Prawda

Czwartek, 28 marca 2024 - 13:12

« Poprzedni Następny »


Barack Obama i ludobójstwa

 


Mardean Isaac 2019-08-10

Prezydent Barack Obama spotyka się ze swoimi doradcami ds. bezpieczeństwa narodowego w Situation Room w Białym Domu, Aug. 7, 2014. (Official White House Photo by Pete Souza)
Prezydent Barack Obama spotyka się ze swoimi doradcami ds. bezpieczeństwa narodowego w Situation Room w Białym Domu, Aug. 7, 2014. (Official White House Photo by Pete Souza)

W świecie, w którym siła militarna jest skoncentrowana w rękach państw Zachodu, szczególnie w USA, które od zakończenia II wojny światowej głoszą ideę międzynarodowego sumienia, rzekomo dającego priorytet działaniom przeciwko niepohamowanej władzy autorytarnej – i jej skrajnych praktyk, ludobójstwa – panuje wiara, że krzyk cierpienia może poprzez specjalne instytucje dotrzeć do decydujących o globalnej polityce. Ludobójstwo znajduje się na najdalszym krańcu spektrum – na drugim końcu jest uniwersalny ideał cywilizowanej i humanitarnej polityki, jaką rzekomo kierują się państwa zachodnie, z których wiele ma własną historię ludobójstw i stara się ją przezwyciężyć. Kiedy niezliczeni ludzie, żyjący w biedzie, tyranii lub chaosie marzą o migracji do tych państw, zarówno ciepiący, jak ich adwokaci wierzą, że przy naszej  ciągle, wydawałoby się, rosnącej świadomości i zdolności identyfikowania potworności i ludobójstwa „międzynarodowe prawo – jak powiedział David Rieff - powinno być egzekwowane równie stanowczo jak prawa krajowe w demokratycznych państwach”.

Interwencje przeciwko ludobójstwu w latach 1990., zakorzenione w epoce wewnętrznej i systemowej pewności siebie i dobrobytu, ustąpiły miejsca zdumiewająco kosztownym i rujnującym wojnom w Iraku i w Afganistanie, związanym z bezprecedensowo ambitnymi projektami demokratyzacji. Śmiałe choć krótkie przejście na pełne połączenie wojny i budowania demokratycznego kraju za czasów administracji Busha zmieniło kurs tradycyjnej polityki zagranicznej Ameryki, która “dążyła do stabilności kosztem demokracji na Bliskim Wschodzie i nie osiągnęła ani jednego, ani drugiego”, jak to ujęła ówczesna Sekretarz Stanu, Condoleezza Rice  w przemówieniu w Kairze w 2005 roku.

 

Kiedy nastał prezydent Obama, amerykańskie społeczeństwo było zmęczone coraz bardziej nieprzekonującymi argumentami za dalszym, głębokim zaangażowaniem w szarpiącym się, niepojętym regionie. “Wydaje się, że wojna w Iraku – pisze David Rieff - wbiła ostatni gwóźdź do trumny marzenia o globalnym obywatelstwie, które zaczęło się ponad połowę stulecia wcześniej, wraz z założeniem Organizacji Narodów Zjednoczonych”.  “Jest niemądre i nie do utrzymania – powiedział prezydent Barack Obama w swoim ostatnim przemówieniu w sprawie polityki zagranicznej w 2016 roku, odzwierciedlającym postawę, która kierowała jego decyzjami w obliczu masowych potworności w regionie – żądać od naszej armii, by budowała narody po drugiej stronie świata lub rozwiązywała ich wewnętrzne konflikty”.

 

W europejskiej i amerykańskiej polityce, coraz bardziej jest odczuwane niebezpieczeństwo świata, który nie jest już bezpiecznie podzielony – choćby tylko w teorii – na państwa, w których dochodzi do ludobójstwa, i państwa, które mogą temu przeciwdziałać. Historia amerykańskiej polityki w obliczu ludobójstwa w Iraku i Syrii jest częściowo historią wycofania się – ten kierunek może znowu zmienić się, ale w tym miejscach dokonano szkód, które będą trwać przez pokolenia. Chodzi tu o głęboką ciągłość polityki, jak również o krótkoterminowe polityczne kalkulacje, które przyniosły olbrzymie koszty odległym ludom. Chodzi tu o nową rzeczywistość: państwo irackie po inwazji, nie mające klarownego ładu, generujące wrogość wewnątrz i przeciwko sobie; ISIS, które wyłoniło się jak rak z państwa irackiego; i państwo syryjskie, które pociągnęło zwyczajowe, represyjne taktyki do ich logicznej skrajności w postaci masowych mordów i zniszczenia. Chodzi jednak także o starą rzeczywistość: o to, że – znów mówiąc słowami Rieffa – „świat pozostał tym samym, tragicznym miejscem, jakim był zawsze, równie nie naprawiony przez prawo międzynarodowe, jak nie był zbawiony przez religię, marksizm lub liberalny kapitalizm”. Wraz z porażką tego systemu międzynarodowego prawa rzeczywistość Ameryki jako państwa zarówno zwyczajnie egoistycznego, jak nadzwyczajnie silnego, ujawnia się tym boleśniej.


                                                        ***

Asyryjczycy – chrześcijański lud rdzenny w Iraku i na sąsiadujących terytoriach – uwierzyli, że koniec tyranii Saddama Husajna oznacza, iż nadejdą lepsze czasy, że skończy się trwające od stulecia ludobójstwo z rąk ich sąsiadów i niepowodzenie międzynarodowych apeli o ratunek. Jednak inwazja natychmiast wzmocniła możliwości i zasięg Kurdyjskiego Rządu Regionalnego (KRG) do zawłaszczania ziemi na północy, podczas gdy w Bagdadzie milicje zaczęły atakować Asyryjczyków stosując przemoc, która potencjalnie wydawała się nieograniczona. Inaczej niż później ISIS, te milicje – zarówno sunnickie, jak i szyickie – często koordynowały swoje działania wewnątrz państwa irackiego.  

 

Amerykańska okupacja w Iraku wydawała się otwierać nowe możliwości do działań na  rzecz Asyryjczyków. Spora amerykańsko-asyryjska społeczność, produkt wcześniejszego ludobójstwa i trwających prześladowań, miała nadzieję na zdobycie dostępu do amerykańskiego systemu politycznego związanego z potężną biurokracją sił okupacyjnych. Wezwania asyryjskich przywódców i asyryjskiej społeczności w diasporze o przyznanie pewnego stopnia samorządności na Równinie Niniwy – ich historycznym centrum w północnym Iraku – przybierały na sile w miarę, jak milicje sunnickie i szyickie opróżniały Bagdad z jego asyryjskiej populacji.

 

Michael Youash, kanadyjsko-asyryjski specjalista zarządzania, był dyrektorem Projektu Zrównoważonej Demokracji Iraku (ISDP) organizacji orędowników samorządnej Równiny Niniwy, a także reprezentował Radę Mniejszości Irackich w Waszyngtonie. Projekt, jaki ISDP przedstawiał dla Równiny Niniwy, nie był propozycją separatyzmu. Był głęboko związany z zasadami amerykańskiego projektu dla Iraku i starał się używać legalnych mechanizmów w ramach nowej konstytucji irackiej, żeby stworzyć prowincję na Równinie Niniwy, której kluczowym aspektem byłyby lokalne siły bezpieczeństwa, broniące asyryjskich miast.

 

W Iraku za tą propozycją orędował przede wszystkim Asyryjski Ruch Demokratyczny, którego przywódca, Yonadam Kanna, był jedynym nie-muzułmaninem w tymczasowym rządzie irackim za rządów Cywilnych Administratorów Koalicji w rok po inwazji. Kanna był tak głęboko przekonany do amerykańskiego projektu, że zareagował pozytywnie na wezwanie Amerykanów do rozwiązania milicji w Iraku i rozbroił zbrojne skrzydło własnej partii, liczące 5 tysięcy członków, podczas gdy inni przywódcy rozbudowywali własne siły.

 

W 2003 roku ówczesny senator stanowy, Barack Obama, stał przed tłumem w Assyrian National Council w Illinois (stanie, w którym obok Michigan i Kalifornii jest najwięcej irackich wyborców) i powiedział, że sprzeciwiał się wojnie i był szczególnie zaniepokojony tym, że Stany Zjednoczone nie miały planu działań po zakończeniu inwazji. Tłum, w większości przekonany, że nowy Irak sygnalizował nowy świt dla ich ludów, zareagował negatywnie.


Zaangażowanie USA w Iraku w ostatnich latach administracji George’a W. Busha spowodowało wzrost oczekiwań. “Podczas nasilenia działań w latach 2007-8 – powiedział mi Michael Youash – mówiliśmy: jeśli angażujecie tyle wojska, jeśli wyraźnie umacniacie się w Iraku, jeśli macie wolę polityczną – teraz jest pora na  wykucie irackiej polityki wobec mniejszości, która ochroni najbardziej narażonych obywateli Iraku”. Zamiast tego rząd USA przedłużył status quo, twierdząc uparcie, że w miarę stabilizowania się Iraku warunki Asyryjczyków poprawią się wraz z warunkami reszty populacji.  “Jednak, chociaż wznowione zaangażowanie USA doprowadziło do zmniejszenia przemocy między sunnickimi i szyickimi Arabami, sytuacja była coraz gorsza dla mniejszości, a ze strony Stanów Zjednoczonych panowała cisza”.  


Stany Zjednoczone nie zrobiły niczego, by powstrzymać przemoc wobec Asyryjczyków w Bagdadzie (i innych miejscach, gdzie była znacząca populacja chrześcijańska, takich jak  Mosul), która była tak dotkliwa, że w 2007 roku stanowili oni 40% irackich uchodźców, choć tylko 4% populacji. Równina Niniwy była często jedynym miejscem jako tako bezpiecznym dla Asyryjczyków uciekających przed przemocą w innych miejscach, podkreślając twierdzenia, że projekt ustanowienia tam prowincji jest rozwiązaniem dla narastającego ludobójstwa Asyryjczyków. Stany Zjednoczone nie zrobiły jednak niczego, by zabezpieczyć przyszłość Asyryjczyków na Równinie, gdzie de facto aneksja przez Kurdyjski Rząd Tymczasowy obejmowała ataki na dysydentów, blokowanie rozwoju i odbieranie mieszkańcom politycznej sprawczości. “Decyzja USA, by traktować Bagdad i Ebril jako legalne sfery wpływów na Równinie Niniwy – powiedział Youash – ostatecznie przyniosła w efekcie zniszczenie najbardziej narażonej w Iraku populacji”.

 
                                                               ***

Świadomość, że ludobójstwo albo dzieje się, albo jest rychłe w Iraku, była szeroko rozpowszechniona wśród amerykańskich intelektualistów i w kręgach politycznych. W artykule w magazynie „Time” w 2006 roku Samantha Power napisała o “ludobójczym charakterze” działań sekciarskich milicji. W 2007 i 2008 roku Obama pisał listy do Condoleezzy Rice, wyrażające niepokój, że społeczności chrześcijan, Jazydów i Mandejczyków „wydają się być celem ataków wojowników sunnickich, szyickich i kurdyjskich” do tego stopnia, że stoją przed „potencjalnym wytępieniem w ich starożytnej ojczyźnie” i zapytał, jakie kroki podejmuje się dla ich obrony.  

 

Raport Departamentu Stanu z 2007 roku, wydany tylko dlatego, że sytuacja była wystarczająco poważna, by Kongres zażądał rekomendacji, odnotował cały wachlarz nadużyć – w tym ingerencję Kurdyjskiego Rządu Tymczasowego w polityczne sprawy Równiny Niniwy, włącznie z masowymi oszustwami wyborczymi, wspartymi przemocą, które w praktyce całkowicie pozbawiły mieszkańców praw politycznych, jak również przywłaszczanie sobie pieniędzy pomocowych. Raport jednak przedstawił wniosek, że „na podstawie stosunkowych potrzeb… byłoby niewłaściwe wyróżniać tę grupę [Asyryjczyków] do specjalnej uwagi”.


Innymi słowy – amerykańska polityka praktycznie rzecz biorąc pozwalała na atakowanie Asyryjczyków. “Wielki wysiłek, jakiego wymagało wydobycie tego przyznania nadużyć w raporcie, tylko podkreśla głuche milczenie otaczające amerykańską politykę na Równinie Niniwy” – powiedział Michael Youash.


Amerykańska polityka wobec Jazydów nie odzwierciedla zrozumienia, że ta sama kruchość, która czyniła z nich użyteczną mniejszość, mogła prowadzić do ludobójstwa. 

 

Po latach działalności kierowanej przez specjalistów takich jak Michael Youash i wspieranej przez społeczność i organizacje młodzieżowe, proasyryjskie postawy wreszcie pojawiły się w Kongresie. Uchwały wahały się od niewiążących rezolucji, które wyrażały niepokój, do rzeczywistej ustawy popierającej lokalne siły bezpieczeństwa uchwalonej w 2011 roku.

 

“Zmiana postaw rzeczywiście była problemem i wymagała ambitnej mobilizacji społeczności asyryjskiej, która skutecznie rozegrała krajową, amerykańską grę - powiedział Youash. – I nic nie wynikło z tej zmiany”. Po uchwaleniu prawa nie nastąpiło żadne działanie i żaden proces wymuszania odpowiedzialności.  Lata po rozwiązaniu sieci zmobilizowanych działaczy, zbudowanej przez asyryjskie organizacje, ten sam proasyryjski język pojawia się w uchwalanych ustawach. Kiedy Asyryjczycy doznawali ludobójczego prześladowania, ten sam tekst był powtarzany w machinie legislacyjnej, całkowicie pozbawiony wymogu jakiejkolwiek odpowiedzialności za pomoc i obronę. Wydaje się, że był zbyt nieistotny, by wymagał zmiany.  

 

W znanej książce o ludobójstwie z 2003 roku, A Problem from Hell, Samantha Power napisała: ”W większości wypadków udokumentowanego w tej książce ludobójstwa, przedstawiciele USA, którzy ’nie wiedzieli’ lub ’nie w pełni rozumieli’, wybrali ignorancję”. Power, zanim dołączyła do administracji Obamy, wyrażała obawy, że bez odważnej zmiany polityki przedłużanie obecności USA w Iraku jedynie „utrwali status quo, który już pogarsza się z powodu wielkich czystek etnicznych”. W artykule z 2007 roku zatytułowanym How to Stop Genocide in Iraq opłakiwała fakt, że „wielu z tych, którzy  przemawiają za wyjściem USA, lekkomyślnie zbywa ostrzeżenia przed potwornościami”. Rozwiązania, jakie proponowała, obejmowały formułę “dobrowolnej, pokojowej ewakuacji” Irakijczyków do „religijnie homogenicznych obszarów” w celu „zapobieżenia ludobójstwu w następstwie naszego odejścia”. Ale administracja, do której dołączyła w 2008 roku nie zrobiła niczego, by przeprowadzić jakiekolwiek praktyczne działania, które pomogłyby Asyryjczykom w obronie przed ludobójstwem, które – jak przyznawała – mogło ich oczekiwać.

 

Były takie możliwości prawne i można było na ich podstawie legalnie działać. Ówczesny kongresman, Mark Kirk z Illinois, opisał plan lokalnego bezpieczeństwa na Równinie Niniwy stworzony przez asyryjskich posłów do parlamentu w Iraku i asyryjskich uczonych w Ameryce, włącznie z Michaelem Youashem, jako najbardziej szczegółową propozycję bezpieczeństwa, jaką widział. W kwietniu 2008 roku Kirk zastanawiał się głośno, dlaczego rozkaz, który miał poparcie CENTCOM, nie zmaterializował się w terenie.

 

Kontrolowany przez Demokratyczną Partię Kurdystanu rząd w Mosulu zablokował nakaz ministerstwa spraw wewnętrznych. Mimo że ta blokada została chwilowo unieważniona, w kwietniu 2008 roku, oddział ministerstwa spraw wewnętrznych w Niniwie, kontrolowany przez Demokratyczną Partię Kurdystanu, wydał nakaz zreformowania i przeniesienia sił z Równiny Niniwy, co ostatecznie doprowadziło do ich likwidacji, ponieważ odmówili wykonania tego nakazu. Stany Zjednoczone nie zareagowały. Po latach zaniedbań w wyniku takiego stanowiska siły kurdyjskiej Peszmergi, które okupowały Równinę, skonfiskowały broń Asyryjczyków (będących także ich sojusznikami) na kilka tygodni przed atakiem ISIS, a potem wycofały się taktycznie w ostatnim momencie ofensywy ISIS, bez ostrzeżenia mieszkańców i bez jednego wystrzału w ich obronie.

 

“Po ISIS - powiedział Youash – najbardziej prześladującym mnie pytaniem stało się: co byłoby, gdyby tym siłom bezpieczeństwa pozwolono rozwinąć pełen proponowany potencjał, zaczynając od 2008 roku?”

                                                             
                                                         ***

Stany Zjednoczone były świadome rzeczywistości i statusu Jazydów jako zagrożonej, niemuzułmańskiej mniejszości na długo przed pojawieniem się ISIS. Ta odrębność i słabość Jazydów pozwoliła amerykańskim siłom na dobre stosunki z Jazydami podczas okupacji. Jak napisała w autobiografii orędowniczka Jazydów, Nadia Murad: “Amerykanie ufali nam, bo nie mieliśmy żadnego powodu do lojalności wobec kogokolwiek, kogo oni uważali za wrogów”. Jazydzi służyli, na przykład, w nieproporcjonalnie wysokich liczbach (i wielkim kosztem) w kluczowych rolach tłumaczy dla sił amerykańskich. Niemniej polityka amerykańska wobec Jazydów nie odzwierciedlała ich zrozumienia, że ta sama słabość, która czyniła ich użyteczną mniejszością dla Amerykanów, może prowadzić do ludobójstwa.

 

Od 2003 roku Ameryka popierała – podobnie jak to robiła na Równinie Niniwy – status „spornego terytorium” w Sindżar, ojczyźnie Jazydów, która także znajduje się w prowincji Niniwy. Po inwazji Kurdyjski Rząd Tymczasowy natychmiast starał się – i robi to nadal – zaanektować ten obszar przy pomocy stosowanych wcześniej taktyk. Bagdad, przytłoczony bigoterią i korupcją, nie wyciągnął pomocnej ręki. Niebezpieczna słabość statusu Sindżaru, zarówno pod względem politycznym, jak sytuacji bezpieczeństwa, w połączeniu z materialną i polityczną słabością Jazydów, powodowały, że w tym konflikcie byli bardzo narażeni na podbój. 3 sierpnia 2014 roku, po tym jak siły Peszmergi w ostatniej chwili porzuciły swoje posterunki w Sindżar – w poprzednich, pełnych napięcia dniach zachęcając, a nawet  grożąc Jazydom, by pozostali na miejscu, przy obietnicy, że będą ich bronić – wkroczyło ISIS i rozpoczęło kampanię masowych mordów i uprowadzeń seksualnych.  

 

Jazydzkie, kurdyjskie i międzynarodowe siły wyzwoliły Sindżar w 2015 roku. Pozostaje jednak materialnie zrujnowany i w egzystencjalnym zawieszeniu. Poza prywatnymi, ad hoc staraniami nie podjęto żadnych większych prac, by odbudować i ponownie zaludnić Sindżar.  Nie usunięto gruzów i nie ma żadnej rekonstrukcji lub odbudowy, bo uniemożliwiają to “poważne restrykcje dostępu”. Te warunki i leżąca u ich podstaw polityka hamują powrót mieszkańców.

 

Amy Beam, amerykańska badaczka, jest jedną z bardzo niewielu zagranicznych mieszkańców Sindżar. Opisuje wracających Jazydów, którzy żyją „jak pionierzy”, bez bezpiecznych źródeł wody pitnej i przy braku opieki zdrowotnej. Beam opublikowała obrazy niepowiązanych, symbolicznych działań, wśród których jest dar chińskiego rządu w postaci 300 sosen i puszki żółtej farby do wymalowania krawężników na porzuconych drogach. Rząd iracki zainstalował osobliwy rodzaj okrągłych, stalowych łuków na punktach kontrolnych przy wjazdach do miasta jako część szerszej akcji we wszystkich miastach Iraku.  

 

Pytanie, dlaczego Sindżar nie został odbudowany, kieruje uwagę na siły, które konspirowały, by skazać ojczyznę Jazydów na stan kwarantanny i opuszczenia. Do dziś większość populacji Jazydów – około 300 000 w marcu 2019 roku – skazana jest na życie w obozach dla uchodźców.  Kluczowe jest to, kto kontroluje Sindżar. Długoterminowa troska o bezpieczeństwo i kontrolę nad Sindżarem pozostaje centralnym niepokojem Jazydów, kiedy rozważają przyszłość Iraku. Obawa przed kolejnym ludobójstwem jest uzasadniona, jak również niepokój z powodu nierozstrzygniętej kwestii obrony przed ludobójstwem.  

 

Bagdad zezwolił na utworzenie sił jazydzkich, które obecnie patrolują większość jazydzkich wsi w Sindżar (punkty kontrolne od Mosulu do Sindżar są głównie obsadzone żołnierzami armii irackiej) i twierdzi, że głównie szyickie siły ”ludowej mobilizacji”, zgromadzone do walki z ISIS, są w rzeczywistości niesekciarskie i proirackie. Irak jednak nie okazuje żadnego pryncypialnego ani poważnego zdecydowania do wzmocnienia pozycji Jazydów: ich poparcie związane jest tylko z okazjonalnym wykorzystywaniem tej mniejszości jako karty przeciwko Kurdyjskiemu Rządowi Tymczasowemu, a podejrzliwość w Bagdadzie wobec Jazydów utrzymuje się na wysokim poziomie.  

 

Pod nieobecność ich praktycznej politycznej użyteczności dla innych i wobec braku międzynarodowej interwencji, która wreszcie dałaby jakiś priorytet trosce o ich istnienie, przetrwanie Jazydów nie jest oczywiste. Przez ostatnie cztery lata zarówno Bagdad, jak Erbil praktycznie zatrzymały próby repatriowania ich. Większość Jazydów nadal jest w obozach w KRG, w nędznych warunkach i są nękani chorobami. Przywódcy kurdyjscy odmawiają zamiany tych obozów w trwalsze osiedla – zainstalowania latarni ulicznych lub wybrukowania chodników – ponieważ to potwierdziłoby utratę Sindżar jako politycznego projektu, jak również spowodowałoby, że niechciana obecność Jazydów na terytorium kurdyjskim mogłaby stać się permanentna. Sytuacja bezpieczeństwa i polityczny impas w sprawie Sindżaru doprowadziły także do olbrzymich problemów z środkami pomocowymi i rekonstrukcją.

 

“Stany Zjednoczone powinny wspierać Jazydów i Asyryjczyków, którzy pokazali, że są w stanie bronić własnych miast i chronić siebie” – powiedział mi Noor Matti, amerykańsko-asyryjski działacz z bazą w Ebril, który kieruje Fundacją Szlama, lokalną organizacją pomocową na Równinie Niniwy. Z perspektywy Jazydów i Asyryjczyków pragnienie chociażby ograniczonej samodzielnej administracji w rzeczywistości zaistniałej po ISIS nie jest kwestią “fragmentacji wewnątrz fragmentacji” jak Michael Stephens z RUSI [Royal United Service Institute] opisał Siły Mobilizacji Ludowej Równiny Niniwy, asyryjskie siły z lokalnym mandatem, stworzone zgodnie z prawem „mobilizacji ludowej”, ale kwestią zapobieżenia podbojowi lub ludobójstwu. Rezolucja 259, która przeszła przez komisję i będzie poddana głosowaniu w Kongresie, wzmacnia istniejący przed ISIS status quo w sprawie bezpieczeństwa, który doprowadził do ludobójstwa. Przez wzywanie do pełnej integracji sił z armią iracką i Peszmergą, bez żadnych zastrzeżeń odzwierciedlających sukces odniesiony przez lokalne siły jazydzkie i asyryjskie, o co od dawna starały się te społeczności, rezolucji brakuje wszelkiego zrozumienia tego, jak ISIS tylko uczyniło bardziej oczywistą potrzebę odejścia tych grup od obecnego status quo w dziedzinie bezpieczeństwa.

 

Według programu rządu USA z 2006 roku o Special Immigrant Visas (SIV), Irakijczycy, którzy służyli Stanom Zjednoczonym lub firmom amerykańskim – tacy jak Jazydzi, którzy byli tłumaczami – i stoją przed niebezpieczeństwem prześladowań z tego powodu, są uprawnieni do amerykańskiego obywatelstwa drogą starania się o azyl. Jednak, według badań Beam, tylko 6% Jazydów, którzy złożyli podania zgodnie z SIV, otrzymało pozytywną odpowiedź. Po decyzji Sądu Najwyższego z lutego 2017 roku, która zablokowała zakaz prezydenta Donalda Trumpa wjazdu ludzi z głównie muzułmańskich krajów, Trump usunął Irak z listy zakazanych krajów, ale dodał tak uciążliwe kontrole bezpieczeństwa, że niemal nikt nie spełnia wymaganych kryteriów. Jak powiedziała mi Pari Ibrahim, która straciła wielu członków rodziny podczas ludobójstwa i jest założycielką oraz dyrektorką Free Yezidi Foundation: “Być może wszyscy chcą wyjechać z Iraku i Syrii, ale niektórzy mają więcej powodów do wyjazdu niż inni. Bycie celem ludobójstwa z powodu wyznawanej religii jest specjalną okolicznością, która różni się od innych potrzeb. Nie widzieliśmy jednak, by ten fakt odzwierciedlał się w polityce imigracyjnej Stanów Zjednoczonych i Europy”. Ameryka zaakceptowała pięcioro jazydzkich uchodźców w 2018 roku i 20 w 2019.


                                                           ***

Nadia Murad, 26-letnia Jazydka ze wsi Kocho, była zmuszona do seksualnego niewolnictwa przez ISIS, które zamordowało jej matkę i jej sześciu braci. Po ucieczce zaczęła składać świadectwa swoich przeżyć i wkrótce stała się znana. Kulminacją jej starań była Pokojowa Nagroda Nobla w 2018 roku. A jednak, mimo jej działań, rządy nie zrobiły niemal niczego, by pomóc Jazydom. Jak Murad napisała w niedawnym artykule z okazji piątej rocznicy ataku ISIS na Sindżar: “Jeśli międzynarodowa społeczność odmawia zamiany banalnych słów na szybkie działanie, ludobójcza kampania Państwa Islamskiego przeciwko Jazydom zwycięży”.

 

Wnikliwy film dokumentalny On Her Shoulders (2018), Alexandrii Bombach jest relacją o tym, jak zdumiewająca odwaga i siła Murad spotyka się z obojętnością „międzynarodowej społeczności”. Bombach pokazuje jak postaci polityczne i prezenterzy radiowi poddają Murad wyczerpującej rutynie, raz za razem zadając jej pytania o makabryczne szczegóły jej niewoli. Murad nieustannie stara się skierować te rozmowy na materialne i praktyczne rozwiązania dla Jazydów. Politycy, którym przedstawia sprawę, nieustannie idą w przeciwnym kierunku: traktują doświadczenia Murad jako jej osobistą traumę, celebrują jej osobiste osiągnięcia i uciekają od jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności za powstrzymanie całkowitego zniknięcia jej ludu z własnej ojczyzny. Podczas żenującego spotkania z Trumpem w Gabinecie Owalnym w zeszłym miesiącu prezydent wydawał się niczego nie wiedzieć o Sindżar ani o Murad i wydawał się pełen niedowierzania, że mogła otrzymać Nobla. 

 


Pocieszanie innych – od zrozpaczonych Jazydów do poruszonych dramatem zachodnich polityków – stało się swego rodzaju odruchem dla Murad, kiedy przyjmuje na swoje barki brzemię całego narodu przez wyrażanie prywatnego bólu w przestrzeniach obywatelskich i medialnych. W tym filmie dokumentalnym kanadyjska parlamentarzystka, Michelle Rempel, załamuje się po przedstawieniu przez Murad świadectwa w kanadyjskim parlamencie. „Przepraszam – mówi płacząca Rempel, kiedy Murad ją obejmuje – było bardzo trudno tego słuchać”. Rempel mówi później do Murad: „Chcemy tylko, żebyś była zdrowa i szczęśliwa, to jest główna rzecz: ty, osobiście”.  W ONZ Murad jest przedstawiana jako „pierwsza ambasadorka dobrej woli, która sama jest ocalałą”, jak gdyby reprezentacja istniała jako dobro oddzielone od odpowiedzialności. “Byłam na wielu posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa i ludzie nie klaszczą – mówi Samantha Power po wystąpieniu Murad na pierwszej debacie Rady Bezpieczeństwa o handlu ludźmi. – Ale oklaskiwali tę niezwykłą młodą kobietę”.  


To, co mówi mi Ibrahim potwierdza krytyczną perspektywę filmu: “Jest makabryczna fascynacja jazydzkimi kobietami, granicząca z uprzedmiotowieniem, i istnieje bardzo poważne niebezpieczeństwo zamiany działań na ich rzecz w jakiś rodzaj gry lub przedstawienia dla społeczności międzynarodowej”. Działalność przeciwko ludobójstwu ma teraz wiele wspólnego z kampaniami adresowanymi do wybranych grup – Murad nieustannie otrzymuje porady, by poprawiała swoje przesłanie w celu wywołania reakcji – bez odpowiednika rynku, który dostarczyłby możliwość lepszego przesłania dającego większą szansę sukcesu. Dowcip reportera „Washington Post”, Jonathana Randalla, że “Kurdystan istnieje w równym stopniu pomimo, jak dzięki Kurdom” jest mniej oznaką, że zawzięci, ekscentryczni ludzie gór niespodziewanie otrzymali spełnienie swoich życzeń, niż potwierdzeniem, że głębokie interesy geopolityczne dały interwencję, mimo że grupa przez nią wzmocniona nie dorasta do swojej odpowiedzialności. Mimo tej rzeczywistości, Asyryjczykom, Jazydom i opozycji syryjskiej systematycznie mówi się, że są zbyt podzieleni, by otrzymać wsparcie, a niektórzy działacze przyswoili sobie tę ocenę jako rodzaj samobiczowania się – postrzegają się jako niegodni w stosunku do wyimaginowanych standardów.


Prezydent Donald Trump podaje rękę irackiej Jazydce, działaczce praw człowieka i laureatce Pokojowej Nagrody Nobla, Nadii Murad , w Gabiniecie Owalnym, 17 lipca 2019 r., Waszyngton.  (Zdjęcie: Chip Somodevilla/Getty Images)
Prezydent Donald Trump podaje rękę irackiej Jazydce, działaczce praw człowieka i laureatce Pokojowej Nagrody Nobla, Nadii Murad , w Gabiniecie Owalnym, 17 lipca 2019 r., Waszyngton.  (Zdjęcie: Chip Somodevilla/Getty Images)

Żadna poważna polityczna ani militarna interwencja nie miała miejsca w reakcji na działalność Murad mimo jej olbrzymiego wpływu społecznego. (W dniu, w którym otrzymała Nagrodę Nobla, Murad poleciała do Iraku, żeby prosić rząd iracki o otwarcie ważnej drogi do Sindżar, która była zamknięta od czasu ataku ISIS.) Murad wspięła się na drabinę wzniesioną przez międzynarodowy system ale niczego nie zrobiono dla jej ludu, kiedy osiągnęła szczyt. Dla tego systemu jej Nagroda Nobla była uznaniem tego, jak wspaniale reprezentowała swoją walkę w uniwersalnym, symbolicznym, profesjonalnym i potencjalnie dającym się powtórzyć sensie, zupełnie nie połączonym z materialną i polityczną rzeczywistością jej ludu i ludobójstwa. ONZ ceni rdzenność jako coś, co estetycznie i romantycznie łączy scentralizowaną, internacjonalistyczną biurokrację z oświeconym i pełnym wrażliwości podejściem do utraconej kulturowej odrębności. Niemniej przypadek Jazydów pokazuje, że jest to, znów mówiąc słowami Davida Rieffa, „organ  składający się z przedstawicieli państw – z sekretariatem odpowiadającym przed - państwami świata, a nie przed narodami świata”.   

 

Okazywanie respektu wobec cierpień Jazydów zastąpiło działania zmierzające do położenia kresu temu cierpieniu. Fakt, że Murad jest tak odważna i niezwykła, tak wzbudzająca oddźwięk i symboliczna, uczynił goszczenie jej przez rządy gestem ratującym globalne sumienie i czyniąc, że jej działalność zastępuje zmianę polityki – zamiast prowadzić do niej.  


                                                           ***

Eksterminacyjne projekty tureckich nacjonalistów i niemieckich nazistów doprowadziły polsko-żydowskiego intelektualistę, Raphaela Lemkina do ukucia terminu „ludobójstwo” – w epoce masowych rasowych morderstw język dogonił zbrodnię – ale od tego czasu uczeni dążą do rozszerzenia zasięgu tego terminu, by obejmował także grupy polityczne. To rozszerzone rozumienie przesuwa nacisk na państwo, z dala od „czystszej”, bardziej pradawnej tęsknoty do wymordowania rasy.   

 

Historia Baszara Assada nie jest wolna od etnoreligijnych elementów. Jego reakcja jednak na wyzwanie postawione jego absolutnej władzy, jakie pojawiło się w 2011 roku, zasadniczo miała jeden cel: zlikwidowanie całej klasy Syryjczyków, którzy sprzeciwiali się jego rządom. Assad dostarczył ilustracji, jak można zmobilizować państwo do zniszczenia kraju i narodu. Około pół miliona Syryjczyków zabito w więzieniach, w atakach na miasta i wsie, w oblężeniach lub w wyniku bombardowań; i ponad 10 milionów zostało wysiedlonych lub zostało uchodźcami. Ale Assad pozostaje. A jego polityka po tym „zwycięstwie, włącznie z monopolizacją środków pomocowych i na odbudowę oraz prześladowanie powracających Syryjczyków, jeszcze bardziej wzmacniają jego wizję państwa całkowicie definiowanego przez dyktatora.

 

Syn znanej aktorki i autor powieści, syryjski adwokat Ammar Abdulhamid zmienił się dzięki pobytowi w Ameryce w latach 1980. i 1990. Federalista pomógł mu wyzwolić się od wczesnego zauroczenia islamizmem: zainspirowało go to, jak Ojcowie Założyciele „napisali konstytucję i kartę praw, które miały poprawić ich niedostatki i ich błędy”. Uciekł z Syrii w 2005 roku po wezwaniu do obalenia Assada.

 

W 2008 roku Abdulhamid był pierwszym obywatelem syryjskim, który składał świadectwo w Kongresie USA, przewidując „taktykę ciężkiej ręki” Assada w “radzeniu sobie z wyzwaniami z punktu widzenia bezpieczeństwa… co może zrodzić to właśnie, co ma powstrzymać”. Kiedy w 2011 roku protesty przerodziły się w konflikt, Abdulhamid został rzecznikiem syryjskiej opozycji w Waszyngtonie, gdzie nadal kieruje własną fundacją.  

 

Działalność Abulhamida odniosła sukces według wewnętrznych kryteriów przedsięwzięcia: dotarł do szczytów władzy. Informował prezydenta George’a W. Busha w Gabinecie Owalnym i spotkał się z kilkoma kluczowymi doradcami Obamy, rozmawiając z nimi o ważnych sprawach. W 2012 roku Abulhamid przedstawił Robertowi Malley’owi (który na początku 2014 roku został doradcą Obamy w sprawie Syrii), raport „zamierzony jako wezwanie do akcji”, jak to ujął w rozmowie ze mną, raport który z czasem został użyty „z dużo większym powodzeniem jako wezwanie do bezczynności i wycofania się”. W połowie 2013 roku zaprzestał tej działalności, kiedy – jak sam przyznaje – nie udało mu się wywrzeć jakiegokolwiek wpływu na amerykańskich decydentów. „Istnieje wspólna cecha – powiedział mi – między administracjami Obamy i Trumpa jeśli chodzi o Syrię, a jest nią niemal całkowita nieistotność informacji i nacisków ze strony działaczy i lobbystów”.


Fakt, że Abdulhamid głęboko docenia amerykański proces polityczny, czyni jego komentarze w sprawie niepowodzeń polityki zagranicznej tego kraju szczególnie istotne: “Kiedy różne partie próbują przekształcić Amerykę wyłącznie na swój obraz i przedefiniować ją wyłącznie w kategoriach własnych wartości i ideologii, każdy rozwój sytuacji na świecie wywołuje zajęcie się nim wyłącznie z perspektywy jego natychmiastowego wpływu, rzeczywistego lub wyimaginowanego. Jego wyjątkowe znaczenie i potencjalny koszt na długą metę, nawet dla amerykańskiej sceny krajowej, pozostaje niedoceniony”.


                                                        ***

Bassam Barabandi został dyplomatą w syryjskiej ambasadzie w Waszyngtonie w 2008 roku, na kilka miesięcy przed przejęciem urzędu przez Obamę. Kiedy brutalność reakcji Assada na powstanie stała się oczywista, zaczął używać swojego stanowiska do tajnego udzielania wsparcia atakowanym przez reżim działaczom obywatelskiej opozycji. Odszedł z pracy w 2013 roku, kiedy podejrzenia reżimu wobec niego uniemożliwiły mu pracę; obecnie mieszka w Waszyngtonie i stara się o azyl polityczny.  

 

“Od samego początku swojego urzędowania – powiedział mi Barabandi - Obama wyciągał ręce do Assada i starał się budować mosty. Kiedy rozpoczęła się rewolucja, Biały Dom nadal nalegał na Baszara, by stał się ‘reformatorem’ i by zawarł pokój z Izraelem. Syria była najlepszą opcją Ameryki spośród państw Wiosny Arabskiej, mimo że oceniano, że jest znacznie mniej ważna niż, na przykład, Egipt”. Na tym etapie stanowisko Obamy było jasne: nie chciał obalenia Assada, Ameryka nie miała ochoty na zmianę reżimu. Jak Samantha Power twierdziła w 2006 roku: “Humanitarna interwencja została zabita przez Irak na co najmniej jedno pokolenie”.

 

Mimo że Obama niekoniecznie pojmował swoje stanowisko jako pozwolenie Assadowi na popełnianie masowych potworności, Assad zinterpretował je jako carte blanche. Po swojej decyzji w marcu 2011 roku Assad wygłosił pierwsze po powstaniu publiczne przemówienie w parlamencie, opisując ruch protestu jako „spisek”, który trzeba „pogrzebać” i zadeklarował, że całe społeczeństwo musi zostać zwerbowane do tego celu bez żadnego miejsca na kompromisy. Jego polityka ostatecznie zlała autorytaryzm z wojną, rozszerzając jego normalne taktyki dławienia oporu – z mandatem „prawa wyjątkowego”, które obowiązywało od zamachu stanu partii Baas w 1963 roku, ale zostało podniesione w 2011 roku, po rozpoczęciu kryzysu – do poziomu masowej przemocy i zniszczenia.

 

Polityką Obamy było zakończenie epoki amerykańskich interwencji. (Aby zacytować Emmę Sky, brytyjską badaczkę, która doradzała armii USA w Iraku: „Uwaga Obamy w sprawie Iraku była skupiona na sprawach krajowych … nigdy nie skupiał się na Iraku per se, skupiał się na kwestii zakończenia wojny”.) Biorąc to pod uwagę, Assad rozumiał stanowisko prezydenta jako mandat na bezkarność. Działania, jakie Assad podjął w oparciu o tę przesłankę o własnym, fundamentalnym bezpieczeństwie w kwestii zachowania władzy, okazały się potwierdzeniem słuszności jego wniosków przez brak jakichkolwiek reakcji Obamy na te działania.

 

Kiedy w sierpniu 2011 roku Obama powiedział, że Assad powinien ustąpić – wbrew życzeniom Turcji, jak twierdzi Barabandi, która radziła ostrożniejsze podejście w tym czasie – regionalni sojusznicy uznali to za sygnał do otwarcia kanałów interwencji. “Kiedy Amerykanie nic nie zrobili - mówi Barabandi – każda ze stron zaczęła próbować przejąć przywództwo”. Te zainteresowane strony – Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar, Arabia Saudyjska, Turcja – popierały poszczególne grupy i milicje zgodnie z krótkoterminowymi, zmieniającymi się kalkulacjami wpływów na tle oczekiwań, że Ameryka wreszcie zorganizuje upadek Assada. Równoważone przez pragnienie zbliżenia z Iranem  sporadyczne poparcie Obamy dla sił opozycji przyczyniało się jednak tylko do lokalnych, nierozstrzygających zwycięstw – a co kluczowe, powstrzymywało przed dostawami broni, która mogła zdecydowanie przechylić szalę na rzecz walczących przeciwko Assadowi.

 

“Opisałbym postawę Obamy wobec tej wojny jako ’defensywną’ – powiedział Barabandi. -  Powoływał się na potrzebę pomocy od partnerów, ale z ograniczeniami. Wynikiem było przedłużanie wojny bez ostatecznego celu i przekształcenie rewolucji z powodu wzrastających wpływów zewnętrznych w bardziej islamistycznym kierunku”. To przekształcenie w ostatecznym rachunku dobrze posłużyło Assadowi, podważając pierwotny charakter i cele powstania, które miały znacznie większe szanse zagrożenia jego legitymacji do władzy niż rozdzielone i coraz bardziej ekstremistyczne grupy zbrojne. Autorzy Michael Weiss i Hassan Hassan piszą, że Assad, czerpiąc z tradycji „rządzącej w Syrii dynastii” używania terroryzmu jako „niedogodności, którą łatwo zamienić w okazję” starał się „zwabić [Zachód] w oparty na kontrterroryzmie entente cordiale ze swoim reżimem”.


Używanie pojęcia ludobójstwa dla zasygnalizowania moralnej powagi stało się środkiem do usprawiedliwiania i uniewinnienia bezczynności wobec niego.   

 

“Użycie broni chemicznej w 2013 roku było punktem zwrotnym – kontynuował Barabandi. – W tym czasie reżim i Rosja byli otwarci na każdą ofertę Stanów Zjednoczonych. Można było skutecznie żądać uwolnienia więźniów politycznych, zaprzestania masowych bombardowań syryjskich miast lub wymuszenia początku procesu politycznego dla rozwiązania konfliktu. Przy eskalacji retoryki Ameryki, Rosja i Iran pokazały wyraźnie, że są gotowe zdystansować się od Assada. Siły amerykańskie były przygotowane. Powiedziałem [sekretarzowi stanu, Johnowi] Kerry’emu podczas publicznego spotkania w Waszyngtonie, że podejmuje potwornie egoistyczną decyzję przez ograniczanie się do broni chemicznej. To, że Obama nawet nie uważał tego za okazję do przynajmniej ograniczenia masakry i cierpienia w Syrii, wyraźnie pokazuje jego priorytety”.  


Kiedy Wolf Blitzer zapytał Obamę w CNN, czy to była ”ostatnia szansa” Assada, Obama nie odpowiedział twierdząco, ale bronił szlachetności celu wyeliminowania broni chemicznej: ”Jest ważne, by Assad zrozumiał, że zakaz używania broni chemicznej jest tym, którego przestrzega i respektuje właściwie cały cywilizowany świat”. (Assad użył broni chemicznej wiele razy od umowy o rozbrojeniu z września 2013 roku.)

 

Godny śmiechu projekt z 2014 roku, Train and Equip – który podobno pochłonął 500 milionów dolarów, by dać garstkę wojowników przeciwko ISIS – był, według Barabandiego, “zaprojektowany do porażki”. Obama użył tej porażki jako dowodu, że jego argumenty przeciwko potencjalnej możliwości i skuteczności opozycji były zasadne od samego początku – i, przez przedłużenie,  że wszelkie rodzaje silniejszej interwencji, mającej na celu zapobieżenie masowym potwornościom i wygnaniom, także są skazane na porażkę. Nawet kiedy Obama próbował coś zrobić, to podstawowa marność opozycji doprowadziła do porażki, nie zaś ograniczenia jego programu – głównie fakt, że jego cel był ograniczony do misji skierowanych przeciwko ISIS zgodnie z krótkoterminowymi celami amerykańskimi, nie zaś długoterminowymi celami syryjskich wojowników.


                                                        ***

Ayman Abdel Nour był wczesnym krytykiem Assada i kontynuował działalność w Waszyngtonie na rzecz opozycji. Rozmawiałem z nim tuż po ministerialnym spotkaniu o wolności religijnej, w którym uczestniczyła Nadia Murad, jak również asyryjscy działacze i wielu innych przedstawicieli prześladowanych religii. “Obama i jego administracja był gorszy niż ktokolwiek może sobie wyobrazić – powiedział mi. – Syryjski reżim wsadził sobie Roberta Malleya do kieszeni. Syryjskiej opozycji było bardzo trudno uzyskać spotkanie z wysokimi przedstawicielami [amerykańskimi]. Nie słuchali. Sprzedali sprawę Syrii, żeby wygrać sprawę Iranu”. Dima Moussa, wiceprezeska Narodowej Rady Syryjskiej, była tego samego zdania. „Dla uzyskania tej umowy nuklearnej – powiedziała mi – Obama musiał uważać, by Iran był szczęśliwy i zadowolony, a to oznaczało zamknięcie oczu na wszystkie zbrodnie popełniane przez reżim Assada w Syrii przeciwko Syryjczykom. To była wymiana podstawowych wartości i życia niewinnych Syryjczyków za iluzoryczne korzyści”.

 

Abdel Nour przeciwstawił działalność na rzecz syryjskiej opozycji prowadzoną przez państwo, dyplomatycznym działaniom Iranu i Syrii – wspieranym przez armie związane z danym terytorium. “Oni mogą dostarczyć czegoś namacalnego; syryjska rewolucja tego nie może zrobić. W końcu, nawet ‘syryjska opozycja’ zaczęła składać się z przedstawicieli innych państw, dążących do własnych interesów, a nie interesów narodu syryjskiego”. Barabandi także opłakiwał tę utratę sprawczości: “Nie widzimy już wielu ludzi, którzy reprezentują Syrię jako Syrię. Zbyt wielu z tych, którzy prowadzą negocjacje w imieniu Syrii  – czy to w ONZ, czy w USA – jest pod kontrolą swoich sponsorów, a sami Syryjczycy głównie czekają, żeby zobaczyć, która zagraniczna strona zdominuje inne”.


Jeśli chodzi o Trumpa, Barabandi podziela niepokój Abdulhamida dotyczący dominacji krótkoterminowego myślenia: “On jest niebezpiecznym człowiekiem, gotowym zawrzeć każdą umowę tylko po to, by odróżnić się od Obamy. Zostawia nas z wielkim znakiem zapytania, chociaż jego zespół – który nie jest prawdziwym decydentem – jest lepszy niż zespół Obamy”. Abdel Nour był optymistyczny wobec Trumpa i obecnie pracuje nad propozycją ustawy, która miałaby wprowadzić sankcje przeciwko członkom reżimu Assada. Wersja tej ustawy z 2016 roku, nazwanej ustawą Caesara od pseudonimu Syryjczyka, który dokumentował na fotografiach zbrodnie Assada, wymagałaby od Obamy zdawania sprawy Kongresowi z „potencjalnej skuteczności i wymogów dla” strefy zakazu przelotów i bezpiecznych stref.


                                                             ***

W listopadzie 2015 roku, członkowie administracji Obamy podkreślali, że każde uznanie ludobójstwa ISIS byłoby dla uwzględnienia ”historycznej pamięci” i ”późniejszego pociągnięcia do odpowiedzialności”.  Administracja była także niepewna, czy ataki ISIS na chrześcijan spełniają „wysokie kryterium ustanowione w traktacie o ludobójstwie”, bez żadnego odniesienia do prześladowań, jakie spotykały tę grupę w czasach przed ISIS.  

 

Dopiero w marcu 2016 roku, 19 miesięcy po tym, jak ISIS popełniło ludobójstwo, administracja wydała uznanie ludobójstwa po tym, jak Kongres jednogłośnie przyjął odpowiednią rezolucję. Członkowie administracji Obamy natychmiast jednak wyjaśnili, że to uznanie nie „spowoduje niczego nowego” – innymi słowy, nie będzie miało skutku w polityce ani w działaniu – twierdząc równocześnie, że ich „gotowość do wkroczenia i zapobieżenia aktom ludobójstwa” już została „dowiedziona”. Mieli także nadzieję, że to uznanie „może zgalwanizować” wysiłki skierowane przeciwko ISIS ze strony innych państw, jak gdyby amerykańskie „odkrycie” ludobójstwa – które jedynie potwierdziło oczywiste fakty i analizy zestawione przez tysiące obserwatorów na całym świecie – było ważniejsze niż to, że Ameryka posiada niezrównaną siłę materialną do zwalczania ludobójstwa. Używanie pojęcia ludobójstwa dla zasygnalizowania moralnej powagi stało się środkiem do usprawiedliwiania i uniewinnienia bezczynności wobec niego.  

 

Deklaracja USA o ludobójstwie podkreśla zbrodnie ISIS kosztem pełnego zrozumienia grup, które ISIS prześladowało. ISIS dążyło do popełnienia ludobójstwa na muzułmanach szyickich, którzy nie byli zaliczeni do zaatakowanych grup w pierwszej Rezolucji Izby Reprezentantów, chociaż Kerry tak ich opisał w swoim oświadczeniu. (Zostali dodani do listy etnicznych i religijnych mniejszości w rezolucji Senatu w lipcu owego roku.) Są oni jednak większością w Iraku i nie stali przed egzystencjalnym zagrożeniem, tak jak Jazydzi. Turkmeni znajdowali się na tej liście, mimo że (sunniccy) członkowie tej grupy także walczyli w szeregach ISIS. Kurdowie, inna grupa, która walczyła zarówno wraz z ISIS, jak przeciwko niemu, byli na liście jako ludobójczo atakowana mniejszość w poprzedniej rezolucji Izby Reprezentantów, ale usunięto ją w marcowej deklaracji. W oryginalnym tekście rezolucji nie było o cierpieniach sunnitów. W towarzyszących jej komentarzach Kerry jednak powiedział:  “Daesh jest także odpowiedzialne za zbrodnie przeciwko ludzkości i czystki etniczne skierowane przeciwko [rozpoznanym grupom], a w niektórych wypadkach także przeciwko muzułmanom sunnickim, Kurdom i innym mniejszościom”. Mandejczycy, którzy byli tak bezlitośnie atakowani przez ekstremistów i gangsterów po 2003 roku, że ich liczebność w Iraku spadła o około 80% do roku 2007, ledwo przeżyli w nowym Iraku wystarczająco długo, by stać się obiektem ataków ISIS, ale zostali uznani za grupę atakowaną w tej rezolucji.

 

Rezolucja stwierdza, że ISIS „i stowarzyszeni z nim ekstremiści” popełnili ludobójstwo, bez żadnego rozwinięcia potwierdzającego, że grupy wcześniej działające w Iraku także popełniały ludobójstwo.  Rozróżnienie tutaj – zarówno w kategoriach sprawców, jak ofiar – ma wielki związek z lojalnością i stosunkami z irackim państwem i jego niezliczonymi składnikami, niezależnie od tradycyjnych kategorii rasowych morderstw. Określenie ludobójstwa przez Amerykę było niezręcznym dostosowaniem do wewnętrznej logiki polityki wobec nowego państwa irackiego – gdzie przemoc jest generowana przez państwo i przeciwko państwu przez aktorów działających wewnątrz państwa, ale nie zgadzających się na państwowy monopol na przemoc. Obca osobliwość ISIS stała się wygodnym kozłem ofiarnym dla wewnętrznie ludobójczego Iraku po 2003 roku, jak również środkiem dla administracji Obamy uczynienia Assada stosunkowo prawomocnym, silniej uzasadniając bezczynność wobec jego reżimu.


                                                        ***

Na obecnym Bliskim Wschodzie, pod coraz bardziej oddalonym nadzorem Ameryki, ludobójstwo przestało być wyjątkowym i skrajnym aktem i wplotło się w tkankę codziennego zachowania politycznego. Fakt, że ISIS był zjawiskiem terytorialnym, pozwolił Stanom Zjednoczonym na powiedzenie, że jest „w stanie wojny” z tą grupą. Jesteśmy jednak w epoce, jak pisze David Rieff, “gdzie większość konfliktów dzieje się wewnątrz państw i ich celem jest w mniejszym stopniu pokonanie sił przeciwnika na polu bitwy, a bardziej eksterminacja lub wygnanie całej populacji”. ISIS powstało w nowym państwie, oczyszczającym się ze starych struktur i personelu. W warunkach amerykańskiej okupacji sunniccy przywódcy, wygnani z baasowskiego Iraku i nie widzący drogi powrotnej, odpowiedzieli stworzeniem paralelnego państwa, by powrócić do władzy. Eksterminacja i wygnanie były centralne dla tego projektu: ISIS używało pojęć populacji i terytorium w celu przejścia od terroryzmu do próby zbudowania centrum władzy. Planiści państwa ISIS opracowali – w postaci islamskich rządów zarówno atawistycznych, jak współcześnie wyrafinowanych (i w ich formule, „kalifacie”) ideologię i metody, które od początku odcięły outsiderów i wrogów i starali się zbić kapitał na sekciarskim kontekście Iraku i na napadzie na sunnicką populację Syrii.


Model ISIS zapożyczył wiele z tradycyjnego państwa narodowego, włącznie ze zbiurokratyzowanym wprowadzaniem w życie podziałów na grupy swoje i obce oraz  homogenizowaniem tożsamości i terytorium przez ludobójstwo. Był jednak nieugięcie wrogi wobec międzynarodowego systemu państw narodowych, co znaczyło, że stał się piorunochronem dla grania państw zachodnich pod publiczkę przez politycznie poprawne dyskusje, czy ta grupa jest “prawdziwie islamska”, czy też jak należy ją nazywać, i przez pozbawione kontekstu potępienia ich spektakularnej skrajności; dyskusje, które unikały materialnych i politycznych realiów, które doprowadziły do wyłonienia się tej grupy, jak również unikania głębszej, towarzyszącej temu odpowiedzialności. Machina masowych potworności Assada jest dużo potężniejsza od ISIS. Jego polityka jednak dąży do celów – scentralizowanej władzy, narodowego bezpieczeństwa, antyterroryzmu – które są wspólne dla państw narodowych. Ten system opiera się na ustanowieniu normatywnych, wzajemnie wspierających się międzynarodowych standardów, utrzymując równocześnie, słowami Samanthy Power, “konsekwentnie pełen hipokryzji … pogląd na – i użycie – suwerenności”. To z powodu tego pełnego hipokryzji poglądu Ameryka pozwoliła, by ludobójstwo zdarzyło się w Iraku i Syrii.

 

Tekst opublikowany za pozwoleniem  magazynu ”Tablet”.

Obama’s Genocides

Tablet, 2 sierpnia 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Mardean Isaac

Urodzony w asyryjskiej rodzinie Brytyjczyk, którego rodzice pochodzą z Iranu i z Iraku, autor książki Lucian’s Education.


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Notatki

Znalezionych 2574 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Dlaczego Palestyńczycy nie chcą rządzić Gazą?   Abdul-Hussain   2023-11-18
Gaza, islam i Zachód   Smith   2023-11-17
Pora, żeby Biden publicznie przyznał, że jest to wojna irańskich mułłów przeciwko Izraelowi i Stanom Zjednoczonym   Rafizadeh   2023-11-15
Amerykański front   Rosenthal   2023-11-07
Antonio Guterres nie jest najgorszym sekretarzem generalnym w historii ONZ, ale jest w czołówce   Fitzgerald   2023-11-04
Normalizacja barbarzyństwa. Społeczeństwa, które rezygnują z wolności, wkrótce zobaczą, że zastąpiła ją przemoc.   O'Neill   2023-11-03
Zamknięcie granicy przez Egipt stanowi naruszenie prawa międzynarodowego   Kontorovich   2023-11-01
Po masakrze Żydów przeprowadzonej przez Hamas „GUARDIAN” nienawidzi Żydów jeszcze bardziej   Levick   2023-10-30
Egipt i Jordania odmawiają ratowania palestyńskiego życia     2023-10-28
Wielki Zderzacz Andronów   Koraszewski   2023-10-26
Lepsze pytanie: czego prawo międzynarodowe wymaga od reszty świata w sprawie Hamasu?   Amos   2023-10-25
Właśnie przeczytałem Idź i wróć człowiekiem   Kalwas   2023-10-24
Piekło wojen miejskich nie jest unikalne dla Gazy   Brincka   2023-10-23
Kto i jak współczuje Palestyńczykom?   Koraszewski   2023-10-21
Czy powinniśmy pomagać Palestyńczykom w Gazie?   Destexhe   2023-10-18
Przyzwoici liberałowie mogą wyrządzić więcej szkody niż demonstranci popierający Hamas   Tobin   2023-10-15
List otwarty do redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Jarosława Kurskiego   Koraszewski   2023-10-15
Najważniejsza zmiana w świecie arabskim od końca kolonializmu     2023-10-06
ONZ musi zakończyć wykluczanie Tajwanu — zanim będzie za późno   Jacoby   2023-10-05
Zakrzykiwanie cywilizowanego dialogu   Chesler   2023-10-04
Lekcje z Karabachu dla ofiar i  prześladowców   Fernandez   2023-10-04
Afryka: dzielenie kury, która znosi złote jaja   Taheri   2023-09-30
Dlaczego Palestyńczycy uciekają ze Strefy Gazy?   Tawil   2023-09-28
Nieuniknione dysproporcje   Gal   2023-09-28
Problem imigracji   Lloyd   2023-09-27
Arabscy Izraelczycy przeprowadzają się do Strefy C i rozwalają kłamstwo o „apartheidzie”     2023-09-22
Jerycho NIE jest miejscem palestyńskiego dziedzictwa   Williams   2023-09-21
Donald Tusk, „człowiek Euroislamu” w Unii Europejskiej   Lindenberg   2023-09-21
Pierwszy Sekretarz Wszystkich Narodów Świata przemówił   Koraszewski   2023-09-18
Erdoğan: ochoczy zakładnik antyzachodniej doktryny Putina   Bekdil   2023-09-16
Abbas musi ponieść realne konsekwencje swoich antysemickich uwag   Flatow   2023-09-14
Dziennikarka BBC po raz kolejny zakłada pelerynę aktywistki   Sela   2023-09-11
Kłopot z filmami idealizującymi amerykańskich komunistów   Tobin   2023-09-11
Najnowszy antyizraelski dokument prawny ONZ opiera się na kłamstwach     2023-09-07
Niewolnictwo: ostentacyjna hipokryzja BRICS wobec Czarnych Afrykanów   Trewhela   2023-09-06
Oskarżenie o islamofobię   Dawkins   2023-09-05
Kiedy Stany Zjednoczone odmawiają powiedzenia słowa „palestyński”?   Flatow   2023-09-05
Kiedy Havel spotkał Bidena   Clarke   2023-09-04
Przepływy migracyjne i prawo niezamierzonych konsekwencji   Fernandez   2023-09-02
Do dziś UNRWA nie otrzymała od Stanów Zjednoczonych 75 milionów dolarów. Zobaczymy, czy złowieszcze przewidywania się spełnią.     2023-09-02
Świat staje się wielobiegunowy   Mahjar-Barducci   2023-08-28
Sprawiedliwość wymaga uczciwych procedur   Dershowitz   2023-08-26
Krytyka porozumienia między USA a Iranem o wymianie więźniów w prasie saudyjskiej     2023-08-23
Reporter przewidział pogrom Farhud w 1939 roku     2023-08-22
Nanoracjonalizm wojen religijnych w epoce nuklearnej   Koraszewski   2023-08-21
Syndrom „Musimy coś zrobić”   Taheri   2023-08-18
Izraelskie osiedla nie są nielegalneOdpowiedź Nathanielowi Bermanowi   Kontorovich   2023-08-18
Kto rozpoczął II wojnę światową?   Jacoby   2023-08-17
Co się stało z eskalacją izraelskiej dominacji?   Pandavar   2023-08-16
List do przyjaciela i kilku innych osób   Koraszewski   2023-08-09
Barwna historia Palestyny na Twitterze   Collier   2023-08-08
Byli pracownicy Departamentu Stanu przyznają, że się myliliDlaczego więc Izrael miałby ich teraz słuchać?   Flatow   2023-08-06
„Nasz najmniej odrażający wybór”Od premiery filmu „Oppenheimer” odżyła debata na temat użycia bomby atomowej w Japonii   Jacoby   2023-08-04
Nieznośny irracjonalizm racjonalizmu   Koraszewski   2023-08-03
Robert Malley i zew Trzeciego Świata   Mansour   2023-08-01
Eskalacja agresji irańskich mułłów w Ameryce Łacińskiej i na Bliskim Wschodzie   Rafizadeh   2023-07-27
Administracja Bidena zostawia sojusznika USA na lodzie   Bryen   2023-07-27
Przywoływanie do porządku   Collins   2023-07-25
Dlaczego Palestyńczycy zawsze ogłaszają zwycięstwo, kiedy przegrywają?     2023-07-24
Każda umowa z Iranem wymaga zgody Kongresu   Kemp   2023-07-22
Administracja Bidena na nowo definiuje antysemityzm. I wyklucza najbardziej zgubną obecnie formę nienawiści do Żydów   Kontorovich   2023-07-22
Wizyta irańskiego prezydenta w Ameryce Łacińskiej     2023-07-21
Recenzja książki Andrzeja Koraszewskiego   Eyal-Fajtlowicz   2023-07-20
Czy kłamią, że nie wiedzą?   Koraszewski   2023-07-17
Czy ci się to podoba, czy nie, tożsamość ma znaczenie – ale która tożsamość?   Fernandez   2023-07-14
Biden podaje rękę antysemitomBojkot izraelskich instytucji akademickich jest tylko najnowszym przykładem tego, jak Departament Stanu USA niemal wypowiedział wojnę Izraelowi.   Bard   2023-07-13
Najwyższy czas przyjąć Ukrainę do NATO   Jacoby   2023-07-12
Czy Departament Stanu przestrzega prawa USA na terytoriach spornych?     2023-07-11
Co naprawdę powiedział Frederick Douglass w swoim wspaniałym przemówieniu z okazji Dnia Niepodległości   Jacoby   2023-07-11
Dziennikarstwo z użyciem płynów ustrojowych   Koraszewski   2023-07-10
Świat wysyła komunikat: Izrael powinien po prostu zaakceptować mordowanie Żydów     2023-07-08
Podczas gdy Stany Zjednoczone wzywają Izrael do „powściągliwości”, codziennie bombardują cele terrorystyczne na całym świecie     2023-07-05
Saudyjski publicysta niechętnie chwali Izrael i omawia „zjawisko Edy Cohena”     2023-07-04
Pochwała krytyków gender     2023-07-04
Wyburzenia domów przez Izrael i Egipt   Fitzgerald   2023-07-03
Ostatni upust żółci   Koraszewski   2023-07-03
Co arabscy darczyńcy dla amerykańskich uniwersytetów kupują za 10 miliardów dolarów?   Bard   2023-07-02
Krew, ropa i golf: Zachodnia hipokryzja wobec COP-28   Fernandez   2023-07-01
Misterium historycznego zakrętu   Koraszewski   2023-06-28
Chiny, Pakistan i Turcja sięgają po Kaszmir   Bulut   2023-06-27
Kto chce apartheidu? Palestyńczycy!     2023-06-25
Jak USA starają się związać ręce Izraela przed ogłoszeniem nowej umowy z Iranem   Doran   2023-06-24
ONZ i WHO obwiniają Izrael bardziej niż kogokolwiek innego   Bryen   2023-06-22
Problem z definicją antysemityzmu IHRA polega na tym, że nie pozostawia miejsca dla  antysemitów     2023-06-21
Groźba decywilizacji   Lloyd   2023-06-21
„To nie dowcip”: zaskakujące milczenie administracji Bidena, ONZ i UE w sprawie łamania praw człowieka w Iranie   Rafizadeh   2023-06-20
UNRWA dostarcza darmowych świadczeń 775 tysiącom osób, które nie są uchodźcami nawet według jej własnej definicji     2023-06-19
Polityka w czasach romantycznej zarazy   Koraszewski   2023-06-17
Antyzachodni klub nuklearny: Korea Północna, Chiny, Rosja i Iran niebezpiecznie atakują Zachód   Rafizadeh   2023-06-08
Polemika z izraelskimi migawkami   Koraszewski   2023-06-08
Amerykanin w Moskwie   Bawer   2023-06-07
Saudyjczycy wyłaniają się jako nowe mocarstwo Bliskiego Wschodu     2023-06-06
Czy modne bzdury przestaną być modne?   Koraszewski   2023-06-05
Amerykańska Narodowa Strategia Przeciwdziałania Antysemityzmowi jest porażką, zanim rozpoczęła działalność     2023-06-03
Głupota i podłość w służbie walki o władzę   Koraszewski   2023-06-02
Nowe media i stare problemy z dialogiem   Koraszewski   2023-05-30
Turcja: Co powiedziałby ojciec?   Taheri   2023-05-30
Wybory w Turcji: nacjonalistyczna polityka tożsamości wygrywa mimo nędzy   Bekdil   2023-05-27
Ekstremiści już planują wykorzystanie AI   Stalinsky   2023-05-23
Wywiad rzeka o seksie   Koraszewski   2023-05-22

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk