Prawda

Środa, 24 kwietnia 2024 - 06:49

« Poprzedni Następny »


Były korespondent Associated Press wyjaśnia...


Matti Friedman 2014-08-29

 ...dlaczego dziennikarze tak źle rozumieją problem Izraela i dlaczego jest to ważne. Przewodnik dobrze poinformowanego po głównym temacie mediów we współczesnym świecie. 


 




Dziennikarka telewizyjna w pobliżu granicy między Izraelem a Gazą na początku 24-godzinnego zawieszenia broni 27 lipca 2014 r. (Ilia Yefimovich/Getty Images)
Dziennikarka telewizyjna w pobliżu granicy między Izraelem a Gazą na początku 24-godzinnego zawieszenia broni 27 lipca 2014 r. (Ilia Yefimovich/Getty Images)

Doniesienia o Izraelu


Czy zostało jeszcze cokolwiek do powiedzenia o Izraelu i Gazie? Tego lata gazety niemal nie pisały o niczym innym. Widzowie telewizyjni widzą nawet we śnie sterty ruin i chmury dymu. Typowy artykuł z niedawnego numeru “The New Yorker” opisuje wydarzenia tego lata przez poświęcenie po jednym zdaniu na koszmary w Nigerii i na Ukrainie, czterech zdań oszalałym ludobójcom z ISIS, a reszta artykułu – 30 zdań – Izraelowi i Gazie.


Kiedy osiądzie histeria, nie sądzę, by świat pamiętał wydarzenia w Gazie jako szczególnie ważne. Zginęli ludzie, w większości Palestyńczycy, włącznie z wieloma nieuzbrojonymi cywilami. Chciałbym móc powiedzieć, że tragedia ich śmierci lub śmierci izraelskich żołnierzy zmieni cokolwiek, że będzie punktem zwrotnym. Ale nie będzie. Ta runda nie jest pierwsza w wojnach arabskich z Izraelem i nie będzie ostatnia. Kampania izraelska niewiele różniła się swoim charakterem od jakiejkolwiek innej kampanii prowadzonej w ostatnich latach przez zachodnią armię przeciwko podobnemu wrogowi, poza bardziej bezpośrednią naturą zagrożenia dla populacji własnego kraju i większymi wysiłkami, jakby one nie były daremne, by uniknąć śmierci cywilów.


Trwałe znaczenie wojny z tego lata nie polega moim zdaniem na samej wojnie. Polega na sposobie, w jaki tę wojnę opisywano i jak na nią reagowano za granicą, oraz na sposobie, w jaki obnażyła odrodzenie się starego, wynaturzonego sposobu myślenia i jego przesunięciu z marginesów do głównego nurtu dyskusji na Zachodzie – a mianowicie, wrogiej obsesji na temat Żydów. Klucza do zrozumienia tego odrodzenia nie znajdziemy wśród dżihadystycznych webmasterów, specjalistów od teorii spiskowych ani działaczy radykalnych ruchów. Znajdziemy go przede wszystkim w głosach wykształconych i szanowanych ludzi, którzy zapełniają przemysł wiadomości; wielu z nich to przyzwoici ludzie, a niektórzy są moimi byłymi kolegami.


Choć globalna mania w sprawie działań Izraela jest przyjmowana jako oczywistość, w rzeczywistości jest to wynik decyzji podejmowanych przez poszczególnych ludzi na odpowiedzialnych stanowiskach – w tym wypadku, dziennikarzy i ich wydawców. Świat nie reaguje na faktyczne wydarzenia w tym kraju, ale na opis tych wydarzeń przez organizacje przekazujące wiadomości. Klucz do zrozumienia dziwacznej natury tych reakcji można więc znaleźć w praktyce dziennikarskiej, a konkretnie w dramatycznie wadliwym działaniu tego zawodu – mojego zawodu – tutaj, w Izraelu.


W tym eseju spróbuję dostarczyć kilku narzędzi do nadania sensu wiadomościom z Izraela. Zdobyłem te narzędzia jako człowiek patrzący od środka: między 2006 a końcem 2011 byłem reporterem i redaktorem w jerozolimskim biurze Associated Press, jednym z dwóch największych na świecie dostawców informacji. Mieszkam w Izraelu od 1995 r., a informuję o Izraelu od 1997 r.


Ten esej nie jest wyczerpującym badaniem grzechów mediów międzynarodowych, polemiką konserwatywną, ani obroną polityki Izraela. (Wierzę w znaczenie mediów „głównego nurtu”, jestem liberałem i krytykiem wielu aspektów polityki mojego państwa.) Z konieczności ten esej zawiera pewne uogólnienia. Najpierw zarysuję główne oklepane „prawdy” mediów międzynarodowych w opowieści o Izraelu – opowieści, w której jest zaskakująco mało zróżnicowania między głównymi mediami, i która jest, jak sugeruje słowo „opowieść”, konstrukcją narracji, która w znacznej mierze jest fikcją. Następnie omówię szerszy kontekst historyczny sposobu, w jaki dyskutuje się i wyjaśnia sprawę Izraela, oraz podam przyczyny, dla których wierzę, że jest to powód do niepokoju nie tylko dla ludzi zaabsorbowanych sprawami żydowskimi. 


Jak ważny jest temat Izraela?


Obsada jest najlepszą miarą znaczenia jakiegoś tematu dla danej organizacji zajmującej się informacją. Kiedy byłem korespondentem AP, agencja miała ponad 40 osób personelu zajmującego się Izraelem i terytoriami palestyńskimi. Jest to znacznie więcej personelu niż AP miała w Chinach, Rosji lub Indiach, albo we wszystkich 50 krajach Afryki subsaharyjskiej razem. Było to więcej niż całkowita liczba zbierającego wiadomości personelu we wszystkich krajach, w których z czasem wybuchła „Wiosna Arabska”.


Dla pokazania skali: przed wybuchem wojny domowej w Syrii stała obecność AP w tym kraju składała się z jednego, zaaprobowanego przez reżim dziennikarza bez etatu. Znaczy to, że kierownictwo AP wierzyło, iż Syria ma jedną czterdziestą znaczenia Izraela. Wielcy gracze w biznesie wiadomości praktykują myślenie grupowe i taki przydział personelu był odzwierciedlony w całym chórze. Liczba personelu w Izraelu zmalała nieco po rozpoczęciu rewolucji arabskich, ale pozostała wysoka. Kiedy zaś Izrael rozpala się tak, jak tego lata, często przesuwa się tam reporterów z rejonów bardziej śmiercionośnych konfliktów. Izrael przebija wszystko inne.


Ilość relacji medialnych, jaka z tego wynika, nawet kiedy niewiele się dzieje, nadaje temu konfliktowi wagę, w porównaniu do której rzeczywiste straty w ludziach są absurdalnie małe. Na przykład w całym 2013 roku konflikt izraelsko-palestyński spowodował śmierć 42 ludzi – to jest z grubsza tyle, ile jest miesięcznie zabójstw w Chicago. Jerozolima, znane na całym świecie miasto konfliktu, miało nieco mniej śmierci z powodu przemocy na głowę ludności niż Portland w Oregonie, jedno z bezpieczniejszych miast Ameryki. W odróżnieniu od tego, podczas trzech lat konfliktu w Syrii zginęło około 190 tysięcy ludzi, czyli o 70 tysięcy więcej niż liczba wszystkich ludzi, którzy zginęli w konflikcie izraelsko-arabskim od jego początku ponad stulecie temu.


Organizacje zajmujące się przekazywaniem  informacji zdecydowały niemniej, że ten konflikt jest ważniejszy niż na przykład ponad 1600 kobiet zamordowanych w zeszłym roku w Pakistanie  (271 po zgwałceniu i 193 spalone żywcem), trwająca likwidacja odrębnej społeczności Tybetu przez Chińską Partię Komunistyczną, jatki w Kongo (ponad 5 milionów zabitych do 2012 r.) albo w Republice Środkowej Afryki, lub wojny narkotykowe w Meksyku (liczba zabitych między 2006 a 2012 rokiem: 60 tysięcy), nie mówiąc już o konfliktach, o których nikt nigdy nie słyszał w jakichś nieznanych zakątkach Indii lub Tajlandii. Wierzą oni, że Izrael jest najważniejszą wiadomością na ziemi, albo prawie najważniejszą.


Co jest ważne w sprawie Izraela, a co nie jest


Reporter pracujący tutaj dla międzynarodowej prasy szybko rozumie, że tym, co jest ważne w opowieści o konflikcie  izraelsko-palestyńskim, jest Izrael. Jeśli śledzisz doniesienia głównego nurtu mediów, nie znajdziesz niemal żadnej analizy społeczeństwa lub ideologii palestyńskiej, charakterystyki zbrojnych grup palestyńskich ani analizy działań rządu palestyńskiego. Palestyńczycy nie są traktowani poważnie jako czynnik decydujący o własnym losie. Zachód postanowił, że Palestyńczycy powinni chcieć państwa obok Izraela, a więc ta opinia jest im przypisana jako fakt, chociaż każdy, kto spędził trochę czasu z żywymi a nie wirtualnymi Palestyńczykami, wie, że sprawy są (moim zdaniem z natury rzeczy) bardziej skomplikowane. Nie jest ważne, kim są i czego chcą. Narracja nakazuje, by istnieli jako bierne ofiary strony, która się liczy.


Na przykład, korupcja jest pilnym problemem wielu Palestyńczyków pod rządami Autonomii Palestyńskiej. Kiedy jednak wraz z innym reporterem zaproponowałem artykuł na ten temat, szef biura poinformował nas, że korupcja palestyńska „nie jest ciekawą wiadomością”. (Korupcja izraelska była ciekawa i opisywaliśmy ją obszernie.)


Działania izraelskie są opisywane i krytykowane i agresywnie informuje się o każdej wadzie w społeczeństwie izraelskim. Postanowiłem przez okres siedmiu tygodni, od 8 listopada do 16 grudnia 2011 r. policzyć doniesienia naszego biura o różnych wadach moralnych społeczeństwa izraelskiego – proponowane prawo w celu zdławienia wolności mediów, wzrost wpływów ortodoksyjnego judaizmu, nieautoryzowane zakładanie osiedli, segregacja płci i tak dalej. Doliczyłem się 27 artykułów, przeciętnie jeden na dwa dni. W bardzo ostrożnym oszacowaniu suma z tych siedmiu tygodni była wyższa niż całkowita liczba krytycznych artykułów o palestyńskim rządzie i społeczeństwie, włącznie z totalitarnymi islamistami z Hamasu, jakie nasze biuro opublikowało przez poprzednie trzy lata.


Na przykład,  Karta Hamasu wzywa nie tylko do zniszczenia Izraela, ale do mordowania Żydów, jak też obwinia Żydów o zorganizowanie rewolucji francuskiej i rosyjskiej oraz wywołanie obu wojen światowych; ta Karta nigdy nie została wspomniana w druku przez cały czas mojej pracy dla AP, mimo że Hamas wygrał wybory palestyńskie i stał się jednym z najważniejszych graczy w regionie. Nawiązując do wydarzeń tego lata: obserwator mógłby sądzić, że decyzja Hamasu zbudowania militarnej infrastruktury pod cywilną infrastrukturą Gazy byłaby oceniona jako warta opublikowania, choćby z powodu tego, co to znaczy dla sposobu walki w kolejnym konflikcie oraz kosztach tego dla niewinnych ludzi. Zapadła jednak inna decyzja. Rozmieszczenie sił Hamasu samo w sobie nie było ważne, a więc zostało zignorowane. Ważna była decyzja Izraela, by tę infrastrukturę zaatakować.


Wiele było ostatnio dyskusji o próbach zastraszania reporterów przez Hamas. Każdy doświadczony na tym terenie dziennikarz wie, że zastraszanie jest faktem i sam widziałem to w praktyce, kiedy byłem redaktorem w redakcji wiadomości AP. Podczas walk w Gazie w 2008-2009 r. osobiście, ze względu na groźby wobec naszego reportera,  usunąłem kluczowy szczegół, że wojownicy Hamasu byli w ubraniach cywilnych i liczono ich jako cywilów wśród zabitych. (Zasadą wtedy, podobnie jak i dzisiaj, jest nieinformowanie czytelników, że wiadomość została ocenzurowana, chyba że cenzura jest izraelska. Na początku tego miesiąca jerozolimski redaktor wiadomości AP poinformował i wysłał artykuł o zastraszaniu przez Hamas; jego artykuł został odłożony na półkę przez przełożonych i nie został opublikowany.)


Jeśli jednak krytycy wyobrażają sobie, że dziennikarze domagają się możliwości informowania o Hamasie i przeszkadzają im w tym tylko groźby oraz zastraszanie przez zbirów, to na ogół tak nie jest. Wiele jest mało ryzykowanych sposobów informowania o akcjach Hamasu, jeśli ktoś chce: pod nazwiskiem kogoś z Izraela, bez żadnego nazwiska autora, przez cytowanie źródeł izraelskich. Kiedy tego chcą, reporterzy są przedsiębiorczy i zaradni.


Faktem jest, że w znacznej mierze nie chodzi o zastraszanie przez Hamas, bo nie chodzi o działania Palestyńczyków: większość reporterów w Gazie wierzy, że ich zadaniem jest dokumentowanie przemocy skierowanej przez Izrael na palestyńskich cywilów. To jest istota wiadomości o Izraelu. W dodatku reporterzy mają nieprzekraczalne terminy, wielu nie zna miejscowego języka i ma tylko bardzo blade pojęcie, co tu się dzieje. Są zależni od swoich palestyńskich kolegów i magików, którzy albo boją się Hamasu, albo popierają Hamas, albo jedno i drugie. Reporterzy nie potrzebują osiłków z Hamasu, by odpędzali ich od faktów, które gmatwają prosty obraz, o którym mają opowiedzieć.


Nie jest przypadkiem, że tych kilku dziennikarzy, którzy tego lata udokumentowali bojowników Hamasu i odpalanie rakiet z terenów cywilnych, to nie byli na ogół – jak można by było przypuszczać – dziennikarze z dużych organizacji z dużą i stałą obecnością w Gazie. Byli to na ogół zadziorni, peryferyjni i nowoprzybyli gracze – Finka, zespół dziennikarzy telewizyjnych z Indii, kilku innych. Te biedaki nie dostały okólnika.


Co jeszcze nie jest ważne?


Fakt, że Izraelczycy zupełnie niedawno wybierali umiarkowane rządy, które starały się o pojednanie z Palestyńczykami i których starania podważali Palestyńczycy, uważany jest za nieważny i rzadko się go wspomina. Te luki często nie są przeoczeniem, ale wynikiem polityki redakcyjnej. Na przykład, na początku 2009 r. dwóch moich kolegów zdobyło informację, że premier izraelski Ehud Olmert kilka miesięcy wcześniej złożył Autonomii Palestyńskiej znaczącą ofertę pokojową i że Palestyńczycy uznali ją za niewystarczającą. Nikt o tym nie doniósł, a była to – a raczej powinna była być – jedna z ważniejszych wiadomości w tym okresie. Reporterzy zdobyli potwierdzenie obu stron, a jeden z nich nawet widział mapę, ale najwyżsi redaktorzy w biurze podjęli decyzję, że nie opublikują tej wiadomości.


Część personelu była wściekła, ale to nie pomogło. Mieliśmy narrację, że Palestyńczycy są umiarkowani, a Izraelczycy krnąbrni i coraz bardziej skrajni. Poinformowanie o propozycji Olmerta – podobnie jak zbytnie zagłębianie się w sprawy Hamasu – uczyniłoby nonsens z tej narracji. Zostaliśmy więc poinstruowani, by to zignorować i robiliśmy to, przez ponad półtora roku.


Ta decyzja dała mi lekcję, która powinna być jasna dla konsumentów wiadomości o Izraelu: wielu ludzi, którzy decydują o tym, co będziesz czytać i oglądać o sytuacji na tym terenie, uważa, że ich rolą nie jest wyjaśnianie, ale prezentacja linii politycznej. Relacje medialne są bronią, używaną na rzecz tej strony, którą lubią.


Jak jest ustawiona opowieść o Izraelu?


Sprawa Izraela jest prezentowana w tych samych kategoriach, jakich używano od początku lat 1990. – poszukiwanie „rozwiązania w postaci dwóch państw”. Powszechnie przyjmuje się, że jest to konflikt „izraelsko-palestyński”, czyli konflikt na obszarze kontrolowanym przez Izrael – 0,2 procenta świata arabskiego – na którym Żydzi są w większości, a Arabowie w mniejszości. Ściślejsze opisanie tego konfliktu to „konflikt izraelsko-arabski” lub „żydowsko-arabski” – to jest, konflikt między 6 milionami Żydów izraelskich a 300 milionami Arabów w otaczających krajach. (Być może jeszcze dokładniejsze będzie określenie „izraelsko-muzułmański konflikt”, żeby wziąć pod uwagę wrogość państw nie-arabskich, takich jak Iran i Turcja, i, szerzej, miliarda muzułmanów na całym świecie.) To jest konflikt, który rozgrywał się w różnych formach od stulecia, jeszcze przed powstaniem Izraela, zanim Izrael przejął terytoria palestyńskie w Gazie i na Zachodnim Brzegu i zanim zaczęto używać określenia „Palestyńczyk”.


Ramy “izraelsko-palestyńskie” pozwalają na przedstawianie Żydów, maleńkiej mniejszości na Bliskim Wschodzie, jako strony dominującej. Obejmują także implicite założenie, że gdyby jakoś rozwiązać problem palestyński, konflikt by się zakończył, chociaż dziś żadna jako tako poinformowana osoba w to nie wierzy. Ta definicja pozwala także na opisywanie izraelskich osiedli (które uważam za poważny błąd moralny i strategiczny ze strony Izraela), nie jako to, czym są –jeszcze jednym destrukcyjnym objawem konfliktu – ale raczej jako jego przyczynę.


Znający się na rzeczy obserwator Bliskiego Wschodu nie może uniknąć wrażenia, że ten region jest wulkanem i że gorącą lawą jest radykalny islam, którego ideologia w różnych wcieleniach kształtuje teraz tę część świata. Izrael jest maleńką wioską na zboczach wulkanu. Hamas jest lokalnym przedstawicielem radykalnego islamu i otwarcie deklaruje, że jego celem jest zlikwidowanie enklawy żydowskiej w Izraelu, tak samo jak Hezbollah jest dominującym reprezentantem radykalnego islamu w Libanie, Państwo Islamskie w Syrii i Iraku, talibowie w Afganistanie i Pakistanie i tak dalej.


Hamas nie chce, jak to wyraźnie przyznaje, być stroną popierającą wysiłki stworzenia państwa palestyńskiego obok Izraela. Ma inne cele, o których mówi zupełnie otwarcie i są one podobne do celów grup wymienionych powyżej. Od połowy lat 1990., bardziej niż jakikolwiek inny gracz, Hamas zniszczył lewicę izraelską, zmienił zdanie umiarkowanych Izraelczyków wobec ustępstw terytorialnych i pogrzebał szanse na kompromis w postaci dwóch państw. To można pokazać.


Obserwator mógłby także prawomocnie przedstawiać ten obraz przez pryzmat sytuacji mniejszości religijnych i etnicznych na Bliskim Wschodzie, które wszystkie znajdują się pod intensywną presją islamu: kiedy mniejszości są bezbronne, ich los jest losem jazydów lub chrześcijan w północnym Iraku, jak to właśnie widzieliśmy, a kiedy są uzbrojeni i zorganizowani, mogą walczyć i przetrwać, jak jest w wypadku Żydów i (miejmy nadzieję) Kurdów.


Innymi słowy, jest wiele różnych sposobów widzenia tego, co dzieje się tutaj. Jerozolima jest niecały dzień drogi od Aleppo lub Bagdadu i powinno być jasne dla wszystkich, że pokój jest trudno osiągalny na Bliskim Wschodzie, także w miejscach, gdzie nie ma Żydów. Reporterzy jednak na ogół nie potrafią dostrzec problemów Izraela w relacji do innych konfliktów. Zamiast opisywać Izrael jako jedną z wiosek na zboczach wulkanu, opisują sam Izrael jako wulkan.


Sprawa Izraela jest ustawiona tak, by wydawało sie, że nie ma nic wspólnego z wydarzeniami w pobliżu, ponieważ “Izrael” w świadomości międzynarodowego dziennikarstwa nie istnieje w tym samym wszechświecie geopolitycznym co Irak, Syria i Egipt. Historia Izraela nie jest historią o wydarzeniach bieżących. Jest o czymś innym.


Rzucanie starego obrazu na pusty ekran


Przez stulecia bezpaństwowi Żydzi odgrywali rolę piorunochronu dla złej woli wśród większości społeczeństw. Byli symbolem tego, co było złe. Chciałeś pokazać, że chciwość jest zła? Żydzi byli chciwi. Tchórzostwo? Żydzi byli tchórzami. Byłeś komunistą? Żydzi byli kapitalistami. Byłeś kapitalistą? W takim razie Żydzi byli komunistami. Bankructwo moralne było zasadniczą cechą stereotypu Żyda. To była jego rola w tradycji chrześcijańskiej – jedyny powód, dla jakiego społeczeństwa Europy wiedziały o nich lub w ogóle je obchodzili.


Podobnie jak wielu Żydów, którzy dorastali pod koniec XX wieku w przyjaznych miastach Zachodu, odrzucałem takie koncepcje jako rozgorączkowane wspomnienia moich dziadków. Rzeczą, jakiej nauczyłem się – a tego lata nie jestem w tym sam – jest to, że byłem głupcem tak sądząc. Dzisiaj ludzie na Zachodzie wierzą na ogół, że złem naszego wieku jest rasizm, kolonializm i militaryzm. Jedyne żydowskie państwo na świecie dokonało więcej dobra niż szkód w odróżnieniu od większości państw na świecie. Niemniej, kiedy ludzie szukali kraju, który symbolizowałby grzechy naszego post-kolonialnego, post-militarnego, post-etnicznego wymarzonego świata, krajem, który wybrali, był właśnie ten.


Kiedy ludzie odpowiedzialni za wyjaśnianie światu świata – dziennikarze – relacjonują wojny Żydów jako bardziej godne uwagi niż jakiekolwiek inne, kiedy przedstawiają Żydów z Izraela pokazując ich jako stronę niezmiennie złą, kiedy pomijają wszystkie możliwe uzasadnienia działań Żydów i zacierają prawdziwe oblicze ich wrogów, tym, co mówią swoim czytelnikom – niezależnie od tego, czy mieli taki zamiar, czy nie – jest, że Żydzi są najgorszymi ludźmi na świecie. Żydzi są symbolem zła, do jakiego cywilizowani ludzie od dzieciństwa uczą się odrazy. Międzynarodowe relacje medialne stały się moralitetem z  rolą napisaną z góry dla znanego złoczyńcy.


Niektórzy czytelnicy mogą pamiętać, że Wielka Brytania uczestniczyła w inwazji na Irak w 2003 r., której efekty uboczne zabiły teraz ponad trzykrotnie więcej ludzi niż kiedykolwiek zginęło w konflikcie izraelsko-arabskim; niemniej w Wielkiej Brytanii protestujący z furią potępiają żydowski militaryzm. Biali ludzie w Londynie i Paryżu, których rodzice nie tak dawno temu pozwalali wachlować się przez ludzi o ciemniejszej skórze w pokojach w Rangoon lub Algierii, potępiają żydowski „kolonializm”. Amerykanie, którzy żyją w miejscach o nazwach „Manhattan” lub „Seattle”, potępiają Żydów za wyparcie „rdzennego ludu” Palestyny. Reporterzy rosyjscy potępiają brutalne taktyki wojskowe Izraela. Belgijscy reporterzy potępiają traktowanie Afrykanów przez Izrael. Kiedy Izrael kilka lat temu otworzył usługi transportowe dla robotników palestyńskich na Zachodnim Brzegu, amerykańscy konsumenci wiadomości mogli przeczytać o „segregacji w autobusach” w Izraelu. A istnieje mnóstwo ludzi w Europie, nie tylko w Niemczech, którzy z satysfakcją słuchają oskarżeń Żydów o ludobójstwo. 


Nie trzeba być profesorem historii lub psychiatrą, by zrozumieć, co się dzieje. Po wyprostowaniu się, wbrew znacznym przeciwnościom losu, na maleńkim skrawku ziemi, potomkowie bezsilnych ludzi, których wypchnięto z Europy i z islamskiego Bliskiego Wschodu, stali się tym, czym byli ich dziadkowie – kałużą, do której spluwa cały świat. Żydzi z Izraela stali się ekranem, na który wolno rzucać obraz tego, czego nienawidzisz w sobie i we własnym kraju. Narzędziem służącym psychologicznej projekcji, jest prasa międzynarodowa.


Kogo obchodzi, jeśli świat źle zrozumie wiadomości o Izraelu?


Z powodu przepaści, jaka otwarła się tutaj między tym, jak wyglądają fakty, a tym, jak są opisywane, niesłuszne są opinie i niesłuszna jest polityka, a obserwatorzy są systematycznie niemile zaskakiwani przez wydarzenia. Takie rzeczy zdarzały się już wcześniej. W latach prowadzących do załamania się radzieckiego komunizmu w 1991 r., jak pisał sowietolog Leon Aron w 2011 r. w eseju dla „Foreign Policy”: „dosłownie żaden ekspert, uczony, funkcjonariusz lub polityk Zachodu nie przewidział nieuchronnie zbliżającego się załamania Związku Radzieckiego”. To imperium gniło od lat i widoczne były tego oznaki, ale zawiedli ludzie, którzy mieli to widzieć i o tym informować. Kiedy więc supermocarstwo załamało się, wszyscy byli zaskoczeni.


Jakikolwiek będzie rozwój sytuacji w tym regionie w kolejnym dziesięcioleciu, będzie miało to tyle wspólnego z Izraelem, ile II wojna światowa miała wspólnego z Hiszpanią.


Była hiszpańska wojna domowa: „Wcześnie w życiu zauważyłem, że żadne wydarzenie nie jest poprawnie relacjonowane w gazetach, ale w Hiszpanii, po raz pierwszy, zobaczyłem doniesienia w gazetach, które nie miały żadnego związku z faktami, nawet takiego związku, jakie sugeruje zwyczajne kłamstwo… Widziałem historię pisaną nie w kategoriach tego, co się zdarzyło, ale tego, co powinno było się zdarzyć według rozmaitych ‘linii partyjnych’”. To napisał George Orwell w 1942 r.


Orwell nie wysiadł z samolotu w Katalonii, nie stanął obok działa republikańskiego i nie kazał się filmować, powtarzając z pewnością siebie to, co mówili wszyscy inni  lub opisując to, co mógł zobaczyć każdy głupiec: broń, ruiny, zwłoki. Patrzył poza ideologiczne fantazje swoich kolegów i wiedział, że to, co jest ważne, niekoniecznie jest widoczne. Zrozumiał, że wojna domowa w Hiszpanii nie była opowieścią o Hiszpanii – była polem starcia systemów totalitarnych: niemieckiego i rosyjskiego. Wiedział, że jest świadkiem zagrożenia cywilizacji europejskiej i pisał o tym, i miał rację.


Zrozumienie tego, co zdarzyło się w Gazie tego lata, oznacza zrozumienie Hezbollahu w Libanie, wzrostu siły sunnickich dżihadystów w Syrii i Iraku oraz długich macek Iranu. Wymaga zrozumienia, dlaczego kraje takie jak Egipt i Arabia Saudyjska uważają się teraz za bliższe Izraelowi niż Hamasowi. A nade wszystko wymaga od nas zrozumienia tego, co jest jasne dla niemal wszystkich na Bliskim Wschodzie: rosnącą siłą w naszej części świata nie jest demokracja ani nowoczesność. Jest nią natomiast wzmocniony szczep islamu, który przyjmuje różne i czasami sprzeczne ze sobą postaci, a który jest gotowy do używania skrajnej przemocy w staraniach o zjednoczenie regionu pod swoim panowaniem i wystąpienie przeciwko Zachodowi. Ci, którzy pojmą ten fakt, będą mogli spojrzeć wokół i zobaczyć całość.


Izrael nie jest ideą, symbolem dobra lub zła ani papierkiem lakmusowym opinii liberalnej na proszonych obiadach. Jest małym krajem w przerażającej części świata, która staje się bardziej przerażająca. Należy informować stamtąd równie krytycznie, jak z każdego innego miejsca i zrozumieć go w kontekście i we właściwych proporcjach. Izrael nie jest jedną z najważniejszych wiadomości ze świata, ani nawet z Bliskiego Wschodu; jakikolwiek będzie rozwój sytuacji w tym regionie w kolejnym dziesięcioleciu, będzie miało to tyle wspólnego z Izraelem, ile II wojna światowa miała wspólnego z Hiszpanią. Izrael jest punkcikiem na mapie – imprezą towarzyszącą, która niesie niezwykle emocjonalny ładunek.


Wielu na Zachodzie wyraźnie woli stary komfort analizowania moralnych ułomności Żydów i lubi znajome uczucie wyższości, jakie to ze sobą niesie, niż stanięcie przed nieszczęsną i dezorientującą rzeczywistością. Mogą oni przekonać siebie, że wszystko to jest problemem Żydów a także winą Żydów. Ale dziennikarze angażują się w te urojenia kosztem swojej wiarygodności i wiarygodności swojego zawodu. A, jak powiedziałby nam Orwell, świat żywi urojenia na własną zgubę.

***

Israel – insider guide

Tablet, 26 sierpnia 2014
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



 

Od Redakcji

Artykuł Matti Friedmana był i nadal jest przedmiotem gorących dyskusji w redakcjach największych gazet i agencji prasowych na świecie, ale głośno o tym było na dzienikarskich blogach i na różnych strona internetowych CNN (1 września 2014) pierwsza wyłamała się i przeprowadziła  wywiad z autorem:      


Skomentuj Tipsa en vn Wydrukuj




Komentarze
2. ilu jest niezależnych dziennikarzy? Mieczysławski 2014-08-29
1. Media nie lubią wyjaśnień stan 2014-08-29


Brunatna fala

Znalezionych 1465 artykuły.

Tytuł   Autor   Opublikowany

J'accuse!   Koraszewski   2013-11-12
Wolność i niepodległość   Koraszewski   2013-11-13
List otwarty do Adama Michnika   Koraszewski   2013-11-13
Uchodźcy, chłopiec do bicia i Anne Frank   Koraszewski   2013-11-20
Dlaczego Izrael?   Koraszewski   2013-11-22
Antysemityzm 2.0   Zahran   2013-12-04
Tybetańskie dylematywalczących o sprawiedliwość   Tsalic   2013-12-15
Wzgórze Świątynne jako symbol muzułmańskiego fanatyzmu   Marquard-Bigman   2013-12-16
Mahomet istotnie jest prorokiem miłosierdzia   MEMRI   2013-12-18
Zgadnijcie, kto orzeka, że Izrael jest winny ludobójstwa?   Marquardt-Bigman   2013-12-23
Muzułmańscy mężczyźni biją swoje żony, z powodu ... Izraela   Greenfield   2013-12-23
Bóg się rodzi...   Koraszewski   2013-12-25
BDS: nie ma żadnych podobieństw do nazistowskiego bojkotu Żydów w latach 1930   Davidson   2013-12-28
Chrześcijański obłęd   Apfel   2014-01-04
Czy antysyjonizm jest tym samym co antysemityzm?   Davidson   2014-01-05
Palestyńczycy umierają z głodu w Syrii   Toameh   2014-01-09
Mury   Wilson   2014-01-12
Mała rzecz o brzydocie łajdactwa   Koraszewski   2014-01-15
Fatwy dla żołnierzy Allaha   R. Green   2014-01-16
Dziedzictwo ludzkiej cywilizacji   N. Mozes   2014-01-18
Podżegnie do nienawiści   Chesler   2014-01-19
Żelazna Kopuła: nowy pomysł na szopkę dla kościoła Saint James's   Davidson   2014-01-20
Ostatnie tabu w Europie   Carmel   2014-01-21
“Guardian”, BBC i nos Mony Lisy   Geary   2014-01-23
Palestyńczyk o Palestyńczykach   Toameh   2014-01-23
Wojna i hańba   Greenfield   2014-01-27
Islam prowadzi wojnę sam ze sobą   Suroor   2014-01-28
A winić będą Izrael   Marquardt-Bigman   2014-01-29
Moralna tępota   Honig   2014-02-01
Jesteśmy tym, co tolerujemy   Ahmed   2014-02-02
Na obraz Boga   Tsalic   2014-02-06
Psychologia antysemityzmu i powiązanie z anty-syjonizmem   Schijanovich   2014-02-08
Antysemityzm. Niezamknięta historia   Jeliński   2014-02-09
Oszczerstwa Barghoutiego     2014-02-09
Ajatollah torturowany za krytykę politycznego islamu   Paveh   2014-02-11
Media i Zachód ignorują pogwałcenia praw człowieka przez Autonomię Palestyńską   Toameh   2014-02-15
Poddaj się albo umieraj z głodu   N. Mozes   2014-02-16
Czarne wdowy RosjiInteligentniejsze bomby przybywają do Soczi   Ahmed   2014-02-22
Judith Butler i nasza wola przetrwania   Valdary   2014-02-25
Pieniądze i podtrzymywanie kultury terroru   Roth   2014-02-28
''Oczy zasypane piaskiem''   artykuł reakcyjny   2014-03-10
Zły, Brzydki i Głupi   Tsalic   2014-03-12
Krake Zuckerberg   Honig   2014-03-12
Milczenie „Guardiana”     2014-03-15
Sprawa krymska w oczach Iranu     2014-03-16
Pod sztandarem praw człowieka   Marquardt-Bigman   2014-03-20
Kilka przykrych pytań o podwójne standardy Europejczyków wobec Izraela   Dershowitz   2014-03-22
Trwające piekło w Syrii   Honig   2014-03-23
ONZ: Kto powiedział, że tunel zbudowany do porywania będzie użyty do porywania?     2014-03-25
Powody nieuznawania Izraela tkwią w idei “dhimmi”   Julius   2014-03-28
Przekonujące skojarzenia Johna Kerry’ego   Honig   2014-03-29
O kradzieży walki ludów tubylczych   Bellerose   2014-03-30
Masowe mordy w Beludżystanie   Ahmad   2014-04-02
Postulat nielegalności   Honig   2014-04-06
Zbrodnie, których nie chcemy widzieć   Ibrahim   2014-04-07
Gdzie Rzym gdzie Krym?   Koraszewski   2014-04-08
Kto traci twarz?   Koraszewski   2014-04-10
Zbrodniczy honor   Ahmed   2014-04-11
Nie możemy dać Pani doktoratu honoris causa   Chesler   2014-04-16
Porównajmy uchodźców żydowskich i arabskich   Julius   2014-04-17
Chrześcijańska solidarność z mordercami   Roth   2014-04-18
 Dekret antysyjonistyczny   Apfel   2014-04-19
Przyznanie oczywistości: Prezbiteriańska agresja   Lumish   2014-04-20
Martin Heidegger i stradivarius   Koraszewski   2014-04-21
Feminizm w służbie Allaha   Chesler   2014-04-23
Jan Karski - Autentyczny bohater   Harris   2014-04-24
Palestyńczycy i Holocaust   Marquardt-Bigman   2014-04-28
Superman i Żydzi     2014-05-01
Inwersja Holocaustu   Klaff   2014-05-02
Świat dzisiejszy   Johansen   2014-05-07
Nie wierzcie Abbasowi;my chcemy dżihadu   Toameh   2014-05-09
Poradnik bezradnego obserwatora   Koraszewski   2014-05-13
Syndrom Dawida i Goliata   Apfel   2014-05-16
Autonomia Palestyńska: Walczący przeciwko pokojowi   Toameh   2014-05-17
Czy demokracja może przetrwać?   Allen   2014-05-18
Boko Haram jest w każdej islamskiej dzielnicy   Kunwar Khuldune   2014-05-20
Kolejna mistyfikacja?   Chesler   2014-05-23
Jak i czego media uczą ludzi   Apfel   2014-05-27
Wywiad z Christopherem Hitchensem   Totten   2014-05-31
Wybielacze islamu   Greenfield   2014-06-06
Sztuczka OWP z płacami dla więźniów     2014-06-08
Żydzi i życie   Koraszewski   2014-06-11
Islamiści w Iraku, Syrii i Jordanii   Toameh   2014-06-13
Sześć lat i sześć dni   Tsalic   2014-06-15
Świat ogląda mecze piłki nożnej, a my upadek Iraku   Charbel   2014-06-17
Apartheid – epitet czy pojęcie prawne?   Kontorovich   2014-06-19
Współudział USA i Europy w porwaniu i przemocy   Kemp   2014-06-22
O kradzieżach autorytetów moralnych   Koraszewski   2014-06-28
Porwani chłopcy izraelscy – widziane przez Palestyńczyka   Zahran   2014-06-30
Polityka jest martwa, zabiła ją sztuka w Nablus   Alexenberg   2014-07-01
Szczur i mangusta: bajka współczesna   Tsalic   2014-07-02
Wakacje w Gazie     2014-07-03
Jajko czy kura?   Honig   2014-07-04
Odkrycie Hillary Clinton: technokraci z Hamasu   Spencer   2014-07-09
Obecny konflikt między Izraelem a Hamasem rozbija mity   Dershowitz   2014-07-12
Krwawy, niekończący się pokój   Greenfield   2014-07-13
Islam po polsku i w innych językach   Koraszewski   2014-07-15
Dostarczyliśmy Gazie drony i pociski Fadżr 5     2014-07-23
Rada Praw Człowieka ONZ potępia Izrael   Neuer   2014-07-25
Zbrodnie wojenne popełnione przez Hamas   Kemp   2014-07-26

« Poprzednia strona  Następna strona »
Polecane
artykuły

Lekarze bez Granic


Wojna w Ukrainie


Krytycy Izraela


Walka z malarią


Przedwyborcza kampania


Nowy ateizm


Rzeczywiste łamanie


Jest lepiej


Aburd


Rasy - konstrukt


Zielone energie


Zmiana klimatu


Pogrzebać złudzenia Oslo


Kilka poważnych...


Przeciwko autentyczności


Nowy ateizm


Lomborg


„Choroba” przywrócona przez Putina


„Przebudzeni”


Pod sztandarem


Wielki przekret


Łamanie praw człowieka


Jason Hill


Dlaczego BIden


Korzenie kryzysu energetycznego



Obietnica



Pytanie bez odpowiedzi



Bohaterzy chińskiego narodu



Naukowcy Unii Europejskiej



Teoria Rasy



Przekupieni



Heretycki impuls



Nie klanial



Cervantes



Wojaki Chrystusa


Listy z naszego sadu
Redaktor naczelny:   Hili
Webmaster:   Andrzej Koraszewski
Współpracownicy:   Jacek, , Małgorzata, Andrzej, Henryk