani innych produktów. Nie tylko brak wolności był powodem buntu społeczeństwa przeciw komunizmowi, również kompletna niesprawność państwa, które chciało posiadać środki produkcji i nimi centralnie zarządzać.


Marzyliśmy o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych i dzięki tej prywatyzacji przestaliśmy wreszcie stać w kolejkach po wszystko. Marzyliśmy o lepszym kapitalizmie, w którym państwo jest rzeczywiście nocnym stróżem. PiS nie pyta jednak, czy chcielibyśmy, aby prawo lepiej nadzorowało działanie niewidzialnej ręki rynku, tak abyśmy rzadziej byli ofiarami oszustów z natury rzeczy częściej polskich niż zagranicznych, PiS idzie śladami Bolesława Bieruta, albo tylko bliższych w czasie wzorów z Wenezueli. Prawdopodobnie zdecydowana większość Polaków opowiada się za tym, żeby ich rzadziej nabijano w butelkę, ale pytanie o to byłoby równie absurdalne jak to obwieszczone przez wicepremiera.       


Następnego dnia wylazło kolejne szydło z tego wora i była pani premier objawiła drugie pytanie: "Czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego wynoszącego dziś 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn?"


Równie dobrze mogłaby zapytać: „Czy chcesz być młody, piękny i bogaty”. Fundusze emerytalne tworzono w czasach kiedy ludzie żyli znacznie krócej i średnia wypłacania emerytury wynosiła 5-8 lat. Problem przedłużenia aktywności zawodowej nie jest tylko polski, obawy przed załamaniem się systemów emerytalnych są uzasadnione, to pytanie jest wyłącznie chwytem wyborczym i jest zadane z pełną świadomością, że problem nie zniknie, ale PiS traktuje to tak, jak komuniści swoją oszukańczą reformę rolną.


W kolejnym dniu inny aktor z tego kabaretu, pełniący obowiązki premiera Mateusz Morawiecki, wyskoczył na scenę i kłaniając się wdzięcznie przedstawił trzecie pytanko: "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji, narzucanym przez UE?"


Mamy w tym pytaniu trzy ciekawe słowa: nielegalni, przymusowym, narzucone. Nad sformułowaniem tego pytania  długo musiał obradować cały zespół teologów z Torunia i jurystów z Ordo Iuris. (Nic dziwnego, że kabareciarze ujawnili je dopiero trzeciego dnia tego przedstawienia, najwyraźniej specjaliści musieli się głowić nad jego sformułowaniem do ostatniej chwili.)


Problem nacisku fali imigracyjnej z trzeciego świata jest nadal w początkowej fazie i wiemy, że kraje rozwinięte będą borykać się z tym problemem przez kolejne dziesięciolecia.


Prawdopodobieństwo szybkiego rozwoju gospodarczego krajów afrykańskich, azjatyckich, południowo amerykańskich, zastąpienia w tych krajach tyranii demokracjami, wyciszenia wojen domowych podsycanych przez kraje takie jak Rosja, Chiny i Iran, jest bliskie zera. Możemy być pewni, że wypracowany przez Turcję model wysyłania na Zachód imigrantów i przepychania ich przez granice będzie stosowany coraz częściej również przez inne kraje.  Dla polityków PiS złożoność tego problemu nie ma żadnego znaczenia, ponieważ zadanie tak sformułowanego pytania ma tylko jeden cel – oszukanie wyborców i skłonienie ich podstępem  do głosowania na PiS. 


Przez całą niedzielę wszyscy zastanawiali się, czym nas aktorzy tego kabaretu zaskoczą w finale. Czy łatwo było odgadnąć czwarte pytanie?  


Mnie do głowy przychodziły wyłącznie propozycje żartobliwe, osadzone w pisowskiej retoryce. Na przykład coś w tym stylu: „Czy chciałbyś, żeby Donald Tusk miał nielegalną władzę przymusowo narzuconą przez UE?”    


Doczekaliśmy poniedziałku 14 sierpnia w kabarecie spod stołu wygramolił się Mariusz Błaszczak i obwieścił czwarte pytanie.



Nie zauważyłem, żeby politycy opozycji wzywali do likwidacji tej bariery, przeciwnie Donald Tusk powtarzał, że Polska musi chronić swoje granice, chociaż prawdą jest, że w ferworze protestów przeciw wszystkiemu, co robi PiS, dziennikarze krytykowali budowę tej bariery, raczej na zasadzie tysiąca NIE, niż z myślą o zaakceptowaniu woli bożej wypełnianej przez Łukaszenkę i jego ludzi.


Inną sprawą jest utrudnianie przenikania migrantów przez granicę, inną skazywanie tych, którym się udało, na śmierć w przygranicznych lasach. Ten problem (jak wiele innych) jest zbyt poważny, żeby był maczugą w wojnie polsko-polskiej prowadzonej z okazji walki o władzę.     


Zastanawiając się w niedzielę nad tym, jakiej kukle wicepremier powierzy obwieszczenie czwartego pytania postanowiłem sprawdzić jakie referenda przeprowadzono w Polsce po obaleniu komunizmu. Pierwsze z nich z 1996 roku dotyczyło powszechnego uwłaszczenia (czyli prywatyzacji upaństwowionego majątku), drugie z 1997 roku dotyczące akceptacji Konstytucji, trzecie z 2003 roku dotyczące akcesji Polski do Unii Europejskiej. Warto sobie uświadomić jaka jest różnica między tamtymi referendami, a tym zorganizowanym przez Prawo i Sprawiedliwość.     


Ponieważ pytania przedstawione w tym referendum są z gruntu nieuczciwe, uczestnictwo w tym cyrku nie ma najmniejszego sensu. A ponieważ sam akt głosowania w referendum chytreńcy naśladowcy komunistycznych władców połączyli z głosowaniem do Sejmu i Senatu, więc jedyną radą jest stanowcze odmówienie przyjęcia karty do głosowania w referendum i tym samym wyrażenia protestu przeciw oszukańczej manipulacji. Pamiętajmy, że frekwencja poniżej 50 procent uprawnionych do głosowania powoduje, że referendum uznaje się za nieważne.