Nowa zimna wojna i wielkie pieniądze

Pomnik Johna Harvarda na dziedzińcu uniwersytetu.
Amerykański Departament Sprawiedliwości poinformował 21 grudnia 2021r., że ława przysięgłych uznała jednego z czołowych amerykańskich chemików, doktora Charlesa Liebera, za winnego zatajenia uczestnictwa w chińskim programie Tysiąca Talentów, uchylenia się od podatku za wynagrodzenie od chińskiego pracodawcy, nie poinformowania urzędu podatkowego o posiadaniu konta w chińskim banku. Były dziekan Wydziału Chemii na Harvard University bez wiedzy administracji uniwersytetu pracował dla Uniwersytetu Technologii w Wuhan w charakterze swego rodzaju łowcy talentów i otrzymywał za swoją pracę dla chińskiego zleceniodawcy 50 tysięcy dolarów miesięcznie.

Sprawa jest ciekawa i zdaniem wielu dość kontrowersyjna. Grzechy podatkowe są oczywiste, natomiast moralna ocena łowcy głów dla obcego (i wrogiego) państwa wcale nie jest taka prosta. Jedni mówią o zdradzie państwa, inni gotowi są uznać to za normalną współpracę naukową. Sukcesy amerykańskiej nauki są w niemałym stopniu efektem ściągania najlepszych umysłów z całego świata. Połączenie wolności politycznej, polityki edukacyjnej, swobody badań oraz zasad finansowania nauki przez dziesiątki lat stanowiło magnes dla ludzi nauki z całego świata. Chiny wolności politycznej nie oferują, jednak od czasu porzucenia komunistycznej gospodarki chińscy naukowcy mają dużą swobodę badań, a pieniądze na finansowanie badań naukowych płyną zarówno ze źródeł państwowych, jak i prywatnych.


Jeśli w początkowym okresie zmian po 1979 roku chiński przemysł głównie kradł własność intelektualną i kopiował zachodnie produkty, dziś jesteśmy świadkami poważnego wkładu chińskiej nauki praktycznie we wszystkich dziedzinach (co nawiasem mówiąc widać po ilości cytowań chińskich naukowców w badaniach podstawowych). Nie jest to jednak wyłącznie szlachetna rywalizacja. To jest również nieustająca wojna, starcie interesów narodowych, walka nie tylko o żółtą koszulkę lidera, ale walka o dominację, jak również nieustające dążenie do zdobycia dominacji na polu militarnym.


Od dawna wiemy, że żadne bogactwa naturalne nie są tak cenne jak ludzki potencjał intelektualny. Kraje, które są magnesem dla utalentowanych ludzi z całego świata, stają się motorem cywilizacji, kraje, z których talenty uciekają, zaczynają odpadać od czołówki i jeśli nie mają strategii zatrzymania ludzkiego potencjału, a przynajmniej skuszenia tych, którzy wyjechali, żeby zachowali kontakt z krajowymi ośrodkami naukowymi, mogą nawet wydawać sporo pieniędzy na kształcenie, jednak często okazuje się, że kształcą dla innych, zaś ich własny rozwój albo jest minimalny, albo kraj wręcz się cofa.


W krajach najbardziej rozwiniętych uważne patrzenie, co dzieje się w nauce konkurentów, to część wyścigu zbrojeń. Wywiady nieustannie próbują się dobrać do projektów nowej broni, ale nie wszystkie rządy są świadome, że liczą się wszystkie dziedziny nauki. W czołówce na ogół nie oszczędza się pieniędzy na podkupienie naukowców konkurentów i faktycznie Chiny pakują w ten interes miliardy dolarów.


Techniki działania są tu różne. Związek Radziecki próbował przede wszystkim znaleźć wśród zachodnich naukowców ludzi skłonnych do działalności szpiegowskiej za pieniądze bądź z motywacją ideologiczną. Inwestowano ogromne pieniądze w partie komunistyczne, w komunistyczną prasę, w różnego rodzaju ruchy pokojowe, które w efekcie były w dużym stopniu zdominowane przez radzieckich agentów. Dla Chińczyków, jak się wydaje, zdecydowanie ważniejsze od kradzieży wyników prac naukowych jest uczenie się nowych procedur i dotarcie do pełnej konkurencyjności na polu naukowym, dziś dla wielu zdolnych ludzi praca na chińskim uniwersytecie okazuje się coraz częściej interesującą opcją.


Oczywiście nie jest to tylko ściąganie zachodnich talentów do Chin. Chiny inwestują w zachodnie uniwersytety, wysyłają swoich najlepszych studentów na studia na najlepszych uniwersytetach zachodnich, jeśli mogą, to kupują również duże pakiety akcji zachodnich przedsiębiorstw, które ich szczególnie interesują.      


Ciekawe jest tu porównanie inwestycji w krajach zachodnich bogatych krajów arabskich. Również te kraje masowo wysyłają młodych ludzi na studia na zachodnich uniwersytetach, ale tu nie są to najzdolniejsi studenci, a raczej dzieci elit politycznych i ekonomicznych.        


W październiku 2020r. amerykański Departament Edukacji opublikował obszerny raport  na temat jawnych i mniej jawnych inwestycji zagranicznych w amerykańskie uniwersytety.  W latach 2014-2020 z ponad 20 miliardów dolarów „darów” i kontraktów ponad jedna trzecia nigdy nie została przez administracje tych uniwersytetów ujawniona. Wśród największych zagranicznych  „sponsorów” amerykańskiej nauki był związany z Bractwem Muzułmańskim Katar, Arabia Saudyjska oraz Chiny. Arabskie dotacje związane są głównie z promocją islamu, z wydziałami historii Bliskiego Wschodu, jak również z promowaniem działalności antyizraelskiej.        


Departament Edukacji wyrażał zaniepokojenie w tym raporcie, że uniwersytety zatajają hojne „dary”, ponieważ boją się utraty subsydiów rządowych i stanowych. Jednak te „darowizny” nie są nigdy bezwarunkowe, czasami towarzyszą im nie do odrzucenia propozycje kadrowe, czasami oczekiwania dotyczące programu nauczania, oczekiwania, które mogą być sprzeczne z amerykańskimi interesami, jak i z zasadami uprawiania nauki.     

 

Również w Wielkiej Brytanii zaczęto zauważać, że brytyjska nauka znalazła się na garnuszku zagranicznych darczyńców. Tu sumy są nieco mniejsze, jednak niektóre pozycje zdumiewają.   

 

Jak pisał niedawno włoski dziennikarz Giulio Meotti, w końcu ubiegłego roku uniwersytet w Oxfordzie otrzymał donację 155 milionów funtów od wietnamskiego koncernu, natomiast  Imperial College w Londynie dostał 14,5 miliona funtów od chińskiego giganta telekomunikacyjnego Huawei.

 

Według znanego brytyjskiego specjalisty od spraw bezpieczeństwa, profesora Anthony’ego Gleesa, tylko osiem brytyjskich uniwersytetów otrzymało ponad 233 milionów funtów od islamskich reżimów. Chodzi tu o University of Oxford, Cambridge, Durham, University College London, London School of Economics, Exeter University in Davon, Dundee University w Szkocji i City University w Londynie.   

 

Cele chińskich i islamskich inwestycji w zachodnie instytucje naukowe są całkowicie odmienne. Chińczycy nie ukrywają, że dążą do zdobycia prymatu w nauce. We wrześniu 2021r, na konferencji poświęconej technologicznej niezależności, prezydent Xi mówił otwarcie, iż Chiny dołożą wszelkich starań i środków, żeby ściągnąć talenty z całego świata. Zapowiedział, że w ciągu dwudziestu lat Chiny osiągną w nauce przewagę nad Zachodem. Mówił, że to właśnie nauka jest głównym polem bitwy o zwycięstwo w gospodarce i wyraźnie nie miał na myśli nauki podporządkowanej ideologii.

 

Islamskie dyktatury mają inną wizję wojny z Ameryką i resztą Zachodu. Kopiują raczej techniki radzieckiej propagandy, walczą o rząd dusz, starają się wpływać na postawy i poglądy przyszłych zachodnich elit. Można powiedzieć, że są to dwa fronty tej samej wojny i można się zastanawiać, nad pytaniem, kto i gdzie próbuje stawiać opór przeciw tym atakom.          

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version