Naturalne czy sztucznie wykreowane religie?

Szukając ostatnio pewnych materiałów w swoim „podręcznym archiwum”, mimowolnie zwróciłem uwagę na jeden z komentarzy do mojego artykułu sprzed kilkunastu lat pt. „Prehistoria religii w pigułce”. Jeden z ówczesnych Czytelników, tak go skomentował: „Nakreślony przez pana skrót historii religii, dotyczy tylko religii ‘sztucznie wykreowanych’. Towarzyszą takowe wyłącznie cywilizacji technokratycznej (z socjotechniką na poczesnym miejscu). Wszystkie religie tego rodzaju służą lepszej kontroli nad społecznościami. Określają zasady postępowania, wskazują kapłanów-władców, ustalają porządek społeczny.

A tymczasem istnieje „religia naturalna”, pominięta przez pana w tym tekście. /../ Religia naturalna, co najważniejsze nie pozbawia wolności umysłu, praktycznie nie posługuje się symbolami wykreowanymi przez człowieka, ani inną metodyką indoktrynacji. Religia naturalna /../ umożliwia ludziom odnajdywanie ich własnej drogi rozwoju duchowego. Chodzi tu o rozwój zespołu cech duchowych (tożsame z psychicznymi), takich jak np. szczerość, sprawiedliwość (etyka), bezinteresowność, tolerancja, talenty itp. Dotyczy ona wszystkich ludzi, niezależnie czy są jej świadomi czy nie.

 

Dobrym, sprawdzalnym przykładem  /../ religii naturalnej są Indianie północnoamerykańscy. Są wzorcem zachowań społecznych (dbałość o bliźnich), przykładem obcowania z naturą i pokazują religię wypływającą z naturalnych doświadczeń dostępnych człowiekowi. Nie mają symboli religijnych, a obrzędy polegają na odbiorze indywidualnym ich znaczenia i są raczej społeczne niż religijne. Nie biorą od natury więcej niż potrzebują dla zapewnienia egzystencji. Dlatego nie wymyślili maszyn i innych przyspieszaczy cywilizacji, gdzie religia jest ich narzędziem. A /../ najważniejsze, ich religia naturalna przynosi pozytywne skutki”.

                                                          

Odpisałem wtedy, iż w cytowanej książce, nie znalazłem terminu „religia naturalna”, ani terminu „religia sztucznie wykreowana”. I dalej: „Jak wynika z treści książki, jej autor skłania się do poglądu (ja też), iż wszystkie religie człowieka są naturalne, gdyż powstały w naturalny sposób. Np. w Zarysie dziejów religii, czytamy: „Wierzenia religijne /../ zrodziły się z lęku i bezsilności pierwotnego człowieka, wobec działania nieznanych sił i zjawisk przyrody”, lub: „Wszystkie teorie etyczne powstały w wyniku niezadowolenia ludzi z życia osobistego albo świata w którym żyją”. Ich autorami byli sami ludzie i nikt z zewnątrz się do tego nie mieszał.

 

Z tej samej zapewne przyczyny nie ma religii „sztucznie wykreowanych”. Chyba, że ma pan fantazję Ericha Daenikena i dowody na to, że niektóre religie powstały dzięki jakiejś zewnętrznej (pozaziemskiej) ingerencji. A ich autorami nie byli ludzie lecz obce istoty, na wyższym poziomie rozwoju technicznego. Gdyby tak było, można by te religie nazwać „sztucznie wykreowanymi”. Lecz z tego co mi wiadomo, nie ma takowych. Powtórzę więc: wszystkie religie na Ziemi są naturalne, gdyż są dziełem samych ludzi i powstały na naszej planecie, tyle, że w różnych czasach, kulturach i w różnych okolicznościach historycznych”.

                                                           ------ // ------

Jednakże od tamtego czasu przeczytałem wiele różnych książek o tematyce religioznawczej i religijnej więc myślę, że dzisiaj inaczej odpowiedziałbym temu Czytelnikowi, uwzględniając nabytą w tzw. „międzyczasie” wiedzę. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie miał on racji w przytoczonych argumentach, a jedynie to, że kiedyś nie dostrzegałem wielu aspektów tego złożonego problemu, jakie dostrzegam teraz. Obecnie jestem przekonany, iż fakt, że religie są wytworem ludzkiej wyobraźni, tak samo może świadczyć o ich naturalnym pochodzeniu, co również o ich „sztucznym wykreowaniu” (nawet bez udziału kosmitów). Zależy tylko od punktu odniesienia z jakiego będziemy rozpatrywali ów problem.

 

I tak np.: religie twierdzą, że są dziełem Boga i jego Słowem, jakie  przekazał ludziom w swoich „objawionych prawdach”. Czy można więc ich powstanie uznać za naturalne, czy raczej nie, gdyż wykreowane są przez istotę nadprzyrodzoną i ponadludzką? Ciekawe byłoby rozważenie takiego teologicznego problemu: czy boży sześciodniowy akt twórczy opisany w Biblii, można uznać za naturalny czy za sztuczny? Albo stworzenie pierwszych ludzi? Wpierw w taki sposób w jaki Bóg wszystko stwarzał, czyli używając słów: „Niechaj się stanie!” (Rdz 1,27), a później drugi raz „ręcznie” lepiąc mężczyznę z prochu ziemi, a kobietę „budując” z jego żebra (Rdz 2,8,22)? Który z tych aktów twórczych wydawać się może za bardziej naturalny (dla Boga ale też dla ludzi?): ten pierwszy czy ten drugi?

 

Lub wywiedzenie rodzaju ludzkiego przez biblijnego Boga z pary protoplastów o skażonej grzechem naturze. Można go uznać za naturalny początek naszego gatunku (trzymając się religijnej wersji powstania ludzkości), czy za nienaturalny czyli sztucznie wykreowany? Biorąc pod uwagę, że pierwsi ludzie byli doskonali przed upadkiem w raju (jak twierdzą apologeci), to można domniemywać, że wywiedziona z nich ludzkość, miała być naturalnym dziełem Stwórcy prawda? Czyli cała późniejsza ewolucja naszego gatunku, który  powstał z „upadłych” osobników o skażonej grzesznymi skłonnościami naturze – nie może chyba być uznana za naturalne dzieło Boże, a raczej za sztucznie wykreowane, czyż nie tak?

 

Dość jednak tych niemalże scholastycznych dywagacji, które mogą odwracać uwagę od sedna problemu, zamiast do niego zbliżać. Wróćmy więc do meritum czyli rozważań nad tytułowym problemem: czy istnieją „religie naturalne” i „religie sztucznie wykreowane”? A jeśli tak, to po czym je poznać, czym się różnią od siebie i czym istotnym się charakteryzują?

                                                           ------ // ------

Zacznę od następującego pytania: czy np. religie uznawane przez religioznawców za naturalne (czyli stworzone ludzkim umysłem i wyobraźnią, podczas długiego procesu kulturotwórczego), mogą być jednocześnie uznawane za „sztucznie wykreowane” (choćby  niektóre z nich)? A jeśli tak, to co je na tyle wyróżnia, iż można przypisać im „nienaturalną” genezę? Otóż bardzo wiele świadectw historycznych wskazuje na to, iż zdecydowana większość naszych religii, podczas swej długiej historii, ewoluowała od religii „naturalnych”, do religii „sztucznie wykreowanych”. A że w ogóle miał miejsce taki kulturowy proces, doskonale scharakteryzował to w jednym zdaniu Ludwik Feuerbach:

 

„Religia jest pobożną, mimowolną, nieświadomą iluzją, kapłaństwo, kler jest polityczną, świadomą, wyrafinowaną iluzją, jeśli nie od samego początku, to w miarę rozwoju religii” (wg Istota religii). Otóż to! Co wynika z tej konstatacji? Ano to, że ta „pobożna, mimowolna i nieświadoma iluzja”, którą od swych początków były religie, z czasem (zapewne po tysiącach lat) stała się „polityczną, świadomą i wyrafinowaną iluzją”. Czyli ewolucja idei bogów/Boga przebiegała w ten sposób, iż tę ideę wykorzystywali cwani i przedsiębiorczy kapłani do zwiększania swej ziemskiej władzy, powołując się nieodmiennie na wolę bóstw, bogów i wreszcie na wolę jedynego Boga („Bóg stwarza świat, bo chce!” św.Augustyn).

 

Do dziś w zasadzie niewiele się zmieniło w tej kwestii: religia (nawet w krajach gdzie istnieje rozdział Kościoła od państwa) jest najwyższą władzą, której postanowienia respektuje nawet „świecka” władza polityczna. Tak właśnie od tysiącleci działa ten „naturalny” mechanizm powstawania i ewoluowania religii. Zawsze stoją za nim „kapłani wszechczasów”, którzy są prawdziwymi twórcami wszystkich naszych „bogów” i efekty ich działań są zawsze podobne: to oni reprezentują na Ziemi rzekomą „boską” władzę, to oni są pośrednikami między bogami lub Bogiem, a wiernymi. To oni przekazują wiernym rzekome „przykazania i Słowa Boże”.

 

To oni domagają się w jego imieniu, by karać nieprawomyślnych i to oni zarabiają najwięcej na tym „uświęconym” procederze, ciesząc się na ogół wielkim poważaniem u bliźnich oraz autorytetem moralnym, a nawet świętością (np. papieże i różni święci). Należy to otwarcie powiedzieć: wszystkie religie powstały dzięki ludziom o ponadprzeciętnej wyobraźni, którzy zawsze wykorzystywali ją w taki sposób, aby przynosił im długotrwałe i jak największe korzyści własne. Tworząc wyrafinowane systemy władzy człowieka nad człowiekiem i wielorakie stopnie zależności od niej. Władzy, zawsze dzierżonej w imieniu jakiegoś Boga.

 

W tym jednym zdaniu, udało się owemu niemieckiemu filozofowi scharakteryzować istotę procesu ewoluowania idei bogów i uwzględnić (umowną) cezurę rozdzielającą te dwa różne etapy „duchowości religijnej”. Wynikałoby z tego, że od kiedy zaistniał „zawodowy” kler (kapłani), ta „religijna pobożna, mimowolna iluzja” została z czasem zastąpiona „polityczną, świadomą, wyrafinowaną iluzją”. Oczywiście „w miarę rozwoju religii”. Jestem świadomy tego, że nie było jednej wspólnej wszystkim religiom cezury, która by rozdzielała te poszczególne etapy rozwoju religii, a jedynie umowna.

 

Ten kulturowy proces musiał przebiegać w różny sposób i w niejednakowym tempie, w zależności od rejonu świata i musiał się zacząć już bardzo dawno temu. Na tyle dawno, że kiedy dwa tysiąclecia temu powstawało chrześcijaństwo, od wielu, wielu już wieków religie funkcjonowały w formie sacerdotalistycznej, którą Helena Eilstein w książce Biblia w ręku ateisty, tak scharakteryzowała w rozdziale pt. „Biblia kłamców”:

„Religią sacerdotalistyczną nazywamy taką, w której uznaje się, że kontakt z bóstwem czy uzyskanie jego łask w tej lub innej sprawie /../ zyskanie przebaczenia zapewnienie sobie jego ogólnej przychylności przez odpowiednio wyrażoną adorację, odbywać się może wyłącznie za pośrednictwem upoważnionych do tego osób, które /../ są takimi nie ze względu na jakieś uznane przez kogoś /../ cechy osobiste, jak charyzmat czy cnota /../, ale ze względu na przynależność do stanu kapłańskiego.

 

W świetle sacerdotalizmu akty religijne dokonywane przez nie uprawnione do tego osoby są nieskuteczne; bóstwo nie wysłuchuje tak zaniesionych próśb, nie przekazuje uświęcających sakramentów. Co więcej: dokonanie przez nieupoważnioną do tego osobę aktu zastrzeżonego dla osób ze stanu kapłańskiegojest /../ zuchwalstwem, świętokradztwem, obrazą bóstwa. /../ Religie sacerdotalistyczne są przeto zarazem rytualistyczne:aby akt religijny był miły bóstwu i skuteczny, musi być dokonany według ustanowionego rytuału, w którego wypełnieniu wyszkolony jest kapłan”.

Co wynika  z powyższej charakterystyki, tego przemyślnie dopracowanego religijnego systemu „kontaktów człowieka” z „jego Bogiem”? Przede wszystkim to, iż widać tu bez najmniejszych wątpliwości, że idea bogów/Boga została wymyślona przez kapłanów wszechczasów. Bowiem traktują oni Boga jak swoją własność, nie chcąc się z nikim dzielić „bezpośrednim dostępem” do niego (a właściwie do jego koncepcji). Stąd zapewne wziął się pomysł na powołanie „stanu kapłańskiego”, aby ograniczyć konkurencji łatwy dostęp do korzystania z tego „myślowego wynalazku”, a co za tym idzie utratę części dochodów (ściśle związanych z wymyślonym systemem ofiar), szacunku u bliźnich czy też władzy nad nimi.

 

Wypadałoby więc teraz do powyższej definicji sacerdotalizmu (charakteryzującej istotę systemu pośrednictwa kapłanów pomiędzy bogami, a ich wyznawcami), dołączyć definicję religii naturalnych i religii sztucznie wykreowanych. Wg mnie, można by je sformułować w następujący sposób: Religie naturalne to te, które były rezultatem nie tyle rozumowego, co raczej zmysłowego i instynktownego odbioru rzeczywistości przez ówczesną ludzką umysłowość, kiedy to człowiek jeszcze nic nie wiedział o psychicznym mechanizmie nazwanym „adaptacjami” i o ich dużym wpływie na interpretowanie rzeczywistości przez ludzi. Co Jerzy Cepik w książce Jak człowiek stworzył bogów, tak m.in. opisał:

„Tworzone mity wynikały z najgłębszego przekonania, porządkowały nieznany świat, stanowiły prawdę nie do obalenia /../ Dla człowieka tamtych czasów, wszystkie przejawy życia na ziemi były zdumiewającymi darami sił Ziemi i Nieba. /../ Mitologia wypełnia lukę w wiedzy o prehistorii. W zawodnej pamięci ludzkiej wiarafunkcjonuje jako prawda./../ Cokolwiek człowiek stworzył w sferze religii, u podstaw jego poczynań tkwiły wysiłki objaśnienia zastanego świata, z którym walczył o swój człowieczy byt /../ W młodszym paleolicie zostały stworzone podstawy religii i najstarsza mitologia. Ówczesny człowiek wierzył głęboko, że istnienie swoje na ziemi zawdzięcza siłom, które zdolne są stworzyć wszystko i wszystko zniszczyć: bogom”.

Można by zatem uznać (w pewnym skrócie myślowym), że określenie „religia naturalna” powinno charakteryzować religie z tego okresu rozwoju naszych kultur, kiedy to ludzie autentycznie wierzyli, że poznają prawa rządzące naszą rzeczywistością (a nie je tworzą) i że ówczesna wiara religijna traktowana była przez nich jak autentyczna wiedza o świecie i o ludziach zamieszkujących go. Nie było wtedy podziału na wiarę i wiedzę o świecie i o człowieku, nie było też podziału na kapłanów i laikat, czy też na sacrum i profanum. Była zaś przemożna, ludzka potrzeba poznawania świata, nie nosząca jeszcze religijnego kontekstu.

 

Natomiast religie „sztucznie wykreowane, to te, które powstawały w późniejszym czasie, kiedy świadomość ludzi (a szczególnie kapłanów) była już na tyle rozwinięta, iż zaczęli oni sukcesywnie orientować się, kto komu naprawdę służy: kapłani bogom, czy bogowie swoim wyznawcom, a przede wszystkim – kapłanom? Myślę, iż nabywanie pewności w tej kwestii trwało wiele, wiele wieków, ale w końcu stało się dla nich jasne, że to oni są prawdziwymi twórcami i stwórcami swoich bogów. I nastała wtedy „nowa epoka” relacji między bóstwami, a ich wyznawcami, rozdzielona (umowną) cezurą nieodzownego pośrednictwa kapłanów.

 

Co przemawia za tym, iż w kontekście powyższych definicji, wszystkie obecne religie (moim zdaniem, ale nie tylko moim) można uznać za „sztucznie wykreowane”? Otóż w religijnych „prawdach objawionych”, jak i w religijnych doktrynach, a także w zapisach historycznych świadectw dotyczących religii, znajduje się wiele tego rodzaju szczegółów, które świadczą na rzecz tezy o „sztucznym wykreowaniu” danej religii, jak i wizerunku jej Boga. Ich wspólną cechą pozwalającą je zidentyfikować, jest odpowiedź na pytanie: „Komu to jest potrzebne: Bogu czy kapłanom?”, ewentualnie: „Komu to ma przynosić wymierne korzyści: Bogu czy kapłanom?”. Jednakże o tym, postaram się napisać w odrębnym tekście.

 

Wrzesień 2021 r.                                            ------ cdn.------

Autor wydanego niedawno zbioru opowiadań, który można nabyć w Wydawnictwie "Stapis" ; https://www.stapis.com.pl/?product=przeslanie-lucjan-ferus
(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version