Uduchowiony erotyzm bogów i wyznawców (II)

Jest to dalszy ciąg cyklu na podstawie książki Erotyzm w religiach świata autorstwa Zdzisława Wróbla wyd. w 1990 r. Poprzednią część zakończyłem wyjaśnieniem, dlaczego aspekt erotyzmu w starożytnych religiach ograniczyłem do jednego tekstu. Krótko mówiąc uznałem, iż ważniejsze dla Czytelników będzie poznanie tego, co ma do powiedzenia autor w kwestiach EROTYZMU w nawiązaniu do współczesnych religii monoteistycznych, mających (w przeciwieństwie do wymarłych już kultów) wielki wpływ na życie miliardów wyznawców. Np. w rozdziale pt. „Etyka seksualna judaizmu”, czytamy:

„Dzieje Abrama (Abrahama) i jego synów opisane w księdze Mojżeszowej Genezis, to przede wszystkim kronika płodzenia potomków i zdobywania majątku. Oba cele zostały nakazane przez Pana, który za realizowanie ich obiecał swe błogosławieństwo. To, co im służy jest moralne. Na pierwszym miejscu Abram stawia dobra materialne. Po przeniesieniu się /../ do Egiptu zataja, że towarzysząca mu piękna Saraj (Sara) jest jego żoną, oddaje ją faraonowi i jako jej rzekomy brat korzysta z dobrodziejstw władcy, stając się właścicielem owiec, bydła, osłów, wielbłądów i niewolników /../.

 

Kiedy oszustwo się wydało i zasobny w trzody, srebro i złoto Abram przeniósł się po różnych przygodach na ziemię, którą Pan przeznaczył dla jego potomstwa. Saraj nie mogąc urodzić dziecka, podsunęła mu swoją niewolnicę Hagar, by z nią obcował. Urodziła ona Abramowi syna Ismaela, a dopiero później, gdy był już bardzo stary, Sara nawiedzona przez Pana, urodziła mu Izaaka i wtedy wypędził Hagar z jej synem na pustynię. Abraham miał jeszcze potomków z następną żoną Keturą i z nałożnicami.

 

Jeszcze bardziej zagmatwane było życie rodzinne Jakuba syna Izaaka i Rebeki, wnuka Abrahama. Ten spryciarz i oszust, który podstępnie wydziedziczył i pozbawił ojcowskiego błogosławieństwa brata Ezawa, został oszukany przez Labana, ojca pięknej Racheli. Siedem lat służył mu, by zgodnie z obietnicą otrzymać za żonę urodziwą dziewczynę, a dostał jej starszą siostrę Leę, brzydką z „bezbarwnymi oczami”. Żył więc z nią i pracował u Labana następne siedem lat, by zdobyć tę, którą kochał naprawdę. /../

 

Rachela była niepłodna, więc uciekła się do sposobu Sary i dała mu swoją służącą Bilhę, a ta urodziła mu dwóch synów. Lea rewanżując się siostrze napuszcza na Jakuba swoją służącą Zylpę, której również udaje się urodzić dwóch synów. /../ Tak więc Jakub obcował na przemian z dwiema siostrami i ich służącymi i nie było w tym nic nagannego, gdyż mogli płodzić potomstwo. Cel ten usprawiedliwia nawet kazirodztwo. Córki Lota, mieszkające z ojcem w jaskini /../ upijają go winem i śpią z nim noc po nocy, poczynając z niego synów /../ prarodziców Moabitów i Amonitów”.

Podobnych opisów zachowań wyznawców tej religii, związanych z moralnością (dość odległą od naszych etycznych standardów) jest w Starym Testamencie mnóstwo i wiele z nich każe się zastanowić nad dziwnie pojmowaną „moralnością” i „sprawiedliwością” Bożą. Osoby wierzące uważają, iż to Bóg dał ludziom MORALNOŚĆ. Tyle, że owe prawa moralne są tak różne w różnych czasach, kulturach i religiach, iż to, co było do zaakceptowania dawno temu w jednej z kultur, nie jest do zaakceptowania dziś w innych kulturach i religiach. Czy to ma oznaczać, iż Bóg nie mogąc się zdecydować co jest dobre, a co złe dla ludzi, zmienia im ciągle normy moralne? Dziwne… Dalej czytamy:

„Jednym z najbardziej niecenzuralnych miejsc Starego Testamentu jest fragment z 1 Księgi Mojżeszowej, opowiadający o powikłaniach małżeńskich synów Judy i jego stosunku z synową. Juda, który miał trzech synów: Era, Onana i Szelę, ożenił najpierw pierworodnego z dziewczyną imieniem Tamar. Ale Er czynił zło i Pan pozbawił go życia. Wówczas Juda kazał Onanowi obcować z wdową po bracie, by zachować dla niego potomstwo. „Lecz Onan wiedząc, że to potomstwo nie będzie należało do niego, ilekroć obcował z żoną brata swego, niszczył nasienie swoje, wylewając je na ziemię, aby nie wzbudzić potomstwa bratu swemu. Panu nie podobało się to, co czynił, dlatego i jego pozbawił życia”.

 

Jak widać z przytoczonego cytatu, mamy tutaj potępienie jednego z najprostszych sposobów zapobiegania ciąży, znanego dziś powszechnie jako tzw. coitus interruptus (czyli „stosunek przerywany”). Nie było to samozaspokojenie seksualne nazywane dziś niesłusznie onanizmem, od imienia niefortunnego, przymusowego kochanka Tamary. Kara spotkała go za to, że uchylał się od świętego obowiązku płodzenia potomków, tak potrzebnych prześladowanemu i wyniszczonemu ludowi Izraela”.

Dodam tylko, iż kara od Boga spotkała Onana za to, iż nie przestrzegał prawa lewiratu. Wg niego bowiem, zobowiązany był do poślubienia wdowy po swym starszym, zmarłym bracie i spłodzeniu jej dzieci, które wg tegoż prawa uznawane były za potomków zmarłego. Dziś w naszej kulturze może wydawać się dość szokujące, iż dzieci spłodzone z wdową miałyby iść na konto jej zmarłego męża. Ważne jest natomiast to, że do naszych czasów i do naszej kultury przeniknęło BŁĘDNE rozumienie tego problemu, całkowicie wypaczające jego właściwy sens. Onan bowiem nie został ukarany przez Boga za uprawianie masturbacji, lecz za lekceważenie świętego prawa lewiratu.

 

Nie jest to odosobniony przypadek błędnego odczytania (czasem też tłumaczenia) Biblii i błędnego jej nauczania przez naszych „przewodników duchowych”, ale to tak na marginesie. W dalszej części autor podsumowując biblijną historię Judy, Onana i Tamary, pisze:

„Ta jedna historia odzwierciedla całą strukturę życia rodzinnego i seksualnego starożytnych Żydów. Przy nieograniczonej władzy głowy rodu, który może skazać na śmierć wdowę po zmarłym synu, jeżeli popełniła cudzołóstwo z kimś spoza rodziny, obowiązek braci zmarłego zapewnienia wdowie potomstwa również pod groźbą śmiertelnej kary wymierzonej przez samego Boga i aprobata publicznej prostytucji, uprawianej jawnie, w biały dzień przy bramach miast. /../ Właściwie profesja ta nie spotkała się w Biblii z potępieniem, natomiast oburzenie proroków wywołują kobiety, które stroją się, upiększają i zachowują prowokująco. Np. w księdze Izajasza znajduje się taki sąd Pana nad mieszkankami Jeruzalemu:

 

„Ponieważ córki syjońskie wynoszą się i chodzą dumnie z wyciągniętą szyją i uwodzicielsko zerkają, chodząc drobnymi kroczkami i pobrzękując łańcuszkami na swoich nogach, dlatego Pan sprawi, że wyłysieją głowy córek syjońskich /../ W owym dniu usunie Pan ozdobę: sprzączki, diademy i półksiężyce. Kolczyki, naramienniki i zasłony, zawoje i łańcuszki, i wspaniałe przepaski, flakoniki i amulety, pierścionki i kolczyki do nosów, odświętne szaty i płaszcze, okrycia i torebki, lusterka i koszulki. I zamiast woni będzie smród, a zamiast pasa – sznur, zamiast loków – łysina, a zamiast bogatej szaty – obcisły wór, zamiast piękna – hańbiące piętno”. Największym niebezpieczeństwem dla mężczyzny nie jest nierządnica, „którą można zgodzić za bochenek chleba, lecz cudzołożna żona, która przyprawia o cenne życie”.

Od razu widać, że to pisali starcy, którzy nie mogąc już korzystać z przyjemności obcowania z młodymi i pełnymi wigoru kobietami, mogli przynajmniej uprzykrzyć im życie swym nauczaniem „w imieniu Boga”. Na następnych stronach książki jest zawarte wiele przestróg dla izraelskich mężów przed cudzołóstwem i cudzołożnicami, później autor pisze: „Drugim obok Biblii źródłem wiedzy o obyczajach seksualnych Żydów jest Talmud, zbiór spisanych w 12  księgach ustnych pouczeń moralnych i nakazów zachowań we wszystkich sytuacjach życiowych od narodzin do śmierci, zawierający 613 przykazań (micwot), podzielonych na 248 nakazów i 365 zakazów, oraz powinności względem Boga i bliźniego”. Dalej m.in. czytamy:

„Poród, z którym wiąże się zagrożenie życia matki i nowonarodzonego dziecka, od zarania judaizmu otoczony był rytuałem magicznym, mającym chronić matkę i płód przed działaniem demonicznych mocy, wrogo nastawionych do człowieka. Służyły temu różne amulety, talizmany i zaklęcia. W domu otwierano wszystko, co zamknięte, by łono rodzącej łatwiej się otworzyło. /../ Przez czterdzieści dni po urodzeniu chłopca i osiemdziesiąt dni po urodzeniu dziewczynki kobietę uważano za nieczystą, co oznaczało, że nie wolno jej było współżyć z mężem. /../ Praktyka musiała wykazać nierealność tak długiego okresu wstrzemięźliwości małżeńskiej, gdyż później skrócono czas nieczystości do dni siedmiu po ustaniu krwawienia poporodowego”.

Ciekawe jakimi względami tłumaczono dwukrotnie dłuższy czas „nieczystości” kobiety rodzącej dziewczynkę, niż kobiety rodzącej chłopca? Czy istnieje jakieś rozsądne logiczne uzasadnienie zróżnicowania tego rytuału (bo nie chodzi tu zapewne o względy medyczne)? Interesujące jest też w tym rytuale to, że owa poporodowa „nieczystość” obowiązywała także Marię, czyli przyszłą Matkę Boską. W Ewangelii Łukasza napisano: „Gdy potem upłynęły dni ich oczyszczenia według prawa Mojżeszowego” (Łk 2,22), co w przypisach wyjaśniono: „oczyszczenia”, które ściśle mówiąc odnosiło się tylko do Maryi”.

 

Niezależnie zatem od cudownego poczęcia Jezusa, spowodowanego osobistą ingerencją Ducha Świętego, Matka Boska wg prawa Mojżeszowego także musiała być „nieczysta” przez czterdzieści dni i nocy, jak każda kobieta rodząca chłopca, bo jakże by inaczej? Następnie autor opisuje przebieg OBRZEZANIA i przy okazji wyjaśnia jego duchową funkcję:

„Obrzezanie jest podstawowym warunkiem przyjęcia duszy mężczyzny do społeczności współbraci /../. Rabbi Abraham Azulaj tak pisze o znaczeniu obrzezania: „Wiedz, że imię człowieka uzyskuje się tylko przez rytualne obrzezanie. Bez niego nosi się imię złego ducha, a nie człowieka. Pokąd siły zła mają w swej mocy napletek i nieczystość człowieka, nie może spłynąć nań wyższa dusza. Dlatego nie może się on nazywać Izraelitą”. /../ Przepisy Talmudu, tzw. halacha, rygorystycznie określają obowiązki i ograniczenia życia seksualnego wyznawców judaizmu, chociaż istnieją różnice i sprzeczności w interpretacji niektórych przykazań.

 

Obowiązkiem każdego Żyda jest ożenić się i mieć dzieci, przynajmniej jednego syna i jedną córkę, aczkolwiek zalecane jest liczniejsze potomstwo. /../ Halaha zabraniała także masturbacji mężczyzn, które „ze wszystkich grzechów na świecie, którymi plami się mężczyzna, jest grzechem plamiącym go najbardziej”. /../ Co do masturbacji kobiet istniały wśród interpretatorów Talmudu różnice zdań. Jedni uważali to za naganne, inni /../ zezwalali na masturbację kobiet, bo „nasienie kobiety nie opuszcza jej ciała, jak to się dzieje z nasieniem męskim”.

Odnośnie masturbacji mężczyzn: skoro jest ona uważana za tak wielki grzech, to ciekawe dlaczego nie został on uwzględniony przez Boga w Dekalogu, który chyba jest zestawem najważniejszych przykazań, prawda? Ale to tak na marginesie. Dalej można się dowiedzieć, iż: „Na temat sposobu w jaki mąż i żona mają odbywać stosunki płciowe, znajdujemy w Talmudzie przeciwstawne opinie: jedni mędrcy zalecają ascetyczny umiar /../ inni są zwolennikami swobodnego korzystania z rozkoszy małżeńskiego współżycia /../ Powołując się na maksymę, że „mąż ma prawo czynić z własną żoną wszystko, na co przychodzi mu ochota”, bronili prawa do rozkoszy obojga małżonków”. Najważniejszy z kodeksów talmudycznych Szulchan Aruch zaleca umiar w pożyciu seksualnym:

„Nie wolno zbytnio oddawać się stosunkom seksualnym, gdyż jest to postępowanie błędne i nierozumne. Im mniej się zaangażujesz w życie płciowe, tym bardziej jesteś godzien pochwały. I nawet gdy współżyjesz płciowo w czasie specjalnie do tego przeznaczonym, nie powinieneś tego robić z zamiarem doznania przyjemności. Należy to raczej traktować jako spłacanie długu, gdyż współżycie w owym czasie jest obowiązkiem, a także jako spełnienie nakazu Stwórcy, aby być „płodnym i rozmnażać się” (czyli mieć dzieci)”. /../

 

Nie wskazane są kontakty seksualne /../ gdy żona w sposób wyzywający prowokuje męża do współżycia. W ogóle nie wolno patrzeć na narządy płciowe żony ani ich całować. Dozwolona jest tylko jedna pozycja spółkowania: mężczyzna musi znajdować się nad kobietą, a nie pod nią lub z boku. Przepisy zakazują stosunku w obecności innej osoby i w pomieszczeniu, w którym znajdują się księgi święte lub przedmioty poświęcone. Najodpowiedniejszą porą jest środek nocy, gdy wszyscy śpią, lecz nie wolno zapalać światła”.

W dalszej części autor nawiązując do współczesności wyjaśnia, iż „Surowe ograniczenia życia seksualnego nakazywane przez dawnych halachistów uległy pewnemu złagodzeniu we współczesnych izraelickich gminach wyznaniowych, co jest następstwem powszechnej liberalizacji rygorów obyczajowych w otaczających je społecznościach”. I dalej przytacza przykłady owej liberalizacji rygorów życia seksualnego w najważniejszych jego aspektach (np. dopuszczalności środków antykoncepcyjnych, stosunku przerywanego, czy nawet przerywania ciąży w wyjątkowych przypadkach). Ów rozdział kończy stwierdzeniem:

„Mimo tych modyfikacji judaizm pozostał religią ograniczającą życie seksualne wyznawców do ściśle określonych przepisami ram małżeństwa monogamicznego, zalecającą powściągliwość i tłumienie pożądania. Restrykcyjny stosunek do spraw seksu przejęło od judaizmu chrześcijaństwo”.   

Zasadne byłoby w tym miejscu pytanie: Dlaczego chrześcijaństwo akurat to przejęło od judaizmu? Zacytuję Karlheinza Deschnera, który w książce Opus diaboli tak ujął ten problem: „Co prawda wszystko w chrześcijaństwie, co nie pochodziło od pogan, było żydowskie: od Starego Testamentu począwszy, poprzez zastępy aniołów, praojców, proroków, Modlitwę Pańską, aż po liturgię słowa” (i jest to mocno skrócona wersja tego wyliczenia). Odpowiedź zatem narzuca się sama: nie tylko to, bo o wiele więcej. I wypadałoby jeszcze dodać, iż z tego restrykcyjnego stosunku do spraw seksu, chrześcijaństwo (a konkretnie katolicyzm) uczyniło doskonałe narzędzie do panowania nad intymnym życiem wiernych. Ale to już będzie w następnej części tego cyklu.

 

Wrzesień 2019 r.                                ------ cdn.------

(1)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version