Żeby odpowiedzieć na powyższe pytanie, trzeba zastanowić się: “Kto odnosi korzyść z tej przemocy?”
Kiedy latem byłem w Jerozolimie, niemal każdego dnia modliłem się w Al-Aksie i mogę osobiście potwierdzić dzienną rutynę: nie-muzułmanie, Żydzi, chrześcijanie lub inni, mają pozwolenie na odwiedzanie tego terenu do godziny 11, po tej godzinie wolno wejść tylko muzułmanom. Żydzi wchodzili do Al-Aksy jako odwiedzający od dziesięcioleci, ale władze izraelskie nie pozwalały im modlić się w tym miejscu. To się nie zmieniło w ostatnich tygodniach.
Niemniej, nagle, media palestyńskie, jordańskie i katarskie (Al-Dżazira) zaczęły codziennie donosić: „Izraelscy osadnicy szturmują Al-Aksę”.
W dodatku do doniesień w mediach nagle na całym Zachodnim Brzegu i w Jerozolimie pojawiły się plakaty: “Żydzi atakują Al-Aksę, czy budzi to twój gniew?” i mniej więcej w tym samym czasie rozpoczęła się przemoc.
Niektórych zaskoczyło, że media króla Jordanii rozpoczęły kampanię antyizraelską, wzywając do “trzeciej intifady dla Al-Aksy”. Dlaczego jordański król miałby to robić?
Apologeci króla Jordanii twierdzą zazwyczaj, że król pozwala swoim medium demonizować Izrael i podżegać naszych młodych mężczyzn do walki, ponieważ “Chce swoimi słowami ugłaskać lud, który nienawidzi Izraela”, tylko że tym razem ta wymówka zupełnie nie pasuje: królewskie media zaczęły podżeganie i wzywanie do intifady na długo przed jakimikolwiek niepokojami na Zachodnim Brzegu i w Jerozolimie. Staranne i uczciwe badanie mediów jordańskich pokazuje całą górę dowodów, że tak właśnie było.
Nie trzeba dodawać, że media jordańskie są ściśle kontrolowane przez królewskie biuro mediów i przez jego służby wywiadu.
Krótko mówiąc, król chciał, by to się wydarzyło. Czy jednak jego rola zatrzymuje się na podżeganiu za pośrednictwem mediów? Zobaczmy.
Niepokoje zaczęli członkowie Hamasu i Bractwa Muzułmańskiego w Jerozolimie; niewiele wiemy o tym, jaki wpływ ma na nich król Jordanii. Choć może to wielu ludzi zdziwić, były minister ds. reformy politycznej, Bassam Hadadeen, potwierdził, że ten wpływ istnieje, mówiąc w Al-Dżazira: „BM jest częścią reżimu Haszymidów”. Tak, król Jordanii rządzi w sojuszu z Bractwem Muzułmańskim.
W listopadzie 2012 r., kiedy my, świeccy Jordańczycy, rozpoczęliśmy największą rewolucję w historii Jordanii, przywódcy BM powiedzieli medium 20 listopada 2012: “Wybraliśmy zreformowanie reżimu i niedopuszczenie do jego upadku”, a ich członkowie atakowali i terroryzowali pokojowe demonstracje protestujących przeciwko królowi.
Podczas gdy Egipt, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie ogłosiły Bractwo Muzułmańskie za organizację terrorystyczną, król Jordanii pozwala na funkcjonowanie BM jako organizacji charytatywnej z uznaną partią polityczną i funduszem powierniczym z inwestycjami wartymi 2 miliardy dolarów. Otwarcie odmówił też zdelegalizowania Bractwa Muzułmańskiego mimo nacisków saudyjskich. Gazeta „Al-Quds Al-Arabi” informowała, że prezydent: „Sisi z Egiptu nie był zbyt skłonny zadawać się z królem Jordanii z powodu jego poparcia dla BM”.
W wywiadzie dla Jeffreya Goldberga z amerykańskiego periodyku “The Atlantic” król nie zaprzeczył sojuszowi z BM i powiedział, że jest tylko „10 procent braku zaufania z mojej strony i 10 procent braku zaufania z ich strony”.
Zgodnie z hierarchią Bractwa Muzułmańskiego, Hamas podporządkowany jest jordańskiemu BM i wszyscy najwyżsi przywódcy Hamasu są obywatelami jordańskimi. Dlatego jest nieprawdopodobne, by zamieszki odbywały się wbrew życzeniu króla, bo mógłby je powstrzymać, a przynajmniej osłabić, gdyby tylko chciał.
Dlaczego jednak król Jordanii miałby robić to wszystko? Media nie informują o Jordanii; pozycja króla jest bardzo niepewna, zaledwie w zeszłym tygodniu mieszkańcy centrum Ammanu trzy razy otaczali pałac króla (o czym pisały media jordańskie). Zarówno większość Palestyńczyków jordańskich, jak innych mieszkańców Wschodniego Brzegu otwarcie wyraża nienawiść i brak szacunku dla króla. Zbrojne starcia między policją króla a mieszkańcami Maan na południu trwają od dziewięciu miesięcy; jest to wszystko dobrze udokumentowane.
Starając się wyeksportować swoje wewnętrzne problemy, król wie, że zamieszki w Izraelu lub wręcz intifada, może skierować gniew Jordańczyków ku Izraelowi oraz wzmocnić jego rolę jako “pośrednika pokoju” między Izraelem a Palestyńczykami.
Ponadto król Jordanii jest w ścisłym partnerstwie z prezydentem Autonomii Palestyńskiej, Abbasem. Abbas, który jest obywatelem jordańskim, współpracował z królem w sprawie wszystkich głównych aspektów planu pokojowego Kerry’ego, próby zdobycia państwowości palestyńskiej i obecnie w kwestii sytuacji w Al-Aksa.
Zamieszki na Zachodnim Brzegu i w Jerozolimie pomagają Abbasowi i Abdullahowi w rozładowaniu gniewu ich społeczeństw, we wzmocnieniu swojej politycznej pozycji i przedstawianiu siebie jako „umiarkowanych” muzułmanów wobec administracji amerykańskiej.
Ich taktyka zadziałała; Netanjahu poleciał do Ammanu na spotkanie z Abdullahem i Kerrym, żeby rozwiązać problemy w Jerozolimie, wzmacniając tym rolę Abdullaha jako “strażnika miejsc świętych w Jerozolimie”. Media króla Jordanii przedstawiają całą sprawę jako olbrzymie zwycięstwo Abdullaha i piszą, że „Netanjahu ponownie odwiedzi króla, żeby prosić o powrót ambasadora Jordanii do Tel Awiwu”.
Krótko mówiąc, Abdullah i Abbas wygrali tę rundę.
Członek opozycji jordańskiej, Emad Tarifi – którego ojciec był jednym z założycieli OWP – powiedział mi: “Abbas jest tylko uczniem króla Jordanii…”; “Abbas jest w kłopotach; groził złożeniem skargi na Izrael do Międzynarodowego Trybunału Karnego, a zamiast tego Izrael to robi… Palestyńczycy go nie lubią i nie szanują”; „Król Jordanii jest w tej samej sytuacji” i dlatego obaj „potrzebują zamieszek w Izraelu, żeby ratować swoją skórę”.
Twierdzenia Tarifiego brzmią bardzo prawdopodobnie: kilka dni temu doradcy króla Jordanii zorganizowali w Ammanie uroczystość dla upamiętnienia rocznicy śmierci Arafata. Palestyńscy uczestnicy tej uroczystości zaczęli krytykować Abbasa i oskarżać go, że jest „marionetką króla Jordanii”.
Jak się wydaje, król Jordanii i Abbas jadą na tym samym wózku, starając się wywołać zamieszki w celu zdobycia korzyści dla siebie, podczas gdy Jordańczycy, Palestyńczycy i Izraelczycy tracą na tym.
Nigdy by się to nie zdarzyło, gdyby król Jordanii obawiał się jakichkolwiek konsekwencji, chociażby ze strony lobby izraelskiego w USA – ale dobrze wie, że to mu nie grozi!
Zamieszki nie skończyły się i kolejne problemy będą czekały przed nami, jak długo król Jordanii i Abbas mają w tym interes i uchodzi im to na sucho.
Krótko mówiąc, Jordania i Autonomia Palestyńska podpalają Zachodni Brzeg, a cenę płacą Izraelczycy i Palestyńczycy.
Who is setting the West Bank on fire
Jewish Press, 25 listopada 2014
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Mudar Zahran
Jordański Palestyńczyk, pisarz i dziennikarz, nauczyciel akademicki, mieszka w Wielkiej Brytanii. Jego artykuły pojawiają się często w prasie amerykańskiej. Islamiści wielokrotnie grozili mu śmiercią.
W grudniu 2013 roku sąd w Jordanii skazał zaocznie Mudara Zahrana na ciężkie roboty za „podżegnie do nienawiści i szkalowanie własnego narodu”. Zahran jest Sekretarzem Generalnym koalicji jordańskiej opozycji.
Od Redakcji
Podpalaczy jest znacznie więcej, widzimy ich w rządzonej przez partię polityczną powiązaną z Bractwem Muzułmańskim Turcji i w finansującym Hamas Katarze. Najgroźniejszy może tu być jednak Iran, który dostarcza broni Hamasowi w Gazie i w którym na ulicach widzimy takie plakaty jak ten: