Prawda

Czwartek, 28 marca 2024 - 17:06

« Poprzedni Następny »


Z perspektywy naszego kurnika


Tomasz Witkowski 2020-01-16


Jak wygląda świat oglądany oczami kury domowej umieszczonymi około 30 cm nad ziemią, po obu stronach dzioba, który przez większą część dnia chwyta pędraki, ziarna i inne rzeczy nadające się do zjedzenia? Cóż, wydaje mi się, że wygląda podobnie jak nasz. Jest wielki, może nawet nieskończenie wielki. Na granicach jest niepoznawalny i niebezpieczny. Jest uporządkowany przez istoty wyższe, które utrzymują jego rytm. Życie w tym świecie bywa zagadkowe, bo zupełnie nie wiadomo, co dzieje się z kurami, które od czasu do czasu znikają z kurnika i do jakiego raju przechodzą. Wieczorami, kiedy zmierzcha mieszkańcy wspinając się na grzędę, tuż przed zaśnięciem, oglądają świat z nieco szerszej perspektywy. Może nawet zyskują tuż przed snem pewien dystans do niego i swojego wyobrażenia o nim?

W opowieści „Orzeł królewski” Anthony’ego de Mello pewien człowiek znajduje jajo orła i umieszcza je w kurniku. Młody orzeł wzrastający wśród kur nauczył się gdakać, zachowywał się jak pozostałe kury i koguty, potrafił nawet wzlecieć trochę w powietrze. Nigdy jednak nie wzbił się ponad perspektywę kurnika. Gdyby jednak puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie, że wzleciał i opowiedział innym mieszkańcom kurnika, jak bardzo ich wyobrażenia o świecie są błędne, to czy byłoby możliwym, aby inne kury zmieniły swój obraz świata? Moja wyobraźnia w tym miejscu się kończy.


Nasz świat wygląda podobnie. Wiedza o nim jest tak bardzo ograniczona tym, co widzieliśmy, co wiemy, czego doświadczyliśmy, że próby jej zmiany przez tych, co wzlecieli wyżej są z góry skazane na niepowodzenie. Od kur różnimy się tym, że mamy oczy umieszczone na wysokości około półtora metra od ziemi, ale może właśnie dlatego jesteśmy stokroć bardziej pewni, że nasz obraz świata jest tym jedynym właściwym. Gdyby kurom przesunąć ogrodzenie, prawdopodobnie dość szybko zaadoptowałyby ten fakt do już istniejącego obrazu świata. Jeśli nam ludziom ktoś przesuwa ogrodzenie, drepczemy niepewni wzdłuż linii wytyczonej przez stary płot i krzyczymy na tych, którzy to zrobili dyskutując o zagrożeniach jakie to ze sobą niesie. Lata muszą minąć, abyśmy powoli zadeptali ten dodatkowy mały kawałek a wówczas, z charakterystyczną nam wyższością i nierzadko z rozbawieniem, patrzymy na tych, którzy tak pełni wątpliwości i bezradni byli wobec tamtej nieistniejącej linii. Nie ma jednak takiej siły, abyśmy unieśli się nieco wyżej i ujrzeli siebie takimi, jak ci, z których drwimy na odległość setek lub dziesiątek lat.


W filmie „Godzina świni” gruntownie wykształcony znawca prawa Courtois opuszcza średniowieczny Paryż zdegustowany zepsuciem i korupcją wielkiego miasta. Przenosi się na prowincję licząc na to, że znajdzie tam spokój i nieskomplikowane sprawy sądowe poczciwych wieśniaków. Nic z tego. Wkrótce przekonuje się, że wpadł w sieć lokalnych intryg, labirynt przesądów i uprzedzeń. Jako obrońca z urzędu musi zmierzyć się z tym, z czym nie miał nigdy do czynienia w mieście, a co na prowincji jest codziennością – uczestnictwem w procesie, w którym oskarżoną o zamordowanie dwóch żydowskich chłopców jest świnia.


Reżyser filmu perfekcyjnie wykorzystuje naszą zdolność dystansu i skłonność do drwiny na temat wydarzeń z zamierzchłej „ciemnej, prostackiej i pełnej przesądów” przeszłości. Patrzymy na nią oczami Courtoisa w swoim racjonalizmie bliskiego nam, współczesnym. Widzimy dość podobnie myślącego duchownego, który jednak nade wszystko ceni sobie proste przyjemności życia na prowincji i nie zamierza składać ich na ołtarzu prawdy. Sędziowie w literalny i bezduszny sposób w duchu nauki prawa wypełniają swoje powinności, a gawiedź przygląda się procesom i egzekucjom i na myśl nie przyjdzie im nawet kwestionowanie sensowności oskarżania i pociągania do odpowiedzialności zwierząt.


Historia opowiedziana w „Godzinie świni” nie jest jednak zmyśleniem i fantazją twórcy scenariusza. W średniowieczu praktyka oskarżania zwierząt była czymś normalnym, usankcjonowanym prawem i autorytetem uczonych. W kronikach opisano ponad dwieście takich procesów – głównie we Francji, w Niemczech i Szwajcarii. Trudno sobie wyobrazić ile było takich oskarżeń, których opisy nie przetrwały.


Niełatwo też dzisiaj wyobrazić sobie, że bierzemy udział w podobnie groteskowych procesach i akceptujemy równie absurdalne dowody, w naszych sądach. Żyjemy przecież w najbardziej oświeconych czasach w historii ludzkości, drepczemy w kurniku, którego granice przesunęliśmy do kosmosu. To prawda, tylko że nadal nie potrafimy wznieść się wyżej niż na grzędę, a masa większości stłumi opinie pojedynczych orłów, które widzą coś, co dostrzegą dopiero za kilkaset lat twórcy takich filmów, jak ten wspomniany wyżej i wystawią na drwiny mieszkańcom najbardziej oświeconego kurnika w historii ludzkości.


Żeby nie być gołosłownym. Nasi sędziowie, w podobnie literalny i bezduszny sposób traktują prawo jak ci w średniowieczu skazujący za morderstwo świnię. Kiedy dochodzą do wniosku, że ich wiedza jest niewystarczająca, aby wyrokować o sprawie, powołują świadka biegłego w danej dziedzinie. Ów świadek, jeśli jest nim psycholog, wyciąga atramentowe plamy sprzed blisko 100 lat podsuwa je pod oczy oskarżonego, np. o molestowanie seksualne własnych dzieci, i każe mu mówić co na nich widzi. Jeśli widzi nie to, co powinien zdaniem biegłego, dostaje opinię osoby „o skłonnościach pedofilnych”. Opinia trafia do sędziego ponad wszelką wątpliwość wiernego procedurom, a ów nie zastanawia się, czy została sformułowana na podstawie analizy wnętrzności zarżniętej kury, rozkładu kart tarota, wiarygodnego testu psychologicznego czy skojarzeń na temat stuletniej plamy atramentowej, której wartości diagnostycznej nikt przez te sto lat nie potwierdził z całą pewnością. W decyzjach sądu liczy się najczęściej podpis biegłego i wniosek wynikający z tej decyzji, który może przesądzić o całym życiu oskarżonego.


Nieprawdopodobne? Przerysowane? Nie bardziej niż film „Godzina Świni” i dzieje się w naszej rzeczywistości. Tuż obok. Akta sądowe pełne są takich spraw, a ja znam osobiście wiele osób, których życie zmieniły te właśnie plamy, które nazywa się, w nieuprawniony zresztą sposób, „testem” Rorschacha. Ale przecież my, z naszą wiedzą zdobytą w okresie największego oświecenia rodzaju ludzkiego nie możemy się mylić! Potrzebujemy więcej niż stu lat, aby na pewne praktyki popatrzeć z nieco bardziej rozszerzonej perspektywy, niż perspektywa naszego dzisiejszego kurnika, zobaczyć ich absurdalność i groteskowość, nakręcić komedię, w której naiwna wiara bohaterów rozbawi nas do łez, a wśród napisów końcowych pojawi się informacja, że w XX i XXI wieku opinie wystawione na podstawie równie bzdurnych przesądów psychologów doprowadziły do skazania wielu tysięcy osób.


Przenieśmy się na chwilę nieco tylko dalej w czasie, do XVIII i XIX wieku. Pamiętajmy przy tym, że to okres niezwykłego rozwoju nauki, technologii i przemysłu. Ludzie, jak nigdy przedtem, byli pewni, że nauka wspięła się na szczyty i tylko krok dzieli ich od poznania największych tajemnic natury, a co za tym idzie, również ich rozwiązania. W tym okresie zachwytu nauką w Europie Zachodniej od kilkuset lat rozszerzała się epidemia, która objęła swoim zasięgiem blisko połowę wszystkich mieszkających tam kobiet. W salach wykładowych najlepszych klinik i szkół medycznych najwybitniejsi uczeni tamtych czasów prezentowali studentom typowe objawy histerii, w tym „łuk histeryczny”. Za przyczynę histerii od V-IV wieku przed naszą erą uznawano wędrującą w poszukiwaniu wilgoci macicę i niewielu odważało się to przekonanie kwestionować. Najpowszechniejszym zaleceniem było zamążpójście, a w ciężkich przypadkach histerii macicę usuwano chirurgicznie. Ostatnie przypadki takich operacji miały miejsce jeszcze w dziewiętnastowiecznej Anglii. Inne sposoby leczenia histerii były równie absurdalne, choć może mniej okrutne. I one przyczyniły się do nakręcenia prześmiewczych komedii.


Nagle jednak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, epidemia wygasła. Całkowicie. Dzisiaj nie ma już takiej jednostki diagnostycznej, ciała kobiet nie wyginają się w „łuki histeryczne”, choć tamte koncepcje przetrwały w myśleniu potocznym i bywają werbalizowane, najczęściej w dość wulgarny sposób. Wśród nich, stosunkowo cenzuralna, sugestia pod adresem kobiety nieco rozchwianej emocjonalnie brzmi: „Chłopa jej trzeba!”.


Czy usunęliśmy histerię z naszego słownika i z naszych podręczników diagnostycznych ze względu na pokorę w stosunku do nauki, która pokazała nam rzeczywiste podłoże zachowań, które klasyfikowaliśmy od paru tysięcy lat jako histerię? Nic podobnego. Po prostu poprzestawiano nam ogrodzenia w naszym kurniku i teraz drepczemy niepewnie w miejscu bojąc się weryfikować mity i legendy, które zastąpiły tamte wydrwione. W XVIII wieku nowatorskim i bardzo naukowym pojęciem, które miało wyjaśniać powstawanie histerii były „wapory”. Miały to być opary powstałe w procesie fermentacji wewnętrznych humorów. Opary te miały przemieszczać się wewnątrz naczyń krwionośnych (wersja wcześniejsza) lub w przestrzeniach wzdłuż nerwów (wersja późniejsza). Jeśli humory nie były odpowiednio często upuszczane, wówczas wapory powstające z fermentacji miały uderzać kanałami nerwowymi do mózgu wywołując atak histerii. W tym czasie lekarze twierdzili, że jedna trzecia wszystkich chorób ma podłoże nerwowe.


Pojęcie „waporów” nie zadomowiło się dobrze ani w języku, ani w świadomości, bo stopniowo zastępowano je „nerwami”, które miały być przyczyną większości problemów psychosomatycznych. W tym samym czasie histeria stawała się mniej popularną diagnozą ustępując miejsca neurastenii, która była określana jako osłabienie nerwów. Początek XX wieku przyniósł pojęcie „napięcia nerwowego”, które wkrótce zostało zastąpione nieznanym wówczas słowem „stres”, a którym dzisiaj wyjaśnia się więcej problemów, niż wędrującą macicą, waporami, nerwami i napięciem nerwowym w całej historii rodzaju ludzkiego.


I znowu, wznosząc się nieco wyżej ponad poziom naszego kurnika, dostrzeżemy śmieszność tego pojęcia. Czym bowiem jest? „Niespecyficzną reakcją organizmu na stawiane przed nim nadmierne wymagania” jak zdefiniował to jego twórca Hans Selye. Prawda, że jego precyzja oszałamia? Jeszcze bardziej zdumiewa precyzja pomiaru stresu, bowiem jedyną znaną dzisiaj metodą jest… zapytanie, jak bardzo ktoś jest zestresowany. Jeszcze do niedawna stres oskarżano jako sprawcę wrzodów żołądka i dwunastnicy. Dzisiaj wiemy, że to taka sama bzdura jak to, że w ciele kobiety macica wędruje w poszukiwaniu wilgoci. Próbowano przypisać mu, przynajmniej częściową, odpowiedzialność za rozwój nowotworów – niestety żadne badania tego nie potwierdziły. W zupełnie nieuzasadniony sposób wini się go za powstawanie chorób serca. Przywołuje się go w każdej sytuacji, kiedy nie znajdujemy przyczyn jakichś zaburzeń lub problemów zdrowotnych. Jest jak te średniowieczne świnie oskarżany i skazywany – oskarżany i skazywany zawsze wtedy, gdy wygodniej jest postawić go w roli oskarżonego, niż zająć się rzetelnym śledztwem zmierzającym do wykrycia prawdziwego sprawcy. A ktoś, kto próbuje te bzdurne przekonania podważyć napotyka ślepą i niewzruszoną wiarę tłumu i obojętność uczonych, którzy nade wszystko cenią sobie przyjemności akademickiego życia przedkładając je nad męczące utarczki o prawdę.


Może za kilkaset lat, jak już znowu podrepcemy na ten nowy kawałek kurnika, na który dzisiaj obawiamy się wejść, spojrzymy wstecz z pobłażaniem i drwiną, jak bardzo naiwni byli ludzie żyjący na przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia. Przynajmniej tak naiwni i śmieszni, jak ci, którzy wierzyli w histerię, jak ci, którzy sądzili i skazywali zwierzęta, jak ci, którzy osądzali innych na podstawie atramentowych kleksów. Ale to dopiero za kilkaset lat, bo niezbywalnym atrybutem człowieka jest wiara w to, że jego kurnik jest całym światem, a perspektywa, z której na niego patrzy jedyną prawdziwą. I nie potrzeba mu orłów, które dostrzegają coś więcej, bo nie ma dla niego nic cenniejszego, nad pewność, że jego doświadczenie i wiedza o świecie to szczytowe osiągnięcia ludzkości.


*Pierwsza publikacja w "Rzeczpospolitej”, 04 stycznia 2020 | Plus Minus 



Tomasz Witkowski,

Wrocławski psycholog, sceptyk, popularyzator nauki. Autor wielu książek i artykułów, krytykujący szarlatanerię naukową, w szczególności w psychologii.   


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
1. Przesada Paweł 2020-01-17


Nauka

Znalezionych 1469 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Kameleon przekazuje różne informacje różnymi częściami ciała   Yong   2013-12-14
Paradoksalne cechy genetyki inteligencji   Ridley   2013-12-18
Wielki skandal z biopaliwami   Lomborg   2013-12-19
Przedwczesna wiadomość o śmierci samolubnego genu   Coyne   2013-12-22
Czy jest życie na Europie?   Ridley   2013-12-22
Nowa data udomowienia kotów: około 5300 lat temu – i to w Chinach   Coyne   2013-12-26
Na Zeusa, natura jest przeżarta rują i korupcją   Koraszewski   2013-12-26
Proces cywilizacji   Ridley   2013-12-28
Jak karakara wygrywa z osami   Cobb   2013-12-29
Żebropławy, czyli dziwactwa ewolucji   Coyne   2013-12-30
Czy może istnieć sztuka bez artysty?    Wadhawan   2013-12-30
Zderzenie mentalności   Koraszewski   2014-01-01
Skrzydlaci oszuści i straż obywatelska   Young   2014-01-02
Delfiny umyślnie narkotyzują się truciznami rozdymków   Coyne   2014-01-04
Długi cień anglosfery   Ridley   2014-01-05
Ciemna materia genetyki psychiatrycznej   Zimmer   2014-01-06
Co czyni nas ludźmi?   Dawkins   2014-01-07
Twoja choroba na szalce   Yong   2014-01-08
Czy mamut włochaty potrzebuje adwokata?   Zimmer   2014-01-09
Pradawne rośliny kwitnące znalezione w bursztynie   Coyne   2014-01-10
Ratując gatunek możesz go niechcący skazać   Yong   2014-01-11
Ewolucja ukryta w pełnym świetle   Zimmer   2014-01-13
Koniec humanistyki?   Coyne   2014-01-15
Jak poruszasz nogą, która kiedyś była płetwą?   Yong   2014-01-16
Jak wyszliśmy na ląd, kość za kością   Zimmer   2014-01-19
Twoja wewnętrzna mucha   Cobb   2014-01-22
Ukwiał żyje w antarktycznym lodzie!   Coyne   2014-01-25
Dlaczego poligamia zanika?   Ridley   2014-01-26
Wspólne pochodzenie sygnałów płodności   Cobb   2014-01-28
Ewolucja i Bóg   Coyne   2014-01-29
O delfinach, dużych mózgach i skokach logiki   Yong   2014-01-30
Dziennikarski „statek upiorów” Greg Mayer   Mayer   2014-01-31
Dlaczego leniwce wypróżniają się na ziemi?   Bruce Lyon   2014-02-02
Moda na kopanie nauki   Coyne   2014-02-03
Neandertalczycy: bliscy obcy   Zimmer   2014-02-05
O pochodzeniu dobra i zła   Coyne   2014-02-05
Sposób znajdowania genów choroby   Yong   2014-02-07
Czy humaniści boją się nauki?   Coyne   2014-02-07
Kiedy zróżnicowały się współczesne ssaki łożyskowe?   Mayer   2014-02-10
O przyjaznej samolubności   Koraszewski   2014-02-12
Skąd wiesz, że znalazłeś je wszystkie?   Zimmer   2014-02-15
Nauka odkrywa nową niewiedzę o przeszłości   Ridley   2014-02-18
Żyjące gniazdo?   Zimmer   2014-02-19
Planeta tykwy pospolitej   Zimmer   2014-02-21
Nowe niezwykłe skamieniałości typu “Łupki z Burgess”   Coyne   2014-02-22
Dziennik z Mozambiku: Pardalota   Naskręcki   2014-02-23
Wskrzeszona odpowiedź z kredy na “chorobę królów”   Yong   2014-02-26
Dziennik z Mozambiku: Sybilla     2014-03-01
Spojrzeć ślepym okiem   Yong   2014-03-02
Intelektualne danie dnia  The Big Think   Coyne   2014-03-04
Przeczołgać się przez mózg i nie zgubić się   Zimmer   2014-03-05
Gdzie podziewają się żółwiki podczas zgubionych lat?   Yong   2014-03-10
Supergen, który maluje kłamcę   Yong   2014-03-14
Idea, którą pora oddać na złom   Koraszewski   2014-03-15
Zwycięstwa bez chwały   Ridley   2014-03-17
Twarde jak skała   Naskręcki   2014-03-18
Pasożyty informacyjne   Zimmer   2014-03-19
Seymour Benzer: humor, historia i genetyka   Cobb   2014-03-21
Kto to był Per Brinck?   Naskręcki   2014-03-23
Potrafimy rozróżnić między przynajmniej bilionem zapachów   Yong   2014-03-25
Godzina Ziemi czyli o celebrowaniu ciemności   Lomborg   2014-03-27
Słonie słyszą więcej niż ludzie   Yong   2014-03-30
Niebo gwiaździste nade mną, małpa włochata we mnie   Koraszewski   2014-03-31
Wielkoskrzydłe   Naskręcki   2014-04-02
Najstarsze żyjące organizmy   Coyne   2014-04-03
Jak zmienić bakterie jelitowe w dziennikarzy   Yong   2014-04-06
Eureka! Sprytne wrony to odkryły   Coyne   2014-04-07
Sukces upraw GM w Indiach   Lomborg   2014-04-09
Wirus, który sterylizuje owady, ale je pobudza   Yong   2014-04-12
Przystosować się do zmiany klimatu   Ridley   2014-04-14
Jeden oddech, który zmienił planetę   Naskręcki   2014-04-16
Najgorsze w karmieniu komarów jest czekanie   Yong   2014-04-17
Kłopotliwa podróż w przyszłość   Ridley   2014-04-19
Pierwsze spojrzenie na mikroby współczesnych łowców zbieraczy     2014-04-23
Seksizm w nauce o jaskiniowych owadach   Coyne   2014-04-26
Musza bakteria zaprasza inne muszki na uczty owocowe   Yong   2014-04-27
Zachwycający rabuś, który liczy sto milionów lat   Cobb   2014-04-28
Mądrość (małych) tłumów   Zimmer   2014-04-29
Tak bada się ewolucję inteligencji u zwierząt   Yong   2014-05-02
Fantastyczna mimikra tropikalnego pnącza   Coyne   2014-05-03
Dlaczego większość zasobównie wyczerpuje się   Ridley   2014-05-04
Pomidory tworzą pestycydy z zapachu swoich sąsiadów   Yong   2014-05-07
Potrawy z pasożytów   Zimmer   2014-05-08
Technologia jest często matką nauki, a nie odwrotnie   Ridley   2014-05-09
Montezuma i jego flirty   Coyne   2014-05-11
Insekt dziedziczy mikroby z plemnika taty   Yong   2014-05-12
Polowanie na nietoperze   Naskręcki   2014-05-14
Zmień swoje geny przez zmianę swojego życia   Coyne   2014-05-15
Obrona śmieciowego DNA   Zimmer   2014-05-17
Gdzie są badania zwierzęcych wagin?   Yong   2014-05-20
Niemal ssaki   Naskręcki   2014-05-21
Zobaczyć jak splątane są gałęzie drzewa   Zimmer   2014-05-23
Dlaczego ramiona ośmiornicy nie plączą się   Yong   2014-05-24
Niezwykły pasikonik szklany   Naskręcki   2014-05-27
Wąż zgubiony i ponownie odnaleziony   Mayer   2014-05-28
Niespodziewani krewni mamutaków   Yong   2014-05-30
Trochę lepszy  świat   Ridley   2014-05-31
Tam, gdzie są ptaki   Mayer   2014-06-01
Ewolucja, ptaki i kwiaty   Coyne   2014-06-02
Jestem spełniony   Naskręcki   2014-06-04

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk