Kiedy spotkania z historią gubią się w cyberprzestrzeni

Potomkowie żołnierzy z australijskiej i nowozelandzkiej armii (ANZAC) przygotowują się do odtworzenia szarży kawalerii z czasu I Wojny Światowej, znanej jako „Bitwa o Beer Szewę” w stulecie tego wydarzenia w 2017 roku. (zdjęcie: AMIR COHEN/REUTERS)
Kiedyś pracowałam z redaktorem, który nienawidził rocznic. Nie chodziło oczywiście o śluby i urodziny, ale o rocznice historyczne. Głównie sprzeciwiał się praktyce obchodzenia okrągłych stuletnich lub dziesięcioletnich rocznic wydarzeń. Traktował je jako ryzyko zawodowe i opowiadał się raczej za artykułami zaznaczającymi takie rzeczy jak „Przed 87 laty… i „Przez 53 lata…” Wydawało się, że każdy dzień był jakimś świętem – ale bardzo niewielu obchodziło je w tym samym czasie, co on.

Myślałam o nim niedawno, kiedy czytałam kolejny artykuł z serii „Powrót do szkoły”, w którym specjaliści od edukacji wzywali do odejścia od tradycyjnego, formalnego nauczania w klasie szkolnej. Niektórzy posunęli się tak daleko, że twierdzili, iż w epoce Google dzieci nie muszą uczyć się o wydarzeniach i datach, bo mogą poszukać ich w Sieci.


Choć rozumiem potrzebę zmian metod nauczania – żeby dzieciaki zainteresować i przygotować do świata, w którym wiedza istotnie leży w ich dłoniach via ich telefony – niemniej niepokoję się o to, skąd dzieci będą wiedziały, czego szukać bez nauczenia się podstaw. W tym sensie poleganie na Google jest podobne do twierdzenia, że dzieci nie muszą się uczyć dodawania i odejmowania w epoce kalkulatorów.  

A co dzieje się z historią bez kontekstu? Historyczne wydarzenia nie są tylko datą, poprzedzają je wydarzenia, które pomogły je ukształtować, a one z kolei wpływają na to, co przyszło później. Internet pomaga ludziom na całym globie kontaktować się wzajemnie, ale niekoniecznie pomaga w łączeniu zdarzeń. Algorytmy nie dostarczają wszystkich odpowiedzi.

Oczywiście są wielkie korzyści z używania Internetu. Filmy dokumentalne i pogadanki TED dostarczają niekończących się informacji. Jeśli jednak widz nie wie niczego o tle, jest niebezpieczeństwo, że zgubi się w cyberprzestrzeni, pozbawiony osi czasu.

Mój stary kolega, jeśli nie zmienił opinii, ma prawdopodobnie trudny rok. W roku 2019  brakuje w okrągłości, które automatycznie wyróżniłoby go – ale rekompensuje to historycznymi rocznicami.

Wśród wartych w tym roku zauważenia rocznic są (bez jakiejś specjalnej kolejności): 30 lat od upadku Muru Berlińskiego; 40 lat od wynalezienia Sony Walkmana; 50 lat od lądowania na Księżycu; 40 lat od irańskiej rewolucji; 25 lat od traktatu pokojowego między Izraelem a Jordanią; 40 lat od porozumienia pokojowego między Izraelem a Egiptem; 75 lat od D-Day; 80 lat od początku II Wojny Światowej; i 100 lat od podpisania Traktatu Wersalskiego.  


Słowa “bez jakiejś specjalnej kolejności” są w tym wypadku nieszczere. Możesz te rocznice znaleźć przez Google, jeśli chcesz, ale D-Day nie ma kontekstu poza II Wojną Światową, a nie byłoby „Drugiej” bez „Pierwszej”; Traktat Wersalski zamknął I Wojnę Światową, tworząc prawdopodobnie niektóre z warunków, które doprowadziły do II Wojny Światowej. Możesz badać je osobno, ale tych wydarzeń nie można zrozumieć w izolacji.

Moja nauczycielka historii z liceum, nieżyjąca już panna Morant, umiejąca nauczać poprzez osobowość i ciekawostki również w epoce przed Google, wyjaśniała jak rozwój kolei przyczynił się do Pierwszej Wojny Światowej: podczas gdy w przeszłości mobilizacja żołnierzy i dostarczenie ich do granic było długim procesem, z nastaniem kolei żołnierze szybko przybywali na linie frontu, eskalując napięcie.  

Idąc dalej, Woodstock i ruch kontrkultury Swinging Sixties nie ma sensu bez kontekstu Wojny Wietnamskiej, Zimnej Wojny i końca surowych warunków życia po II Wojnie Światowej w latach 1950. Nawiasem mówiąc, moją ulubioną błahostką jest opinia o Sony Walkman, że zaznacza świt epoki indywidualizmu. Ludzie mogli chodzić i słuchać własnych, ulubionych piosenek przez słuchawki; słuchanie muzyki nagle stało się mniej społeczną czynnością.

A jeśli zgadzacie się ze mną, że nie ma niczego takiego jak bezużyteczne fakty, to w tym roku możecie obchodzić 40. rocznicę stworzenia Trivial_Pursuit.

Obecne wydarzenia stawiają wyzwanie mojemu pragnieniu zachowania kontekstu i miejsca w kontinuum historii. Oczywiście, często jest trudno dostarczyć pełnego tła dla każdej wiadomości, artykułu, filmu lub serii telewizyjnej, ale decyzja, co pominąć, mówi równie wiele, jak decyzja, co włączyć.

Na przykład, w tym miesiącu w Izraelu kombinacja trwającego impasu politycznego z rocznicą zamordowania premiera Icchaka Rabina (choć to 24 lata, a nie okrągła rocznica) doprowadziła do wielu ponownych badań okoliczności jego śmierci. Pełno jest oskarżeń o „podżeganie”. Według wielu – jeśli nie większości – ludzi na lewicy, „podżeganie” zabiło Rabina i proces Oslo. Spójrzcie jednak na oś czasu: wraz z narastającą mową nienawiści (część, jak wiemy teraz, z poduszczenia prowokatorów) było coraz więcej ofiar terroryzmu.   

Całkowicie potępiam zabicie Rabina (i przemoc ekstremistów z każdego końca spektrum), ale nie można na to patrzeć bez kontekstu wybuchów bomb Hamasu.

Podobnie, mówienie o izraelskiej „okupacji Zachodniego Brzegu” nie ma sensu bez wzięcia pod uwagę prób arabskiego świata zlikwidowania Izraela w wojnie 1948 roku i w Wojnie Sześciodniowej 1967 roku. „Okupacja” nie zdarzyła się w próżni. A spójrz wstecz i zobaczysz żydowskie społeczności w Judei i Samarii, zakorzenione tam od wieków i wykorzenione podczas wojny 1948 roku.

W pokręconym przypadku historycznym (lub przekręconej historii) Palestyńczycy w tym tygodniu obchodzili (nie okrągłą) 102. rocznicę Deklaracji Balfoura przez wezwanie Wielkiej Brytanii do złożenia przeprosin za swoje poparcie dla ustanowienia „narodowego domu dla narodu żydowskiego w Palestynie”.  Tragedia Palestyńczyków nie wynika jednak z Deklaracji Balfoura. Wynika z braku przywództwa gotowego do stworzenia kwitnącego państwa obok Izraela zamiast prób zniszczenia Izraela.

Irańska rewolucja nie była wynikiem jakiegoś Big Bangu. Ucisk i ostentacja Szacha odegrały ważną rolę w jego upadku, szczególnie w połączeniu z okresem inflacji w Iranie. (Panna Morant zauważała także rolę wykształconej klasy średniej w rewolucjach.) Przejęcie Iranu – obecnie Islamskiej Republiki Iranu - przez ajatollahów miało miejsce 40 lat temu, ale wynikające z tego wstrząsy nadal odczuwa się we wzroście islamskiego terroryzmu (tak sunnickiego, jak szyickiego) i w przegrupowaniach w świecie muzułmańskim i arabskim.

Wiele zmieniło się od czasu, kiedy setki irańskich studentów zajęło ambasadę USA w Teheranie 40 lat temu – trzymając personel w uwięzieniu przez całe 444 dni. Jak jednak powiedział francuski autor, Jean-Baptiste Alphonse Karr, 170 lat temu: Plus ça change, plus c’est la même chose.

Biorąc pod uwagę historię porewolucyjnego Iranu, mądrzej jest założyć, że dążenie reżimu do nuklearnego potencjału nie ma nic wspólnego z pragnieniem poczynienia postępów w badaniach medycyny nuklearnej. (Szczególnie pamiętając, co – lub raczej kogo – ajatollahowie nazywają „rakiem”.)  

W tym tygodniu jest 81. rocznica Kristallnacht. Nie jest to okrągła rocznica, ale warto o niej pamiętać. Noc Tłuczonego Szkła oznacza zorganizowany przez nazistów pogrom, podczas którego niszczono żydowskie domy, przedsiębiorstwa, instytucje i synagogi w Niemczech, Austrii i Sudetenland. Zabito około 100 Żydów i aresztowano tysiące tylko za zbrodnie bycia Żydami. Wiemy teraz, co zdarzyło się potem (lub powinniśmy wiedzieć): Holocaust i II Wojna Światowa. Kristallnacht był punktem zwrotnym: punktem zwrotnym ku gorszemu.

Nie ma nic nowego pod słońcem. Hajo Holborn, amerykańsko-niemiecki historyk, który zmarł 60 lat temu, powiedział: „Historia daje odpowiedzi tylko tym, którzy umieją zadawać pytania”.

Żydowska religia jest zbudowana na biblijnym napomnieniu: “Zahor!” “Pamiętaj!”

Nie ma obecności bez przeszłości. I nie ma przyszłości, jeśli nie znamy i nie nauczymy się z tego, co było wcześniej.


When dates with history are lost in cyberspace

Jerusalem Post, 7 listopada 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.

 
(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version