Oni się nie wstydzą, państwo nie reaguje

Czy myśmy o tym nie wiedzieli? Oczywiście, że domyślaliśmy się, że nieuczciwość i oszustwo czują się w świecie cyfrowej informacji jak ryba w wodzie. O całym przemyśle politycznych trolli działających w sieci pisano wiele. Kiedy poświadczanie nieprawdy organizują najwyższe władze państwowe z Ministerstwem Sprawiedliwości na czele, kiedy promowaniem nieprawdy zajmuje się masowo Kościół, czy powinniśmy być zaszokowani, kiedy otwarcie handluje się fałszowaniem informacji o jakości towarów i usług?

A jednak szokuje, kiedy widzisz bezczelną reklamę całkowicie otwartej przestępczej działalności: „kup pozytywne opinie”.  Nie wiem kogo szokuje. Teoretycznie ta reklama powinna przede wszystkim szokować rodziców, bo to jest pornografia moralna, dewastująca dla charakteru dziecka, powinna również zainteresować prokuraturę, bo mamy do czynienie z oczywistym zarabianiem na oszustwach, powinna zainteresować Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, bo widzimy tu oczywiste działanie na szkodę konsumentów. Obawiam się, że pisząc o tym, raz jeszcze zarobię na etykietę oszołoma, który przejmuje się czymś, co nikomu nie przeszkadza. Trudno.     


Zaintrygowany tym bezmiarem bezczelności otwartego handlu oszustwami zajrzałem, co też to  towarzystwo oferuje. Na stronie Opinie Google  proponują 25 pozytywnych opinii za 549,99 zł. Dalej czytamy:   

Żeby wizytówka wyglądała jak najbardziej realnie:
- Opinie pozyskujemy z realnych aktywnie prowadzonych kont.
- Opinie zawierają  zdania pojedyncze i złożone, a pozyskujemy je z miejsc bliskich wizytówce.
- Zmieniamy przeglądarki i urządzenia mobilne. Podmieniamy cookies, losujemy HTTP headers oraz adresy IP.
- Robimy dużo więcej niż inni, co daje gwarancję, że opinia utrzyma się i nigdy nie zniknie a wizytówka jest bezpieczna.

Czy wszystko jest tu jasne? Chyba trudno o wątpliwości. A może tylko ja czegoś nie rozumiem. Może nie ma tu żadnego naruszenia prawa, może obcujemy z normalną przedsiębiorczością, która powinna cieszyć swoją pomysłowością.


Dlaczego ta sprawa przypomina mi historię pewnego Anglika, który chciał na początku lat 90. założyć w Krakowie szkołę biznesu i zrezygnował, kiedy okazało się, że ani jeden student nie zgłosił się na zajęcia z etyki biznesu?


Nie ma społeczeństw, w których wszyscy ludzie są uczciwi. Jednak poziom uczciwości i wzajemnego zaufania jest bardzo zróżnicowany. W Europie wiele dziesięcioleci temu badania pokazywały znacznie wyższą tolerancję nieuczciwości w handlu w krajach katolickich niż w krajach protestanckich. Spośród krajów katolickich w Europie Zachodniej najwięcej pobłażliwości dla oszukiwania bliźniego mieli Włosi, a spośród krajów protestanckich najmniej oszukiwali Skandynawowie. W Polsce, gdzie prowadzono podobne badania (związane jednak z własnością społeczną, czyli państwową), akceptacja kradzieży i oszustw finansowych była niemal powszechna. W prywatnych interpretacjach tego zjawiska można było zauważyć pewne różnice generacyjne, dla młodszych socjologów to zjawisko było związane niemal wyłącznie z absurdami systemu komunistycznego, starsi częściej byli świadomi faktu, że zjawisko może być starsze niż komunizm i częściej łączyli je zarówno z tradycją religijną, jak i mentalnymi skutkami wydłużonego feudalizmu i pracy niewolniczej. (Ich argumenty wydawały się potwierdzać badania nad uczciwością prowadzone w Czechosłowacji, gdzie akceptacja nieuczciwości była mniejsza, chociaż nigdy nie wiemy, na ile te socjologiczne miary są rzetelne.)


Podobnie jak komunizm z jego gospodarką niedoborów i powszechną własnością państwową, czyli „niczyją”, zapraszał, (a jak głosili niektórzy, wręcz zmuszał) do „kombinowania”, tak w systemie kapitalistycznym, nowe techniki komunikacyjne stanowią niebywałą wręcz okazję dla wszelkiego rodzaju oszustów i krętaczy. W systemie komunistycznym oszukiwanie państwa nie tylko nie wywoływało potępień, ale nierzadko spotykało się z podziwem i pochwałą. Ciekawe co też powiedziały by nam dziś badania nad stosunkiem do praktyk biznesowych polegających na oszukiwaniu klienta? Podejrzewam, że szwedzcy respondenci byliby bardziej oburzeni niż polscy i że nie miałoby to nic wspólnego z lepszym wykształceniem, czy wyższym IQ, ale z długą tradycją rzetelnego handlu.  


Nie mam  możliwości sprawdzenia tej hipotezy, ani nadziei, że ktokolwiek w Polsce zechce ścigać (lub chociażby potępiać), tak oczywiste nieuczciwe praktyki.                                

(3)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version