Dorastaliśmy nienawidząc i przeklinając Żydów

Członkowie Ruchu narodowosocjalistycznego oddają nazistowski salut pod płonącą swastyką. Georgia, USA. 21 kwietnia 2018. (zdjęcie: GO NAKAMURA/REUTERS)
Poniższy tekst nie ukazał się na łamach biuletynu Amnesty International, ani gazety „New York Times”, ani brytyjskiego „Guardiana”, nie ukazał się w Kanadzie, gdzie mieszka jego Autorka, został opublikowany przez izraelską „Jerusalem Post”. Można odpowiedzieć, że przecież Autorka tam go właśnie wysłała, że jest to jej przesłanie do mieszkańców Izraela. Być może to właśnie jest najprostsze wprowadzenie do tej krótkiej opowieści o dorastaniu w nienawiści do Żydów. Autorka przedstawia się sama:

Nazywam się Ensaf Haidar. Jestem żoną Raifa Badawi, więźnia sumienia, który od siedmiu lat siedzi w mrocznej, zimnej celi za murami więzienia w Arabii Saudyjskiej.


Uczono nas w arabskim świecie, że Holocaust jest wielkim kłamstwem. Dopiero, kiedy jako dorośli otworzyliśmy oczy na idee humanizmu, odkryliśmy, że w rzeczywistości Żydzi są ludzkimi istotami i dobrymi ludźmi.


Zaledwie w dwa dni po straszliwej masakrze w redakcji ‘Charlie Hebdo’ mój  mąż został wywleczony ze swojej celi więzienia w Dżudda, zaprowadzony na plac przed meczetem Al-Dżafali, gdzie publicznie wymierzono mu 50 batów jako pierwszą porcję wyroku chłosty.    


Jego zbrodnia? Jego wyrok głosi, iż był winny „znieważenia islamu” oraz ‘publikowania treści, które mogą zakłócać porządek publiczny, wartości religijne i moralność’.


Jego prawdziwą zbrodnię można sprowadzić do jednego zdania: wierzył w fundamentalne prawo głoszenia swoich opinii.


Wolność słowa jest samym sednem sprawy Raifa.     


Raif ma odmienną niż władze wizję przyszłości naszego kraju i naszego regionu. Jego wizja odwołuje się do humanizmu, do wzajemnej akceptacji, do szacunku i wzajemnego zrozumienia, do idei prowadzących do pokoju w regionie. Ta wizja jest główną kwestią w jego sprawie.       


Fundamentalna dla jego wizji jest sprawa zakończenia dyskursu nienawiści, której uczono nas w naszym dzieciństwie, która stanowi główny nurt ekstremistycznych religijnych dogmatów i cynicznego wykorzystywania przez rządy konfliktu izraelsko-paletyńskiego.     


Fundamentalna dla tej wizji jest akceptacja tego, że wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, niezależnie od religii, poglądów, płci, koloru skóry czy społecznego statusu. Mamy tę samą ludzką godność.     


Fundamentalne dla tej wizji jest uznanie, że Żydzi nie są naszymi wrogami.


Naszym wrogiem jest naładowany nienawiścią dyskurs, który odbiera nam zdolność dostrzeżenia ludzkich cech w tych, którzy są od nas inni.    


Naszym wrogiem jest tyrania religijnego ekstremizmu, która narzuca nam nienawiść do Żydów i głosi, że są naszymi wiecznymi wrogami. Naszymi wrogami są systemy polityczne dyskryminujące swoich obywateli i gwałcące prawa człowieka. To są nasi wrogowie.      


Ta wizja wymaga upierania się przy naszym wspólnym humanizmie.  


Ta wizja nie wymaga zderzenia cywilizacji ani konfliktu między Wschodem i Zachodem. Potrzebuje raczej żądania ochrony uniwersalnych praw człowieka, czegoś z czym zgadzają się wszyscy obrońcy praw człowieka na świecie.   


Wierzę, że możliwe jest uczynienie świata lepszym. To jest wspólne marzenie tak wielu ludzi na świecie rozdzieranym przez wojny i przemoc. Dążenie do tego celu staje się obowiązkiem, naszym ludzkim, moralnym obowiązkiem popierania wolności i praw jednostki.    

Ten moralny obowiązek powinien być głoszony nie tylko w odniesieniu do krajów naszego pochodzenia, ale również w ojczyznach z wyboru, w liberalnych demokracjach, które doświadczają przerażającego wzrostu antysemityzmu.   


Jest naszą wspólną odpowiedzialnością przeciwstawienie się antysemityzmowi i tym, którzy zaprzeczają Holocaustowi.    


Od dzieciństwa dorastaliśmy w nienawiści do Żydów i uczono nas przeklinać ich. Musimy stanowczo odrzucić ten przekaz i pracować z wysiłkiem aby go wyeliminować.

Tyle żona więźnia sumienia. Ktoś kiedyś napisał, że dziś Izrael jest Dreyfusem narodów. Setki, a może tysiące intelektualistów powtarzało za Émilem Zolą J'accuse! Czasem dotyczyło to antysemityzmu, czasem czegoś innego, ale słowo „oskarżam” jest tak mocne, więc piszący mają nadzieję, że ktoś usłyszy.


Raif Badawi jest więźniem sumienia, dokładnie w tym sensie w jakim definiował to pojęcie inicjator Amnesty International, Peter Benenson. Badawi nigdy nie nawoływał do przemocy, jest bestialsko prześladowany wyłącznie za słowa. Walka o więźniów sumienia nie jest już ani jedyną, ani nawet główną działalnością Amnesty International. Chwilami można mieć wrażenie, że pozostała jako listek figowy dla aktywizmu, w którym widzimy polityczne harce, wybiórcze piętnowanie łamania praw człowieka, systematyczne powielanie kłamstw o Izraelu, a nawet współpracę z terrorystami. Wszystko się kiedyś psuje, nie ma powodów do rozdzierania szat. Autorka pisze, że wizja jej męża wymaga żądania ochrony uniwersalnych praw człowieka, „czegoś z czym zgadzają się wszyscy obrońcy praw człowieka na świecie”. Niestety, prawa człowieka bywają przywoływane instrumentalnie, czasem w sposób, który zmienia je w parodię. Gdyby nie tragiczne konsekwencje, moglibyśmy powiedzieć, że walka o prawa człowieka na forum ONZ została zamieniona w kabaret. Tam nie walczy się ani o więźniów sumienia, ani z innymi formami rzeczywistego łamania praw człowieka przez rządy, ani z antysemityzmem zamienionym na antysyjonizm. Ustawiczne, niemal nieodmiennie fałszywe, oskarżenia Izraela służą do odwracania uwagi od faktycznego łamania praw człowieka.      


Słowa Ensaf Haidar brzmią jak apel do nas wszystkich, ale opublikowane zostały na łamach izraelskiej gazety, której czytelnicy wiedzą aż nadto dobrze jak ludobójczy był antysemityzm w przeszłości i jak ludobójczy jest antysemityzm (również ten zamieniony na antysyjonizm) dziś. Być może miała nadzieję, że ten apel podchwycą inni, że zostanie zauważony w Kanadzie, w USA, w Wielkiej Brytanii. Zapewne wiedziała, że jej słowa zostaną zauważone w Arabii Saudyjskiej i że nie pomogą jej mężowi. Domyślam się, tylko się domyślam, że Raif Badawi nie będzie jej potępiał za tę publikację, że jest dumny ze swojej żony.


Na stronie Facebooka Ensaf Haidar znalazłem rysunek:

Zaintrygował mnie jeden z komentarzy pod tym właśnie rysunkiem:

 Czytelniczka, Lamees Lana, pisze:

Jestem zawiedziona że jesteś przeciwko ANTIFIE. Dlaczego byli muzułmanie stają się zwolennikami prawicowych faszystów zważywszy, że byli muzułmanie wycierpieli tak wiele ze strony prawicowych konserwatystów. Niezależnie czy prawicy zachodniej, czy radykalnych muzułmanów… jest tak bolesne patrzenie na byłych muzułmanów trzymających się tych samych poglądów pod zmienioną nazwą.

Jak trudno byłoby wyjaśnić tej młodej kobiecie, że nie ma podziału na lewicę i prawicę, że jest inny podział, znacznie ważniejszy, ten właśnie, o którym pisze Ensaf Haidar. To właśnie ukrywanie się w wojowniczych plemionach lewicy lub prawicy jest powodem, dla którego słowa skierowane do nas tak niewielu mogą zainteresować i ukazują się w Izraelu, a nie gdzieindziej.

(1)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version