Objawienie Maurycego Kazimierza Hieronima Ćwiercikowskiego


Marcin Kruk 2023-06-26


Bór był mroczny, przez splecione konary drzew światło ledwie się przebijało, widoczność na piętnaście łokci, w górze słychać było głośny śpiew ptaków, ale nie widać było żadnego życia poza owadami, które bzyczały koło ucha. Ścieżka wydeptana raczej przez zwierzęta niż przez ludzi, schodziła stromo w dół, nogi plątały się w wychodzące na ścieżkę pnącza.       


Maurycy Kazimierz Hieronim chciał się cofnąć, ale coś go pchało i szedł dalej łapiąc gałęzie, w obawie, że może stracić równowagę i obsunąć się po stromym zboczu.


W pewnym momencie zobaczył ostrokrzew. Kiedy podszedł bliżej, z krzaków wyłoniła się bezpłciowa postać w skromnej, czarnej sukni bez dekoltu. Rubensowskie kształty wskazywały na obfitość wysokokalorycznej strawy, twarz nie wyrażała uczuć. Osoba oznajmiła, że przejście za ostrokrzew jest płatne. Maurycy Kazimierz chciał zawrócić, ale obawiał się, że postać może go wziąć za skąpca. Zapytał ile. Osoba odpowiedziała, że co łaska, ale nie mniej niż 50. Maurycy Kazimierz sięgnął do portfela i wyjął z niego trzy dwudziestki. Postać w sukni spojrzała na nie z obrzydzeniem, ale nie protestowała, przyjęła pieniądze i umożliwiła przejście.


Maurycy Kazimierz Hieronim zastanawiał się, co zobaczy za ostrokrzewem. Mogła tam być Matka Boska Romantyczna w niebieskim płaszczu, ale mógł być również Jezus-Palestyńczyk, siedzący na tronie, albo tylko jeleń z krzyżem świętego Huberta między rogami. Kątem oka zobaczył, że osoba w sukni zniknęła gdzieś w krzakach. Schował portfel i ostrożnie ruszył przed siebie. Za ostrokrzewem była niewielka polana ze zwalonym pniem drzewa, na którym siedział Bóg Ojciec. W oddali chór aniołów śpiewał „Wszystko co nasze Polsce oddamy”.


Bóg Ojciec patrzył na niego życzliwie i poklepał pień po swojej lewicy.


Może mańkut – pomyślał Maurycy Kazimierz Hieronim i nieśmiało przysiadł na pniu. W milczeniu patrzył na ostrokrzew, który pod tą szerokością geograficzną nie miał prawa stać sobie w głębokim borze. Już to było cudem, nie wspominając o siedzącym obok niego Bogu Ojcu.


- Co słychać – zapytał Bóg Ojciec. Maurycy Kazimierz Hieronim zaczął się gorączkowo zastanawiać, co odpowiedzieć, bo normalnie powiedziałby, że zależy gdzie ucho przyłożyć, ale nie wiedział, czy Bogu Ojcu tak można, więc powiedział tylko, że to zależy.


Bóg Ojciec oganiał się od natarczywych owadów gałązką oliwną. Zapytał skąd to imię Maurycy. Ćwiercikowski odpowiedział,  że to po chrzestnym, który jest bratem matki i podpułkownikiem wojsk obrony terytorialnej, jednostki słabo zmotoryzowanej. Dostali dziesięć elektrycznych rowerów od Komisji Macierewicza, żeby starsi oficerowie mogli żołnierzom dotrzymać kroku. Wuj Maurycy mówi, że przynajmniej kałachy mają fajne, chociaż troszkę przestarzałe, nie to co talibowie, którzy mają amerykańską broń najnowszej generacji.       


Bóg Ojciec chyba nie za bardzo słuchał, bo zapytał, a ten Kazimierz to po kim?


Odpowiedział Maurycy, że Kazimierz jest po dziadku, który był działaczem „Solidarności”, do której zapisał się w grudniu 1989 roku, ale wcześniej działał w komitecie budowy kościoła, więc chociaż sympatyzował, to nie chciał się zapisywać, żeby budowie nie szkodzić. Ale jak się zapisał, to szybko został przewodniczącym komórki, bo poprzedni działacze to byli głównie komuniści, którzy tylko udawali, że walczą z komunizmem, ale tak naprawdę to nic nie robili. Dziadek Kazimierz to ojciec ojca i ja po nim mam na imię Kazimierz – powiedział z dumą narodową w głosie.


Machnął Bóg Ojciec gałązką, poprawił się na pniu, na którym za wygodnie się nie siedziało, przetarł nos i zapytał: a o tym Hieronimie co mi powiesz?   


A Hieronim to mój prapradziadek, też ze strony ojca. Mało o nim wiem, zginął w czasie pierwszej wojny światowej, chyba był w rosyjskiej armii, albo w niemieckiej, dziadek Kazimierz chciał, żebym ja też miał na imię Hieronim, no to mam. A dziadek Kazimierz umarł jak ja miałem dwanaście lat.


Chyba nudziła Boga Ojca ta rozmowa, bo popatrzył na Maurycego, Kazimierza, Hieronima z niechęcią i mruknął, że zawsze to samo, a potem dodał: powiedz ludziom, że jak będą dalej robili to co robią, to ich ukarzę.                 


Kiwnął Ćwiercikowski głową na znak że zrozumiał i powie co trzeba, chociaż nie był pewien czy ludzie mu uwierzą i posłuchają, bo wiadomo jacy są ludzie. Spojrzał na ostrokrzew, a potem chciał jeszcze o coś Boga Ojca zapytać, ale Bóg Ojciec powiedział z rezygnacją: „nie ogarniam tego wszystkiego” i zniknął, zostawiając na pniu wyraźny odcisk stopy i gałązkę oliwną; synogarlica złapała gałązkę oliwną w dziób i fru. Gdyby nie ta gałązka pomyślałby Maurycy, że mu się to wszystko przywidziało.                      


Ciekaw był, czy żona już wróciła, bo mówiła, że musi pójść do pismanterii po wełnę. Nie żeby sweterki były komuś potrzebne, ale ona mówi, że musi ręce czymś zająć jak patrzy na netflixa. I jak ja jej o tym ostrokrzewie i Bogu Ojcu opowiem – zastanawiał się Maurycy, Kazimierz, Hieronim mozolnie wspinając się na zbocze.   


Zmęczony przystanął, żeby odpocząć. Zerknął do telefonu i dowiedział się, że Polska znów zmieniła swoje zdjęcie w tle.