Byli pracownicy Departamentu Stanu przyznają, że się mylili
Dlaczego więc Izrael miałby ich teraz słuchać?


Stephen M. Flatow 2023-08-06

Ambasador USA w Izraelu, Thomas Nides, w swoim gabinecie, październik 2022. Zdjęcie: David Azagury/U.S. Embassy Jerusalem.
Ambasador USA w Izraelu, Thomas Nides, w swoim gabinecie, październik 2022. Zdjęcie: David Azagury/U.S. Embassy Jerusalem.

Kończący swoją kadencję ambasador USA w Izraelu, Thomas Nides, z opóźnieniem przyznał, że „schrzanił” jedną ze swoich ostatnich ważnych akcji.


Jest po prostu ostatnim z długiej linii amerykańskich dyplomatów, którzy przyznali – kiedy było już za późno – że popełnili znaczące błędy w traktowaniu Izraela. Dlaczego więc ktoś jeszcze ich słucha, kiedy udzielają porad w sprawie konfliktu arabsko-izraelskiego?


Podczas wywiadu dla izraelskiej gazety „Israel Hayom” Nidesa zapytano o jego skandaliczny tweet komentujący mord czterech Izraelczyków dokonany 20 czerwca przez palestyńsko-arabskich terrorystów. Te cztery ofiary były bezbronnymi cywilami w restauracji; ich „przestępstwem” było tylko, że byli Żydami.


Tweet był skandaliczny na wielu poziomach. Nides zrównał arabski mord niewinnych cywilów z izraelską operacją antyterrorystyczną w Dżeninie, która miała miejsce  w tym samym tygodniu; nie przyznał, że ofiarami masakry byli Żydzi lub że zabójcami byli Arabowie; i wrzucił do jednego worka izraelskie ofiary i martwych terrorystów z Dżeninu, mówiąc, że wszyscy zasłużyli na modlitwy i żałobę.


Dziewięć dni później, kiedy było już za późno, by miało to jakiekolwiek znaczenie, Nides przyznał w wywiadzie dla „Israel Hayom”: „Schrzaniłem… to była głupota”. Niestety, potem serwował różne wymówki: „Właśnie wróciłem z Los Angeles, kiedy dostałem wiadomość o ataku. Pokazano mi szkic tweeta i podpisałem się pod nim”. Tłumaczenie: „Byłem zmęczony, ktoś inny to napisał, więc to nie była całkowicie moja wina”. Niezbyt imponujące przeproszenie.


Czy to nie jest niezwykłe, jak często takie rzeczy przytrafiają się Izraelowi?


Przypomnijmy sobie na przykład niesławny epizod Dennisa Rossa i tuneli terroru z Gazy.


Jako starszy doradca ówczesnej sekretarz stanu Hillary Clinton w 2009 roku Ross naciskał na Izrael, by pozwolił Hamasowi sprowadzić beton do Gazy. Oto jak wspominał to Ross: „Spierałem się z izraelskimi przywódcami i urzędnikami bezpieczeństwa, mówiąc im, że muszą zezwolić na więcej materiałów budowlanych, w tym cementu, do Gazy, aby można było budować mieszkania, szkoły i podstawową infrastrukturę. Sprzeciwiali się temu mówiąc, że Hamas wykorzysta to w niewłaściwy sposób i mieli rację”. To wyznanie przyszło sześć lat za późno.


Dzięki naciskom Rossa Hamas zbudował „labirynt podziemnych tuneli, bunkrów, stanowisk dowodzenia i schronów dla swoich przywódców, bojowników i rakiet”, jak przyznał Ross. Zbudowali tunele z „około 600 tysięcy ton cementu”, z których część została „przekierowana z materiałów budowlanych wpuszczonych do Gazy” („Washington Post”, 8 sierpnia 2014).


Z opóźnieniem przyznał też, że on i jego koledzy z administracji Obamy nie mieli racji, porzucając w 2009 r. antyrządowe demonstracje w Iranie. Była to szansa na osłabienie, a być może nawet obalenie najgorszego reżimu na ziemi – a Ross ją zmarnował. Pisząc w piśmie “Foreign Policy” 2 stycznia 2018 r., Ross wyznał:

„W czerwcu 2009 r. służyłem w administracji prezydenta Baracka Obamy jako specjalny doradca ds. Iranu pani sekretarz stanu i brałem udział w procesie decyzyjnym. Ponieważ obawialiśmy się ułatwienia spraw reżimowi i uwiarygodnienia jego twierdzeń, że demonstracje były inicjowane z zewnątrz, przyjęliśmy powściągliwą postawę. Z perspektywy czasu to był błąd. Powinniśmy byli rzucić światło na to, co robił reżim i zmobilizować naszych sojuszników, by zrobili to samo”.

I nie zapomnijmy o przypadku Aarona Millera i Muzeum Holokaustu w USA.


W artykule opublikowanym w 2010 roku w „Washington Post” Miller ujawnił, że był urzędnikiem Departamentu Stanu USA, który wymyślił plan wizyty Jasera Arafata w Muzeum Holokaustu w Stanach Zjednoczonych w 1998 roku, aby pomóc Arafatowi poprawić jego publiczny wizerunek.


W artykule Miller przyznał, że jego plan oznaczał „przywłaszczenie pamięci” o Holokauście do wąskich celów politycznych, a zatem był „jednym z najgłupszych pomysłów w annałach polityki zagranicznej USA” („Washington Post”, 18 sierpnia, 2010).


Wątpię, że była to ostatnia wpadka Nidesa. W ostatnich dziesięcioleciach typowa droga zawodowa byłych ambasadorów USA w Izraelu prowadziła do waszyngtońskich think tanków i spotkań akademickich, które zapewniają im nowe platformy do udzielania „porad” Izraelowi.


Przez ponad 30 lat byli i obecni urzędnicy Departamentu Stanu oferowali takie porady – naciskali na Izrael w celu uzyskania jednostronnych ustępstw, proponowali ryzykowne plany „pokojowe”, które zagrażały bezpieczeństwu Izraela i oczerniali dobre imię Izraela w międzynarodowej prasie.


Gdyby przywódcy Izraela posłuchali ich rad w przeszłości, państwo żydowskie zapłaciłoby straszliwą cenę. Sądząc po spóźnionych przyznaniach się tych oficjeli, Izrael postąpił mądrze, ignorując ich.

 

Link do oryginału: https://www.jns.org/u-s-israel/ambassador/23/7/31/306615/?_se=ZmVkZXJpY28uYmVudHNpa0B0aW4uaXQ%3D&;utm_campaign=Daily+Syndicate+Monday+7312023&utm_medium=email&utm_source=brevo

JNS Org., 31 lipca 2023

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

*Stephen Flatow


Amerykański prawnik, który zainicjował szereg procesów przeciwko Islamskiej Republice Iranu w związku ze sponsorowaniem terroryzmu przez to państwo. Jego córka zginęła w zamachu terrorystycznym w 1995 roku. Wielokrotnie pomagał rządowi USA zidentyfikować organizacje, które pośredniczyły w nielegalnym przekazywaniu pieniędzy do Iranu.