Zadawanie złych pytań o ekstremistyczną przemoc

Błędne twierdzenie, że Trump odmówił potępienia białych suprematystów pomaga przesłonić prawdę o kwestiach tworzących podziały rasowe.


Trump zrobił to znowu. Kiedy podczas pierwszej w 2020 roku debaty prezydenckiej dano mu kolejną okazję bezpośredniego potępienia białej supremacji, odmówił. A przynajmniej to właśnie krzyczały nagłówki następnego dnia po kompletnej katastrofie, jaką była debata w Cleveland. Reakcje liberalnych grup żydowskich i większości klasy piszącej były gniewne. Według nich Trump dał sygnał ekstremistom i pokazał jasno, że stoi po stronie neonazistów,  Ku Klux Klanu i Proud Boys, odłamu skrajnej prawicy, który niedawno widziano jak maszeruje w Portland w Oregonie.

Podobnie jak z wieloma innymi słowami, które powiedział prezydent, włącznie z jego bardzo krytykowanymi uwagami o neonazistowskim wiecu w sierpniu 2017 roku w Charlottesville, jego słowa były nieprecyzyjne i nie wypowiedziane w sposób, w jaki politycy tradycyjnie ich używają i w jaki powinien był je wypowiedzieć.   


Jest także prawdą, że podobnie jak wiele relacji z wypowiedzi Trumpa, streszczenia tej wymiany słów są nieścisłe i wprowadzające w błąd.


Trump nie odmówił potępienia białych suprematystów. Nie przekazał jednak tego stanowiska, które powtarzał wielokrotnie podczas swojej prezydentury, w formie normatywnej deklaracji, która – teoretycznie – zakończyłaby dyskusję. Dlatego, niezależnie jak bardzo wypaczono relacje z tego wydarzenia, Trump ponosi odpowiedzialność za to, co nastąpiło.



Nawet jesli Nawet jeśli przyznamy ten fakt, najnowszy odcinek tej bitwy wet za wet między Trumpem a prasą o białą supremacje nie dał nam żadnej istotnej informacji o naturze rzeczywistego, ekstremistycznego zagrożenia. Ani też nie pomógł społeczności żydowskiej (która jest ze zrozumiałych względów wyczulona  na możliwe zagrożenia jej bezpieczeństwa), lepiej zrozumieć, czego powinna się także obawiać.   


Wymiana słów między moderatorem Chrisem Wallacem a Trumpem z wstawkami Joe Bidena, brzmiała następująco:


Wallace
: “Czy jest pan gotów dzisiaj potępić białych suprematystów i grupy bojówkarzy, i powiedzieć, że muszą ustąpić [stand down] i nie dodawać do przemocy w szeregu miast, jak widzieliśmy w Kenosha i jak widzimy w Portland?”


Trump
: “Oczywiście, jestem gotów to zrobić, ale chcę powiedzieć, że niemal wszystko, co widzę, płynie z lewego skrzydła, nie z prawego skrzydła. Jestem gotów zrobić wszystko. Chcę zobaczyć pokój”.


Wallace
: “No cóż, więc, niech pan to zrobi”.

Biden: “Powiedz to. Zrób to. Powiedz to”.

Trump: “Chcecie ich nazwać, jak chcecie ich nazwać? Proszę dać mi nazwę. Proszę, kogo chcecie, żebym potępił?”

Wallace: “Białych suprematystów”.

Biden: “Proud Boys”.

Trump: “Proud Boys, odejdźcie i stójcie z boku [stand back and stand by]. Ale mówię wam, ktoś musi coś zrobić z Antifą i lewicą, bo to nie jest problem prawicy”.


Analiza tego, co powiedział, nie jest trudna. Wbrew nagłówkom, Trump nie odmówił potępienia tych grup. Chociaż mówił kolokwialnym językiem, słowa: “Oczywiście, jestem gotów to zrobić”, były faktycznie zgodą na potępienie.  


Trump jednak nie powtórzył sformułowania Wallace’a, czego żądał Biden, podbechtujący moderatora. Trump zawsze odmawia robienia tego, co mu każą, kiedy stawiają go w takiej sytuacji, niezależnie od tego jak łatwe lub oczywiste byłoby powiedzenie „Tak, potępiam ich”. A powiedzenie Proud Boys, by “odeszli” [stand back] także było, (przynajmniej w rozumieniu Trumpa), zgodą na to, co powiedział Wallace. Niestety, dodanie retorycznego ozdobnika „stójcie z boku” [stand by] można interpretować jako umniejszenie znaczenia pierwszego zwrotu i całkiem możliwe, że zachęci tę grupę.  


Łatwo powiedzieć, że Trump powinien był dać Wallace’owi to, czego tamten chciał. Częścią problemu tutaj jest jednak to, że Trump wie, że wydał wiele oświadczeń potępiających białą supremację w okresie swojej prezydentury i nigdy nie zadowoliło to tych, którzy gorliwie chcą mu przylepić etykietę „ekstremisty”. To skłania go do nadąsanego sprzeciwu, który jest głupi, ale nie jest rasistowski.   


Odmowa Trumpa nauczenia się mówienia jak polityk i wypowiadania starannych, dostrojonych do okoliczności wypowiedzi niewątpliwie zaprasza jego przeciwników do zarówno wybierania sobie słów, która pasują do ich preferowanej interpretacji, jak i powodują, że nakleja mu się fałszywą etykietę i potępia.  


Podobnie jak ze słowami wypowiedzianymi w Charlottesville, interpretacja wrogów Trumpa zdominuje narrację o tej debacie. Obiektywne spojrzenie na transkrypcję pokazuje, że słowa “bardzo przyzwoici/świetni (fine) ludzie” dotyczyły tych, którzy sprzeciwiali się obalaniu pomników, a nie neonazistów. Wielu jednak będzie pamiętać tę debatę jako moment, kiedy Trump nie potępił rasistów.


Choć teraz ta najnowsza plama na jego reputacji jest w znacznej mierze jego winą, w każdej dyskusji na ten temat trzeba także zauważyć, że zastrzeżenia Trumpa do tego pytania były w znacznej mierze poprawne.


Teza, że biali suprematyści lub Proud Boys, grupa, która według ADL liczy zaledwie kilkuset członków, są tymi, którzy stworzyli miejski kryzys w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich czterech miesięcy przemocy i rozruchów, jest nie tyle błędna, ile jest oszukańczą próbą ukrycia prawdy. Rzadko można było ich zobaczyć podczas setek rozruchów, jakie miały miejsce od śmierci George’a Floyda.


Jest także prawdą, że choć Biden , tak jak Trump, potępił przemoc ze strony Proud Boys, wybrał odmowę potępienia Antify i jej popleczników, jak również ludzi, którzy pomogli finansować i podżegać rozruchy, ale jakoś zostali w zasadzie zignorowani.


Wallace także w ignorancki sposób błędnie scharakteryzował sesje szkoleniowe o “białej wrażliwości” krytycznej teorii rasy, które plenią się zarówno w instytucjach rządowych, jak przemyśle jako nie wywołujące sprzeciwu „szkolenia wrażliwości”, które Trump próbuje zakazać. W rzeczywistości jest to szerzenie toksycznie rasistowskiej i radykalnej teorii, która jeszcze bardziej dzieli naród i podsyca przemoc, zamiast ją powstrzymywać. 


Wallace nie zapytał Bidena o tę odmowę ani o to, że jego kampania nie zdystansowała się od innych ekstremistów.


Przy całej pozie uprzejmości i normalności nie zapytał Bidena, dlaczego porównał Trumpa do nazistowskiego ministra propagandy, Josepha Goebbelsa lub dlaczego grupa żydowskich Demokratów opublikowała ogłoszenie porównujące administrację Trumpa do Trzeciej Rzeszy, a są to bezczelne i niestosowne nawiązania do Holocaustu, które powinny być ostro potępione przez zorganizowaną społeczność żydowską, ale przeszły bez echa z powodu politycznych opcji jej przywódców.  


Wallace nie zapytał Bidena, dlaczego on i jego kandydatka na wiceprezydenta, senator Kamala Harris, spotkali się z antysemickim zwolennikiem siejącego nienawiść Louisa Farrakhana. Syn tego zwolennika został postrzelony przez policję i kandydatka na prezydenta powiedziała, że jest z niego „dumna”.   


Bidena nie zapytano także o przeproszenie wystosowane przez organizatorów jego kampanii za potępienie antysemityzmu byłej przywódczyni Marszu Kobiet, Lindy Sarsour, której udzielono głosu na Narodowej Konwencji Demokratów.


Nic z tego nie uwalnia Trumpa od winy za to, że nie wyraził jasno swojego stanowiska w sprawie prawicowych ekstremistów, ani za wypowiedzi, które są warte krytyki. Fakt jednak, że to, co prezydent powiedział, zostało fałszywie nazwane poparciem dla białych suprematystów, podczas gdy Bidenowi odpuszcza się jego stosowanie uników i odmowę jasnego potępienia lewicowych ekstremistów, którzy w ostatnich miesiącach palili amerykańskie miasta, jest tym właśnie, co przekonuje Trumpa, że nie powinien kłopotać się podporządkowaniem żądaniom przesłuchujących go.   


Prawdziwą tragedią jest to, że w obecnym czasie, kiedy rozmowy o rasie i przemocy nigdy nie były ważniejsze, debata mogła rzucić światło na nie, ale zrobiła coś odwrotnego. Strony będą starały się przypisać winę za to zależnie od swoich politycznych sympatii. Rezultatem jest jednak to, że kłótnia Trump-Biden zaciemniła publiczną dyskusję o ekstremistycznej przemocy zamiast ją rozjaśnić.


Asking the wrong questions about extremist violence

JNS.Org, 30 września 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version