Mistrzostwa świata w piłce nożnej i światowe rozgrywki

Zagraniczni robotnicy w Katarze, (Źródło: Wikipedia)

W międzynarodowym sporcie nie chodzi o zabawę i dobrą grę. Pomimo kopa, jaki miliony ludzi czują z okazji mundialu, który rozpocznie się 20 listopada, trudno nie być cynicznym w stosunku do tego turnieju wielkiego biznesu. 


Nie chcę psuć niczyjej zabawy, zwłaszcza tak globalnej, ale już wiadomo, że proces wyboru Kataru na gospodarza igrzysk był w najlepszym razie wadliwy, a co bardziej prawdopodobne, śmierdzący korupcją. W takich okolicznościach przychodzi na myśl zgrabnie podany bakszysz. 

Nie jest też tajemnicą, że około 6500 zagranicznych robotników straciło życie, budując imponujące stadiony, często w morderczym upale w warunkach określanych jako współczesne niewolnictwo. Rzeczywiście, miejsce na pustyni jest tak niegościnne, że FIFA musiała zmienić daty imprezy z tradycyjnego lata na chłodniejsze dni listopada i grudnia. Katar ewidentnie gra według własnych reguł.


Pozwolenie Katarowi na wzmocnienie swojej międzynarodowej pozycji dzięki zorganizowaniu prestiżowego turnieju odbywającego się co cztery lata przypomina sposób, w jaki świat pędził na wyścigi do Pekinu na igrzyska olimpijskie – dwukrotnie – pomimo okropnej sytuacji praw człowieka w Chinach i gróźb pod adresem Tajwanu oraz regionu. I nie zapominajmy, że ostatnim gospodarzem mundialu była Rosja, która dziś toczy bardzo brudną grę w Ukrainie.


W styczniu prezydent USA Joe Biden powitał w Białym Domu przywódcę Kataru, szejka Tamima Bin Hamada Al Thaniego, a dwa miesiące później Katar został oficjalnie uznany za „głównego sojusznika spoza NATO”. Pamiętajmy, że przy tym wszystkim, co dzieje się na Ukrainie, nie jest jasne, co oznacza status sojusznika NATO.

Emir Tamim bin Hamad Al Thani z prezydentem Joe Bidenem w styczniu 2022 (Źródło: Wikipedia)

A po wycofaniu się z Afganistanu w zeszłym roku nie jest jasne, w jakim stopniu amerykańscy sojusznicy na Bliskim Wschodzie mogą polegać na USA w zakresie ich ochrony, jeśli na tym boisku dojdzie do popchnięcia (lub czegoś bardziej gwałtownego).

Zaprzyjaźnianie się Bidena z Katarczykami jest w naszej globalnej wiosce związane z konfliktem rosyjsko-ukraińskim, który poważnie zakłócił dostawy gazu do Europy.


Katar jest malutki. Z trzymilionowej populacji tylko 330 tysięcy to obywatele. (Porównaj to z 1,2 miliona widzów, którzy mają przylecieć na Mistrzostwa Świata). Braki w zasobach ludzkich nadrabia cennymi zasobami naturalnymi. Kryzys w Europie umożliwił Katarowi - jako największemu na świecie eksporterowi skroplonego gazu ziemnego - przesunięcie się na środek boiska.


Niewiarygodne bogactwo Kataru przysporzyło mu przyjaciół, a przynajmniej wpływów.


Ta gra ma jednak dwie bramki. Wspiera i prowadzi rozmowy mediacyjne z terrorystami. Wśród jego beneficjentów znalazła się Gaza kontrolowana przez Hamas i talibowie w Afganistanie. I warto obserwować, gdzie jest piłka, jeśli chodzi o relacje Kataru z prawie nuklearnym Iranem.


Inwestycje Kataru


Inwestycje Kataru można znaleźć w tak różnych miejscach jak francuskie drużyny piłkarskie – np. kontrakt megagwiazdy Lionela Messiego z Paris Saint-Germain – niemiecki przemysł samochodowy, włoska moda, nieruchomości na Manhattanie i wiele znaczących zabytków Londynu.


Królestwo inwestuje również w uniwersytety i różne interesy bankowe i finansowe na całym świecie. Uwagę zwróciło również utworzenie i prowadzenie akademii sportowej Aspire, zwłaszcza w szumie medialnym związanym z mistrzostwami świata.


Sponsorowana przez państwo katarskie telewizja Al Dżazira to kolejny sposób na kupowanie władzy i wpływów. To kluczowa dyscyplina Katarczyków.


Al Dżazira była w tym tygodniu na pierwszych stronach gazet w Izraelu z niewłaściwych powodów. Pojawiły się doniesienia, że FBI rozpocznie dochodzenie w sprawie śmierci amerykańsko-palestyńskiej dziennikarki Al Dżaziry, Shireen Abu Akleh, która zginęła relacjonując starcie między palestyńskimi terrorystami a siłami IDF w Dżenin w maju podczas izraelskiej rozprawy z falą terroryzmu.


Izrael przeprowadził kilka starannych dochodzeń w sprawie okoliczności jej śmierci, niektóre razem z USA, i doszedł we wrześniu do wniosku, że dziennikarka prawdopodobnie została zabita przez przypadkową kulę z karabinu żołnierza IDF.


Śmierć Abu Akleh przyciągnęła nieproporcjonalnie dużo uwagi w porównaniu ze śmiercią innych dziennikarzy i pracowników mediów – 62 tylko w tym roku, jak podaje Komitet Ochrony Dziennikarzy. Być może nawet nie słyszeliście o innych tragicznych przykładach tak zwanych zgonów „ubocznych”.


Według raportu Departamentu Obrony USA 12 cywilów zginęło w ubiegłym roku w wyniku operacji wojskowych USA. W grze w obwinianie, jeśli nie możesz wskazać palcem na Izrael, ofiary wydają się nie mieć większego znaczenia.


Stany Zjednoczone pod rządami Bidena były ostatnio bardzo zajęte mówieniem Izraelowi, co powinien, a czego nie powinien robić: od nominacji na ministrów, po organizację podróży międzynarodowych, umowę morską z Libanem, a przede wszystkim konieczności wprowadzenia surowszych przepisów dotyczących otwarcia ognia przez żołnierzy.


To ostatnie nie jest teoretycznym problemem dla Izraelczyków. Tylko w tym tygodniu 18-letni palestyński terrorysta zabił trzech izraelskich cywilów w połączonym ataku nożowniczym i samochodowym w Ariel. Ochroniarz przy wejściu do strefy przemysłowej, gdzie rozpoczął się incydent, powiedział, że zamiast zneutralizować terrorystę, strzelił w powietrze, bo bał się, że trafi w pobliskich palestyńskich robotników.


To rodzaj dylematu moralnego do rozstrzygnięcia w ułamku sekundy, który może oznaczać życie lub śmierć. Terrorysta został ostatecznie zastrzelony przez dwóch żołnierzy, którzy zdali sobie sprawę, że staranowanie samochodu było atakiem terrorystycznym, a nie wypadkiem.


W Gazie i na Zachodnim Brzegu [tj. Judei i Samarii, MK] byli Palestyńczycy, którzy świętowali zabójstwo trzech Żydów, rozdając cukierki. Ich zdaniem ich drużyna zdobyła ważnego gola. 


Ale terroryzm to nie gra. To rodzaj wojny. Kiedy żołnierze, policjanci i inni są atakowani, muszą być w stanie odpowiedzieć ogniem – zgodnie z surowymi i jasnymi przepisami Izraela dotyczącymi otwarcia ognia – bez martwienia się o to, jak oddalone o tysiące mil FBI to oceni. 


Możliwe, że sonda FBI jest częścią strategii gry Bidena w obliczu powrotu prawicowego rządu kierowanego przez Benjamina Netanjahu. Ale to kolejny przykład czegoś, co prowadzi do braku zaufania wśród domniemanych sojuszników i przyjaciół.


W zeszłym tygodniu Organizacja Narodów Zjednoczonych miała kolejną sesję dotyczącą swojego ulubionego sportu: atakowania Izraela. Specjalny Komitet ONZ głosował za palestyńskim wnioskiem, by Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze sporządził opinię doradczą w sprawie tego, czy „izraelska okupacja Zachodniego Brzegu i Wschodniej Jerozolimy” stanowi de facto aneksję.

 „To kolejny jednostronny krok Palestyńczyków, który podważa podstawowe zasady rozwiązania konfliktu i może zaszkodzić wszelkim możliwościom przyszłego procesu. Palestyńczycy chcą zastąpić negocjacje jednostronnymi krokami. Znowu używają Organizacji Narodów Zjednoczonych do ataku na Izrael” - powiedział premier Jair Lapid.

ONZ, w której Palestyńczycy mają wbudowaną większość ze względu na liczbę państw arabskich i muzułmańskich, jest ulubionym polem gry. Zgodnie z oczekiwaniami, w rezolucji Wzgórze Świątynne w Jerozolimie, najświętsze miejsce judaizmu, nazywano tylko muzułmańskim terminem: al-Haram, al-Szarif (Szlachetne Sanktuarium).


Wniosek poparło 98 krajów. Były to między innymi Egipt, Jordania i Zjednoczone Emiraty Arabskie – oraz Ukraina, która domaga się, aby Izrael dostarczał jej broni. Palestyński minister spraw zagranicznych Riyad al-Malki nazwał głosowanie „przełomem dyplomatycznym i prawnym”.


Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o „okupację”, należy zauważyć, że ONZ nie płaci Izraelowi czynszu ani podatków miejskich za jego okazałą posiadłość poetycko położoną na Wzgórzu Złej Rady w Jerozolimie.


Premier Yair Lapid wydał oświadczenie, w którym stwierdził: „To kolejny jednostronny krok Palestyńczyków, który podważa podstawowe zasady rozwiązania konfliktu i może zaszkodzić wszelkim możliwościom przyszłego procesu. Palestyńczycy chcą zastąpić negocjacje jednostronnymi krokami. Znowu używają Organizacji Narodów Zjednoczonych do ataku na Izrael”.


Rzeczywiście, wydaje się, że Autonomia Palestyńska preferuje stałe wsparcie finansowe i traktowanie, jakie otrzymuje od ONZ dzięki ich wyjątkowemu statusowi „wiecznego uchodźcy”, który może być przekazany przyszłym pokoleniom. Zwycięskie drogi Autonomii Palestyńskiej obejmują wojnę prawną połączoną ze wspieraniem terroryzmu poprzez politykę „płaca za mordowanie”.


To więcej niż symboliczne, że sekretarz generalny Komitetu Centralnego Fatahu, Dżibril Radżoub – który spędził pewien czas w izraelskich więzieniach po tym, jak został skazany za przestępstwa terrorystyczne – stoi na czele zarówno Palestyńskiego Komitetu Olimpijskiego, jak i Palestyńskiego Związku Piłki Nożnej


Radżoub, który uważa się za potencjalnego spadkobiercę starzejącego się i schorowanego szefa Autonomii Palestyńskiej, Mahmuda Abbasa, nie jest uczciwym zawodnikiem. Wykorzystuje te stanowiska do dalszej kampanii przeciwko normalizacji stosunków z Izraelem.


Nadszedł czas, aby jego gra została uznana za to, czym jest: nieczystą grą. 


The World Cup and global games

Jerusalem Post, 17 listopada 2022

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.

(1)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version