Bal tchórzy, opętanych i szubrawców

Ks. Stanisław Musiał
Stanisław Obirek przypomniał niedawno wspaniały esej księdza Stanisława Musiała „Czarne jest czarne”. Ponieważ tekst jest dostępny on-line powtórzyłem jego lekturę, zdając sobie sprawę z tego, że po 22 latach nie tylko nie utracił aktualności, ale z wielu względów (tych krajowych i tych ogólnoświatowych) jest to tekst szczególnie pouczający. Czytałem go w  dniu, w którym Iran ponownie rozważał, czy już rozpocząć wojnę zmierzającą do zagłady Izraela i jego mieszkańców, i w którym dostałem kolejny list życzący mi szybkiej śmierci, w związku z moim pisaniem, że lewicowy antysyjonizm jest prawicowym, morderczym antysemityzmem, przefarbowanym przez sowiecką propagandę i uszlachetnionym przez szacowne zachodnie media.

Ksiądz Stanisław Musiał zaczyna swój esej od przypomnienia wydarzenia sprzed prawie 140 lat:

Na początku lat 80. Zeszłego [XIX] stulecia w Berlinie ks. Adolf Stoecker, nadworny kaznodzieja cesarski, działacz ruchu chrześcijańsko-społecznego - postać znana wówczas w protestantyzmie niemieckim - grzmiał podczas jednego ze swych kazań: "Nie spoczniemy (...) dopóki nasz naród niemiecki (...) nie powstanie, żeby zrzucić z siebie panowanie żydowskie. Kraju niemiecki, chrześcijański narodzie, napominam Cię, przebudź się!". W protokole z wystąpienia ks. Stoeckera odnotowano skwapliwie, że wezwanie kaznodziei do przebudzenia się narodu zostało przyjęte "nie milknącym huraganem oklasków".

Autor tego eseju, katolicki kapłan, przypominał, że księża i pastorzy kościołów protestanckich mieli znaczący udział w rozbudzeniu demonów ludobójstwa. Ideologia zwierzęcej nienawiści sączyła się z ambon, była obecna w salonach, na uczelniach i w mediach.


Tak liczne uczestnictwo kapłanów w tej orgii nienawiści przydawało jej boskiej sankcji. Dla Stanisława Musiała bezpośrednim powodem napisania tego tekstu były jawnie antysemickie wystąpienia kapelana „Solidarności”, księdza  Henryka Jankowskiego. Tych wypowiedzi było wiele, Jankowski był nawet zmuszony za nie przepraszać, chociaż dziwne to były  przeprosiny: "To, co naród polski myśli, ja powiedziałem głośno. Nie przez pomyłkę, ale z przekonaniem". Złośliwie można by odpowiedzieć, że naród polski myśli to, czego Kościół naucza. Już słyszę gniewne krzyki, że to nieprawda, że ci kapłani, którzy otwarcie głoszą nienawiść, są marginesem, że Kościół naucza miłości. Ksiądz Musiał wiedział lepiej. Nie pisał o tym wprost. Ostrożnie kluczył, zastanawiając się, dlaczego członkowie Episkopatu reagują pobłażaniem, lekceważeniem całej sprawy, czy wręcz negowaniem, że jest to wzywanie do nienawiści.


Musiał nie miał i nie mógł mieć złudzeń na temat polskiego Kościoła. Doskonale wiedział jak silny był antysemityzm w seminariach dla duchownych i co oznaczała owa „pobłażliwość” biskupów. Wiedział z własnego doświadczenia, że ksiądz, który zaczyna walczyć z antysemityzmem, spotyka się z potępieniem i ostracyzmem ze strony hierarchii i nie tylko. A jednak był naiwny. W końcu ubiegłego wieku wierzył uczciwie, że zachodnie chrześcijaństwo, katolickie i protestanckie, jest wolne od antysemityzmu. Pisał:

Na obecnym etapie tym, co interesuje opinię światową, są nie takie czy inne poglądy i wypowiedzi antysemickie ks. Jankowskiego, tylko kwestia: jak reagują na te wypowiedzi Polacy? To jest dla międzynarodowej opinii publicznej ważne i ciekawe. I nie można mieć tego za złe światowym, a zwłaszcza zachodnim mediom. Mają do tego święte prawo. Przecież chcemy wejść do rodziny państw europejskich. Dla krajów zachodnioeuropejskich nie jest rzeczą obojętną, z kim się wiążą. Mają one różne problemy, ale nie mają już problemu antysemityzmu występującego w tak ostrej formie. Chorobę społeczną, której nazwa kliniczna brzmi: "antysemityzm", kraje te znają z własnego doświadczenia. Niektóre zapłaciły za nią wielką cenę. Czy przy bezpiecznym, dostatnim stole jest im potrzebny chory partner?

W zachodnich metropoliach masowe demonstracje, na których było słychać hasła „Żydzi do gazu”, miały pojawić się dopiero później, polski antysemityzm końca ubiegłego wieku był zgrzebny, wierny tradycji. Tymczasem ten zachodni chciał być bardziej cywilizowany, uczył się nowej formuły skrywania starych przesądów za rzekomą obroną praw człowieka. Odnajdował radość życia w sympatiach dla Arafata i jego „pokojowych” działań. Łatwo zapomnieć, że już antysemityzm był próbą ukrycia prymitywnej i plebejskiej Judenhass. Antysemityzm miał być kulturalny i salonowy, podbudowany nauką o rasach. Średniowieczne nauki Kościoła o przekłuwanej hosti, chrześcijańskich dzieciach zabijanych na macę i zatruwaniu studni, zostały zastąpione „podbudowanymi” przez Ochranę teoriami o żydowskiej władzy i żydowskich spiskach. Po wojnie również ten „kulturalny” antysemityzm stał się na salonach trochę wstydliwy i przyznawano się do niego tylko w zaufanym towarzystwie. Ani Światowa Rada Kościołów, ani Watykan nie zareagowali protestem na zaproponowaną przez ZSRR i przyjętą przez ONZ rezolucję, że syjonizm jest rasizmem.


Zastanawiał się ksiądz Musiał jak reagują na wystąpienia antysemickie księdza Jankowskiego Polacy? Jak sobie z tym problemem radzą? Okazją do napisania tego wspaniałego eseju był fakt, że antysemityzm kapelana „Solidarności” zwrócił uwagę międzynarodowej prasy, a przecież wiedział, o tym, o czym ani międzynarodowa, ani krajowa prasa nie mówiła, o antysemickiej atmosferze na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, zapewne wiedział również o kazaniach wiejskich proboszczów. Ledwie w 1989 roku wybuchła wolność, we wsi, w samym środku Polski, nowy dyrektor postanowił zmienić komunistycznego patrona szkoły na szkołę im. Janusza Korczaka. Proboszcz przekonywał wiernych z ambony, że zaraz każe zdjąć krzyże w klasach i powiesi gwiazdę Dawida. Dyrektor szybko przestał być dyrektorem. Kapelan „Solidarności” nie kłamał, mówił głośno, to co myślał naród. Ksiądz Musiał był przekonany, że gdyby jakiś ksiądz katolicki o takim rozgłosie jak ksiądz Jankowski, wystąpił na Zachodzie z podobnymi opiniami antysemickimi, to ludzie wyszliby na ulice protestować. Możliwe, pytanie jak wielu, w którym miejscu i w którym momencie.


W 1968 roku zwykli ludzie w Polsce demonstrowali przeciwko „syjonistom”: krzycząc „koniec wasz bliski pakujcie walizki”. Wielu wyjechało wtedy do Szwecji, niektórzy zamieszkali w Malmö. Teraz uciekają z tego miasta, bo tam Żyd może zostać pobity, albo stracić życie, więc znów szukają bezpiecznego miejsca na Ziemi. Żydzi znów uciekają z Europy. Najwięcej z Francji, ale z innych krajów również. Powód? Zbyt wielu kapłanów (tych w sutannach i tych w parlamentach) ponownie głośno mówi to, co myślą narody zjednoczone w nienawiści i mówią to nie przez pomyłkę, ale z przekonaniem.  


Kiedy dyktator z Organizacji Wyzwolenia Palestyny w 2016 roku oznajmił w Parlamencie Europejskim w Brukseli, że izraelscy rabini wzywają do zatruwania palestyńskich studni, nikt nie zaprotestował, nikt nie wyszedł, przeciwnie otrzymał gorącą owację na stojąco.


Ksiądz Stanisław Musiał doskonale pamiętał jak radzieccy specjaliści przemalowali antysemityzm. W „Czarne jest czarne” pisał:

Kiedyś temat antysemityzmu stanowił tabu, a być patriotą - w wykładni rządzącej partii komunistycznej - znaczyło być antysyjonistą (co w praktyce równa się byciu antysemitą).

Chciał jednak wierzyć, że to aberracja panująca w krajach zniewolonych przez Rosję. Mylił się, albo nazbyt był skoncentrowany na tym, co widział koło siebie.

Jak jednak można się dziwić, że antysemityzm w odbiorze społecznym nie jest postrzegany jako groźne zło, skoro w przypadku ks. Jankowskiego zawiodły całkowicie wielkie ciała opiniotwórcze i autorytety moralne? Mam na myśli polityków, ludzi kultury i - niestety - Kościół.

Ksiądz Jankowski kochał ojczyznę i dzieci. Nie on jeden, w zachodnich kościołach chrześcijańskich coraz częściej słyszeliśmy o miłości z nutą oburzenia, że ci wstrętni Izraelczycy tak utrudniają biednym Palestyńczykom zabijanie Żydów. Taka osobliwa wersja teorii zastąpienia przenikała nawet do ludzi prawdziwie dobrej woli. Zaczęli akceptować, że Jezus urodził się w Palestynie, że był Palestyńczykiem, kochali pokój i wierzyli, że wszyscy ludzie są dobrzy, z wyjątkiem Żydów, bo ci to wiadomo.


Musiał obawiał się, że może tu działać upływ czasu. Z pewnością miał rację. Wnuki oglądają fotografie dziadków i chcą być z nich dumne.       


Amerykański autor pisze o swoich doświadczeniach z Monachium, gdzie od pewnego czasu pracuje dla swojej amerykańskiej firmy. Wiliam  E. Grim opisując swoje doświadczenia życia w Monachium zaznacza, że on sam nie jest Żydem, że nikt z jego krewnych nie zginął w Holocauście. Nie zajmował się wcześniej problemem antysemityzmu, uważając go za odległe zjawisko historyczne. Mieszka na przedmieściach Monachium, przy ulicy, która do maja 1945 roku nosiła nazwę Adolf Hitler Strasse. Codzienie, jadąc do pracy mija dom, w którym mieszkał Hitler. W autobusie obserwuje dzisiejszą młodzież, widział jak młody człowiek pokazuje kolegom przedwojenne wydanie Mein Kampf i chwali się, że to egzemplarz dziadka. Koledzy wyraźnie zazdrościli i byli pełni podziwu. W pracy, podczas rozmowy o kolejnym kontrakcie okazało się, że człowiek z Nowego Jorku, który stoi za tym kontraktem nazywa się Rubinstein. Grim zauważył, że twarze jego niemieckich kolegów miały dziwny wyraz. Jeden z nich powiedział ”Problemem z Ameryką jest to, że wszystkie pieniądze mają tam Żydzi”. Inni parsknęli śmiechem. W prywatnych rozmowach często pojawiała się polityka. Autor postanowił uszeregować najczęściej powtarzające się opinie. Na pierwszym miejscu był żal, że Niemcy i Ameryka znalazły się po różnych stronach podczas wojny, podczas gdy wspólnym wrogiem była Rosja. Już na drugim znalazła się opinia, że naziści przesadzili podczas wojny, ale w amerykańskich mediach opisy Holocaustu są przesadzone, bo amerykańskie media są w rękach Żydów. Dalej pojawiają się zapewnienia, że podczas wojny niemal wszyscy Niemcy byli przeciwnikami Trzeciej Rzeszy, nie wiedzieli o mordowaniu Żydów, ale Żydzi w dużym stopniu byli sami winni temu co się stało. Ariel Szaron był gorszy niż Hitler, a Izraelczycy to naziści. Ameryka popiera Izrael, ponieważ Żydzi kontrolują amerykański rząd i amerykańskie media.


Czy badania postaw i poglądów niemieckiego społeczeństwa potwierdzają obserwacje tego Amerykanina? Tylko w pewnym stopniu. Jednak tego rodzaju obserwacje uporczywie powtarzają się.


Antysemityzm nadal jest trochę wstydliwy, chociaż w znacznie mniejszym stopniu, aniżeli wtedy, kiedy Stanisław Musiał pisał o występach miłującego ojczyznę kapelana ”Solidarności”. Ten antysemityzm jest obecny na Jasnej Górze, kiedy przybywają tam oddziały ONR, w katedrach i w wiejskich kościołach. Hierarchia nie spieszy się z potępieniami i nie dostrzega niczego złego w obecności antysemickiej literatury w kościołach, zdecydowanie woli potępiać księży takich jak Wojciech Lemański, chociaż czasem, jak w przypadku księdza Międlara, obawia się, że tak daleko idąca otwartość może zaszkodzić księżom umiarkowanym, takim jak ksiądz Tadeusz Rydzyk. Ksiądz profesor Tadeusz Guz hierarchii nie uwiera. Owszem zakazano mu wypowiadać się o reformacji i Lutrze, ale powtarzane porzez niego odwieczne kłamstwa o Żydach i podżeganie do nienawiści pozostają w głównym nurcie.  


Błędem byłoby sądzić, że ten bal tchórzy, opętanych i szubrawców ogranicza się do sfery sakralnej. Profani wydają się tańczyć w takt tej samej muzyki. Demony, o których pisał ksiądz Stanisław Musiał, przybrały dziś inny kształt i mobilizują tysięczne tłumy na ulicach Berlina, Londynu czy Sztokholmu, czasem tłum krzyczy „nigdy więcej” powiewając flagami Hezbollahu i Hamasu.      


Musiał w swoim eseju pisał:

"Nietolerowanie" drugiego człowieka tylko ze względu na jego biologiczne pochodzenie jest ciemnym zaułkiem myślowym: wkracza się tutaj na teren, gdzie kończy się wszelkie rozumowanie, gdzie gasną wszelkie światła w umyśle ludzkim, zaiste wchodzi się w krainę absurdu i śmierci.

Antysemici doskonale o tym wiedzą, więc wolą mówić o miłości, o solidarności, o tym, że Żydzi to rasiści i naziści. Tak jest zgrabniej i bardziej po ludzku.


Właśnie dowiedziałem się, że izraelska okupacja przyczynia się do zabójstw honorowych wśród Arabów (reakcja amerykańskiej kongresmenki na zamordowanie młodej Palestynki przez jej brata, bo widziano ją na mieście z mężczyną). W Ameryce demokraci mówią rzeczy podobne jak brytyjscy socjaliści, w Polsce nie zawsze jestem pewien, które nienawistne komentarze pisane są przez ludzi przychodzących z prawej, a które przez tych, którzy przychodzą z lewej strony sceny politycznej. (Z publicystami sprawa przedstawia się inaczej, tu podziały są wyraźniejsze, a przebranie antysemityzmu za antysyjonizm i żle skrywane udawanie obrony praw człowieka  jest nieco wyraźniejsze po lewej stronie.)     


Pisząc swój esej przed wejściem w trzecie chrześcijańskie tysiąclecie Stanisław Musiał miał nadzieję na jakiś pasterski list, który zatrzyma powrót demonów. Nawet gdyby taki list był, nie sądzę aby zmienił bieg historii. Tymczasem milenialsi podnieśli wysoko sztandar antysemityzmu. Którego otwarty powrót zwiastował u nas słynny kapelan „Solidarności” tak bardzo kochający ojczyznę i dzieci.     

(2)
Listy z naszego sadu
Chief editor: Hili
Webmaster:: Andrzej Koraszewski
Collaborators: Jacek Chudziński, Hili, Małgorzata Koraszewska, Andrzej Koraszewski, Henryk Rubinstein
Go to web version