Zapomnij o „pokoju”. Zacznij optymalizować status quo. To przecież już wybrali Izrael i Autonomia Palestyńska

[Jeśli wybierasz nie podejmowanie decyzji,

nadal dokonałeś wyboru]

Wiele razy podkreślano, że Palestyńczycy odrzucili wszystkie plany pokoju, jakie im zaproponowano od 1937 roku. 

Mówienie ”nie” nie jest prostym odrzuceniem. Jest czynnym wyborem. Przywódcy, którzy mówią „nie” na rozmaite kompromisy i oferty pokoju, dają światu dwa komunikaty: nie akceptują propozycji i  wolą status quo jako bardziej pożądaną opcję.

Decyzji nie podejmuje się w próżni. Kiedy Palestyńczycy mówią „nie” czy to Clintonowi, Olmertowi, czy Trumpowi, mówią „tak” sytuacji, w jakiej aktualnie się znajdują. Mówią, że dopóki nie zmienią się okoliczności, takie jak nowa propozycja pokojowa lub międzynarodowy nacisk na Izrael, status quo w tym punkcie czasowym jest lepszy niż jakakolwiek inna opcja.


Palestyńczycy opowiedzą każdemu, kto chce słuchać, jak straszliwe jest życie pod „okupacją” i pod „oblężeniem”. Będą skarżyć się na punkty kontrolne, na poniżenia i na „czystkę etniczną”. Jednak za każdym razem, kiedy mają szansę na zakończenie tego wszystkiego, podejmują decyzję, że ich obecna rzeczywistość jest lepsza niż przedstawione im alternatywy. 

Oczywiście, taka decyzja jest podejmowana na podstawie wielu czynników. Palestyńscy przywódcy stawiają na to, że ich odmowa pójścia na kompromis, opłaci się któregoś dnia lepszym, permanentnym rozwiązaniem. Tak zakładali – i przegrywali – przez 80 lat. Nie da się jednak uciec od faktu, że za każdym razem, kiedy dokonują takiego wyboru, wybierają obecną sytuację ponad każdą realistyczną alternatywę. Za każdym razem, kiedy mówią „nie”, robią to doskonale wiedząc, że ta decyzja trzyma ich w bezpaństwowym limbo, chociaż takim, w którym większość z nich żyje na terytoriach autonomicznych, z rządem, członkostwem w różnych międzynarodowych organach, niezachwianym wsparciem ONZ i z własną olimpijską drużyną.  

Każde „nie” jest konkretnym i świadomym wyborem utrzymania spraw takimi, jakie są.  

To samo można powiedzieć o Izraelu. Izrael odrzucił Arabską Inicjatywę Pokojową z 2002 roku, także akceptując status quo – co w owym czasie obejmowało falę terroryzmu -  uważając, że było to lepsze niż alternatywa propagowana przez Saudyjczyków.

Kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, że obecna sytuacja jest wynikiem czynnego dokonywania wyborów, raczej niż biernego odrzucania, staje się oczywiste, że status quo nie może być taki zły. Gdyby był naprawdę zły, każdy przywódca o zdrowych zmysłach wybrałby alternatywę, która jest lepsza dla jego ludności. Niemniej, zarówno Izrael, jak Palestyńczycy, wybierają niedoskonały stan rzeczy, jaki istnieje dzisiaj.

Ludzie, którzy próbują znaleźć wszechstronny plan pokojowy, który byłby do zaakceptowania przez obie strony, marnują czas. Mamy wystarczająco dużo dowodów, że żaden plan nie będzie działał. Przynajmniej jedna strona odrzuci każdy zaproponowany plan. Chodzi o to, że mamy dosyć dowodów, że to, co istnieje teraz, obie strony czynnie preferują w porównaniu do możliwych alternatyw.

Kiedy sprawy przedstawia się w ten sposób, staje się oczywiste, że odrzucanie pociąga za sobą konsekwencje, podobnie jak każda inna decyzja. Palestyńczycy chcieliby udawać, że przez mówienie „nie” w jakiś sposób zamrażają region, że następnym razem będą mogli resetować zegar. Jednak żydowskie społeczności w Judei i Samarii rosną, Izrael tworzy nowe metody obrony, świat arabski ewoluuje. Czas nie stoi w miejscu, kiedy Palestyńczycy mówią „nie” – i każde „nie” ma konsekwencje w rzeczywistym świecie.   

Kiedy ogląda się konflikt przez tę soczewkę, to trzeba zmienić cel, zamiast dążyć do znalezienia wszechstronnego planu należy poszukiwać optymalnego rozwiązania na dzisiaj. Żądania obu stron są nie do pogodzenia. Optymalnym rozwiązaniem jest rozpoczęcie od status quo, który obie strony akceptują i wolą – co pokazały – a następnie próbowanie zoptymalizowania go w sposób, jaki obie strony mogą zaakceptować.  

Na przykład, Izrael musi balansować między bezpieczeństwem a swobodą poruszania się Palestyńczyków. Gra w to solo, próbując znaleźć sposoby, na jakie Izraelczycy mogą czuć się bezpieczni bez szkodzenia niewinnym Palestyńczykom. Rząd Izraela nie wie, czy jego decyzje będą skuteczne – pomyślcie o burzeniu domów terrorystów – ucieka się więc do prób i błędów.

Sam jednak fakt, że Izrael podejmuje te decyzje samodzielnie jest wynikiem mentalności, że dopóki Palestyńczycy i Izraelczycy nie mają wynegocjowanego wielkiego planu pokojowego, powinni utrzymywać komunikację między sobą na absolutnie minimalnym poziomie. To jest mentalność zachęcana przez tych, którzy nieustannie propagują wszechstronny pokój zamiast faktycznego odprężenia, w którym daje się żyć. 

Jednak, według paradygmatu optymalizowania status quo, Palestyńczycy mogą omawiać z Izraelem, jak różne kroki bezpieczeństwa można by poluzować, dostarczając Izraelowi kompensujących posunięć. Sam fakt, że będą rozmawiać zamiast grać w infantylną grę unikania i obwiniania sie wzajemnie, skłoniłby Izrael do poluzowania rozmaitych restrykcji. Powinna istnieć pełna współpraca we wszystkich kwestiach - importu/eksportu, podróży, wody - zamiast jednostronnych posunięć, które powodują urazę drugiej strony już tym, że są jednostronne.

Obecna sprzeczka, w której Izrael odmawia eksportowania towarów palestyńskich, podczas gdy Palestyńczycy odmawiają importowania izraelskiego bydła, z każdą stroną grożącą eskalacją, jest przykładem infantylizmu, którego można uniknąć, gdyby obie strony podejmowały własne decyzje i działały po to, by pomóc swojej ludności zamiast ukarać tego drugiego.

Wybór dokonany przez Palestyńczyków unikania choćby rozmów z Izraelem, jest wyborem, który niepotrzebnie szkodzi ich ludności, podobno z  powodu urażonego „honoru”. 

Palestyńczycy powiedzą, że myśl o akceptowaniu i optymalizowaniu status quo nie jest akceptowalną ramą działania. Powiedzą, że traktowanie Izraelczyków jako partnerów w koegzystencji „instytucjonalizuje okupację. Ale ich odrzucanie wszystkiego robi dokładnie to samo. Ich decyzja mówienia „nie” nie zamraża życia dla stron do następnej propozycji planu pokojowego – powoduje podejmowanie innych decyzji przez silniejszą stronę, w których słabsza strona nie ma nic do powiedzenia. Nie ma sprzeczności między użyciem status quo jako punktu wyjściowego do optymalizowania sytuacji i do dalszej walki Palestyńczyków o ich maksymalne żądania. Dopóki jednak nie istnieje wszechstronny plan – co z każdym rokiem wydaje się mniej prawdopodobne – optymalizowanie istniejącej sytuacji przyniosłoby korzyści wszystkim.

Oczywiście, palestyńscy przywódcy odrzucają to także, co pokazuje, że ich obecna sytuacja jest z ich perspektywy bliska optymalnej. Kalkulują, że ich odrzucanie wszystkiego jest dla nich ważniejsze niż dobro ich ludności, na krótką lub na długą metę.

Tak czy inaczej, świat musi zdać sobie sprawę z tego, że przywódcy palestyńscy ponoszą odpowiedzialność za swoje decyzje – a mówienie „nie” jest tak samo decyzją, jak mówienie „tak”, z konsekwencjami, które są równie realne.

To ustawienie wiecznego odrzucania w innych ramach, jako czynnego wyboru, może polepszyć życie milionom ludzi.

 

Forget "peace." Start optimizing the status quo. That is what Israel and the Palestinians have chosen, anyway.

Elder of Ziyon, 20 lutego 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Elder of Ziyon

Amerykański bloger koncentrujacy się głównie na wyłapywaniu kłamstw o Izraelu w amerykańskiej  prasie. 

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version