Przedwyborcza kampania prania mózgów


Andrzej Koraszewski 2023-07-19

Mette Frederiksen (Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Mette Frederiksen (Źródło zdjęcia: Wikipedia)

Znajomy namiętnie obserwujący krajową kampanię wyborczą doszedł do wniosku, że Donald Tusk jest mężem stanu. Też obserwuję, (a z tym znajomym będziemy głosować tak samo) i zastanawiam się, co oznacza pojęcie męża stanu w czasach telewizji, Twittera i Tik-Toka? Premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z wyborcami w Sianowie powiedział: „Da Bóg, to Niemcy będą przyjeżdżać na gruszki, czereśnie i wiśnie do Polski. Tego im życzymy.” Ponieważ prawdopodobnie częściej czytam wypowiedzi arabskich polityków niż polskich, coraz częściej mam wrażenie, że w naszej kampanii przedwyborczego prania mózgów milionom coraz lepiej uczymy się racjonalizmu od braci Arabów.

Czy w naszych czasach polityk może zwracać się do wyborców jak do ludzi dorosłych i zdolnych do myślenia? Obawiam się, że taka opcja byłaby bardzo źle przyjęta przez media. Nie po to najbardziej ideologicznie zaangażowani idą do dziennikarstwa, żeby potem jakiś polityk traktował wyborców jak dorosłych.


Czwartego lipca czytałem w wiadomościach: „Ostatni spot Donalda Tuska w sprawie imigracji, wywołał swoisty szok po stronie opozycyjnej, skala wolty przewodniczącego Platformy w tej sprawie była tak wielka, że wielu polityków nie dowierzało, że mógł on się aż tak zachować.” W dzień później Morawicki napisał na Twitterze:

„Wierzę, że łączy nas Polska, że potrafimy mówić jednym głosem w Europie. Przymusowy mechanizm relokacji jest zagrożeniem dla Polski. […] dlatego zapraszam wszystkie koła i kluby parlamentarne na rozmowę. Polska to nasz skarb, który musimy chronić.”

Kolejny fortel w niezbyt rycerskim turnieju. Premier nie mówi (uchowaj boże), o możliwości merytorycznej dyskusji o odmiennych wizjach polityki imigracyjnej, nie traktuje poważnie swojego zaproszenia, ani nie oczekuje, że zostanie przyjęte, uprawia „politykę” na Twitterze, grając pod publiczkę, ponieważ dla niego wyborca to publiczka, na której zachowania wpływamy, apelując do serc, żeby nie prowokować rozumu.    


To stały mankament demokracji, który zauważył już Arystofanes w czasach, w których ukuto pojęcia demagogii i populizmu. Współczesny publicysta amerykański zwraca uwagę na fakt, że jednym z nieszczęść demokracji jest myślenie polityków wyłącznie w kategoriach walki wyborczej i z wzrokiem wbitym w datę najbliższych wyborów. Żaden problem nie jest traktowany merytorycznie, na wszystko patrzy się przez pryzmat walki wyborczej. Na takiej arenie za męża stanu uważa się najlepszego uwodziciela, który ma szanse stanąć na podium zwycięzców. Nic dziwnego, że znaczna część naszego społeczeństwa uważa Jarosława Kaczyńskiego za męża stanu.


Dziś we wszystkich krajach Unii Europejskiej polityka imigracyjna jest uważana za rozstrzygający element kampanii wyborczych, zaś obserwowany w wielu krajach zwrot w prawo zaczyna skłaniać nawet niektórych ludzi lewicy do zadawania leninowskiego pytania „Co robić?”


Donald Tusk w swoim wystąpieniu na temat polityki imigracyjnej przywołał Francję, gdzie rozmiary zamieszek, których uczestnikami są głównie imigranci (często w drugim pokoleniu) z krajów afrykańskich, ale nie przywołał Danii, gdzie najpierw rząd prawicowy, a od 2019 roku rządy lewicowe próbują naprawić katastrofalne błędy wcześniejszej polityki imigracyjnej.


Jak 1 czerwca 2023r. donosiła gazeta “Le Monde”, Dania, która 72 lata temu pierwsza ratyfikowała konwencję genewską, w sprawie uchodźców, dziś, pod rządami partii socjaldemokratycznej, prowadzi restrykcyjną politykę migracyjną. Gazeta „informuje”:

„Aby usprawiedliwić tę kontrowersyjną reorientację lewicy, partia ze swoim symbolem czerwonej róży argumentowała, że wspierając hojną politykę przyjmowania imigrantów, zdradziła klasę robotniczą, która musiała ponieść ciężar niepowodzeń imigracyjnych i integracyjnych, i zagroziła państwu opiekuńczemu.”

„Le Figaro” stwierdza, że duńska polityka imigracyjna byłaby niewyobrażalna we Francji. Podobne głosy słyszymy w Szwecji, ale tu są wygłaszane przez ludzi lewicy z coraz mniejszą pewnością, ponieważ nie daje się już dłużej twierdzić, że żadnego problemu nie ma.


Sprawująca od 2019 roku urząd premiera, duńska socjaldemokratka Mette Frederiksen mówiła w 2020 roku:  “Co piąty młody człowiek urodzony w 1997 roku, który nie pochodził z zachodnioeuropejskiego świata, złamał prawo przed ukończeniem 21. roku życia. To nie znaczy, że każdy. Jest jednak zbyt wielu młodych ludzi, którzy innych pozbawiają wolności, kradną dzieciom przyszłość, grożą personelowi więzień i tworzą wszystkim atmosferę zagrożenia.”     


Na czym właściwie polega ta duńska polityka imigracyjna? W 2019 roku parlament w Kopenhadze przyjął nowe zasady zmierzające do zniechęcania potencjalnych migrantów do wyboru Danii. Od imigrantów nie oczekuje się już integracji, ale powrotu do kraju pochodzenia. Jakie są efekty tej polityki?        


W 2022 r. przyjęto 94 tys. migrantów (nie licząc blisko 33 tys. Ukraińców), w porównaniu z 38 tys. w 2001 r. Jednak liczba wydanych zezwoleń na stały pobyt spadła z 6200 w 2001 r. do 1400 w 2022 r., po osiągnięciu szczytowego poziomu 20 tys. w 2015 r. Jakie strategie stosują Duńczycy? Kilka lat temu zaniepokojenie wzbudziły duńskie plany likwidacji imigranckich gett i utrudnienia tworzenia nowych zwartych skupisk.    


Władze duńskie starają się, żeby wnioski o azyl rozpatrywane były poza Danią. Kiedy imigrant już na terenie Danii ubiega się o azyl polityczny, bardzo starannie bada się czy dana osoba faktycznie zagrożona jest w swoim kraju prześladowaniami i śmiercią. Kiedy imigrant pojawia się na granicy z zasobami finansowymi i kosztownościami, są one rekwirowane na koszt utrzymania  w Danii w okresie rozpatrywania wniosku o azyl.


Wychodząc z założenia, że społeczeństwa nie należy oszukiwać, Dania nie ukrywa przed społeczeństwem przestępczości imigrantów. Dane na ten temat są przejrzyste i łatwo dostępne. (Upada częsty argument prawicy, że lewica oszukuje społeczeństwo.)       


Imigrantom stawia się wysokie wymagania – szybkiego opanowania języka, poznania historii Danii, zdobycia kwalifikacji i rozpoczęcia pracy zarobkowej. 


Pojawił się również kontrowersyjny projekt wysyłania migrantów do krajów afrykańskich na czas rozpatrywania ich wniosków o azyl. (Podobny projekt mają teraz również Brytyjczycy, ale brytyjskie sądy sprzeciwiają się jego wdrożeni u w życie). 


Jest więcej elementów tej polityki lewicowego rządu w Danii i nie chodzi o to abyśmy te wzory kopiowali, ale żebyśmy nauczyli się o polityce imigracyjnej dyskutować i żebyśmy wreszcie upoważnili polityków do traktowania nas, wyborców jak dorosłych. (Stanowcze żądanie takiego traktowania byłoby zapewne uważane za ekstremizm.)


Donald Tusk mówił podczas jednego ze swoich spotkań wyborczych, że polityka imigracyjna jest trudna. Wypada się z nim zgodzić i zacząć poważnie dyskutować o tych trudnościach. Wielu jednak stanowczo protestuje i trzeba męża stanu, żeby znaleźć sposób na przeciwstawienie się tym dzikim protestom.