Czy faszyzm to już tylko wyzwisko?

Faszyzm, islamofaszyzm, lewicowy faszyzm, gdzie jesteśmy i czy przypadkiem nie używamy słów w sposób, który ma nikły związek z ich pierwotnym znaczeniem? Oczywiście kiedy widzimy młodych i pięknych maszerujących w zwartych szeregach z zielonymi flagami na długich drzewcach, ze znakiem falangi na tych flagach, jesteśmy przekonani, że tu neofaszyzm nie próbuje się nawet ukrywać. Jest jeszcze neonazizm otwarcie nawiązujący wprost do osoby Adolfa Hitlera i używający całej nazistowskiej symboliki. Młodzi i piękni z ruchu narodowego czasem gorąco zaprzeczają, że mają coś wspólnego z nazizmem, ponieważ nazizm był lewicowy, a oni są prawicowi. Ostatecznie NSDAP miała już w nazwie i słowo socjalizm i partię robotniczą. Nie, nie, oni są prawicowi, podziwiają Pinocheta, który rozprawił się z lewactwem i ożywił gospodarkę.

W Ameryce powróciło określenie „lewicowy faszyzm”, które pojawiało się czasem w pierwszych dziesięcioleciach po wojnie. Faszyzm większości ludzi kojarzy się ze skrajną prawicą, z konserwatyzmem na sterydach, z czymś absolutnie przeciwstawnym lewicowości.


Russell A. Berman, amerykański emerytowany profesor germanistyki i literaturoznawstwa na Stanford University, w obszernym eseju analizuje kto, kiedy, jak i dlaczego używał pojęcia „lewicowy faszyzm”. 


Faszyzm – przypomina Berman - pojawia się wraz z przejęciem władzy we Włoszech przez Mussoliniego w 1922 roku i już w 1925 włoski dziennikarz, Giovannji Amendola opisuje faszyzm jako totalitaryzm, używając tego samego terminu dla komunizmu i stwierdzając, że centralnym filarem obu jest odrzucenie liberalizmu i demokracji. Amendola został szybko zamordowany przez faszystów, ale to jego porównanie było później wielokrotnie analizowane i rozwijane.


Pojęcie totalitaryzmu spina faszyzm i komunizm, dobrze pokazując, co te ruchy łączy i co je dzieli. Hannah Arendt opublikowała w 1951 roku Korzenie totalitaryzmu. Pokazując narodziny stalinowskiej Rosji i nazistowskich Niemiec, Arendt pisze o odrzuceniu w obydwu zarówno tradycyjnych instytucji, jak i zbiorowej pamięci. Ideologiczne założenia formułowane były inaczej – w nazizmie dążono do „rasowej czystości”, w komunizmie do bezklasowego społeczeństwa, ale w obydwu widzieliśmy tę samą strukturę wodzowską, jednopartyjną, dążącą do zmiażdżenia wszelkiej opozycji, odwołującą się do ludowej sprawiedliwości, podejrzliwości i donosów, a wreszcie w jednym zbudowano system obozów koncentracyjnych, a w drugim gułag.


Nie ważne, kto jest rzeczywistym oponentem, istotny jest terror, atmosfera strachu paraliżującego sam zamiar jakiegokolwiek oporu. Jak pisała Hannah Arendt, gdyby istnienie obozów koncentracyjnych uzależnione było od liczebności rzeczywistej opozycji, zapewne nie przetrwałyby pierwszych lat totalitarnej władzy. Zapełniali je ludzie niewinni, wrogowie z definicji, całe grupy ludzi, których aresztowano i wysyłano do obozów niezależnie od tego, co rzeczywiście robili. Bezprawie jest samą istotą totalitaryzmu.    


Jak pisze Berman, prawie siedemdziesiąt lat po publikacji książki Arendt wspólne cechy tych dwóch systemów totalitarnych przestały być dostrzegane. Podczas gdy określenie faszysta, czy nazista ma silny ładunek negatywny, słowo komunista nie budzi dziś takich emocji. Zdaniem Bermana analiza genezy “lewicowego faszyzmu” wymaga sięgnięcia do sporów w czasach, kiedy faszyzm jeszcze nie istniał. Narodziny potwora opisywała już Róża Luksemburg. Zamordowana przez bojówkę skrajnej prawicy w styczniu 1919 roku Róża Luksemburg bardzo krótko obserwowała początki radzieckiego systemu. Ostrzegała, że socjalizmu nie da się zbudować dekretami, że wymaga innowacji i eksperymentów, a to możliwe tylko w demokracji i przy pełnej gwarancji wolności słowa. „Tylko niczym niehamowane, burzliwe życie układa się w tysiące nowych form i improwizacji, wyłania twórcze siły i koryguje swoje błędy” – pisała.       

„Życie w krajach, gdzie ograniczona jest wolność, jest nędzne i wciśnięte w sztywne ramy, jest bezowocne, właśnie dlatego, że pozbawione demokracji, odcina źródła życia, duchowe bogactwo i postęp.”

Była świadoma tego, że rządy terroru demoralizują i skazują społeczeństwo na niepowodzenie.


Oczywiście Róża Luksemburg nie używała określenia „lewicowy faszyzm”, jednak jej analiza taktyki bolszewików prowadziła ją do obawy, że tak prowadzona walka z caratem może stworzyć system jeszcze gorszy od caratu. W wydanej już pośmiertnie Rewolucji rosyjskiej pisała, że zdławienie demokracji było zdradą rewolucji.        


Pisała również, że demokratyczne instytucje mają swoje ograniczenia i wady, Lenin i Trocki zdecydowali się jednak na całkowitą likwidację demokracji i podporządkowanie wszystkiego partyjnemu kierownictwu.

„Wolność wyłącznie dla tych, którzy popierają rząd, tylko dla członków jednej partii – niezależnie od tego ilu ich będzie  - nie jest wolnością. Wolność jest zawsze wolnością dla tych, którzy myślą inaczej”.

Wolność nie może być przywilejem, pisze dalej Róża Luksemburg. Krytykując leninowski „demokratyczny centralizm” stwierdzała, że grozi likwidacją wolnych wyborów i wolności prasy, systemem, w którym prawdziwie aktywna jest już tylko biurokracja, a to prowadzi do jakobińskiej dyktatury, która kończy się skrytobójczymi zamachami, egzekucjami i masowymi prześladowaniami.       


Russell A. Berman przechodzi do innych krytyków leninowskiej rewolucji z lewa. Otto Rühle, niemiecki komunista, będący na emigracji w Meksyku użył w 1939 roku określenia „czerwony faszyzm” stwierdzając, że nie różni się od „brunatnego faszyzmu”.   


Wcześniej, bo już w 1930 roku, niemiecki socjaldemokrata Kurt Schumacher pisał o pomalowanych na czerwono faszystach. Podczas wojny trafił do obozu koncentracyjnego, a po wojnie był pierwszym przewodniczącym SPD i zaciekłym  krytykiem komunistycznego systemu w NRD, systemu, który żądał jedności narodu w każdej kwestii i w każdej myśli. Komunistyczna dyktatura doprowadziła w czerwcu 1953 roku do rewolty w Niemczech Wschodnich. Po jej zgnieceniu Bertold Brecht pisał:


Po powstaniu 17 czerwca

Przewodniczący Związku Pisarzy

Polecił w Alei Stalina rozrzucić ulotki

Głoszące, że naród

Utracił zaufanie władz

I może je odzyskać tylko

Przez zdwojoną pracę. Czy jednak

Nie byłoby prościej, gdyby władze

Rozwiązały naród

I wybrały nowy?


Berman przypomina, że sztandarowy faszysta Mussolini, zaczynał swoją polityczną karierę jako socjalista, a nawet był w kierownictwie Włoskiej Partii Socjalistycznej. Czy całkowicie zmienił swoje poglądy? Tak i nie, zachował pogardę dla idei liberalizmu i indywidualizmu. Zarówno we Włoszech, jak i w Niemczech rodzi się prawicowa niechęć do gospodarki rynkowej, a w szczególności do „finansowego kapitału” jako kosmopolitycznego zjawiska kontrolowanego przez Żydów. Otwarty antysemityzm pozwalał mobilizować poparcie szerokich mas.   


W samej NSDAP toczyły się początkowo spory o nacjonalizację przemysłu i współpracę z komunistami, Hitler przeciął te dyskusje w 1934 roku, eliminując swoich przeciwników podczas „nocy długich noży”, ale współpraca ze Stalinem wróciła na tapetę w kilka lat później w formie paktu Ribbentrop-Mołotow.        


Berman przypomina, że w dzisiejszym świecie widzimy analogiczne flirty między skrajnie konserwatywnymi dziedzicami faszyzmu w Islamskiej Republice Iranu a zachodnią (w szczególności amerykańską) lewicą. Tej wspólnocie zachodniej lewicy zupełnie nie przeszkadza brak wolności słowa, prześladowanie, tortury i mordy opozycji, mordowanie gejów, dyskryminacja kobiet ani imperialne podboje. Łączy niechęć do demokracji i kapitalizmu.       


W 1939 roku sojusz czerwonego i brunatnego faszyzmu ułatwił ponowny rozbiór Polski i nazistowski podbój Europy zachodniej. Tym, co wielu ludzi lewicy wówczas zdumiewało, to łatwość z jaką w ZSRR z dnia na dzień zdławiono antyfaszystowską retorykę, zastępując ją zapewnieniami o antykapitalistycznej wspólnocie. Nieliczni komuniści ze wschodu i zachodu otrzeźwieli w tym momencie. Inni przyjęli nową rzeczywistość do wiadomości uznając, że nie ma zbawienia poza Partią.              


Określenie „lewicowy faszyzm” było używane w latach 60. ubiegłego wieku. Jürgen Habermas krytykował niemiecki ruch studencki, nazywając go „lewicowym faszyzmem”. (Wycofał się z tego jednak po pewnym czasie.) Podobnie socjolodzy Lewis Feuer i Irving Horowitz pisali, że część amerykańskiego ruchu studenckiego jest „lewicowym faszyzmem”. Herbert Marcuse uznał natomiast, że to określenie jest oksymoronem. Ten myśliciel lamentował, że robotnicy mają zbyt wiele i tracą rewolucyjnego ducha, w pracy o Tolerancji represywnej argumentował, że niewielka dobrze zorganizowana mniejszość może dominować nad rozbitym i upokorzonym społeczeństwem. Krótko mówiąc był ideologiem dyktatury i odnosi się wrażenie, że na dzisiejszych amerykańskich uniwersytetach widzimy wśród kadry profesorskiej wielu jego uczniów. Berman pisze, że podsycanie tłuszczy do nienawiści było od pierwszej chwili jedną z najbardziej charakterystycznych cech faszyzmu. Rządy prawa zostają zakwestionowane, przywódcy ogłaszają otwarcie sezonu polowania na wrogów ludu. W drugiej połowie ubiegłego wieku najbardziej krwawe występy „lewicowego faszyzmu” zorganizowane były pod hasłem chińskiej ”rewolucji kulturalnej”.   

Russell A. Berman zastanawia się nad pytaniem, na ile to określenie „lewicowego faszyzmu” pasuje do zjawiska obserwowanego w dzisiejszej Ameryce? Na kampusach widzimy terroryzowanie wszystkich, którzy krytykują ruch „przebudzonych”, w redakcjach gazet widzimy czystki, w całym społeczeństwie rośnie poczucie zagrożenia, że niewłaściwe poglądy mogą prowadzić do przykrości, a nawet utraty pracy. Profesorowie boją się występować w obronie studentów mających własne zdanie. Widzimy koordynację działań między przywódcami ruchu a motłochem na ulicy. Widzimy również otwarte ataki na rządy prawa i siły porządkowe.       


Jest tu jeszcze jeden element: obsesyjna chęć wymazywania historii. Ta obsesja łączy wiele ruchów totalitarnych z ambicjami do podboju świata. Talibowie zniszczyli pomnik Buddy, bojownicy ISIS burzyli starożytne budowle w Iraku, Erdogan zmienia Hagia Sophia na meczet, w Waszyngtonie, pod hasłami dziwacznie pojmowanego antyrasizmu tłuszcza podjęła próbę obalenia pomnika Abrahama Lincolna, pomnika mającego upamiętnić proklamację o zniesieniu niewolnictwa z 1863 roku.               


Totalitarna pokusa jest zawsze żywa, budząca ją ideologia może płynąć ze świątyń, z telewizorów, z sal uniwersyteckich, czasem nadchodzi z prawa, czasem z lewa, często odradza się równocześnie po obu stronach. Nieodmiennie spuszcza ze smyczy żądny mordu motłoch i obiecuje ludową sprawiedliwość oraz nowe prawa, prowadzące do nowego wspaniałego jutra.    

(0)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version