Jestem sceptyczny wobec paniki klimatycznej, ale poważnie traktuję obawy w sprawie koronawirusa

Pasażerowie w maskach przybywają na międzynarodowe lotnisko Dulles pod Waszyngtonem w ostatni piątek.

Przyjaciółka zapytała mnie, czy nie uważam, że te rozgorączkowane relacje medialne o Covid-19, chorobie koronawirusa, wymykają się spod kontroli. Wie, że od dawna jestem sceptyczny wobec wrzaskliwej paniki, jaka stała się rzeczą nieodłączną od publicznej dyskusji o zmianie klimatycznej. Czy to nie jest w gruncie rzeczy to samo? 


Nie, nie jest, powiedziałem i krótko wyjaśniłem, dlaczego te dwie sprawy bardzo się moim zdaniem różnią. Zastanawiałem się jednak potem nad jej pytaniem. Być może dłuższe wyjaśnienie będzie użyteczne.

Pierwszą i najbardziej oczywistą różnicą między paniką klimatyczną a rosnącym lękiem w sprawie koronawirusa jest to, że istnieje długa historia wirusowych epidemii, zaraz i pandemii. Nie ma nic spekulacyjnego ani teoretycznego w morderczej skuteczności, z jaką nowe choroby potrafią szerzyć się jak pożar w społecznościach spotykających się z nimi po raz pierwszy. Dżuma Justyniana, która wybuchła w Konstantynopolu w 541 roku zabiła – według oszacowań – co najmniej 25 milionów ludzi, kiedy szerzyła się w Azji, Afryce Północnej, Arabii i Europie. Czarna Śmierć w XIV wieku zmiotła z powierzchni Ziemi jedną trzecią populacji Eurazji. Najbardziej śmiertelna pandemia XX wieku, grypa hiszpańska, która wybuchła pod koniec I Wojny Światowej, skazała na przedwczesną śmierć ponad 50 milionów ludzi – więcej niż wszystkich żołnierzy i cywilów zabitych podczas wojny.


Horrory pandemii są udokumentowane i często opisywane. Niemniej, choć aktywiści klimatyczni przepowiadają kończące świat scenariusze katastrofy od lat 1960., apokalipsa jakoś nie wydaje się ziszczać.


Chociaż klimat zawsze jest zmienny, nieopanowane, antropogeniczne ocieplenie niewątpliwie prowadzi do kataklizmu. Ludzkie społeczności mają jednak wielką zdolność łagodzenia egzystencjalnych zagrożeń i takiej adaptacji, by się z nich wydostać. Dlatego też jest niebezpieczne, jaki pisał klimatolog Michael Mann, przesadne prezentowanie nauki o globalnym ociepleniu „w sposób, który przedstawia problem jako nie do rozwiązania i podsyca uczucia nieuchronnej katastrofy i beznadziei”. 


W odróżnieniu od tego, niepokojenie się o dewastację spowodowaną wirusową epidemią nie jest jedynie kwestią "ufania nauce" lub "przebudzenia się" do niewygodnej prawdy. Zarazy są rzeczywiste. Wybuchały z śmiertelnymi efektami w przeszłości, tak samo jak Covid-19 wybucha obecnie.


Włochy, pierwszy europejski kraj, który doświadczył tej choroby, przeszedł od zera zachorowań do ponad 12 tysięcy w zaledwie trzy tygodnie. Tylko w środę liczba włoskich nowych zachorowań w ciągu doby wzrosła z 631 do 827. W Iranie, informują, że ponad 11 tysięcy zachorowało, z których 514 zmarło (dane z piątku rano). Jednak dziesiątki wysokich rangą funkcjonariuszy reżimu znajdują się wśród zarażonych, co sugeruje, że choroba jest znacznie bardziej rozprzestrzeniona niż przyznaje to Teheran. W momencie, kiedy to piszę, Stany Zjednoczone mają znacznie niższą liczbę zachorowań, ale to kwestia czasu. Rząd i przemysł, zakazując lotów z Europy, zawieszając sezon NBA, odwołując maratony i duże parady, tworzą bariery kontaktów społecznych, które mogą ograniczyć łańcuch wirusowych zakażeń i „spłaszczyć krzywą” wzrostu epidemii.  


Wszystko to jest zgodne z naukowymi zasadami, które są dobrze znane, empirycznie potwierdzone i osadzone w doświadczeniu, nie zaś w polityce.  


Nie znaczy to, że kryzys Covid-19 nie został zarażony polityką: oczywiście, że został. Jak niemal wszystko w tych dniach, ten kryzys zamienił się w polityczną strawę – na prawicy nie mniej niż na lewicy. Gdy tylko dzieje się coś złego, stronnicy próbują zdobyć polityczne punkty lub rzucać politycznymi kamieniami.  


Na ogół jednak strategia reagowania na koronawirusa skupia się na sprawach praktycznych tu i teraz: zbieranie danych, dawanie pierwszeństwa badaniom, praca nad szczepionką, przygotowywanie medycznych obiektów – i komunikowanie społeczeństwu powściągliwym językiem i w porę o najbardziej praktycznych sposobach łagodzenia spodziewanych szkód. Eksperci na ogół trzymają się tego, co znane i skupiają się na tych nieznanych czynnikach, o których wiadomo, że istnieją, równocześnie szczerze wyjaśniając, że zaraza z pewnością rozszerzy się znacznie bardziej zanim nastąpi poprawa.


Kontrast z debatą o klimacie nie mógłby być wyraźniejszy.


Na podstawie modeli komputerowych, których wyniki wielokrotnie były błędne, krzyżowcy zmiany klimatu, włącznie z wieloma harcownikami w mediach, żarliwie upierają się, że „czas na debaty minął”, że „97 procent” naukowców podziela ich pogląd i że każdy, kto jest sceptyczny wobec scenariusza nadciągającej katastrofy, jest moralnym odpowiednikiem negacjonisty Holocaustu. Z fanatycznym zapałem oświadczają, że inne opinie muszą zostać uciszone.

Krzyżowcy zmiany klimatu, włącznie z wieloma harcownikami w mediach, żarliwie upierają się, że „czas na debaty minął” i że świat jest skazany, jeśli nie zmieni drastycznie nowoczesnego stylu życia.

Niczego podobnego nie widać w pełnych niepokoju dyskusjach wokółCovid-19. W rzeczywistości, jak podkreśla Larry Kummer  na geopolitycznym blogu Fabius Maximus, wypowiedzi z Centrum Kontroli Chorób i Światowej Organizacji Zdrowia były „wyraźne i konkretne w sprawie niepewności naszej wiedzy o epidemii koronawirusa… Naukowcy z WHO i CDC prowadzą swoją kampanię bez ataków, nie mówiąc już o szkalowaniu, tych ekspertów, którzy się z nimi nie zgadzają (a jest wiele obszarów spornych)”. 


Najbardziej jednak znaczącą różnicą między sprawą koronawirusa a sprawą klimatu jest to, że nikt nie zamienia koronawirusa w kulturowe pole bitwy. Nie wykorzystuje się choroby, by żądać drastycznej zmiany nowoczesnego życia. Skrajne kroki podejmowane obecnie – kwarantanny, zamykanie szkół, zamknięcie Kapitolu USAzamknięcie całego europejskiego kraju to nie jest kara za grzeszne życie. Choć te kroki są ostre, ich jedynym celem jest spowolnienie tempa zarażania, nie zaś radykalna transformacja społeczeństwa zgodnie z utopijnymi marzeniami środowiskowych aktywistów.


Poza odrobiną polityki na obrzeżach, wszystko, co jest powiedziane i robione w związku z koronawirusem, jest nastawione na ratowanie życia. Relacje medialne mogą być trochę zadyszane, a panika nigdy nie jest pomocna, ale to nie jest żadna napędzana ideologią histeryczna reakcja. Następnych kilka miesięcy może być okropnych. Często jestem sceptyczny, ale nie w tej sprawie.  


I’m skeptical about climate alarmism but i take coronavirus fears seriously

15 marca 2020

Tłumaczenie: Malgorzata Koraszewska

Jeff Jacoby

Prawnik i publicysta "Boston Globe".  

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version