Wydana przez Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia książka
Europa i niedźwiedź to dla socjologa fascynujący przyczynek do funkcjonowania symbolu w społecznej świadomości. Książka trojga znakomitych znawców Rosji i jej relacji ze światem* prowadzi nas po tropach rosyjskiego niedźwiedzia przez trzy stulecia europejskiej prasy.
Rosja w rodzinie europejskich narodów pojawiła się późno, leżała gdzieś daleko, gdzie diabeł ma młode, kojarzyła się z puszczą i dzikimi zwierzętami, wśród których królował brunatny, a na dalszej północy, biały niedźwiedź.
Zanim niedźwiedź stał się nieodłącznym rekwizytem piszących o Rosji autorów, musiał pojawić się w opowieściach nielicznych podróżników na północno wschodnie rubieże Europy.
Symbol czy metafora łatwo staje się skrótem zastępującym wiedzę, blokującym ciekawość, staje się zadawalającą odpowiedzią. Zaczynając tę książkę, autorzy w pierwszym rozdziale pytają, czy metafora potrafi zabijać? Niedawne badania prasy brytyjskiej, w których zanalizowano 500 artykułów o Rosji w głównych dziennikach brytyjskich w latach 1998-2006 ukazują silnie zakorzeniony stereotyp Rosjan jako barbarzyńców. Ten stereotyp jest obecny w świadomości innych społeczeństw europejskich, i jest najbardziej emocjonalnie negatywny w społeczeństwie polskim i fińskim. Czy metafora zabija?
„Wizerunek Rosji-niedźwiedzia – piszą autorzy tej książki – określał i określa granice „świata cywilizowanego” sprzyja kształtowaniu świadomości „europejskiej”. Drapieżny niedźwiedź lepiej przekonuje mieszkańca Zachodu o konieczności rozszerzenia NATO niż najdoskonalsze traktaty politologiczne.”
Uproszczony, sprowadzony do prymitywnego stereotypu obraz rozmówcy utrudnia, a czasem uniemożliwia rozmowę, może również ułatwiać demonizację, lub dehumanizację Innego.
Zaczynając część pierwszą autorzy stawiają pytanie co stanowi główny element w dyskursie kultur europejskich z Rosją i dochodzą do wniosku, że centralne wydaje się tu powracające pytanie, czy Rosja należy do cywilizacji europejskiej? Europa przez stulecia była teatrem nieustannych wojen i wszyscy patrzyli nieufnie na wszystkich, ale Rosja była w tym świecie kimś „bardziej obcym”.
Pisząc o postrzeganiu Rosji jako kraju barbarzyńskiego, autorzy praktycznie rzecz biorąc nie dotykają problemu religii. Samodzierżawie, zniewolenie rosyjskiego chłopa, wydaje się tu bardziej kojarzyć z Azją niż z tą odmianą chrześcijaństwa, która przetrwała w najmniej zmienionej formie od czasów niewolnictwa. (Przypomina mi to moje własne badania sprzed wielu lat nad procesami przemian w europejskim rolnictwie, zmian struktury zatrudnienia i korelacji tych procesów z religią. Różnice między krajami katolickimi a protestanckimi wyrównała dopiero Wspólna Polityka Rolna EWG. Prawosławie było daleko w tyle, a jeszcze dalej był i pozostał islam.)
Stereotyp, nawet zakorzeniony w rzeczywistości, zastępuje analizę, nie tylko upraszczając obraz, ale i reakcje. W okresie formowania się renesansowej Europy Rosja była pod panowaniem Mongołów (1240-1480) i tym samym nie uczestniczyła w przemianach jakim podlegała Europa Zachodnia i Środkowa w tym szczególnie ważnym okresie. Zaczęła być ważnym aktorem w Europie północno-środkowej dopiero w XVI wieku, rywalizując z Rzeczpospolitą i Szwecją. Dla Europy Zachodniej zaczęła być partnerem dopiero pod panowaniem Piotra I, a następnie Katarzyny II. W świadomości społecznej ludzi Zachodu Rosja jest nadal nowicjuszem z utrwalonym barbarzyńskim stereotypem. Niedźwiedź jako symbol Rosji w satyrze politycznej służył głównie jako instrument podtrzymywania i wzmacniania tego stereotypu.
Pierwsze karykatury z rosyjskim niedźwiedziem pojawiają się w angielskiej prasie w latach 30. XVIII wieku, kiedy Rosja zaczyna zagrażać interesom brytyjskim. Ciekawe na ile słuszna jest sugestia, że to połączenie Rosji z wizerunkiem niedźwiedzia może mieć związek z wytępieniem tych zwierząt w Europie Zachodniej i ich importowaniem z Rosji na potrzeby barbarzyńskiego, ale popularnego sportu polegającego na szczuciu psami niedźwiedzia.
Niezależnie od początków tej tradycji, niedźwiedź jako symbol (podobnie jak w przypadkach wielu innych wyrażanych graficznie karykaturalnych skrótów myślowych) doskonale zastępuje analizę, tworząc idealny pomost między udającym analityka autorem, a udającym szukającego zrozumienia czytelnikiem.
Fascynująca jest analiza, jak ta metafora zmieniała się w zależności od historycznego momentu i miejsca pobytu danego karykaturzysty. Niedźwiedź straszył sojuszami, tańczył jak mu inni grali, okazywał się Żydem w niedźwiedziej skórze, albo naiwną bestią, którą można przechytrzyć.
Spojrzenie na kilkaset lat europejskiej historii przez pryzmat ukazanych w karykaturze relacji państw europejskich z Rosją to ciekawa lekcja, z której dowiadujemy się więcej o mechanice działania i wzmacniania stereotypu niż o Rosji jako takiej.
Czy znaczy to, że uwięziona w tym niedźwiedzim stereotypie Rosja nie ma żadnego związku z obrazem rzeczywistości? To chyba nazbyt pospieszny wniosek. Ta inność, to rosyjskie samodzierżawie, to fakt, że próby przybliżenia się Rosji do zachodniego liberalizmu i państwa prawa jak dotąd kończyły się niepowodzeniem.
W końcowej partii książki napotykamy na zdanie, że „w cywilizacji euroatlantyckiej od dawien dawna marzymy o takiej rzeczywistości, w której jednostka/osobowość byłaby wolna, ale jednocześnie nie wyobcowana z ludzkiego kolektywu.”
Dla wielu rosyjskich autorów ta sprawa niemożności wyjścia z rosyjskiego kolektywizmu wydaje się być jakimś przeklętym błędnym kołem. Autorzy książki przytaczają fragment Encyklopedii duszy rosyjskiej Wiktora Jerofiejewa, który warto tu zacytować w całości:
„Próżno myśleć jakoby nasze „my” składało się ze zbioru „ja”, będących wartością dla siebie samych. Rosyjskie „ja” nie jest pierwiastkiem przystosowanym do samodzielnego życia, przebywa wyłącznie w molekule rodzinnej. Stąd nie „ja” kształtuje „my”, to „my” przemawia i manifestuje. „My” płodzi wyrodne „ja” jak drobne kartofle. Wszystkie siły rosyjskiej pisowni są po stronie „my” i ile by w rozwój „ja” nie wkładano literackiej udręki, to na nic się to zda , gdyż brak rezerw gramatycznych. Podświadome „my-kanie” Płatonowa i pełne sprzeciwu „ja-kanie” Nabokowa niech będzie przykładem różnicy potencjałów. Na „my” możemy ujadać, jak Zamiatin, z „my” możemy się śmiać jak Olesza, jednak „my” ma samodzierżawną jakość o imieniu narod. Narod jest jednym z najbardziej precyzyjnych pojęć w języku rosyjskim. Zakłada podwójne przeniesienie odpowiedzialności: z „ja” na „my” na – ród: „my-oni”, czynnik zewnętrzno–wewnętrzny, co oznacza wieczne poszukiwanie nie samopoznania, lecz samousprawiedliwienia. Słowo narod zabetonowało naród na wieki.”
Sądzę, że gdybym poszukiwał najlepszego manifestu zapłakanego wschodnio-europejskiego inteligenta krzyknąłbym w tym momencie „Eureka”. Po tym cytacie autorzy przechodzą do Zachodu, gdzie jednostka wywalczyła sobie pierwotność wobec kolektywu.
„Europejczycy, uogólniając rzecz jasna, doszli do wniosku, że jedyną instytucją, dzięki której są w stanie się połączyć, jest prawo. Nie ma możliwości znalezienia wspólnego Boga, wspólnej Prawdy, partii, można natomiast uzgodnić wspólne prawo obowiązujące wszystkich mieszkańców Unii Europejskiej. I udało się, granice państwowe stały się symboliczne. Nie są one potrzebne w społeczeństwie posiadającym świadomość prawną i gotowym podporządkować się wspólnemu prawu.”
Przepisując ten cytat zastanawiałem się, kto z trójki autorów pisał ten akapit i niemal gotów byłbym się założyć, że to był Oleg Riabow, że jest to spojrzenie na tak często kulawą i nieodmiennie niedocenianą przez mieszkańców Zachodu zachodnią rzeczywistość jako na niedosiężny wzór.
W niezwykle ważnym w historii Europy okresie Rosja była pod panowaniem Mongołów, jej kontakt z dziedzictwem europejskim był przez Bizancjum, które nie przynosiło ani tradycji greckiego humanizmu, ani tradycji rzymskiego prawa; cementowało tradycję systemu niewolniczego, w której mużik był rabem. Droga od „my” do „ja” wymaga przejścia od samodzieżawia do samostanowienia, ale nie przez jakąś literacką samoświadomość, nie przez gramatykę, a przez rezygnację z bata.
Jak mi się wydaje, to właśnie w Rosji obiecywał najpierw Stołypin, a potem rewolucja lutowa, przekreślona przez Rewolucję Październikową. Organizowany przez wschodnio-europejskich inteligentów komunizm przeniósł pańszczyznę do fabryk, obiecując chłopom, że robotnikom będzie lepiej.
Dziś nikt już nie powraca do największej porażki Gorbaczowa jaką była jego próba uwolnienia chłopów. Pozostał w pamięci jako najbardziej liberalny komunistyczny władca, który dopuścił do rozpadu imperium, ale błędnego koła samodzierżawia nie naruszył.
W drugiej połowie XX wieku byliśmy świadkami zdumiewających przemian (opartej na owym tajemniczym „my”) mentalności feudalnej na ogromnych obszarach szeregu państw południowo-wschodniej Azji. Japonia, Korea Południowa, Tajwan, a wreszcie Chiny zdołały pod osłoną oświeconych dyktatur zwiększyć zakres wolności ekonomicznej na samym dole drabiny społecznej. Przechodzenie do państwa prawa w żadnym z tych krajów nie zaczęło się od wolności słowa, ani od swobód politycznych, powoli i często z meandrami, zwiększano zakres swobód ekonomicznych, pozwalając owemu „ja” w coraz większym zakresie stanowić o sobie.
Kiedy nie udaje się dostarczyć obywatelom wolności można im dać poczucie potęgi, imperialnej siły.
W związku z anektowaniem Krymu metafora rodyjskiego niedźwiedzia powróciła w europejskiej prasie z całą mocą. We wtorek 18 marca prezydent Putin podpisał traktat o przejęciu Krymu i Sewastopola.
„Nielegalna aneksja Krymu ma pokazać, że Rosja "przestała się kruszyć", że "rozszerza się" oraz że świat musi znów traktować ją z szacunkiem.” – pisał niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
„Zdaniem komentatora "SZ" od tego wtorku narody zamieszkujące obszar pomiędzy Tallinem a Berlinem żyją w odmienionej Europie. "Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej na kontynencie europejskim jakieś państwo siłą przyłączyło część innego państwa" - stwierdza autor. Tego faktu nie da się ukryć ani za pomocą święta radości na Krymie, ani też za pomocą pseudolegalnego referendum przeprowadzonego w błyskawicznym tempie, ani nawet za pomocą deklaracji niepodległości i prośby o przyjęcie do Federacji Rosyjskiej. Nie tylko USA i Europa - rzekomi przeciwnicy Rosji - są oburzeni.”[1]
Warto tu przywołać dwa inne cytaty z tego samego doniesienia o reakcjach prasy niemieckiej:
"Pozwolić Putinowi na przejęcie terytorium, w cichej nadziei, że zadowoli się ukraińskim półwyspem, byłoby błędnym sygnałem pod adresem polityka władzy, który myśli w kategoriach zimnej wojny i postępuje zgodnie z refleksami z minionych stuleci" - pisze "Die Welt".
Putin wie, że NATO nie stanowi żadnego zagrożenia dla Rosji - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Zagrożeniem są dla niego kraje demokratyczne, które znalazły się pod ochroną NATO. Putin chce trzymać z daleka od granic Rosji nie sojusz wojskowy, lecz praworządność czy prawa człowieka - uważa "FAZ".
Wcześniej niedźwiedź powracał w dziesiątkach tytułów i „analiz” Niedźwiedź na Krymie, Polski strach przed rosyjskim niedźwiedziem, Niedźwiedź znowu straszy i tak bez końca.
Większość analityków jest przekonana, że aneksja Krymu zostanie zaakceptowana, a protest ograniczy się do pomruków niezadowolenia. Zapewne niedźwiedzia metafora będzie tu pomocna. Ostatecznie, czego można było się spodziewać po „rosyjskim niedźwiedziu.”
Europa i niedźwiedź to szczególnie ciekawa lektura na dzień dzisiejszy.