Prawda

Piątek, 29 marca 2024 - 09:46

« Poprzedni Następny »


Niebo naprawdę istnieje? To i piekło też?


Lucjan Ferus 2018-01-28


Jak to zazwyczaj bywa w święta, w telewizji było mnóstwo filmów i programów rozrywkowych, choć tych co utrafiałyby w mój gust i nie byłyby którąś z rzędu powtórką, można było policzyć na palcach jednej ręki. Obejrzałem dwa, może trzy dobre filmy (wliczając w to parodniowy okres przedświąteczny), a pośród nich mój ulubiony, który oglądam od lat, kiedy tylko jest emitowany (a pojawia się on tylko w okresie świątecznym). Mam na myśli „Ekspres polarny” Roberta Zemeckisa z 2004 r., którego podziwiam za wspaniałą wyobraźnię, cechę najbardziej chyba cenioną przeze mnie u ludzi.

I wcale nie przeszkadza mi fakt, iż ten wyjątkowy film (wykonany nowatorską i bardzo kosztowną metodą „zaawansowanego przechwytywania ruchu” opracowaną przez samego Zemeckisa), traktuje o odzyskiwaniu WIARY w świętego Mikołaja przez chłopca, który zaczął wyrastać z dziecięcej łatwowierności i stawać się… racjonalnie myślącym sceptykiem. Oglądając ten wspaniały film nieodmiennie odczuwam żal, iż dziecięcy stan niewinnej nieświadomości mam już dawno za sobą, i że w realnym życiu nie można się cofnąć do owego stanu umysłu sprzed wielu, wielu lat. A czasem, aż chciałoby się…

 

Ten film dotyka w mojej psychice jakiejś emocjonalnej struny, powodującej, że odczuwam wtedy coś w rodzaju tęsknoty za – jakby to ująć? – „czystym stanem wiary”, nie skażonej żadnymi wątpliwościami. I w takim momencie nawet żałuję, iż w swoich wieloletnich poszukiwaniach „prawdy o Bogu”, nie znalazłem takiej religii, na której nie dostrzegłbym odciśniętego piętna ludzkiej „radosnej” twórczości. Niestety, każda religia jest pełna sprzeczności i jest tak samo ułomna jak jej twórca – człowiek (jak to ujął Hitchens, religie noszą „stempel niskiego pochodzenia”). Nie napotkałem takiej, która w równym stopniu odpowiadałaby wymaganiom nie tylko mojego serca (umownie ujmując), ale też mojego rozumu. No cóż, widocznie w niektórych przypadkach jest to nie do pogodzenia.

 

Dodam jeszcze, iż w tym roku miałem jeszcze większą frajdę z tego filmu, bo po raz pierwszy oglądałem go z młodszą wnuczką. Od paru już lat chciałem, by go obejrzała i wreszcie to się stało. Jej również film się podobał, była nim mocno podekscytowana i długo potem o nim rozmawialiśmy. Jednakże nie o tym filmie chcę napisać, lecz o zupełnie innym; amerykańskim dramacie obyczajowym, noszącym tytuł „Niebo istnieje naprawdę”. Zaszedł tu dziwny paradoks, bowiem film animowany – czyli z założenia przeznaczony dla dzieci – wydał mi się o wiele bardziej interesujący i mądry, niż film będący produkcją przeznaczoną dla dorosłej widowni. Zanim coś napiszę o nim od siebie, wpierw opowiem go w skrócie.

 

Otóż w małej miejscowości oddalonej od wielkomiejskiego zgiełku, pośród niewielkiej społeczności, w której wszyscy się znają i przyjaźnią, żyje pewien mężczyzna z żoną i dwójką dzieci; dziewczynką i czteroletnim chłopcem o imieniu Colton. Ów mężczyzna jest pastorem w miejscowej świątyni i przewodnikiem duchowym tej społeczności. Nie będę opisywał jego licznych problemów życiowych (małżeńskich, finansowych i zdrowotnych), skupię się tylko na tym, co w tej opowieści jest najważniejsze. Pewnego dnia jego synek zaczął wymiotować, dostał wysokiej gorączki, a w końcu stracił przytomność. Zaniepokojeni rodzice zawieźli go autem do miasta, gdzie w szpitalu lekarze zbadali go i stwierdziwszy pęknięcie wyrostka robaczkowego, postanowili natychmiast przeprowadzić operację.

 

W tym czasie matka chłopca dzwoni do znajomych, aby wszyscy modlili się za niego. Natomiast jego ojciec pastor, udaje sie do szpitalnej kaplicy i w napadzie złości zaczyna czynić Bogu wyrzuty, że zbyt mocno go doświadcza. Członkowie lokalnej społeczności poważnie potraktowali prośbę o modlitwę przerażonej matki i wszyscy „jak jeden mąż” modlili się za udaną operację jej synka. Na szczęście los był dla niego łaskawy i po jakimś czasie chłopiec całkowicie powrócił do zdrowia i do domu. Lekarze przyznali się wtedy rodzicom, iż nie dawali mu większej szansy na przeżycie, gdyż przypadek był bardzo ciężki. Ich zdaniem musiał nastąpić jakiś cud, że chłopiec wyzdrowiał.

 

Można się tylko domyślać, iż przyczyniła się do tego szczera modlitwa okolicznych mieszkańców. To jednak nie wszystko jeśli chodzi o cudowności związane z owym wydarzeniem. Pewnego razu podczas rozmowy z ojcem, chłopiec powiedział, że w czasie, kiedy lekarze przeprowadzali na nim operację, on – a raczej jego duch – unosił się w górze i na przykład widział swoją mamę, która rozmawiała przez telefon, oraz tatę, który w kaplicy wykłócał się z Bogiem. Słyszał też śpiew aniołów (i widział ich) i nawet chciał, by zaśpiewali jego ulubioną skoczną piosenkę, ale wyśmiały dobrotliwie ten pomysł.

 

Paradoksalnie, jego rodzice ze sceptycyzmem przyjmowali te opowieści, a pastor nawet spotkał się z miejscowym psychologiem, by poradzić się w tej niecodziennej sprawie. Niestety trafił na niewierzącą panią psycholog, która przedstawiła mu naukowy punkt widzenia na ten problem. Według niej, były to halucynacje mózgu chłopca, dlatego w takich sytuacjach każdy widzi Boga tej religii, w której się wychował. Oczywiście, nie takiego wytłumaczenia spodziewał się usłyszeć ojciec, który był przecież pastorem. Nie pomogła mu więc pani psycholog w zrozumieniu (religijnym?) tego problemu.

 

Potem było coraz „gorzej”, gdyż chłopiec coraz więcej wyjawiał rewelacji, które dorosłym trudno było zaakceptować, mimo, że wszyscy byli głęboko wierzący. Jak na przykład tą, że osobiście rozmawiał z Jezusem, który ma konia we wszystkich kolorach tęczy. Przedstawił mu on także nieco starszą dziewczynkę, która okazała się… jego pierwszą siostrą, zmarłą w łonie matki, która poroniła pierwszą ciążę. Podczas tej wizyty w niebie, chłopiec rozmawiał też z nieżyjącym już dziadkiem pastora, który z dumą się o nim wyrażał. Na pytanie ojca, jak jest w niebie, chłopiec odparł, że tak samo jak na ziemi tylko o wiele piękniej.

 

Zapewniał on też, że Jezus wszystkich bardzo kocha, więc nikt nie powinien bać się śmierci. Kiedy ojciec spytał go, jak Jezus wygląda i pokazał mu różne jego „podobizny” namalowane przez znanych artystów, okazało się, iż żadna z nich nie odpowiada jego fizjonomii. Dopiero kiedy zobaczył portret Jezusa namalowany przez małą dziewczynkę, która doświadczyła śmierci klinicznej i postanowiła przekazać w tworzonych przez siebie obrazach gdzie była w tym czasie i co widziała – chłopiec stwierdził, że tak właśnie wygląda Jezus. Rzeczywiście „nieco” odbiegał wyglądem od wszystkich „portretów” malowanych przez różnych artystów.

 

Po jakimś czasie przybyła do nich z dużego miasta pani redaktor z popularnej gazety, przeprowadziła z chłopcem długi wywiad i zrobiła mu zdjęcia z rodziną. I wtedy cały świat dowiedział się o jego pobycie w niebie i rozmowach z Jezusem i aniołami. Nie będę opisywał dość różnorodnych reakcji ludzi na te nadprzyrodzone rewelacje głoszone przez czteroletnie dziecko, bo nie o to teraz chodzi. Film kończy się wzruszającym kazaniem wygłoszonym przez pastora, w którym wytknął on wszystkim, ale przede wszystkim sobie, błędne podejście do biblijnych prawd, które spowodowało, że nie dowierzano chłopcu, kiedy opisywał swoje wizje, jakich doświadczył podczas narkozy.

 

Zaznaczono na koniec, iż film powstał na podstawie książki napisanej przez owego pastora, a książka jest opisem rzeczywistych wydarzeń i doświadczeń ludzi biorących w nich udział. Stąd właśnie jest jej tytuł: „Niebo istnieje naprawdę”. To tyle, jeśli chodzi o krótki opis tego filmu. Przyznam się, iż nie byłem nim usatysfakcjonowany. Przede wszystkim dlatego, iż jego głównym bohaterem jest czteroletnie dziecko i do jego znikomych możliwości postrzegania i doświadczania rzeczywistości dopasowany jest nie tylko ciąg filmowych wydarzeń, które ono przeżywało, ale też bardzo jednostronna, powierzchowna i okrojona z głębszych treści problematyka religijna.

 

Co prawda dobrze dopasowana do ograniczonej umysłowości małego dziecka, ale jednak budząca duży niedosyt u osób dorosłych i pozbawionych dziecięcej łatwowierności. Wyglądało to tak, jakby Autor tej książki i filmu nie miał odwagi spojrzeć na ten problem z pozycji dorosłego człowieka, dlatego posłużył się postacią małego dziecka, które w przedstawionej sytuacji nie dostrzega niczego niewłaściwego, co można by skrytykować z pozycji rozumowych. Być może chodziło mu tylko o to, aby podbudować ludzkie ego, które z natury boi się śmierci i nieistnienia, a nie o to, by zaspokoić naszą świadomość, która także w tej kwestii ma wiele pytań do zadania i wiele wątpliwości.

 

Dlatego też nie mogę się oprzeć, by nie napisać swojej wersji „niebiańskiego” aspektu owego filmu. Z góry uprzedzam, iż nie będzie to historia oparta na realnych wydarzeniach mających miejsce w (naszej?) rzeczywistości. Już prędzej będzie to bliższe tłumaczeniom filmowej pani psycholog o halucynacjach niedotlenionego (albo zbyt dotlenionego) mózgu, który w takiej ekstremalnej sytuacji ma lepszy dostęp do podświadomości. A może raczej do nadświadomości, z racji na religijny aspekt tego problemu?

 

Biorąc także pod uwagę katolicki charakter naszej kultury, chłopiec ów będzie nosił bardziej swojskie imię i miał raczej ok. 10-12 lat, a jego ojciec nie będzie pastorem z jakiejś heretyckiej religii (żonaty i dzieciaty sługa Boży? Fuj!). Jest on zatem Polakiem i katolikiem, co wydaje się najbardziej właściwym połączeniem w naszej Ojczyźnie. Jedynie operację pozostawiłbym taką samą, chociaż w kontekście zapaści w jakiej znajduje się nasza służba zdrowia, być może byłoby inne jej zakończenie. To jednak nie ma istotnego wpływu na bieg opisywanych wydarzeń, niech więc tak pozostanie. A zatem było to tak:

 

                                                           ------ // ------

Kiedy ciało owego chłopca leżało na operacyjnym stole, a lekarze przeprowadzali operację pękniętego wyrostka robaczkowego, jego dusza mimowolnie odwiedziła niebo, gdzie akurat chór anielski dawał popis swoich wokalnych umiejętności. Chłopiec rozglądał się wokół z ciekawością, gdyż wyglądało to tak, jakby znalazł się w jakimś gigantycznym pomieszczeniu (świątyni?), którego strop przysłaniały chmury, a przez bardzo wysokie okna dostawały się do środka słoneczne promienie, rozświetlając całe wnętrze niesamowitą jasnością. I z tego światła wyszła wysoka postać i zaczęła wolno zbliżać się do chłopca. Gdy ów tajemniczy nieznajomy podszedł do niego na wyciągnięcie ręki, spytał:

 

- Wiesz kim jestem?  Chłopiec odparł:

- Nie, ale będę wiedział, jak się przedstawisz.

Nieznajomy roześmiał się:

- O! Mówimy sobie na ty!?  

- No, tak,. sam przecież zacząłeś…        

- Rzeczywiście, masz rację. A zatem, jestem Jezus Chrystus, Syn Boży.  

- Miło mi, a ja jestem Szymon Jakub, syn nauczyciela katechety w naszej szkole.  

 

I chłopiec bez żadnego skrępowania wyciągnął dłoń i podał ją nieco zaskoczonemu mężczyźnie, który przyglądał mu się uważnie przez dłuższą chwilę, a potem rzekł:  

- Widzę, że moje imię nie robi na tobie żadnego wrażenia; ani nie padasz na kolana przede mną, ani nie jesteś onieśmielony moją boską osobą,… naprawdę wiesz przed kim stoisz?

 

- Pewno, że wiem! Było nie było, jestem synem katechety i mało to się nasłuchałem „kazań”, w których nieodmiennie jestem pouczany w kwestiach moralności? Ileż to razy marzyłem wtedy, by z tobą porozmawiać i spytać u źródła, jak powinno się rozumieć niektóre niepojęte dla mnie problemy religijne. Może dla dorosłych są one oczywiste, ale dla mnie wiele rzeczy w religii jest zbyt trudnych do zrozumienia, bym mógł w nie uwierzyć..

 

- Ale mimo to, chyba jesteś wierzący?!

- Jestem,.. ale nie we wszystko. Jak w tym dowcipie o Jasiu. Na lekcji religii katecheta pyta Jasia: - Wierzysz, że Pan Jezus nakarmił parotysięczny tłum głodnych ludzi pięcioma chlebami i dwoma rybami? Jasiu na to: - Wierzę,.. ale w to, że się najedli, to już nie!”.

- Ha! Ha! Dobre! Nie znałem tego! – Jezus roześmiał się w głos, a chłopiec dokończył:

- Cieszę się, że los umożliwił mi rozmowę z tobą, może wreszcie się dowiem o sprawach, które mnie interesują.

 

- Miło mi to słyszeć! Widzę, że należysz do nielicznej grupy osób, które w tak młodym wieku interesują się problematyką religijną. Co chciałbyś wiedzieć? Może jak jest w niebie?

- O tak! Ciekawi mnie to, bo z opowieści taty wynikałoby, że przebywające tu dusze oprócz wspólnych śpiewów z aniołami i kontemplowaniu oblicza bożego, nic poza tym nie robią. To prawda? Na śmierć bym się zanudził i to w krótkim czasie!

- Nie jest tak źle jak myślisz. Jest tu wiele innych atrakcji,.. tyle, że duchowych.

 

- To znaczy, że co?  To wszystko, co jest związane z naszą cielesnością, tu nie ma racji bytu?

- Oczywiście, że nie! Przecież to właśnie wasza cielesność rodzi pokusy do grzeszenia…

- I mimo tego podoba się ludziom tutaj? Nie mogę w to uwierzyć!

- Nie myśl o tym na razie; na wszystko przyjdzie właściwa pora. Nie chciałbyś wiedzieć na przykład, czym zajmują się aniołowie w wolnym czasie od obowiązków? Albo poznać jakieś szczegóły z mojego prywatnego życia spędzanego tutaj? A wiesz, że mam konia mieniącego się wszystkimi kolorami tęczy? Chciałbyś go zobaczyć?

 

- Może niekoniecznie teraz; takiego kolorowego konia potrafię sobie wyobrazić. Wolałbym poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, których to sam nie potrafię sobie udzielić – chłopiec obstawał przy swoim.

- To czemu nie zwróciłeś się z tym do swego ojca? Skoro jest katechetą, to zapewne powinien znać wszystkie odpowiedzi na te „nurtujące cię” pytania, czyż nie?

 

- Czasem próbuję z nim porozmawiać o tych sprawach, ale zazwyczaj zbywa mnie formułką, że prawdziwa wiara nie potrzebuje zrozumienia lecz zaufania Bogu, iż jego słowa wyrażają prawdę. Ale jak rozpoznać, które słowa są Boga, a które są ludzi wypowiadających się w imieniu Boga? Ja tego nie potrafię, a na pomoc taty w tej kwestii nie mam co liczyć.

- No dobrze,.. wysłucham więc twoich „poważnych” pytań i spróbuję na nie odpowiedzieć. I obiecuję, że nie będę się śmiał, jeśli będą zbyt dziecinne. Masz moje słowo!   

 

- Zacznę od tego, co jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe, a zarazem bulwersujące. Chodzi mi o naszych osobistych Aniołów Stróżów. Według religii, w której jestem wychowywany sprawują oni nad nami nieustanną, niewidoczną opiekę, nie pozwalając, by przytrafiło się nam coś złego. Jeśli jest to prawdą – a podobno jest – to dlaczego tak wiele dzieci cierpi z bardzo wielu powodów? Często krzywdzą je dorośli, a nierzadko ich najbliżsi: rodzice lub rodzina. W niejednym kraju wiele dzieci ginie z ich rąk, mnóstwo też ginie w wojnach prowadzonych przez dorosłych, lub z głodu nękającego pewne rejony Ziemi.

 

Jak to jest więc z tymi naszymi Aniołami Stróżami? Jeśli istnieją naprawdę, to dlaczego są tak nieskuteczni? Czy ponoszą jakieś konsekwencje swych zaniedbań opiekuńczych? Czy ktoś ich rozlicza z tej odpowiedzialnej pracy? Dlaczego religia każe w nich wierzyć i modlić się do nich, natomiast bezlitosna rzeczywistość nakazuje być sceptykiem w tym względzie. Wydarza się bowiem zbyt wiele przypadków niezawinionego zła, do których nie powinno dojść gdyby ci aniołowie istnieli, a jednak dochodzi aż nazbyt często. Jak można to wytłumaczyć inaczej, jeśliby odrzucić nasuwający się wniosek o nieistnieniu tychże nadprzyrodzonych istot?

 

- Hmm… zaskoczyłeś mnie chłopcze tym pytaniem. No, no! Takie zainteresowania w twoim wieku są raczej rzadkością. Ten problem jest jednak zbyt skomplikowany, abym ci go wytłumaczył tak od ręki. Masz jeszcze jakieś inne pytania, które chciałbyś mi zadać?

 

- Owszem mam! Ale dotyczy to także powyższego problemu. No, bo tak: skoro istnieje Opatrzność Boża i to ponoć trzystopniowa, a w Piśmie Świętym napisano, iż „żaden wróbelek nie spodnie z drzewa, jeśli On tego nie będzie chciał”, to do czego są jeszcze potrzebne Anioły Stróże? Czyżby sama Opatrzność nie rozwiązywała w wystarczający sposób problemu zapewnienia bezpieczeństwa stworzeniom bożym – istotom rozumnym?  

 

- No, tak! Mogłem się tego spodziewać! Nie zadowalają cię zwykłe problemy egzystencjalne, co? Ludzi zazwyczaj interesuje czy naprawdę istnieje niebo? A gdy się w tym upewniają, ich radość nie ma granic i nie interesuje ich już nic więcej. Jak widzę, z tobą jest zupełnie inaczej!

- Ależ to dziwne, że nie interesuje ich już nic więcej! Moim zdaniem, kiedy już upewnili się co do istnienia nieba, powinno ich coś jeszcze zainteresować i to o wiele bardziej!

- Tak? Co masz na myśli? Zaraz, niech zgadnę… czy się do niego dostaną, tak?

 

- Nie o to mi chodzi! Ja na ich miejscu zainteresowałbym się przede wszystkim czy oprócz nieba, także istnieje piekło. Według religii są one ze sobą ściśle powiązane: pośmiertna nagroda dla przyjaciół Boga, ale też i kara dla jego nieprzyjaciół. A skąd ci ludzie, którzy upewniwszy się o istnieniu nieba, mogą mieć pewność, że właśnie tam trafią po śmierci, a nie do piekła właśnie? Skąd mogą wiedzieć jaki werdykt zapadnie na Sądzie Ostatecznym? To, że istnieje niebo jeszcze o wszystkim nie świadczy. Aż dziwne, że wielu ludziom wystarcza taka iluzoryczna pociecha, a nie dostrzegają drugiej, złowieszczej strony tego problemu.

 

- No, no! Zaciekawiasz mnie! Masz jeszcze jakieś przemyślenia w tej kwestii?

 

- Przemyśleń mam dużo, ale skoro nasza rozmowa zeszła już na temat kary piekła, to wytłumacz mi proszę jedną rzecz: religia uczy, że to człowiek jest winny zaistnienia zła w dziele bożym, bo nie posłuchał Boga w raju. Ale uczy ona też, iż Bóg jest wszechmocny, wszechwiedzący, wszechobecny w swoim dziele i miłosierny. Mógł więc nie dopuścić do upadku człowieka w raju, bo wiedział już dużo, dużo wcześniej, że do tego dojdzie, prawda? W ostateczności mógł też przebaczyć ludziom, skoro jest także nieskończenie miłosierny. Dlatego zastanawia mnie, czego Bogu zabrakło, by nie obwiniać swego stworzenia za istnienie zła w jego dziele? Nie potrafię tego dociec!

 

No i jeszcze na dodatek to nieszczęsne piekło! Gdybyś zaprzeczył, że piekło istnieje, to wtedy mógłbym uwierzyć w istnienie nieba. Niestety nie potrafię jednocześnie uwierzyć w jedno i drugie, gdyż wyłania się z tego sprzeczny wizerunek Boga. Skoro jest on miłością i kocha ludzi, czego dowodem ma być istnienie nieba, to dowodem czego ma być istnienie piekła? Tego, że ich jednocześnie nienawidzi? Czy ktoś kochający ludzi, wymyśla dla nich wieczne męczarnie w ogniu piekielnym, gdyż zawiedli jego oczekiwania? Taka miałaby być ta „boża miłość” do ludzi? Wierni bezmyślnie powtarzają: „Karą za grzech jest śmierć”, ale jak się ma śmierć do wieczystych mąk piekielnych?! Nie potrafię w to uwierzyć i zaakceptować tego.

 

- Zejdź mi z oczu chłopcze! Jesteś mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki!

- Dziwi cię to? Przecież jestem człowiekiem! Wytłumacz mi na czym polega ten „Boży sposób myślenia”, to może w to uwierzę..-  ale Jezus odwrócił się bez słowa i zaczął oddalać się w otaczającej go zewsząd jasności. Ten porażający blask był nie do zniesienia i chłopiec instynktownie zaczął mrużyć oczy. I wtedy ku swemu wielkiemu zdziwieniu usłyszał głos:

- Jest reakcja źrenic na światło! Odzyskuje świadomość, dzięki Bogu...

 

A kiedy Szymon już całkiem otworzył oczy, zobaczył pochylających się nad nim lekarzy i pielęgniarki. I to jeden z nich świecił mu w oczy latarką, sprawdzając jego reakcje. Pytali go czy ich słyszy i czy wie gdzie się znajduje, a on rozejrzawszy się wokół skinął głową, iż wie, choć jeszcze przez dłuższą chwilę trudno mu było w to uwierzyć. Czy to, co widział i słyszał było rzeczywistym przeżyciem, czy tylko grą jego wyobraźni? Ma przed sobą dużo czasu, by znaleźć odpowiedź na to pytanie. Szkoda tylko, że nie doczekał się żadnej odpowiedzi, na pytania, które zadał „tam”,.. a może jednak je otrzymał?

 

Taką lub podobną rozmowę chłopca z Jezusem wolałbym usłyszeć i zobaczyć w jakimś polskim filmie, który pokazywałby nieco inny punkt widzenia na religijne „prawdy”, jak tylko ten, który obowiązuje od wieków, czyli „na kolanach”. Zamiast zalewu naszej telewizji amerykańskimi filmami pokazującymi przemoc, zbrodnie, zabójstwa, oszustwa, strzelaniny, ucieczki i pościgi – jednym słowem promujących „kulturę śmierci” tak potępianą przez naszego świętego papieża Jana Pawła II, jak i przez równie święty Kościół rzymskokatolicki – powinny być produkowane i takie filmy. Takie, które dawałyby widzowi coś do myślenia. Ale cóż, widocznie nasza „świątobliwa” Telewizja podporządkowana jest innemu, wyższemu i silniejszemu bogu – Mamonie.   

 

Styczeń 2018 r.                                  ---- KONIEC----    

 

 

 

 

 

 

 

          

         


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
6. do Moim przedmówcom słowo jeszcze lebo 2018-01-30
5. Moim przedmówcom Lucjan Ferus 2018-01-29
4. do Pieklo lebo 2018-01-29
3. Pieklo Lucyan 2018-01-29
2. Moja odpowiedź. Lucjan Ferus 2018-01-28
1. Moje pytania. lebo 2018-01-28


Nowy ateizm i krytyka religii

Znalezionych 900 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Nowy ateizm   Koraszewski   2013-11-16
Agnostyk czy ateista?   Koraszewski   2013-12-05
Konstytucyjni ateiści   Koraszewski   2013-12-05
Portret wielkiego agnostyka   Coyne   2013-12-14
Złe wiadomości   Coyne   2013-12-17
Pięć dowodów na istnienie Boga od teologa dla ateistów pod choinkę   Coyne   2013-12-19
Katolicki hierarcha mówi, że anioły istnieją, ale są bezskrzydłe   Coyne   2013-12-24
“Rozum został stworzony przez Boga”   Coyne   2014-01-03
Opowieść o religijnym odwróceniu   Joseph   2014-01-06
Podsumowanie ataków na ateistów   Coyne   2014-01-07
Nie - dla umiłowania cierpienia   Kuhlenbeck   2014-01-07
Zmyślona podróż do nieba   Coyne   2014-01-12
Dziedzictwo nietolerancji   Shahid   2014-01-12
Islamscy radykałowie zabili kolejnych medyków   Coyne   2014-01-13
O modlitwie i petycji   Gogineni   2014-01-13
List otwarty do boga islamu   Imani   2014-01-17
Chrześcijanie XXI wieku   Koraszewski   2014-01-17
Kolejne kopniaki dla ateistów w “Slate”   Coyne   2014-01-18
Nauka kontra wiara: żadnego konfliktu!   Coyne   2014-01-21
O źródłach autocenzury   Nasreen   2014-01-24
Jakie są “najlepsze” argumenty na rzecz istnienia Boga?   Coyne   2014-01-24
Ateistom ma być ciężko   Coyne   2014-01-31
No i wydało się...   Kruk   2014-02-04
Strzelanie zza pleców Boga   Koraszewski   2014-02-06
Zostałem “Cenzorem Roku"!   Coyne   2014-02-12
Święta glina   Hili   2014-02-14
Jeśli wlazłeś między wrony...   Coyne   2014-02-17
Dlaczego religia może być racjonalna, ale robi to w zły sposób   Coyne   2014-02-20
Droga do wolności   Feldner   2014-02-24
Całun Turyński: Dlaczego religia jest pseudonauką   Coyne   2014-02-24
Jajecznica   Kruk   2014-02-27
Polityka Nowego Ateizmu   Bum   2014-02-28
Długi ateistów   Koraszewski   2014-03-03
Wkrótce w księgarniach: nowa apolegatyka Boga   Coyne   2014-03-07
Upiory religii   Ferus   2014-03-08
Życie seksualne wczoraj i dziś   Koraszewski   2014-03-11
Testowanie hipotezy Boga   Stenger   2014-03-11
Szkoły nie są polem bitwy religii!   Gogineni   2014-03-13
Czy Bóg jest bezcielesną osobą?   Coyne   2014-03-16
Głos czarnej owcy   Ferus   2014-03-18
Wyrafinowana teologia szyicka   Taheri   2014-03-19
Bóg jako lokomotywa   Koraszewski   2014-03-21
Czy ateiści są snobami intelektualnymi?   Coyne   2014-03-22
Zegarek na wrzosowisku   Ferus   2014-03-26
O nadziei w tym i owym   Koraszewski   2014-03-27
Bóg, moralność i geografia   Coyne   2014-03-28
Humanizm ewolucyjny   Ferus   2014-04-09
Kpatinga: wioska czarownic   Igwe   2014-04-13
Trzeba przestać milczeć   Ahmed   2014-04-15
Rozprawa między panem, zupą i szatanem   Kruk   2014-04-18
Kult Cargo   Szczęsny   2014-04-20
Najgłupsze dokopywanie ateistom w tym roku   Coyne   2014-04-21
Humanizm ewolucyjny II     2014-04-22
Kolejny kiepski argument na rzecz Boga   Coyne   2014-04-24
Duchowość i seksualność szatana XXI wieku   Kruk   2014-04-30
Ateizm luk   Coyne   2014-04-30
Niemago rejestruje swój związek   Kruk   2014-05-04
Ponad dobrem i złem   Ferus   2014-05-05
Recykling sił nadprzyrodzonych   Koraszewski   2014-05-22
Wojna o Adama i Ewę   Coyne   2014-05-25
O kamiennych tablicach i nieco sfałszowanych zwojach   Szczęsny   2014-06-03
Ateizm zakwefiony   Coyne   2014-06-07
Czy religia jest nałogiem?   Koraszewski   2014-06-08
Filozof gromi ateistów z głupich powodów   Coyne   2014-06-10
Państwo częściowo wyznaniowe   Koraszewski   2014-06-15
Kiedy być “ekumenicznym” – a kiedy nie   Tsalic   2014-06-16
Hiszpania deportuje byłego muzułmanina za krytykowanie islamu   Coyne   2014-06-20
Głupie twierdzenia o fundamentalistycznych ateistach   Coyne   2014-06-22
Mój problem z Bogiem   Angier   2014-06-24
Ekumeniczna nienawiść   Koraszewski   2014-06-26
Czy Bóg jest kręgowcem bez substancji?   Coyne   2014-06-26
Manifest ateisty   Harris   2014-06-27
Ewolucja teistyczna kiepsko się sprzedaje   Coyne   2014-06-29
Ostre światło nauki   Dennett   2014-07-01
Socjologia sekularyzmu   Koraszewski   2014-07-02
To nie okupacja, to islam   Greenfield   2014-07-05
Wiara szukająca ucieczki   Koraszewski   2014-07-14
Czy wierzący uważają pismo święte za dosłowną prawdę?   Coyne   2014-07-16
Gdyby Bóg istniał, miałby się z czego tłumaczyć   Fatah   2014-07-22
Dobre i złe powody, by wierzyć   Dawkins   2014-07-24
Nauka Biblii i praktyki religijne   Twain   2014-07-27
Czy nasze wartości pochodzą od Boga?   Stenger   2014-07-31
Segregowanie uczniów według wyznania jest złym pomysłem   Ridley   2014-08-01
Osaczeni   Rushdie   2014-08-05
Ameryko, obudź się!   Imani   2014-08-08
Bonobo i pogromca ateistów   Coyne   2014-08-12
Bonobo i pogromca ateistów. Część II   Coyne   2014-08-13
Królik jest pytaniem   Celeste Hale   2014-08-16
Katolickie barbarzyństwo w Europie   Coyne   2014-08-19
Religia, “Playboy” i Frank Sinatra   Coyne   2014-08-27
Myśli i materia   Stenger   2014-08-31
Świadkowie Jehowy i odmowatransfuzji krwi dla dziecka   Coyne   2014-09-07
Machina religijnej nienawiści w działaniu   Chandra   2014-09-09
Biblia źródłem moralności? Żartujesz sobie!   Coyne   2014-09-10
Marsz lunatyków do Armagedonu   Harris   2014-09-13
O rzekomym wojującym, fundamentalistycznym, ateizmie   Coyne   2014-09-15
Afrykański eksport starego chrześcijańskiego barbarzyństwa   Igwe   2014-09-16
Wolność słowa w Yale   Koraszewski   2014-09-18
Nauka dyskutowania o niczym   Coyne   2014-09-20
Jeśli ISIS nie jest islamskie, Inkwizycja nie była katolicka   Coyne   2014-09-21

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk