Nieznośny irracjonalizm racjonalizmu


Andrzej Koraszewski 2023-08-03

Leo Igwe podczas wizyty w Dobrzyniu w marcu 2017 roku. 
Leo Igwe podczas wizyty w Dobrzyniu w marcu 2017 roku. 

Trudno się sprzeczać z twierdzeniem, że religia jest kwintesencją irracjonalizmu. Z drugiej strony, to wszystko jest takie dziwne, więc jak człowiek zaczął się raz nad tym zastanawiać, to w miarę jak Homo stawał się coraz bardziej sapiens, koncepcja istot nadprzyrodzonych musiała się wydawać najbardziej logiczna i racjonalna. Ktoś musiał być odpowiedzialny za spadające na nas nieszczęścia i ktoś musiał się opiekować tymi, którym udało się wyjść z opresji cało. Tak czy inaczej, lepiej prosić o łaskę, bo dobrze to wszystko nie wygląda.

Religie wyrosły z nachalnej tęsknoty do racjonalności i przekonania, że my musimy być bardziej racjonalni niż oni, bo oni rozumem nie grzeszą, zgoła przeciwnie. (Słowo musimy ma tu dwa znaczenia, musimy, żeby przetrwać, a to wymaga przechytrzeni tych łobuzów z sąsiedniej wsi, oraz musimy siłą rzeczy, jako że to, co  ONI robią nikomu z nas nie wydaje się racjonalne.)   


Nasz doskonały umysł miał pewne niedociągnięcia, które najlepiej ujawniały się w porównaniu z literackim ideałem, ale fakt, że jesteśmy istotami racjonalnymi, był poza wszelką wątpliwością.


Spojrzałem na wiadomości krajowe i postanowiłem zobaczyć, co ostatnio napisał mój nigeryjski przyjaciel, Leo Igwe. Mamy XXI wiek. Z wiadomości  krajowych dowiedziałem się, że nastolatek wdrapał się na słup trakcyjny i został porażony prądem, inna wiadomość informowała, że zatrzymany 51-letni kierowca miał dwa promile, a minister oświaty Czarnek broni nauczania w podręczniku, że powodem katastrofy smoleńskiej był zamach udowodniony przez św. Antoniego. Leo Igwe przekonuje rodaków w swoim artykule, że demencja jest schorzeniem, a nie opętaniem. Szczegółowo opisuje przypadek, w którym stara kobieta z demencją wymknęła się z domu, jakiś wesołek rozebrał ją na ulicy do naga, a ludzie zaczęli oskarżać ją o czary.


Leo dowiedział się o tej sprawie za pośrednictwem Facebooka, interweniował korzystając z pomocy aplikacji WhatsApp, próbuje przekonać swoich rodaków, że demencja jest chorobą, a nie opętaniem, publikując artykuł w Internecie. Po trzech dniach artykuł ma 627 czytań, co może oznaczać, że jego siła oddziaływania jest ograniczona. Być może ważniejsze były w tym przypadku próby ochrony tej konkretnej kobiety.   


Utworzona i kierowana przez Leo Igwe organizacja Advocacy for Alleged Witches poprosiła  mieszkającego w znajdującym się na południu Nigerii stanie Imo członka tej organizacji, żeby sprawdził rzetelność informacji przekazanej przez Facebook i zobaczył, czy i jak można pomóc. Przedstawiciel AfAW skontaktował się elektronicznie z mieszkającą w mieście Oguta znajomą i po nitce do kłębka udało się zlokalizować chorą i jej opiekunów.   


W zawiłym i dość chaotycznie prezentowanym opisie oskarżenia o czary zwracał uwagę fakt jak pomocna był nowoczesna technologia cyfrowa, rozmowy na WhatsApp z opiekunami i krewnymi, wreszcie 29 lipca przedstawiciel organizacji ruszył w drogę, żeby sprawdzić sytuację na miejscu. I tu ciekawa informacja, bo pokonanie trasy ok. 50 kilometrów zajęło ponad półtorej godziny z powodu 13 punktów kontrolnych. Mylenie demencji z opętaniem w Afryce nie powinno skłaniać do poczucia cywilizacyjnej wyższości (warto sobie uświadomić, że nasz minister oświaty ma bliskie kontakty z egzorcystami, a nie jest pod tym względem osamotniony w rządzie jego wicepremierowskiej mości), gęstość punktów kontrolnych może jednak wskazywać na inne problemy z racjonalizmem.


Większość mieszkańców tego stanu to chrześcijanie, ale jak pisał w innym miejscu Leo Igwe, wiara w czary utrzymuje się właściwie niezależnie od tego, na jaką religię mieszkańcy Afryki zostali ”dobrowolnie” nawróceni.      


Człowiek, który rozebrał na ulicy starą kobietę z demencją, dał się przekonać, że nie było to tak zabawne i niewinne jak sądził i przeprosił, kobieta została uratowana przed tłumem przez krewnego i na szczęście nic się jej nie stało.     


Chora ma dwóch synów i innych krewnych, ale organizacja kierowana przez Leo Igwe zastanawia się, czy może w jakiś sposób pomóc i usprawnić opiekę nad nią. Problem w tym, że nie był to odosobniony przypadek, a władze niewiele robią, żeby uświadomić społeczeństwu, że demencja nie jest opętaniem, a chorzy wymagają pomocy i opieki ze strony społeczeństwa.


Można powiedzieć, że jako influencer Leo Igwe ma dość ograniczony zasięg, być może naga prawda o tym, że demencja nie jest opętaniem, dotarłaby szerzej, gdyby prezentowała ją na Tik-Toku skąpo odziana piękna dziewczyna z kotkiem lub pieskiem na ręku. Leo od lat popularyzuje krytyczne myślenie, tymczasem nasza racjonalność jest bardzo emocjonalna, plemienna, posługująca się raczej wątpliwymi analogiami niż logiką.


Trudno o wątpliwości, że jesteśmy istotami racjonalnymi, opętanymi pogonią za polubieniami i lękiem przed tym, że ktoś krzywo spojrzy.             


Po cyfrowej podróży do czarnego lądu, wróciłem nad Wisłę. „Krytyka Polityczna” jest, ale krytycznego myślenia tyle, co kot napłakał.