Trzy razy NIE w bolszewickim plebiscycie na prezydenta

Pseudowybory będą, albo nie. Chwilowo grozi nam próba zmiany konstytucji z zimowej na letnią. Zapewne okaże się to niemożliwe i wtedy dostaniemy komunikat, że opozycja uniemożliwiła odroczenie wyborów, więc trzeba je przeprowadzić teraz. Nie będą to jednak żadne parlamentarne wybory tylko plebiscyt i to plebiscyt dziwnie przypominający referendum „trzy razy TAK”.


To było dawno, więc urodzeni niedawno mogli o tym w ogóle nie słyszeć. Ponieważ podczas drugiej wojny światowej Polskę wyzwoliła Armia Czerwona, Polska Partia Robotnicza (która nie miała większych wpływów w społeczeństwie), miała na scenie politycznej wpływy największe, ponieważ była wspierana zbrojnym ramieniem wyzwolicieli. Stalin przyrzekł w Jałcie, że w Polsce będą wolne wybory, ale komuniści o wygranej w wolnych wyborach nie mogli nawet marzyć. Ugrupowaniem, które miało największe poparcie społeczeństwa, było Polskie Stronnictwo Ludowe, więc w 1946 roku komuniści wymyślili, że wybory trzeba odłożyć i postanowiono przeprowadzić referendum.

Pytania były proste:

  1. Czy jesteś za zniesieniem Senatu?
  2. Czy chcesz utrwalenia w przyszłej Konstytucji ustroju gospodarczego, zaprowadzonego przez reformę rolną i unarodowienie podstawowych gałęzi gospodarki krajowej, z zachowaniem ustawowych uprawnień inicjatywy prywatnej?
  3. Czy chcesz utrwalenia zachodnich granic Państwa Polskiego na Bałtyku, Odrze i Nysie Łużyckiej?

Wszystko było tu kłamstwem, zniesienie Senatu było ścieżką do likwidacji parlamentarnego systemu i zamiany Sejmu w maszynkę do zatwierdzania decyzji partyjnych, reforma rolna była ordynarnym oszustwem, podobnie jak „gwarancje” dla własności prywatnej, granice państwa polskiego (ani te zachodnie, ani te nie wspomniane w referendum granice wschodnie) nie były zależne ani od polskiego rządu, ani tym bardziej od decyzji obywateli.


Referendum było drogą do systemu jednopartyjnego, czyli dyktatury awangardy proletariatu. Przed referendum powołano Państwową Komisję Bezpieczeństwa, która zajmowała się fizyczną likwidacją opozycyjnych polityków i zastraszaniem obywateli. Mimo tego masowego terroru, są niezbite dowody na to, że zarówno to referendum, jak i późniejsze wybory zostały sfałszowane.


Dla mnie sygnałem, że planowane obecnie pseudowybory są powtórką manipulacji sprzed dziesiątków lat, była próba zastraszenia obywateli przez penalizację „niszczenia lub ukrywania kart wyborczych”, co w praktyce oznaczałoby przymus głosowania. Rządząca partia wycofała się z tego dość szybko, pozostawiając jednak wyraźny odcisk swojej mentalności politycznej. Ta mentalność ujawniała się u braci Kaczyńskich od 1989 roku, była już dość wyraźna w latach 2005-2007, żeby wybuchnąć z całą mocą po zdobyciu władzy w 2015 roku. Machinacje wokół Trybunału Konstytucyjnego, ataki na Sąd Najwyższy, czystki w wojsku, w policji i w sądownictwie, wszystko to nie pozostawiało wątpliwości, na jakiej tradycji opiera swoją doktrynę polityczną Naczalnik z Żoliborza.     


Czy bojkot tych „wyborów” jest skuteczną strategią, czy zgoła odwrotnie, gwarantuje zwycięstwo marionetkowego prezydenta? Dyskutuje się o tym wiele. Zarówno argumenty za, jak i przeciw mają znamiona racjonaloności. Bojkot jest oddaniem pola walkowerem, udział zakrawa na wspólnictwo w oszustwie.


Czy zatem możemy spodziewać się sytuacji, w której część społeczeństwa zbojkotuje te wybory, a część przeciwników tego cyrku weźmie jednak w nich udział, przyczyniając się do pozornej legalizacji zwycięstwa marionetki? Jest to niemal pewne, więc cokolwiek zrobimy, zrobimy źle, a każdy wybór najprawdopodobniej przyniesie ten sam efekt.


Osobiście nie zamierzam brać w tym udziału, zgadzając się z tymi, którzy twierdzą, że nie ma cienia gwarancji, że te wybory będą uczciwe. To nie jest opinia takiego czy innego publicysty. Jeśli były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej stwierdza, że zmiany reguł ustanowione zostały z naruszeniem konstytucji i wszystkich podstawowych procedur stanowienia prawa, kiedy specjaliści pokazują, na jakiej podstawie sądzą, że w tej sytuacji ewidentnie nie ma żadnych gwarancji, że te wybory będą uczciwe, troska o demokrację nakazuje mi powstrzymać się od udziału w tym plebiscycie w akcie obywatelskiego protestu.  


Czy mogę być w błędzie? Oczywiście, że tak. Może się na przykład okazać, że Andrzej Duda wygra minimalną większością i że ja oraz ludzie, którzy podejmą taką samą decyzję, praktycznie przyczynimy się do jego zwycięstwa. A jednak mam wrażenie, że temu udającemu wybory plebistytowi trzeba powiedzieć trzy razy NIE.


NIE – dla łamania Konstytucji

NIE – dla pseudowyborów

NIE – dla narażania ludzkiego życia w imię utrwalania bolszewickiej władzy.                                        

(6)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version