Prawda

Sobota, 20 kwietnia 2024 - 07:00

« Poprzedni Następny »


Idea, którą pora oddać na złom


Andrzej Koraszewski 2014-03-15


Edge.org to ciekawa strona internetowa, której twórcy poszukują możliwości parlamentarnej dyskusji w sieci.


Dyskusje w Internecie przypominają jako żywo polityczne spory prowadzone swego czasu w Chinach przy pomocy gazetek ściennych. Ścieranie się idei na gazetkach ściennych było mało pouczające, chociaż prawdą jest, że dociekliwi poszukiwacze znajdowali tam czasem prawdziwe perełki. Studiowanie debat internetowych może być ciekawym zajęciem dla poławiaczy pereł (prawdziwych i sztucznych), ale wiara w to, że te dyskusje mogą do czegoś prowadzić, wydaje się być utopią.


Witryna Egde powstała w 1996 roku jako próba stworzenia w sieci forum dla uporządkowanej, parlamentarnej, dyskusji.


Nawiązywano tu do tradycji angielskich klubów, a przede wszystkim do słynnego Invisible_College w którym w XVII wieku organizowano dyskusje naukowe i filozoficzne, a który poprzedził utworzenie  później Royal Society.


Dyskusje w Edge fascynują tym, iż są zorganizowane, a ich uczestnikami są ludzie, którzy mają coś do powiedzenia.


Dobrym przykładem są coroczne ankiety na zadany temat. Zapytaj najpotężniejsze umysły, jakie znasz: „W jakiej sprawie zmieniłeś zdanie?” a powstanie książka, którą warto przeczytać. Niby zdanie zmieniamy czasem wszyscy, ale pokazanie jak zmieniają zdanie w ważnych sprawach ci, którzy uważnie analizują własny proces korygowania swoich poglądów, kiedy są konfrontowani z nowymi lub nowopoznanymi faktami, okazuje się niezwykle pouczające.


W tym roku Edge zwrócił się do szeregu znanych autorów z intrygującym pytaniem jakiej idei naukowej pora na emeryturę. Odpowiedziało 177 osób, z czego jedna odpowiedź zafrapowała mnie szczególnie. Steven Pinker wziął na warsztat trwający od dziesięcioleci spór „geny czy środowisko”.


"Ponad pół wieku po rewolucji poznawczej- pisze Pinker - ludzie nadal pytają, czy zachowanie jest zdeterminowane genetycznie, czy środowiskowo. Niemniej, ani geny, ani środowisko nie potrafią bezpośrednio kontrolować mięśni. Przyczyną zachowania jest mózg. Choć jest rozsądne pytanie o to, jak geny wpływają na emocje, motywy i mechanizmy uczenia się, nie ma żadnego sensu zadawanie tego pytania o samo zachowanie." [1]

 
Od niepamiętnych czasów istniało głębokie przekonanie, że człowiek jest jak glina i dzięki tresurze można z niego zrobić wszystko. Aczkolwiek życie pokazywało, że nie jest to cała prawda, było to wystarczająco skuteczne, by opierać wychowanie na rózgach i kazaniach. Jeszcze w XX wieku wielu psychologów było przekonanych o  całkowitej dominacji wpływu środowiska nad dziedzicznością.


Czternaście lat temu prezentowałem w paryskiej „Kulturze” swoje uwagi na marginesie lektury dwóch książek, które wywołały ogromne poruszenie wśród psychologów i nie  tylko psychologów.


Pierwsza z nich, „The Bell Curve" [ 2 ] (Krzywa dzwonowa), ukazała się w Stanach Zjednoczonych w 1996 roku. Jej autorzy Richard J. Herrenstein i Charles Murray dowodzili, że nowoczesny (amerykański) system oświaty coraz sprawniej wyławia dzieci mające wysoki iloraz inteligencji oraz, że trendy rozwoju szybko zmieniają charakter rynku pracy, na którym jest coraz mniej miejsca dla ludzi z niskimi kwalifikacjami.

 

Ich zdaniem, założenia niektórych reformatorów systemu społecznego, przekonanych, iż brak zainteresowania dzieci szkołą, wysoka przestępczość, skłonności do alkoholu i narkotyków to patologie wywołane wyłącznie przez społeczne środowisko, nie znalazły potwierdzenia w badaniach, a większość programów naprawczych niemal całkowicie zawiodła. Nowoczesny system oświaty zwiększa ruchliwość społeczną i dość sprawnie wyławia inteligentne jednostki nawet z zaniedbanych środowisk. W przyszłości społeczeństwo, w znacznie większym stopniu niż dziś, dzielić się będzie na zdolnych i wykształconych, którzy mają dobrze płatną pracę, oraz mniej zdolnych, z reguły bezrobotnych lub utrzymujących się z pracy dającej bardzo małe dochody.

 

Książka wywołała burzę protestów, oskarżenia o faszyzm i inne możliwe grzechy. Dyskusja była bardzo emocjonalna, z rzadka pojawiały się głosy, że szkolnictwo nastawione na wyławianie talentów nie jest nowym wynalazkiem, że testy jednak coś pokazują, że faktycznie nauka pozwala na sprawniejsze wyławianie talentów, a wreszcie, że dziedziczność istnieje.

 

Inną książką, o której pisałem w tym artykule, a która również wywołała burzę  w środowisku psychologów, pedagogów i dziennikarzy była wydana w 1998 roku The Nurture Assumption, Why Children Turn Out The Way They Do (Geny czy wychowanie) [3] Judith Rich Harris.

 

Autorka ponad 30 lat wcześniej skończyła studia psychologiczne, nie dostała się na studia doktoranckie, przez wiele lat zajmowała się kompilowaniem dla wydawnictw podręczników psychologii, wreszcie doszła do wniosku, że nie powinna przykładać ręki do popularyzacji twierdzeń, które jej zdaniem są nieprawdziwe. Jej główna i najbardziej rewolucyjna teza stwierdzała, że proces socjalizacji dziecka w niewielkim stopniu jest wynikiem relacji dziecko — dorośli, a w szczególności dziecko-rodzice, natomiast w lwiej części jest wynikiem relacji między jednostką a grupą rówieśniczą. Krótko mówiąc, to nie dorośli wychowują dzieci, a dzieci wychowują dzieci.

 

Genetyka i współczesne badania psychologów – pisała J.R. Harris - dostarczają bardzo solidnych dowodów na to, że wpływ dziedziczności jest zdecydowanie większy niż sądziliśmy w przeszłości, ale nawet jeśli nie mamy większego wpływu na poważne wzmocnienie odziedziczonego potencjału intelektualnego, nawet jeśli mamy zakodowane w naszych umysłach niektóre cechy osobowości, to ukształtowane w procesie wychowania różnice kulturowe w znaczący sposób decydują o tym, jak jednostki dają sobie radę w społeczeństwie i jak funkcjonują społeczeństwa.

 

Autorka proponowała posłanie na emeryturę opartych w znacznym stopniu na teorii Freuda i jego zwolenników założeń, że osobowość jednostki jest produktem emocjonalnego stosunku rodziców do dziecka, co przez długi czas było osobliwym obłędem w procesie kształcenia psychologów i pedagogów.

 

Jakie implikacje dla reformatorów systemów oświaty ma teza, że to nie dorośli wychowują dzieci, a dzieci wychowują dzieci? Bardzo poważne, bo jeśli ta teza jest prawdziwa, to wychowanie przez informowanie dzieci, o tym co jest dobre i słuszne okazuje się nieskuteczne, natomiast zasadniczą uwagę należy poświęcić na wzmacnianie więzi oraz postulowanych wartości w grupach rówieśniczych.

  

Judith R. Harris opisuje przypadek nauczycielki, która w latach czterdziestych uczyła w starej szkole, w ubogiej dzielnicy wielkiego miasta. Wśród uczniów tej szkoły przeważały dzieci białych imigrantów oraz dzieci murzyńskie. Minimalny procent absolwentów tej szkoły trafiał do szkół średnich. Podczas badań statystyk szkolnych ze zdumieniem stwierdzono, że uczniowie tej jednej nauczycielki (która uczyła tylko w klasach pierwszych) mieli znacznie lepsze wyniki w późniejszych latach nauki i znacznie częściej niż inne dzieci kontynuowali naukę po ukończeniu szkoły podstawowej. Kiedy przeprowadzono szereg wywiadów z jej byłymi uczniami okazało się, że pozostała w ich pamięci, jako ktoś kto nigdy nie podnosił głosu; jej byli uczniowie pamiętali, że często zostawała po lekcjach, żeby pomóc uczniom, którzy o to prosili, dzieliła się z uczniami własnym śniadaniem i pamiętała ich imiona nawet po dwudziestu latach. Jak twierdzili badacze, ani jeden z uczniów tej nauczycielki nie miał nigdy problemów z czytaniem i pisaniem.

 

W komentarzu do tego przypadku pedagogicznego sukcesu Judith R. Harris wyraża opinię, że nauczyciel jako organizator grupy dzieci, ma często większy wpływ na wychowanie dziecka niż rodzice.

 

Książka Judith Rich Harris spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem przez Stevena Pinkera, który już wówczas twierdził, że wielki spór między wyznawcami genetycznego determinizmu i determinizmu środowiskowego sprowadza intelektualną debatę na manowce, ze szkodą dla polityki oświatowej.  Sam napisał o tym znakomitą książkę Tabula rasa.  

 

Wnioski tej autorki wydają się nadal aktualne. Podniesienie jakości nauczania początkowego, dzięki większym możliwościom indywidualnej pracy nad uczniem, mogłyby zmniejszyć zróżnicowanie podstawowych sprawności czytania i pisania, a tym samym ułatwić pracę w starszych klasach. Dzięki pewnej izolacji dzieci najmłodszych od starszych grup w najbardziej formatywnym okresie, możliwe jest skierowania uwagi na pozytywne wzory osobowe w grupie rówieśniczej. 


Książka JR Harris była głośna, ale nie spowodowała rewolucji, chociaż w jakimś stopniu mogła wpłynąć na reformę amerykańskiej oświaty podjętej  pod hasłem „Nie zgubić ani jednego dziecka”.


Do sporu geny czy środowisko wróciłem ponownie w 2006 roku na marginesie opublikowanego w  „Foreign Affairs" artykułu Roberta M. Sapolsky’ego pod intrygującym tytułem: „Historia naturalna pokoju". Sapolsky jest znanym biologiem i neurologiem, więc jego artykuł na łamach pisma analizującego problemy międzynarodowe wywoływał pewne zdziwienie, jednak znawca małp owłosionych może, jak się okazuje, powiedzieć sporo rzeczy skłaniających do refleksji nad zachowaniami nagiej małpy.


Obserwacje małp wskazują dobitnie, że małpy, podobnie jak ludzie, zachowują się różnie. Jedne gatunki mają swój ład społeczny oparty na hierarchii, przemocy i ciągłej agresji, u innych widzimy stosunki bardziej egalitarne i skłonność do dobrowolnej współpracy. Małpy takie jak np. gibbony, żyjące w podzwrotnikowych lasach, gdzie jest dużo żywności i stosunkowo małe zagrożenie, nie tworzą dużych grup, samce i samice są tej samej wielkości, obserwujemy tu związki monogamiczne i wspólną opiekę nad dziećmi. U innych gatunków, takich jak pawiany, wzory zachowań cechuje niemal nieustanna agresja.

 

Dla badacza szczególnie interesujące jest pytanie, jak silne są tu uwarunkowania genetyczne, a w jakim stopniu podlegają one modyfikacjom kulturowym? Zdawać by się mogło, że małpa jaka jest każdy widzi. Jeśli samiec ma wielkie kły oraz inne cechy mające wskazywać na jego samczą doskonałość, to prawdopodobnie przemoc jest tu silnie zakodowana genetycznie i rzeczywiście nie ma wątpliwości, że jedne gatunki są z natury bardziej gwałtowne niż inne. Co ciekawe jednak to to, że w tych samych stadach zachowania mogą się zmieniać i czasami obserwujemy przewagę pokojowej współpracy, a czasami przewagę czystej przemocy. Warto zatem — pisze Sapolsky — podjąć próbę zrozumienia, w jakich sytuacjach te zmiany zachodzą i czy ludzie też to potrafią.

 

Z całą pewnością, my ludzie, jesteśmy gatunkiem skłonnym do przemocy, ale nasi kuzyni są poważną konkurencją. Szympansa (Pan troglodytes) lepiej nie obrażać, bo łatwo unosi się dumą i honorem, w szczególności, gdy ktoś zbliża się do samicy, do której wywalczył sobie prawo wyłącznej własności.

 

Od lat obserwuję z jaką niekłamaną sympatią biolodzy opisują stosunkowo niedawno odkrytego szympansa karłowatego (Pan paniscus) czyli bonobo. Oczywiście największą radość obserwatorów wzbudza fakt, że bonobo rozwiązują niemal wszystkie problemy społeczne i psychologiczne przy pomocy seksu. Wszyscy kochają się z wszystkimi i to z wszystkich okazji i we wszelkich możliwych pozycjach. Samce nie popisują się bicepsami, ani nie wydają się być przewrażliwione na punkcie honoru.

 

"Nie wszystko jest idealne w społeczeństwie bonobo — pisz Sapolsky — nadal istnieje w nim hierarchia i konflikty (po co w innym przypadku potrzebne byłyby techniki rozwiązywania konfliktów?). Problem jednak polega na tym, że chociaż wiemy, jak to społeczeństwo funkcjonuje, nie mamy pojęcia, jak te małpy do tego doszły". Jednak wszystko na to wskazuje, że chociaż bonobo jest naszym bliższym krewnym, to jeśli idzie o zachowania społeczne wzorujemy się częściej na gatunku Pan troglodytes.

 

Sapolsky (podobnie jak np. Steven Pinker czy Judith Rich Harris) uważa, że spór o to, czy o zachowaniach decydują geny, czy wychowanie jest dość absurdalny, a to z tego powodu, że te same geny mogą w różnych warunkach środowiskowych prowadzić do odmiennych zachowań. Ta obserwacja — zauważa — nie powinna jednak zniechęcać do poszukiwania empirycznych odpowiedzi na pytania o uwarunkowania genetyczne. Opisuje on między innymi przeprowadzone w Etiopii badania nad grupami pawianów górskich i pawianów z sawanny. Żyjące w trudniejszych warunkach pawiany górskie mają bardziej uporządkowaną strukturę społeczną i obserwuje się wśród nich znacznie mniej gwałtownych konfliktów. Prowadzący badania naukowiec przenosił dorosłe samice ze stada górskiego do stada na sawannie i odwrotnie. W tych grupach samice inaczej reagują na agresję ze strony dominującego samca. W jednej uciekają, w drugiej okazują uległość. Okazało się, że nauczenie się nowych zachowań zajmowało przeniesionym osobnikom około godziny.

 

Wiele innych badań wykazywało, że przeniesienie się jednostki z jednej grupy do drugiej, w przypadku, gdy w tej drugiej grupie są łagodniejsze obyczaje, może prowadzić do wyciszenia agresji (chyba że ta się opłaca i że młodemu samcowi udaje się nagle sterroryzować całą grupę).

 

Zastanawiając się nad pytaniem, jakie wnioski o ludziach możemy wyciągnąć z badań nad małpami, Sapolsky przypomina, że społeczności zbieracko-łowieckie (czyli te, w których kształtowała się nasza natura) to były zazwyczaj dość stabilne, niewielkie grupy. Są to grupy, w których najłatwiej buduje się współpracę. Wszyscy znają wszystkich, uczestnicy mają możliwość zdobycia dobrej reputacji, stosunkowo łatwo wykryć i ukarać oszustów.

 

Zdawać by się mogło, że w mniej skomplikowanym małpim świecie oddzielenie tego co dziedziczne, od tego co kulturowe czy środowiskowe, powinno być znacznie łatwiejsze niż np. w miejskiej dżungli. Okazuje się, że nie jest.    

 

Spór pod hasłem „geny czy środowisko” trwa dalej, chociaż zdecydowanie wzrosła grupa umiarkowanych, gotowych przyznać, że pytanie jest od początku źle postawione.   

 

Steven Pinker odpowiadając na pytanie tegorocznej ankiety Edge zaczyna od pytania jak zareagowalibyśmy, gdyby ktoś stwierdził, że zachowanie naszego komputera czy smartphone’a zdeterminowane jest przez jego projektanta oraz przez środowisko?

 

„Takie stwierdzenie – pisze Pinker -  byłoby nie tylko fałszywe, ale byłoby głupie. Złożone, przystosowujące się systemy mają nielosową organizację i mają dopływ danych. Ale mówienie o dopływie danych jako czynniku „kształtującym” zachowanie systemu, lub przeciwstawianie budowy urządzenia dopływowi danych nie prowadziłoby do żadnego zrozumienia, jak ten system działa. Mózg ludzki jest znacznie bardziej złożony i przetwarza wpływające dane w znacznie bardziej skomplikowanych procesach niż robią to wytworzone przez człowieka urządzenia, niemniej wielu ludzi analizuje go w sposób, który jest zbyt uproszczony nawet dla naszych znacznie prostszych zabawek. Każde słowo w tym równaniu jest podejrzane.”


Kiedy mówimy „geny” bardzo często nawet nie zdajemy sobie sprawy z rozmiarów zamieszania wokół tego pojęcia. Steven Pinker pisze:   


„Geny:
Biolodzy molekularni zaanektowali termin “gen” do określenia odcinków DNA, które kodują białko. Niestety, różni się to od pojęcia używanego w genetyce populacyjnej, genetyce behawioralnej i teorii ewolucyjnej, a mianowicie każdy nośnik informacji, który jest przekazywany z pokolenia na pokolenie i ma trwałe efekty fenotypowe. Obejmuje to każdy aspekt DNA, który może wpłynąć na ekspresję genu, i jest bliższe temu, co rozumie się przez „wrodzone” niż geny w wąskim sensie używanym przez biologów molekularnych. Pomieszanie tych dwóch pojęć prowadzi do niezliczonych ślepych zaułków w dyskusjach o naszej naturze, takich jak banalna obserwacja, że ekspresja genów (w sensie kodujących białka odcinków DNA) jest regulowana przez sygnały ze środowiska. A jak mogłoby być inaczej? Alternatywą byłoby to, że każda komórka syntetyzuje każde białko przez cały czas! Bańka epigenetyki, nadmuchiwana przez media, oparta jest na podobnym pomieszaniu pojęć.”


Oczywiście podobny galimatias pojęciowy obserwujemy wśród dyskutantów szermujących pojęciem „środowisko”:


„Środowisko:
To określenie na dane wejściowe do organizmu także wprowadza w błąd. Z całości energii uderzającej w organizm, tylko podzbiór, przetworzony i przekształcony w skomplikowane sposoby, wywiera efekt na późniejsze przetwarzanie informacji. Która informacja zostaje przyjęta, jak zostaje przekształcona i jak wpływa na organizm (tj. sposoby, na jakie organizm uczy się) wszystko to zależy od wrodzonej organizacji organizmu. Mówienie o środowisku „determinującym” lub „kształtującym” zachowanie nie jest klarowne.


Także w technicznym sensie pojęcie “środowisko” używane w ilościowej genetyce behawioralnej jest perwersyjnie dezorientujące. Nie ma niczego złego z dzieleniem zróżnicowania fenotypowego na składniki, które korelują ze zmiennością genetyczną (odziedziczalność) oraz ze zmiennością między rodzinami („wspólne środowisko”). Problem pojawia się z tak zwanym „nie podzielanym”  środowiskiem lub „unikatowymi wpływami środowiskowymi”. To obejmuje całe zróżnicowanie, którego nie da się przypisać ani zmienności genetycznej, ani rodzinnej. W większości badań wyliczone to jest jako 1 – (dziedziczność + wspólne środowisko). Praktycznie rzecz biorąc, można o tym myśleć jako o różnicy między bliźniętami jednojajowymi, które wyrastają w tym samym domu. Podzielają geny, rodziców, starsze i młodsze rodzeństwo, dom, szkołę, kolegów i sąsiedztwo. Co więc może spowodować, że będą różne? Przy założeniu, że zachowanie jest wytworem genów plus środowiska, musi być coś w środowisku jednego, czego nie ma w środowisku drugiego. Ta kategoria jednak naprawdę powinna mieć tytuł „różne/nieznane”, ponieważ niekoniecznie musi mieć cokolwiek wspólnego z jakimkolwiek mierzalnym aspektem środowiska, takim jak to, że jedno śpi w piętrowym łóżku na górze, a drugie na dole, albo że rodzic faworyzuje jedno z dzieci, lub że jedno pogonił pies, złapało wirusa lub było faworyzowane przez nauczyciela. Takie wpływy są wyłącznie domniemywane i w badaniach, w których ich szukano, nie potrafiono ich znaleźć. Alternatywnym wyjaśnieniem jest, że są to skutki przypadku – nowe mutacje, efekty sytuacji przedporodowych, szum w rozwoju mózgu i wydarzenia w życiu o nieprzewidywalnych skutkach.


Stochastyczne efekty podczas rozwoju są coraz częściej brane pod uwagę przez epidemiologów, sfrustrowanych takimi krnąbrnymi zjawiskami, jak osiemdziesięcioletni palacze wypalający paczkę papierosów dziennie i bliźnięta jednojajowe niezgodne w występowaniu schizofrenii, homoseksualności i rezultatów chorób. Coraz bardziej muszą przyznać, że Bóg gra w kości z naszymi cechami. Biolodzy rozwoju dochodzą do podobnych wniosków. Zły zwyczaj zakładania, że cokolwiek, co nie jest w klasyczny sposób genetyczne, musi być „środowiskowe”, zaślepił genetyków behawioralnych (i tych, którzy interpretują ich odkrycia) i na próżno wysilają się w poszukiwaniu efektów środowiskowych tego, co może być losowością w procesach rozwojowych."


W końcowych wnioskach Steven Pinker zwraca uwagę na fakt, że mylne mogą być również nasze wnioski na temat „interakcji genu i środowiska”. nazbyt często poszukujemy uproszczonego modelu, ale reakcje na dane środowisko mogą być zróżnicowane zarówno między ludźmi, jak i u każdego z nas.


„Interakcja gen-środowisko w technicznym sensie, dezorientująco mieści się w składniku “unikatowo środowiskowym”, ponieważ  (przeciętnie) nie są one takie same u rodzeństwa dorastającego w tej samej rodzinie. Równie dezorientująco, „interakcje” w potocznym sensie, a mianowicie, że osoba o danym genotypie jest w sposób przewidywalny pod wpływem środowiska, mieszczą się w składniku „dziedziczności”, ponieważ genetyka ilościowa mierzy tylko korelacje. To pomieszanie stoi za odkryciem, że w miarę starzenia się dziedziczność inteligencji wzrasta, a efekty wspólnego środowiska maleją. Jednym wyjaśnieniem jest, że geny mają wpływy późno w życiu, ale innym jest, że ludzie o danym genotypie szukają środowiska, które odpowiada ich wrodzonym upodobaniom i talentom. „Środowisko” coraz bardziej zależy od genów, zamiast być zewnętrzną przyczyną zachowania.”[1]


Wysyłając na emeryturę niekończący się spór o to, czy nasze zachowania kształtują geny czy  środowisko Steven Pinker wydaje się sugerować, że pora zejść na ziemie  i przestać wyciągać nazbyt pochopne wnioski zarówno z potrzebnych i fascynujących badań genetyków, jak i ze skazujących nas na spekulacje o związkach przyczynowo-skutkowych obserwacji socjologicznych.


Słabsze powiązanie z środowiskowymi teoriami o tym, co determinuje ludzkie zachowania, może poprawić jakość  projektowanych reform społecznych (a przede wszystkim reform oświatowych), gdyż na tym polu lepiej orientować się na znajdowaną metoda prób i błędów skuteczność niż na modne teorie.



W naszych czasach te poszukiwania mogą być ułatwione przez wykorzystanie kolektywnej mądrości, która dzięki Internetowi może być wykorzystana w znacznie większym stopniu niż kiedykolwiek w dziejach ludzkości. Problemem jest jej selekcjonowanie i porządkowanie, przejście od debat na gazetkach ściennych,  do bardziej parlamentarnych debat mogących prowadzić do praktycznych wniosków. Mamy fascynujące nowe środowisko, teraz pytanie, co mogłoby zdeterminować nasze zachowania, żeby na oceanie monologów pojawiły się wyspy konstruktywnych debat.


Edge wydaje się niezłym wzorem.         



[1] http://edge.org/response-detail/25337

[ 2] R.J. Herrenstein, C. Murray: "The Bell Curve, Intellgence and Class Structure in American Life", Free Press Paperbooks, New York 1996.

[ 3 ] J.H. Harris: Geny czy wychowanie, Wydawnictwo Santorski i Spółka, Warszawa 2000, Tytuł oryginału: "The Nurture Assumption, Why Children Turn Out The Way They Do", Bloomsbury 1998.

 


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj






Nauka

Znalezionych 1474 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

Kameleon przekazuje różne informacje różnymi częściami ciała   Yong   2013-12-14
Paradoksalne cechy genetyki inteligencji   Ridley   2013-12-18
Wielki skandal z biopaliwami   Lomborg   2013-12-19
Przedwczesna wiadomość o śmierci samolubnego genu   Coyne   2013-12-22
Czy jest życie na Europie?   Ridley   2013-12-22
Nowa data udomowienia kotów: około 5300 lat temu – i to w Chinach   Coyne   2013-12-26
Na Zeusa, natura jest przeżarta rują i korupcją   Koraszewski   2013-12-26
Proces cywilizacji   Ridley   2013-12-28
Jak karakara wygrywa z osami   Cobb   2013-12-29
Żebropławy, czyli dziwactwa ewolucji   Coyne   2013-12-30
Czy może istnieć sztuka bez artysty?    Wadhawan   2013-12-30
Zderzenie mentalności   Koraszewski   2014-01-01
Skrzydlaci oszuści i straż obywatelska   Young   2014-01-02
Delfiny umyślnie narkotyzują się truciznami rozdymków   Coyne   2014-01-04
Długi cień anglosfery   Ridley   2014-01-05
Ciemna materia genetyki psychiatrycznej   Zimmer   2014-01-06
Co czyni nas ludźmi?   Dawkins   2014-01-07
Twoja choroba na szalce   Yong   2014-01-08
Czy mamut włochaty potrzebuje adwokata?   Zimmer   2014-01-09
Pradawne rośliny kwitnące znalezione w bursztynie   Coyne   2014-01-10
Ratując gatunek możesz go niechcący skazać   Yong   2014-01-11
Ewolucja ukryta w pełnym świetle   Zimmer   2014-01-13
Koniec humanistyki?   Coyne   2014-01-15
Jak poruszasz nogą, która kiedyś była płetwą?   Yong   2014-01-16
Jak wyszliśmy na ląd, kość za kością   Zimmer   2014-01-19
Twoja wewnętrzna mucha   Cobb   2014-01-22
Ukwiał żyje w antarktycznym lodzie!   Coyne   2014-01-25
Dlaczego poligamia zanika?   Ridley   2014-01-26
Wspólne pochodzenie sygnałów płodności   Cobb   2014-01-28
Ewolucja i Bóg   Coyne   2014-01-29
O delfinach, dużych mózgach i skokach logiki   Yong   2014-01-30
Dziennikarski „statek upiorów” Greg Mayer   Mayer   2014-01-31
Dlaczego leniwce wypróżniają się na ziemi?   Bruce Lyon   2014-02-02
Moda na kopanie nauki   Coyne   2014-02-03
Neandertalczycy: bliscy obcy   Zimmer   2014-02-05
O pochodzeniu dobra i zła   Coyne   2014-02-05
Sposób znajdowania genów choroby   Yong   2014-02-07
Czy humaniści boją się nauki?   Coyne   2014-02-07
Kiedy zróżnicowały się współczesne ssaki łożyskowe?   Mayer   2014-02-10
O przyjaznej samolubności   Koraszewski   2014-02-12
Skąd wiesz, że znalazłeś je wszystkie?   Zimmer   2014-02-15
Nauka odkrywa nową niewiedzę o przeszłości   Ridley   2014-02-18
Żyjące gniazdo?   Zimmer   2014-02-19
Planeta tykwy pospolitej   Zimmer   2014-02-21
Nowe niezwykłe skamieniałości typu “Łupki z Burgess”   Coyne   2014-02-22
Dziennik z Mozambiku: Pardalota   Naskręcki   2014-02-23
Wskrzeszona odpowiedź z kredy na “chorobę królów”   Yong   2014-02-26
Dziennik z Mozambiku: Sybilla     2014-03-01
Spojrzeć ślepym okiem   Yong   2014-03-02
Intelektualne danie dnia  The Big Think   Coyne   2014-03-04
Przeczołgać się przez mózg i nie zgubić się   Zimmer   2014-03-05
Gdzie podziewają się żółwiki podczas zgubionych lat?   Yong   2014-03-10
Supergen, który maluje kłamcę   Yong   2014-03-14
Idea, którą pora oddać na złom   Koraszewski   2014-03-15
Zwycięstwa bez chwały   Ridley   2014-03-17
Twarde jak skała   Naskręcki   2014-03-18
Pasożyty informacyjne   Zimmer   2014-03-19
Seymour Benzer: humor, historia i genetyka   Cobb   2014-03-21
Kto to był Per Brinck?   Naskręcki   2014-03-23
Potrafimy rozróżnić między przynajmniej bilionem zapachów   Yong   2014-03-25
Godzina Ziemi czyli o celebrowaniu ciemności   Lomborg   2014-03-27
Słonie słyszą więcej niż ludzie   Yong   2014-03-30
Niebo gwiaździste nade mną, małpa włochata we mnie   Koraszewski   2014-03-31
Wielkoskrzydłe   Naskręcki   2014-04-02
Najstarsze żyjące organizmy   Coyne   2014-04-03
Jak zmienić bakterie jelitowe w dziennikarzy   Yong   2014-04-06
Eureka! Sprytne wrony to odkryły   Coyne   2014-04-07
Sukces upraw GM w Indiach   Lomborg   2014-04-09
Wirus, który sterylizuje owady, ale je pobudza   Yong   2014-04-12
Przystosować się do zmiany klimatu   Ridley   2014-04-14
Jeden oddech, który zmienił planetę   Naskręcki   2014-04-16
Najgorsze w karmieniu komarów jest czekanie   Yong   2014-04-17
Kłopotliwa podróż w przyszłość   Ridley   2014-04-19
Pierwsze spojrzenie na mikroby współczesnych łowców zbieraczy     2014-04-23
Seksizm w nauce o jaskiniowych owadach   Coyne   2014-04-26
Musza bakteria zaprasza inne muszki na uczty owocowe   Yong   2014-04-27
Zachwycający rabuś, który liczy sto milionów lat   Cobb   2014-04-28
Mądrość (małych) tłumów   Zimmer   2014-04-29
Tak bada się ewolucję inteligencji u zwierząt   Yong   2014-05-02
Fantastyczna mimikra tropikalnego pnącza   Coyne   2014-05-03
Dlaczego większość zasobównie wyczerpuje się   Ridley   2014-05-04
Pomidory tworzą pestycydy z zapachu swoich sąsiadów   Yong   2014-05-07
Potrawy z pasożytów   Zimmer   2014-05-08
Technologia jest często matką nauki, a nie odwrotnie   Ridley   2014-05-09
Montezuma i jego flirty   Coyne   2014-05-11
Insekt dziedziczy mikroby z plemnika taty   Yong   2014-05-12
Polowanie na nietoperze   Naskręcki   2014-05-14
Zmień swoje geny przez zmianę swojego życia   Coyne   2014-05-15
Obrona śmieciowego DNA   Zimmer   2014-05-17
Gdzie są badania zwierzęcych wagin?   Yong   2014-05-20
Niemal ssaki   Naskręcki   2014-05-21
Zobaczyć jak splątane są gałęzie drzewa   Zimmer   2014-05-23
Dlaczego ramiona ośmiornicy nie plączą się   Yong   2014-05-24
Niezwykły pasikonik szklany   Naskręcki   2014-05-27
Wąż zgubiony i ponownie odnaleziony   Mayer   2014-05-28
Niespodziewani krewni mamutaków   Yong   2014-05-30
Trochę lepszy  świat   Ridley   2014-05-31
Tam, gdzie są ptaki   Mayer   2014-06-01
Ewolucja, ptaki i kwiaty   Coyne   2014-06-02
Jestem spełniony   Naskręcki   2014-06-04

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk