Prawda

Piątek, 26 kwietnia 2024 - 00:00

« Poprzedni Następny »


Rozważania heretyckiego mediewisty o historii, wartościach i zdumiewającej głupocie


Richard Landes 2022-12-16


Od redakcji „Listów z naszego sadu”


Opublikowaliśmy tu
 ostrzeżenie dla czytelników, którym Richard Landes poprzedził swoją nową książkę Can „The Whole World” Be Wrong? Ta książka nie może zmienić biegu historii, tak jak niczego nie zmieniła go książka Samuela Huntingtona. Możemy zaledwie mieć nadzieję, że wielu ludzi ją przeczyta, że wywoła dyskusję i skłoni do refleksji. Zastanawialiśmy się długo, czy opublikować również napisany przez Autora wstęp, w którym Landes prezentuje zarys badanej przez niego problematyki, jak i powód, dla którego pokazuje ją z perspektywy historyka średniowiecza.     


Korzystając ze zgody Autora postanowiliśmy ten wstęp udostępnić polskiemu czytelnikowi.     


***

Ta książka ta wyraża zdumienie zbiorową głupotą, jaką widzę u samego niepokojącego początku nowego tysiąclecia. W rezultacie sądy wartościujące, w tym sądy o głupocie różnych wypowiedzi, przenikają to spojrzenie na epokową, katastrofalną konfigurację, która wykrystalizowała się w zachodniej sferze publicznej dwie dekady temu, na przełomie tysiącleci. Mimo że jestem historykiem i rzetelnie opisuję dokładną historię (teraźniejszości), jest w tej książce wiele więcej osądów niż w normalnej pracy historycznej.

 

Tak więc, aby wyjaśnić, na jakiej podstawie dokonuję tych osądów, przedstawiam niektóre z kluczowych wartości, które leżą u podstaw tej pracy. Jeśli nie zgadzasz się z tymi wartościami, książka może nie mieć wiele do zaoferowania (poza potwierdzeniem, że antydemokratyczna strona twojego umysłu wygrywa). Jeśli jednak zgadzasz się z nimi, to głupota ma znaczenie, choćby dlatego, że głupota jest negatywnym wskaźnikiem długowieczności.

 

Pozwólcie, że sformułuję kwestię wartości w kategoriach wyborów między dwoma biegunami zachowania. Ogólnie rzecz biorąc, problem dotyczy wyboru między szkodliwymi relacjami o sumie zerowej, a szczodrymi relacjami o sumie dodatniej. W całej książce odnoszę się do wartości nakreślonych dalej jako "demotyczne", od greckiego słowa oznaczającego lud (demos), ponieważ uważam, że są to wartości, które upoważniają wszystkich ludzi, w tym zwykłych ludzi, do natychmiastowego demontażu” Głównego Podziału”, który uprzywilejowuje arystokratów kierujących się honorem i poczuciem wyższości w stosunku do stygmatyzowanego pospólstwa i zamiast tego tworzyć kultury godności egalitaryzmu i wolności. Takie kultury, w których wszyscy ludzie (zwykli ludzie i elity) mają te same prawa i możliwości. Wartości demotyczne umożliwiają wzajemną wolność. Nie rozwiązują wszystkich problemów; życie jest nieuporządkowane i czasami gorzkie. Ale bez wątpienia czynią życie o wiele lepszym dla wszystkich, także dla tych, których despotyczne skrzydła zostają podcięte.
 

DESPOTYCZNY

DEMOTYCZNY

Suma zerowa: Żebym ja wygrał, ty musisz przegrać

Suma dodatnia: Dla mnie, aby wygrać, musisz też wygrać

Praca fizyczna stygmatyzowana; Cześć tym, którzy nie pracują, pogarda dla robotników

Godność pracy fizycznej, niezarobione bogactwo jest haniebne

Honor: wysoki status mojej grupy

Godność: poczucie (własne) oparte na uczciwości

Porządek społeczny oparty na przymusie, hierarchia

Porządek społeczny wynikający z dobrowolnego stowarzyszenia, umowa (społeczna)

Rządź lub bądź rządzony

Wzajemne przyznanie sobie wolności

Dyscyplinowanie/dominowanie/kontrolowanie innych

Wzajemna samodyscyplina, samokontrola

Rozwiązywanie sporów przemocą

Rozwiązanie sporów poprzez dyskurs sprawiedliwości

Obwinianie/znajdowanie kozła ofiarnego

Samokrytyka

Solidarność plemienna: obrona mojej strony, niezależnie czy ma rację, czy nie

Sprawiedliwość: równa dla każdego

Autorytet wynikający z przynależności do kasty, klasy lub ze znajomości

Autorytet wynikający z zasług

Destrukcyjna zawiść

Konstrukcyjne współzawodnictwo

Wywyższanie się przez pomniejszanie innych

Respektowanie godności i sukcesu innych

Wojna jako pierwszy wybór (sport królów)

Wojna jako ostateczność

Cenzura dla ochrony honoru

Wolność słowa, by dojść do prawdy

 

Sądy wartościujące zawarte w tej książce są adresowane do tych, którzy podzielają pryncypialną preferencję dla demotycznych wyborów przedstawionych w prawej kolumnie, a jednak (świadomie lub nie) regularnie mają do czynienia z ludźmi, którzy w imię tych zasad wielokrotnie podważają te wartości. Ta książka próbuje zidentyfikować te demopatyczne ataki, które, nawet jeśli wywołują szczodrość i empatię, w rzeczywistości podważają (historycznie rzadkie) społeczeństwa, które faworyzują demotyczne wybory. Wierzę, że oddanie tym zasadom, pomimo potężnego przyciągania grawitacyjnego (naturalnego/sztywnego/limbicznego) lewej kolumny, stworzyło nowoczesne, (względnie) wolne i (zadziwiająco) produktywne społeczeństwa. Pozwólcie więc, że wyjaśnię to ponownie: ta książka jest adresowana do prawdziwych liberałów i postępowców, ludzi, którzy cenią te demotyczne wartości.

 

Społeczeństwa demotyczne (jak dotąd głównie zachodnie) nie są wolne od wad, a biorąc pod uwagę ogromny rozwój technologiczny, jakie zapewniły te zasady, niektóre z tych błędów są potencjalnie katastrofalne (broń masowego rażenia, globalne ocieplenie). Niezależnie jednak od tych niedociągnięć, kultury demotyczne oferują ogromną poprawę wolności dla zwykłych ludzi, wolności słowa, wolności od głodu i bólu oraz wolności korygowania (nieuniknionych) nadużyć zarówno społeczeństwa, jak i rządzących nim urzędników i władz publicznych. Żadne wcześniejsze stowarzyszenie Głównego Podziału nigdy nie zapewniło tak ogromnej liczbie swoich członków tak wielu cudownych korzyści.

 

Ekonomista Carlo Cipolla zdefiniował głupotę jako "wyrządzanie szkód innym, nawet jeśli nie przynosi ci to korzyści". W kategoriach teorii gier głupi człowiek Cipolliego gra w niepotrzebnie samobójczą grę o sumie zerowej, w której bez wygranej szkodzi jednak innym, którzy w przeciwnym razie mogliby być mu przychylni. W tej książce definiuję zdumiewająco głupich jako "tych, którzy tworzą korzyści dla tych, którzy chcą ich skrzywdzić", tych, którzy w imię zasad gry o sumie dodatniej nabierają się na twarde strategie gry o sumie zerowej swoich jawnych, demopatycznych wrogów. I robią to wielokrotnie, bez wyraźnego przeczucia, dokąd prowadzi droga wybrukowana ich "dobrymi" intencjami. 


Niezmiernie małe szanse na to, co się stało


Mój profesor historii średniowiecznej w Princeton, Patrick Geary, rozpoczął swój wykład o Europie w XI wieku od następującego paradoksu: jeśli spojrzeć na świat w roku 1000, najbardziej udane cywilizacje, ówczesny "pierwszy świat", składał się z Chin za dynastii Song i Arabii Abassydów. Europejski Zachód znalazłby się na dnie trzeciego świata – podatny na fale najeźdźców atakujących ze wszystkich stron, eksporter dóbr podstawowych, w tym ludzi. A jeśli ktoś spojrzał na Zachód w poszukiwaniu małych sukcesów, to byliby to niemieccy Ottonianie, prowadzeni przez ich trzeciego Ottona, mirabile mundi, odnowiciela Rzymu. Na dnie Zachodu można by prawdopodobnie umieścić przyszły sześciokąt Francji, gdzie ekskomunikowany król, przywódca nowej i upadającej dynastii, "rządził" wsią coraz bardziej rozdzieraną przez chronionych zamkami watażków, którzy grabili chłopstwo do woli.


A jednak, gdy spojrzy się na koniec tego samego stulecia, Francja jest potęgą Europy, a Europa nową potęgą na świecie. W tym XI wieku Francja stała się źródłem wyjątkowo żywej i ekspansywnej nowej kultury: pielgrzymki, architektura kościelna, gminy miejskie i wiejskie, rynki i targi, nauka uniwersytecka, myśl prawna, ruchy reformy religijnej, "herezje" i nowe zakony kościelne, literatura świecka, rycerstwo, poezja trubadurów, rycerze krucjat. Arabowie, którzy spotkali krzyżowców pod koniec lat 1090., w fazie czynów Boga przez nas, nazywali wszystkich zachodnich Europejczyków "Frankami". Rzeczywiście, ta nowa Europa dość nagle zmieniła się z ofiary inwazji w agresywnego zdobywcę, gotowego ze swoją nową i stale rozwijającą się technologią, na spotkania z resztą świata, które zaowocuje globalnym panowaniem przez resztę tysiąclecia. 


Patrząc na Europę w 1000 roku, dałoby się Europie bardzo niskie szanse na stanie się wiodącą siłą na planecie w nadchodzących stuleciach, a z pewnością uznałoby się, że Francja roku tysięcznego (Y1K) ma najmniejsze prawdopodobieństwo na zostanie liderem Europy w tej transformacji (chyba że miało się oko na Pokój Boży). 

 

Zróbmy eksperyment myślowy na rok 2000. Cofnijmy się o dwie dekady, powiedzmy do stycznia 2000 roku, i spójrzmy w przyszłość na nowe stulecie: kto będzie zwycięzcą i przegranym w nadchodzącym stuleciu, w nadchodzącym tysiącleciu? Gdy "błąd" komputerowy Y2K bezpiecznie minął, globalne społeczeństwo obywatelskie i Internet stworzyły tak wiele olśniewających nowych możliwości. Wielcy zwycięzcy nowego, globalnego tysiąclecia? Społeczeństwa zachodnie, które wyprodukowały te zasady i technologie globalizacji: ci, którzy mogli wprowadzać innowacje, poruszać się w otwartych prądach cyberprzestrzeni, świata bez granic, świata współpracy i hybrydyzacji. Z pewnością nie plemienne kultury nastawione na wojnę. Tak zapewne czuli się promotorzy Unii Europejskiej przy premierze euro (1999–2002).

 

Można argumentować o subtelniejszych punktach – Europa kontra USA, Chiny, Indie, kontra Zachód, może nawet pokojowy Bliski Nowy Wschód od Libanu i Syrii, przez Izrael, Palestynę i Jordanię do Egiptu i dalej (!). Ale na samym dole listy możliwości sukcesu w nowym stuleciu znajdował się maleńki milenarystyczny ruch muzułmański, oparty głównie na jaskiniach Afganistanu, który chciał szerzyć Dar al Islam na cały świat w tym pokoleniu, wielbiciele kalifatu.

 

Jakie szanse w styczniu 2000 roku dawaliby bukmacherzy na przejęcie przez kalifat choćby jednej zachodniej demokracji w XXI wieku, choćby na krótko? Mniej niż 0,2%? Każdy, kto traktował ich poważniej, czy to Samuel Huntington, czy Daniel Pipes, czy Steven Emerson, był odrzucany jako podżegacz, który chciał doprowadzić do starcia, przed którym ostrzegał. Jeśli większość ludzi, nadal w latach 2020., uważa, że sukces wielbicieli kalifatu jest całkowicie niemożliwy, wyobraźmy sobie, jak niedowierzający byli ludzie przed atakami 9-11 i kolejnymi. Oczywiście niebezpieczeństwo polega na tym, że dokładnie to, co obserwator odrzuca jako niemożliwe, działa jako wezwanie dla proroków rzeczy niemożliwych. "Wypowiadając wojnę Stanom Zjednoczonym z jaskini w Afganistanie, bin Laden przyjął rolę nieskorumpowanego, nieposkromionego prymitywu stojącego przeciwko niesamowitej potędze świeckiego, naukowego, technologicznego Goliata; walczył z całą nowoczesnością". 

 

I tym błędem ryzykuje się brutalną walkę z jednym z najbardziej bolesnych praw apokaliptycznej dynamiki: "Błędne koncepcje nie są bezkarne”. Zwłaszcza w przypadku aktywnych ruchów katastroficznych. Hitler mylił się co do swojej Tausendjähringer Reich o 988 lat, ale to niewielka pociecha dla dziesiątek milionów ludzi, których zabił podczas tych pierwszych dwunastu lat.

 

A jednak, jak staram się wyjaśnić w tej książce, pod koniec roku 2000 i w ciągu następnych trzech lat wiatry nagle przestały wiać w zachodnie żagle. David Brooks, pisząc w 2017 roku, spojrzał wstecz ze zdumieniem na nagły upadek:

Począwszy od dziesięcioleci temu, wielu ludzi, zwłaszcza na uniwersytetach, straciło wiarę w zachodnią narrację cywilizacyjną. Przestali jej nauczać i pękł wielki kulturowy pas transmisyjny. Teraz wielu studentów, jeśli się z nią zetkną, dowiaduje się, że cywilizacja zachodnia jest historią ucisku. To tak, jakby dominujący wiatr, który napędzał wszystkie statki na morzu, nagle przestał wiać. 

Właściwie jest inaczej. Nowoczesne statki zwinęły żagle. Ale wiatry w żaglach wielbicieli kalifatu przybierały na sile. W 2000 roku Globalny Dżihad stał się silnym koniem. Uświadomienie sobie tego było tak trudne dla ludzi Zachodu, że kiedy Bin Laden ogłosił to po 9-11, myśleli, że to nic innego jak pozerstwo. Ale to my, niewierni, jak się okazuje, udawaliśmy, że to nonsens.

 

W pewnym sensie nie powinna była pojawić się potrzeba napisania tej książki, a ja powinienem był móc pracować spokojnie nad początkami nowoczesnej cywilizacji zachodniej w demotycznym tysiącleciu jedenastowiecznej Francji. Gdybyśmy wykonali dobrą robotę, ucząc każde pokolenie o tym, co osiągnęła nowoczesność, gdybyśmy mieli oko na to, czego świadomie, dobrowolnie i z wielkim trudem wyrzekliśmy się z średniowiecznych postaw i praktyk – jak te wszechobecne poglądy, że kobiety i robotnicy fizyczni powinni być własnością honorowych mężczyzn, włącznie z prawem sprzedawania lub oddawania ich, albo że władze religijne mają prawo torturować i zabijać ludzi, którzy, ich zdaniem, źle interpretują "ich" pisma święte, albo że władcy powinni co roku iść na wojnę, aby "plądrować i rozdzielać", lub że dla honoru trzeba przelewać krew – wówczas nie byłoby trudno rozpoznać te postawy, kiedy pojawiły się ponownie. Ale coś się stało i wydaje się, że przechodzimy obok nowych wcieleń średniowiecznych potworów, nawet ich nie zauważając; zbywamy je jako wytwory naszej wyobraźni, jako potwory w kinie. Albo, co gorsza, niektórzy wyobrażają sobie, że są to pluszowe misie, które możemy przytulić; i że ludzie, którzy nas przed nimi ostrzegają, są po prostu rasistowskimi ksenofobami. 


A jednak, jak będę dowodził w tej książce, paradoks, przed którym stoimy, jest następujący: absurdem jest, aby wielbiciele kalifatu wierzyli, że mogą przejąć Zachód; przepaść między zdolnościami a pożądaniem jest tak wielka, że słusznie wywołuje drwiny zachodnich niewiernych. Nie takie jest jednak ich rozumowanie: w intensywności ich namiętnego pragnienia ignorują te same "realia", które tak nas uspokajają. W sprawach apokaliptycznych jest możliwe podjęcie szalenie asymetrycznej wojny przeciwko znacznie potężniejszym siłom przez wierzących, że walczą po słusznej, sprawiedliwej stronie, po stronie Boga. I walczą niestrudzenie z całych sił. Stopień, do jakiego ignorujemy to zjawisko, błędnie interpretując żądania wielbicieli kalifatu jako nonsens lub jako przesadne, ale uzasadnione roszczenia do praw, które stworzyliśmy dla naszych obywateli, im mniej poważnie traktujemy ich słowa. . .  tym bardziej umożliwiamy im ich marzenie.

 

Historia błędnego odczytywania zjawisk apokaliptycznych stanowi kluczowe zagadnienie w niestabilnej i trudnej dziedzinie studiów milenijnych. Ogromna przepaść mentalna dzieli apokaliptyczne "koguty" piejące, że nadszedł świt dnia Pańskiego, od ich kronikarzy i analityków, antyapokaliptycznych "sów". Wierzenia wydają się retrospektywnie tak niedorzeczne, że uczeni mają trudności z potraktowaniem tych idei poważnie: "nonsens jest nonsensem, ale historia nonsensu jest nauką", zażartował jeden z historyków przedstawiając badacza ruchów mesjańskich.

 

Mentalną lukę powiększa fakt historyczny: każdy miniony ruch apokaliptyczny przepowiedziany przez koguty zawiódł (koniec świata wciąż nie nadszedł). To powoduje wypaczanie zapisu dokumentalnego i zmienia obraz: w okresie rozczarowania, kiedy okazuje się, że koguty nie miały racji, a sowy miały, następuje obszerne rewidowanie opowieści o wydarzeniach przed porażką, kiedy ludzie już wiedzą, kto się myli, a kto ma rację (ex post defectu). W tym procesie ginie dynamika społeczna, która panowała, gdy apokaliptyczne koguty dominowały scenę, a ich burzliwe wrzaski zagłuszyły ostrzeżenia sceptycznych sów. W rezultacie otrzymujemy dokumentalną konfigurację przypominającą nieco górę lodową, gdzie mały wierzchołek wypycha się ponad powierzchnię, ukazując historię pisaną (dokumentalną linię wodną), podczas gdy cały świat dyskursu roi się pod powierzchnią, świat oralny, w większości niewidoczny dla obserwatora niewykształconego w apokaliptycznych zjawiskach.

 

Jedną sprawą jest dramatycznie błędne odczytanie przez średniowiecznych historyków apokaliptycznego wpływu roku 1000 na kulturę europejską (lub, jeśli o to chodzi, wpływu roku 6000 Annus Mundi na koronację Karola Wielkiego). Przekonani, że wszelkie ślady apokaliptyzmu w zapisie tekstowym stanowią jedynie nieistotne śmieci, mediewiści mogą wpłynąć swoimi statkami historiograficznej rekonstrukcji w ukryte góry lodowe apokaliptycznego dyskursu, nie zauważając, kiedy w nie uderzyli, ani kiedy ich statek zatonął. Jak długo żaden współczesny nie może im zaprzeczyć i jak długo zgadzają się z nimi ich koledzy historycy, silny konsensus akademicki może przyjąć tendencyjny zapis za dobrą monetę. Nikt nie może udowodnić, że ten narracyjny statek rozbił się na niewidzialnej górze lodowej, że ten obraz przeszłości pomija kluczową część historii. Nie jest końcem świata, jeśli źle zrozumiemy początki naszej niezwykle produktywnej cywilizacji.

 

Z drugiej strony, jeśli popełnimy te same błędy w ocenie apokaliptycznego islamu u zarania pierwszego globalnego tysiąclecia (trzeciego tysiąclecia n.e.), to narażamy się na poważne ryzyko. Kiedy nasze egzegetyczne plany uderzają w istniejącą obecnie górę lodową brutalnego apokaliptycznego dyskursu, którego wielkości dramatycznie nie doceniamy, całe cywilizacje mogą zatonąć. Czy nie należałoby lepiej służyć swojemu pokoleniu, niż branie udziału w szczególnie niebezpiecznym akcie zbiorowego zaprzeczenia, broadwayowskiej produkcji "Nowych szat cesarza", ale tym razem podążającej za ikoną nienawiści, a nie próżnym i głupim cesarzem? Hans Christian Andersen nie mówi nam w końcu, czy kiedy ludzie otwarcie przyznawali, że cesarz jest nagi, śmiali się, czy płakali. W tym wypadku, poza tymi, którzy po cichu zmienili strony, nie ma wątpliwości, jaka będzie nasza reakcja, gdy łuski w końcu spadną nam z oczu. Czy nie byłoby tragiczną ironią, gdyby przyszli historycy pisali historię Zachodu w kategoriach dwóch niezauważonych ruchów milenijnych, jednego u jego początków w Y1K, a drugiego u jego schyłku w następstwie Y2K? Jest to szczególnie ironiczne, gdy weźmie się pod uwagę, że niektóre z demotycznych lekcji przełomu Y1K mogły pomóc w radzeniu sobie z kryzysami Y2K.

                                                                         * * *

W pierwszej części tej książki rozważam cztery kluczowe momenty na początku naszej zbiorowej głupoty, która teraz, dwadzieścia lat później, wyłącznie wzmocniła się i rozprzestrzeniła. Opisuję krystalizację postawy wśród wielu liderów myśli kultury zachodniej, która nie mogłaby bardziej idealnie pasować do agendy ich wroga: kiedy dżihdyści atakują demokrację, obwiniaj demokrację. Śledzę potężny wpływ tego sposobu myślenia (który nazywam umysłem Y2K w oparciu o rok, w którym się przyjął) na przebieg tysiącletniej wojny między wielbicielami kalifatu a ludźmi Zachodu w pierwszych latach nowego tysiąclecia. Te cztery rozdziały analizują kluczowe punkty w tym procesie: dwa rozdziały dotyczą Izraela, głównego pola bitwy w tej globalnej wojnie, i dwa dotyczą Zachodu – jeden USA, drugi Europy.

•     Rozdział 1 traktuje o wybuchu pierwszego ataku dżihadystów na demokrację pod koniec września 2000 r., rozpoczęciu pierwszego oszczerstwa o mordzie rytualnym w XXI wieku i obwinianiu zaatakowanej demokracji.

•     Rozdział 2 omawia 11 września (2001) i obwinianie USA za ten atak.

  • Rozdział 3 omawia wyjątkowy przypadek śmiercionośnego dziennikarstwa, "masakrę w Dżenin" (kwiecień 2002 r.), która zainspirowała zachodnich postępowców do protestu przeciwko demokracji broniącej się przed atakami dżihadystów – nawet, by pokazać swoją solidarność, przez noszenie atrap pasów samobójczych, tej samej broni, która wkrótce skierowana zostanie przeciwko nim.
  • Rozdział 4 dotyczy duńskiego skandalu karykatur z lat 2005-2006, w którym wielbiciele kalifatu podjęli walkę z Zachodem, a Zachód wycofał się, akceptując de facto rozszerzenie muzułmańskich praw o bluźnierstwie na Dar al Harb.

Wiem, że są inne, równie ważne momenty, którym poświęcam tylko krótką uwagę – Durban 2001; demonstracje "antywojenne" w 2003 r.; ataki 7–7 na Londyn; zamieszki na przedmieściach Francji w 2005 roku. Jestem przekonany, że bliższe przyjrzenie się któremukolwiek z tych i wielu innych wydarzeń tylko jeszcze bardziej udowodni i zilustruje moje uwagi. Ta część otwierająca nie rości sobie prawa do pełnego zakresu, a jedynie do analitycznej precyzji. Część druga analizuje kluczowych graczy w tej tysiącletniej wojnie:

  • Wojownicy wstydu i honoru, którzy grają w grę o sumie zerowej „rządzimy lub rządzą nami” oraz wpływ, jaki ich sposób myślenia ma na problem zaprowadzania pokoju na Bliskim Wschodzie.
  • Wielbiciele kalifatu, członkowie aktywnego katastrofalnego, apokaliptycznego ruchu milenijnego, dążący do podboju świata w tym pokoleniu, poprzez jakąś kombinację dżihadu (wojna kinetyczna) i da'wa (wojna poznawcza).
  • Zachodni liberałowie oddani nieprzymusowym relacjom o sumie dodatniej, z ich fatalną tendencją do projekcji własnej wyrafinowanej mentalności na innych, jakkolwiek byłoby to niewłaściwe.
  • Zachodni postępowcy, wierzący w aktywny, transformacyjny, apokaliptyczny ruch milenijny poszukujący globalnej społeczności równości, różnorodności, tolerancji i godności dla wszystkich.
  • Zabójczy dziennikarze, którzy relacjonują propagandę wojenną jednej strony jako wiadomości, w tym przypadku palestyńskich dżihadystów walczących z Izraelem. Nieświadomie relacjonowali propagandę wojenną własnego wroga jako wiadomości – dziennikarstwo wojenne strzelające samobójcze gole.
  • Żydzi przeciwko sobie, ci, którzy stają po stronie zadeklarowanych wrogów swojego narodu, aby udowodnić swoją dobrą wolę i przywiązanie do postępowych wartości.

W trzeciej części dokonuję przeglądu zachowań tych kluczowych aktorów w ciągu ostatnich dwóch dekad: przebieg wojny wielbicieli kalifatu z Zachodem i roli umysłu Y2K w systemowym osłabianiu Zachodu. Następnie omawiam drugą stronę medalu Y2K, prewencyjną  dhimmitude, w której "postępowi" i "liberalni" przywódcy niewiernych społeczności, aby odeprzeć islamską dominację, egzekwują podstawowe prawo poddaństwa: Nie obrażaj muzułmanów! Nieunikniony dysonans poznawczy i moralny ich szczerego udawania wytworzył politykę oburzenia, która spełnia "najgorsze żądania (...) z namiętną intensywnością" i tworzy radykalnie zdezorientowany Zachód, znajdujący się pod atakiem.

 

Powinienem był napisać tę książkę szybko ponad dziesięć lat temu po tym, jak ją rozpocząłem, i w pewnym sensie zapis mojego myślenia pojawia się na moim blogu, Augean Stables, założonym pod koniec 2005 roku. Zamiast tego stała się rozważaniami nad apokaliptycznym czasem, milenijnymi wojnami i oszustwami wojny poznawczej. Każdy rozdział poruszał więcej problemów, prowadził w dół coraz mroczniejszych korytarzy. W końcu wróciłem do miejsca, w którym byłem, że wszystko przybrało tak straszny obrót na gorsze - pod koniec 2000 roku.

 

Ale nie było łatwo uchwycić ten apokaliptyczny czas w książce, ani znaleźć odpowiednie słowa, aby przebić się przez grube mury, które chronią głupców przed niewygodną rzeczywistością, którą opisuję. Fakt, że zajęło mi to tyle czasu, jest po części moją własną winą zwlekania, częściowo winą pokolenia, które konsekwentnie wybierało agresywną bojaźliwość, aspiracje do moralnej wyższości poślubione z tchórzliwym ugłaskiwaniem wroga, gniew na tych, którzy nie ugłaskują, zamiast odważnego przeciwstawienia się średniowiecznym agresorom. Parafrazując renesansowego myśliciela, ta książka jest raportem z jednej z tratw na górskim spływie, gdzie wielka tratwa głupców rozpada się i tonie.  

 

Wszyscy, na pewnym poziomie, mamy onēidophobia (strach przed publicznym wstydem). Nikt z nas nie lubi zdawać sobie sprawy z tego, że publicznie myliliśmy się. Jak trudno jest spojrzeć w lustro i zobaczyć odbicie naszej publicznej głupoty. A jednak, gdybym był dzisiaj muzułmaninem, zwłaszcza młodym samcem alfa, wziąłbym głupotę ludzi Zachodu jako znak od Allaha, że powinienem dołączyć do dżihadu wielbicieli kalifatu i krzyczeć na autora tej książki: "Zamknij się, ty biały suprematysto, uprzywilejowany, nazistowsko-syjonistyczny-rasisto, islamofobie! Nawet nie próbujcie mi mówić, że cały świat może się mylić, a Izrael może mieć rację".



Richard Allen Landes


Amerykański historyk, wykładowca na Boston University, dyrektor bostońskiego Center for Millennial Studies. Autor szeregu książek o średniowieczu i ruchach apokaliptycznych. Obserwator konfliktu na Bliskim Wschodzie (to on ukuł pojęcie „Pallywood” na wyprodukowane ze statystami filmy mające być „dowodami” przeciwko Izraelowi). Jest również autorem dwuczęściowej druzgoczącej analizy  tzw. „Raportu Goldstone’a”.    


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Nauka

Znalezionych 1475 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Kameleon przekazuje różne informacje różnymi częściami ciała   Yong   2013-12-14
Paradoksalne cechy genetyki inteligencji   Ridley   2013-12-18
Wielki skandal z biopaliwami   Lomborg   2013-12-19
Przedwczesna wiadomość o śmierci samolubnego genu   Coyne   2013-12-22
Czy jest życie na Europie?   Ridley   2013-12-22
Nowa data udomowienia kotów: około 5300 lat temu – i to w Chinach   Coyne   2013-12-26
Na Zeusa, natura jest przeżarta rują i korupcją   Koraszewski   2013-12-26
Proces cywilizacji   Ridley   2013-12-28
Jak karakara wygrywa z osami   Cobb   2013-12-29
Żebropławy, czyli dziwactwa ewolucji   Coyne   2013-12-30
Czy może istnieć sztuka bez artysty?    Wadhawan   2013-12-30
Zderzenie mentalności   Koraszewski   2014-01-01
Skrzydlaci oszuści i straż obywatelska   Young   2014-01-02
Delfiny umyślnie narkotyzują się truciznami rozdymków   Coyne   2014-01-04
Długi cień anglosfery   Ridley   2014-01-05
Ciemna materia genetyki psychiatrycznej   Zimmer   2014-01-06
Co czyni nas ludźmi?   Dawkins   2014-01-07
Twoja choroba na szalce   Yong   2014-01-08
Czy mamut włochaty potrzebuje adwokata?   Zimmer   2014-01-09
Pradawne rośliny kwitnące znalezione w bursztynie   Coyne   2014-01-10
Ratując gatunek możesz go niechcący skazać   Yong   2014-01-11
Ewolucja ukryta w pełnym świetle   Zimmer   2014-01-13
Koniec humanistyki?   Coyne   2014-01-15
Jak poruszasz nogą, która kiedyś była płetwą?   Yong   2014-01-16
Jak wyszliśmy na ląd, kość za kością   Zimmer   2014-01-19
Twoja wewnętrzna mucha   Cobb   2014-01-22
Ukwiał żyje w antarktycznym lodzie!   Coyne   2014-01-25
Dlaczego poligamia zanika?   Ridley   2014-01-26
Wspólne pochodzenie sygnałów płodności   Cobb   2014-01-28
Ewolucja i Bóg   Coyne   2014-01-29
O delfinach, dużych mózgach i skokach logiki   Yong   2014-01-30
Dziennikarski „statek upiorów” Greg Mayer   Mayer   2014-01-31
Dlaczego leniwce wypróżniają się na ziemi?   Bruce Lyon   2014-02-02
Moda na kopanie nauki   Coyne   2014-02-03
Neandertalczycy: bliscy obcy   Zimmer   2014-02-05
O pochodzeniu dobra i zła   Coyne   2014-02-05
Sposób znajdowania genów choroby   Yong   2014-02-07
Czy humaniści boją się nauki?   Coyne   2014-02-07
Kiedy zróżnicowały się współczesne ssaki łożyskowe?   Mayer   2014-02-10
O przyjaznej samolubności   Koraszewski   2014-02-12
Skąd wiesz, że znalazłeś je wszystkie?   Zimmer   2014-02-15
Nauka odkrywa nową niewiedzę o przeszłości   Ridley   2014-02-18
Żyjące gniazdo?   Zimmer   2014-02-19
Planeta tykwy pospolitej   Zimmer   2014-02-21
Nowe niezwykłe skamieniałości typu “Łupki z Burgess”   Coyne   2014-02-22
Dziennik z Mozambiku: Pardalota   Naskręcki   2014-02-23
Wskrzeszona odpowiedź z kredy na “chorobę królów”   Yong   2014-02-26
Dziennik z Mozambiku: Sybilla     2014-03-01
Spojrzeć ślepym okiem   Yong   2014-03-02
Intelektualne danie dnia  The Big Think   Coyne   2014-03-04
Przeczołgać się przez mózg i nie zgubić się   Zimmer   2014-03-05
Gdzie podziewają się żółwiki podczas zgubionych lat?   Yong   2014-03-10
Supergen, który maluje kłamcę   Yong   2014-03-14
Idea, którą pora oddać na złom   Koraszewski   2014-03-15
Zwycięstwa bez chwały   Ridley   2014-03-17
Twarde jak skała   Naskręcki   2014-03-18
Pasożyty informacyjne   Zimmer   2014-03-19
Seymour Benzer: humor, historia i genetyka   Cobb   2014-03-21
Kto to był Per Brinck?   Naskręcki   2014-03-23
Potrafimy rozróżnić między przynajmniej bilionem zapachów   Yong   2014-03-25
Godzina Ziemi czyli o celebrowaniu ciemności   Lomborg   2014-03-27
Słonie słyszą więcej niż ludzie   Yong   2014-03-30
Niebo gwiaździste nade mną, małpa włochata we mnie   Koraszewski   2014-03-31
Wielkoskrzydłe   Naskręcki   2014-04-02
Najstarsze żyjące organizmy   Coyne   2014-04-03
Jak zmienić bakterie jelitowe w dziennikarzy   Yong   2014-04-06
Eureka! Sprytne wrony to odkryły   Coyne   2014-04-07
Sukces upraw GM w Indiach   Lomborg   2014-04-09
Wirus, który sterylizuje owady, ale je pobudza   Yong   2014-04-12
Przystosować się do zmiany klimatu   Ridley   2014-04-14
Jeden oddech, który zmienił planetę   Naskręcki   2014-04-16
Najgorsze w karmieniu komarów jest czekanie   Yong   2014-04-17
Kłopotliwa podróż w przyszłość   Ridley   2014-04-19
Pierwsze spojrzenie na mikroby współczesnych łowców zbieraczy     2014-04-23
Seksizm w nauce o jaskiniowych owadach   Coyne   2014-04-26
Musza bakteria zaprasza inne muszki na uczty owocowe   Yong   2014-04-27
Zachwycający rabuś, który liczy sto milionów lat   Cobb   2014-04-28
Mądrość (małych) tłumów   Zimmer   2014-04-29
Tak bada się ewolucję inteligencji u zwierząt   Yong   2014-05-02
Fantastyczna mimikra tropikalnego pnącza   Coyne   2014-05-03
Dlaczego większość zasobównie wyczerpuje się   Ridley   2014-05-04
Pomidory tworzą pestycydy z zapachu swoich sąsiadów   Yong   2014-05-07
Potrawy z pasożytów   Zimmer   2014-05-08
Technologia jest często matką nauki, a nie odwrotnie   Ridley   2014-05-09
Montezuma i jego flirty   Coyne   2014-05-11
Insekt dziedziczy mikroby z plemnika taty   Yong   2014-05-12
Polowanie na nietoperze   Naskręcki   2014-05-14
Zmień swoje geny przez zmianę swojego życia   Coyne   2014-05-15
Obrona śmieciowego DNA   Zimmer   2014-05-17
Gdzie są badania zwierzęcych wagin?   Yong   2014-05-20
Niemal ssaki   Naskręcki   2014-05-21
Zobaczyć jak splątane są gałęzie drzewa   Zimmer   2014-05-23
Dlaczego ramiona ośmiornicy nie plączą się   Yong   2014-05-24
Niezwykły pasikonik szklany   Naskręcki   2014-05-27
Wąż zgubiony i ponownie odnaleziony   Mayer   2014-05-28
Niespodziewani krewni mamutaków   Yong   2014-05-30
Trochę lepszy  świat   Ridley   2014-05-31
Tam, gdzie są ptaki   Mayer   2014-06-01
Ewolucja, ptaki i kwiaty   Coyne   2014-06-02
Jestem spełniony   Naskręcki   2014-06-04

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk